Epilog / Podziękowania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cztery lata później

- Jesteś już gotowy, Lou? – wspomniany mężczyzna odwrócił się od lustra i spojrzał na Harry'ego, który wyglądał na nieco zestresowanego. Szatyn uśmiechnął się lekko i podszedł do męża, aby poprawić jego krawat i kołnierzyk koszuli.

- Przestań się tak denerwować, kochanie. Wszystko będzie dobrze, a jeśli nie – w każdej chwili będziemy mogli wyjść. Oddychaj, dobrze? – powiedział spokojnym tonem Louis i pogładził policzek wyższego. Harry powoli zaczął się uspokajać, ale Louis doskonale wiedział, że jego nerwy nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

- Co ja bym bez Ciebie zrobił, co? – mruknął Styles w odpowiedzi, a szatyn prychnął z humorem.

- A co mam powiedzieć o sobie, co? – odpowiedział pytaniem na pytanie męża, bo przecież doskonale znali na nie odpowiedzi. – Chodźmy. – dodał po chwili, zabierając dłoń z policzka Harry'ego i splótł ich dłonie.

*

Dojazd do restauracji, w której miało odbyć się, spędzające sen z powiek Harry'ego spotkanie, nie trwał długo. Na szczęście (lub nie) nie musieli długo szukać miejsca, gdzie mogli zostawić swój samochód.

- Jestem z tobą, kochanie. Wszystko będzie dobrze. – powtórzył po raz kolejny tego poranka Louis, a mąż spojrzał na niego nieco bardziej przytomnym wzrokiem i kiwnął głową.

- Nie ma czego odwlekać, prawda? – zapytał, chwytając za dłoń szatyna i lekko ją ścisnął, jakby chciał się upewnić, że naprawdę nie był w tym sam. – Dziękuję, że ze mną przyjechałeś.

- Nie masz za co, kochanie. Możesz zawsze na mnie liczyć.

*

Harry miał wrażenie, że serce wyrwie się z jego piersi i ucieknie w siną dal, ale nie było już odwrotu. Ręka w rękę z Louisem podszedł do przeszklonych drzwi restauracji, a następnie wszedł do środka. Kelner zaprowadził dwójkę mężczyzn do pustego stolika.

- Jesteśmy chwilę przed czasem, Harry. Spokojnie. – usłyszał głos męża tuż obok, gdy zajęli dwa wolne krzesła. Lokal nie był zatłoczony, tu i ówdzie były zajęte stoliki.

- Nie wiem, co my tutaj robimy?! – zapytał w odpowiedzi, czując, że zbyt szybko wyraził zgodę na spotkanie ze swoją matką. 

- Dajmy jej piętnaście minut, okej? A jeśli się nie pojawi, pojedziemy do taty, odbierzemy Winnie i pojedziemy za miasto, tak jak planowaliśmy. – odpowiedział pewnie Louis, poprawiając czerwony sweter, który marszczył się na sporym brzuchu.

- Jestem beznadziejny, prawda? – jęknął bezsilnie brunet, a jego mąż parsknął z rozbawieniem. – Dokładam ci tylko zmartwień. Nie powinieneś się denerwować. Przepraszam. – dodał z poczuciem winy w głosie, a Louis tylko pokręcił głową.

- Kochanie, nie jesteś beznadziejny. Czasami za bardzo marudzisz, ale na pewno nie jesteś beznadziejny. Ostatni raz rozmawialiście, gdy nasz starszy półczłowiek był w moim brzuchu – to normalnie, że się denerwujesz! I nie myśl, że dokładasz mi zmartwień... – odpowiedział Louis i sięgnął po prawą dłoń Harry'ego, po czym wskazał na tytanową obrączkę znajdującą się na jego serdecznym palcu. – Gdy wkładałem ją na ten palec złożyłem przysięgę, że zawsze i w każdej, nawet najbardziej zagmatwanej sytuacji, będę przy Tobie, Haz. Nie zamierzam jej łamać nawet, gdy okoliczności – wskazał na swój brzuch – wskazują, że jestem w nieco przegranej pozycji.

- Kocham cię, Lou. Najbardziej na świecie. Ty i dzieciaki jesteście wszystkim, czego mi potrzeba. 

- Jesteś najlepszym mężem dla mnie i ojcem dla naszych dzieci, Harry. Nic innego się nie liczy. 

____________________________________________________

Hej, no i mamy epilog. 
Epilog, do którego mam naprawdę mieszane uczucia i aż do tego momentu wahałam się czy w ogóle go opublikować. Jednak obiecałam, więc słowa należało dotrzymać. 

Dziękuję każdemu, kto wytrwał aż do tego momentu i został do końca. Nie jest to moja najlepsza praca (nie ma takiej), ale darzę ją wielkim sentymentem. O dziwo, kilka dni temu miałam ochotę pozabijać wszystkich, ale ostatecznie postawiłam na dobre, półotwarte zakończenie. Czy Anne się pojawiła? Jakie przezwisko otrzymał drugi bobas? Pozostawiam to waszej wyobraźni. :)
Żegnamy się z tymi bohaterami i mam nadzieję, że następne prace nie będą powstawać w takich bólach. 
Tymczasem znikam z wattpada, 

dusxtilldvwn ♥


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro