29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Milczała, płakała i pisała. Chociaż nie, już nie płakała. Nie miała czym i łzy po prostu zasychały na jej bladych policzkach. Chciała odciąć się od rzeczywistości, więc pisała. Co chwilę skreślała kolejne słowa, nie mogła znaleźć żadnego punktu zaczepienia.     

     Jego głos był zachrypnięty i cichy, taki, jak moja muzyka w słuchawkach niski, melodyjny i łagodny...

      Jakaś jej część chciała się odezwać. Chciała powiedzieć, dlaczego płacze, co leży jej na sercu. Nie potrafiła jednak się przemóc i tego zrobić; coś ją powstrzymywało.

      Coraz częściej kłóciła się z siostrą i po prostu nie wyrabiała. Czuła się tak pusto i beznadziejnie, że powoli nawet pisanie przestawało jej pomagać.

      Tak cholernie bała się tego momentu. Nie chciała, żeby jej jedyna pasja, którą starała się z całych sił pielęgnować, tak po prostu umarła.

      Podniosła wzrok. Chłopak był zajęty rysowaniem, jak zwykle, zresztą. Od chyba czterech miesięcy widywała go z tym zeszytem na kolanach i ołówkiem w dłoni. Widziała, że robi to z pasją — tak samo, jak ona pisała, choć ostatnimi czasy niezbyt jej to wychodziło. Czasami naprawdę korciło ją, żeby zapytać, co rysuje, ale... Po co? Pewnie nawet nie podniósłby wzroku, o odpowiedzi nie wspominając.

      Odłożyła długopis na otwarty notatnik i otarła zaschnięte łzy dłońmi. Nie mogła się przecież wiecznie mazać, prawda? Powinna wziąć się w garść, jak zawsze. Nie mogła zawieść rodziców, tak? Już wystarczająco ich raniła, nie mogła robić tego jeszcze bardziej.

      Zegar tykał, a ona wtórowała mu, stukając skuwką długopisu o kartkę. Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, żeby zacząć jakieś sensowne zdanie...

      Kiedy się odezwał, do moich uszu dobiegł jego zachrypnięty i niski głos. Był taki melodyjny i łagodny, zupełnie, jak spokojna muzyka w moich słuchawkach. Wydawało mi się, że gdyby w pomieszczeniu był ktoś jeszcze, nie mogłabym go usłyszeć — był cichy, w przeciwieństwie do głosów osób, które znałam. One były głośne, nieprzyjemne i każde słowo uwalniające się z ust ich właścicieli było przepełnione wprost widoczną ilością jadu, który mógłby zabić jedną czwartą ludzi mieszkających w Daegu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro