Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ludzie są dziwni. Z tego co widać na codzień, nieźli z nas hipokryci. Z jednej strony mówimy, że oryginalność i unikalność jest super, a z drugiej jednak strony często wyśmiewamy inność, nawet jak kogoś nie znamy.
Raczej każdy kojarzy przysłowie "Nie oceniaj książki po okładce", jednakże większość patrzy na innych przez pryzmat wyglądu i tego jak się prezentują. A przecież nikt przy narodzinach nie wybierał jak będzie wyglądał, prawda? Chyba, że to ja jestem jakiś nienormalny.
W naszym pięknym polskim języku istnieje również przysłowie "Co za dużo to nienzdrowo", które jest kompletnym zaprzeczeniem dla "Od nadmiaru głowa nie boli". Niezły hipokryzm, co?
Ach, ta moc dobrych argumentów. Chociaż i tak pewnie tego nigdy nie wykorzystam, ale co tam. Lepsze rozmyślanie o swoim otoczeniu, niż siedzienie przed telefonem. Przynajmniej wzroku sobie nie popsuje, czy coś.

I tak mijają kolejne godziny, a ja nadal w szkole i się nudzę. Na szczęście została jeszcze tylko jedna godzina. Matematyka. Ten przedmiot nie jest jakoś specjalnie lubiany, ale ja nie mam z nim większych problemów. Raczej wszystko łatwo mi przychodzi, czegóż chcieć więcej?

Jak zwykle wszedłem do klasy przed dzwonkiem, zająłem miejsce standardowo od okna na tyłach klasy. Zresztą jak zawsze i mógłbym sobie darować opisywanie tego. Trudno się mówi.
- Mogę? - spojrzałem w górę i moim oczom ukazał się...
- Krystian, po co się pytasz? Ile razy mam Ci mówić, że jak chcesz to sobie ze mną siadaj, a jak nie to łaski bez.
- No ale to jest tak trochę niegrzeczne, jak się nie zapyta. Przecież mogłeś chcieć usiąść z kimś innym. - tłumaczył się.
- Bardzo śmieszne. Jakbyś nie zauważył to jakoś od zawsze sam siedzę, tylko ostatnio się do mnie jakaś przylepa przykleiła i nie chce sobie dać spokoju.
- Nie jestem żadną przylepą, tylko twoim przyjacielem! - ocho, ktoś tu się oburzył.
- Niech będzie. Siadaj. - poklepałem krzesło obok, po czym chłopak na nim usiadł.
- A właśnie, wiesz czy pan sprawdził te kartkówki?
- Jakie..? A, te co ostatnio były? To chyba raczej nie, bo ma jeszcze tydzień na sprawdzenie.
- A szkoda, bo mam jakieś dobre przeczucia co to tego.
- Od kogo?
- Ale co?
- No ściągałeś, a co innego niby?
- Od nikogo! Sam pisałem, nie jestem taki tępy, matme ogarniam.
- A chemia? Podobna do matmy, a nie rozumiesz za bardzo.
- Oj zamknij się, nie można być dobrym we wszystkimi.
- Cichaj już.

I minęła matma. Robiliśmy jakieś rysunki, nic trudnego nie? Może i tak, ale facet nas nie powiadomił o tym, że mamy wziąść przybory rysownicze i trochę ciężko było manewrować samym długopisem, ale dałem radę. Bo w końcu jak nie ja, to nikt by sobie nie poradził, kappa. Nie ma to jak udawanie, że ma się wysoką samoocenę, a tak naprawdę to się uważa samego siebie za jakiegoś niewiadomo jakiego brzydala. Fajnie, co nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro