Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dom ciotki Krystiana prezentował się niesamowicie. Nie był jakoś przesadnie ogromny, ale z pewnością do małych nie należał. Charakterystyczne ozdobienie całego wnętrza w jasnych kolrach dawało zniewalający efekt. Jednym słowem super dom. Mogłem się nim tak zachwycać i zwiedzać wieki. Ale zmęczenie dawało się również we znaki.
- Zapomniałem wspomnieć, że ciocia ma tylko jedną sypialnię i jeden z nas będzie spał na kanapie - powiedział Krystian ziewając przy okazji.
- Ilu osobowe?
- Ale co? - był widocznie zdziwiony.
- No to łóżko w sypialni.
- Dwu, a czemu... A! Dobra łapię - zaśmiał się. - Kto śpi od ściany?
- Obojętnie, chce po prostu już pójść spać. Nie widzi mi się po tej podróży spać na kanapie, zresztą tobie pewnie też.
- To chodź tędy - zaczął prowadzić mnie w stronę białych drzwi.
Podążałem za nim. Po otworzeniu pokoju, moim oczom ukazała się kołdra wraz z poduszką ułożona w schuldny stosik i karteczka. Krystian wziął ją do dłoni.
- Czy to na pewno w porządku, że będziemy spać w łóżku twojej cioci? - złapałem chwilę niepewności. W końcu to jego ciotka i to byłoby chyba normalne jakby on spał w jej łóżku. A ja? Jestem przecież jej kompletnie obcy. Nawet raz na oczy jej nie widziałem.
- Nie wiem gdzie widzisz problem, przecież później upierzemy te prześcieradła, co nie? - dodał po chwili namysłu z uśmiechem.
- Skoro tak...
- Pomóż mi to rozłożyć.
- No już idę.
Zaczęliśmy rozkładać pościel. Była ładna. Taka wzorzysta. Miała kolor jakby podpalonej kartki, taki piaskowy ale nie do końca. W sumie nigdy nie byłem dobry w określaniu kolorów, ale od zawsze lubiłem rysować. Przestałem się tym zajmować spory czas temu, nic mi nie wychodziło, więc się poddałem.
Coraz bardziej chciało mi się spać.
- Myjemy się teraz czy później jak wstaniemy? - zapytał.
- Spać mi się chce.
- To idź się przebrać do łazienki.
- Jeeeeny, nie chce mi się - jęknąłem.
- Jak wolisz, możesz zrobić mi striptiz, skoro aż tak bardzo ci zależy - roześmiał się.
- Wedle Pana życzenia - odparłem szarmancko.
Powoli zdejmowałem koszulkę, przesuwając rękami wzdłuż mojej sylwetki.
- Weź przestań, bo mi jeszcze stanie - zdecydowanie było mu do śmiechu. - Ale obawiam się, że jestem zbyt zmęczony, żeby cię zgwałcić - dalej się śmiał.
- Kurrde, szkoda - skończyłem wygłupy i szybko zdjąłem wszystkie zbędne ubrania, zostając w samych bokserkach. Od razu wszedłem na łóżko.
- Czy to już moja kolej? - zapytał.
- Dokładnie, czekam na piękny występ w twoim wykonaniu - uśmiechnąłem się.
- Patrz dokładnie - uśmiechnął się przez śmiech.
No i zaczęła się pajacerka. W sumie to rok temu bym nie pomyślał, że będę oglądał striptiz kapitana szkolnej drużyny koszykowej i w dodatku sam na sam w pokoju. Taki występik dla vipa, hehe.
Patrzyłem na niego, by nie pominąć ani jednego szczegółu tak, jak prosił. Było widać, że uprawia jakiś sport. Świadczyły o tym jego mięśnie, których u mnie brak. Nie oszukując się, wypadałem przy nim marnie. Nie żebym się przejmował, ale jednak fajnie by było mieć czym zaimponować. Pod względem fizycznym oczywiście, bo jeżeli chodzi o inteligencję, to nie chcę się przechwalać za bardzo, ale mam ją na dość wysokim poziomie zważywszy na mój wiek. Po prostu lubię czytać i jestem dobry w przedmiotach polonistycznych.
- ...ślisz? - wyrwał mnie z zamyślenia Krystian.
- Co?
- Pytałem o czym myślisz, bo od paru minut nadal gapisz się na mnie, mimo że już skończyłem mój zniewalający występ - uśmiechnął się, ale w sposób inny niż zawsze.
- To nic ważnego - uciąłem krótko. - Idę już spać.
- Suń się.

Pogadaliśmy jeszcze o mniej ważnych rzeczach i wreszcie poszliśmy spać. Byłem na tyle zmęczony, że zaśnięcie nie sprawiło mi najmniejszego problemu. Niezbyt pamiętam co mi się śniło. To znaczy wiem, że na pewno coś, lecz nie wiem co dokładnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro