Rozdział 12: Porządki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tada! 

_________________________________

Następnego dnia, tuż po śniadaniu, które zjedli razem w łóżku, Harry zadzwonił do Paula Higginsa i opowiedział ze szczegółami o nocnym incydencie z udziałem Nicka. Prawnik nie był zaskoczony wizytą mężczyzny, Harry mógł wręcz usłyszeć w jego głosie zadowolenie z takiego obrotu sprawy. Oczywiście nie z powodu nerwów, które wywołała, ale tego, że Nick Grimshaw świadomie (lub nieświadomie) zapewnił im mocny dowód, którego mogliby ewentualnie użyć w sądzie w wypadku, gdyby BBC nie było chętne do współpracy. Higgins zapewnił również, że użyje swoich kontaktów w sieci monitoringu miejskiego i spróbuje zdobyć nagranie momentu, w którym Nick wchodził i wychodził z budynku. Pozostało tylko czekać na odpowiedź ze strony byłego pracodawcy Louisa i decyzję zarządu.

*

Mijał kolejny tydzień, gdy Louis stwierdził, że nadszedł czas przygotowań do przeprowadzki. Pod nieobecność Harry'ego zaczął pakować najlżejsze rzeczy, które planował ze sobą zabrać. Włączył jedną z gotowych playlist na swoim telefonie i z lekką niechęcią zabrał się za przejrzenie dokumentów, które trzymał w pudłach w szafie w sypialni. Przez pierwszą godzinę szło mu nieźle, większość papierów nadawała się do tylko do zniszczenia, zupełnie nie rozumiał po co je do tej pory trzymał i zajmowały tyle miejsca. Było naprawdę nieźle, dopóki nie znalazł ukrytego za innymi pudełka ze zdjęciami. Zupełnie o nim zapomniał, o tych kilkuset kawałkach papieru fotograficznego, na których zostało udokumentowane prawie dwadzieścia lat jego życia. Te zrobione w czasach, gdy biegał w samej pieluszce po malutkim mieszkaniu rodziców. Te, na których bawił się z malutką Charlotte w piaskownicy, ale również te z zabawy halloweenowej w przedszkolu. Były tam nawet zdjęcia z jego pierwszego dnia w pierwszej klasie, gdzie nieśmiało się uśmiechał, stojąc z uśmiechniętymi Jay i Markiem w wykrochmalonym mundurku i wskazując paluszkiem na tarczę z logo szkoły. Na kolejnym przytulała się do niego Lottie, która wyglądała jakby miała wybuchnąć płaczem. Na następnym był w towarzystwie znajomego chłopca, swojego najlepszego kumpla ze szkoły. Uśmiechali się szeroko i psotnie, trzymając mocno swoje dłonie. Teraz nawet nie wiedział gdzie mieszka Jordan i co u niego słychać. Czy znalazł kogoś i założył rodzinę? Przez ostatnie lata zaniedbał wiele znajomości, które kiedyś wnosiły wiele do jego niezbyt wesołego życia. 

Jedyną stałą osobą w jego życiu był Liam, ale z niego nie mógłby zrezygnować. Payne był dla niego jak rodzony brat, był z nim w wielu złych i smutnych chwilach. To jemu zawdzięczał to, że miał Harry'ego obok siebie, Harry'ego, który pokazał mu czym jest miłość i zaufanie, czym jest bezpieczeństwo. W końcu, to dzięki Liamowi i jego staraniom, ich mała Winnie pojawi się na świecie. Czasami Louisowi wydawało się, że nie zasługiwał na takiego przyjaciela, który choć często wyprowadzał go z równowagi i był nieznośny, dbał o niego aż za bardzo, ale nie oddałby go za nic na świecie.

Z szerokim uśmiechem spoglądał na zdjęcia ze wspólnie spędzonych wakacji, ferii i świątecznych wyjazdów, na które w przeszłości Tomlinsonowie i Payne'owie wybierali się zawsze razem. Przynajmniej do momentu, w którym jego rodzina nie rozsypała się w drobny mak, a życie na zawsze się zmieniło. 

Liam pozostał przy jego boku i miał nadzieję, że zostanie tak już do końca ich dni, bez względu na to, co przyniesie im życie i jakie decyzje podejmą.

Odłożył pudełko ze zdjęciami na bok i z ciężkim sercem zabrał się za resztę zawartości szafy. Porządkowanie ubrań, których miał stanowczo za dużo zajęło mu kolejne dwie godziny i tak minęło mu prawie całe przedpołudnie. Winnie w końcu dała mu znać kopniakami, że zapomniał o drugim śniadaniu i dopiero w porze lunchu zjadł coś bardziej pożywniejszego niż marchewka i ogórek w słupkach. Po zjedzeniu porządnej porcji makaronu z sosem wrócił do sypialni i, krótko przed powrotem Harry'ego do domu, mógł powiedzieć, że jego misja na ten dzień zakończyła się powodzeniem. Mimo wszystko na samą myśl o tym, że na podobne porządki czeka reszta mieszkania, zrobiło mu się troszkę słabo. Ale widząc ten lekki, pełny niedowierzania uśmiech na twarzy Harry'ego, pomyślał, że nie musiało być tak źle. Nie był już sam. We dwoje było zdecydowanie lepiej.

*

Harry z niemałą nostalgią rozstawał się ze swoją przyczepą. W końcu sfinalizował sprzedaż swojego dotychczasowego domu i musiał zabrać z niej wszystkie swoje rzeczy. Część już dawno znajdowała się w mieszkaniu Louisa, do którego wprowadził się praktycznie tego nie planując. Któregoś wieczoru po prostu nie wrócił i nie krył zadowolenia, że nie musiał już spać na tym niewygodnym materacu tuż pod wąskim oknem. Cieszył się, że przestrzeń, którą musi przejrzeć była na tyle mała, że nie potrzebował wiele czasu na jej uporządkowanie. 

Nie był osobą, która mocno przywiązywała się do przedmiotów, chyba, że były to pamiątki rodzinne, szczególnie te po jego mamie i siostrze. O te rzeczy dbał bardziej niż o siebie, zawierały w sobie najszczęśliwsze wspomnienia, wspomnienia z dni, gdy był naprawdę szczęśliwym dzieciakiem. 

Gdy jego mama była obok, z ojcem miał dobry kontakt, a starsza siostra była jego najlepszym przyjacielem... Nawet Zayn nie znał całej historii. Nigdy nie poczuł się na siłach, aby opowiedzieć o tym, co stało się prawie sześć lat wcześniej. 

To zabawne, gdy jednego wieczoru kładziesz się spać z pewnością, że następnego poranka wszystko będzie takie samo, a tuż po przebudzeniu cały świat nagle zwala ci się na głowę. Gorsza jest chyba tylko chwila, gdy w końcu dochodzi do ciebie, że więcej nie usłyszysz ich głosu, ich śmiechu i nie zobaczysz ich twarzy i pięknego uśmiechu. Jedyne co utkwi ci w pamięci to ich nieruchome twarze, gdy żegnasz się z nimi ostatni raz. Tak zimnymi i pozbawionymi życia. 

Po Anne i Gemmie została mu jedynie drewniana szkatuła pełna wspomnień. Zayn wielokrotnie pytał o jej zawartość, ale Harry urywał temat, nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał przeżywać tego od nowa. Jednak był świadomy tego, że jeśli nie Zayn, to Louis będzie chciał wiedzieć więcej. W ciągu tych kilku miesięcy temat jego rodziny wypłynął tylko dwa razy, zupełnie przypadkowo, a szatyn jakby wiedząc, że to nie był ten czas - nie ciągnął go za język, nie drążył. Harry był więcej niż wdzięczny, ponieważ potrzebował jeszcze trochę czasu. 

Niczego bardziej nie pragnął niż tego, aby Louis wiedział o nim wszystko; pragnął, aby Louis poznał go z każdej strony, tak jak on poznał Tomlinsona, gdy ten otworzył się przed nim i powierzył mu wszystko. Pragnął też, aby Winnie wiedziała, że płynie w niej krew tych dwóch wspaniałych kobiet. Chciał, aby jego dzieci wiedziały kim były babcia Anne i ciocia Gem. 

*

Dokładnie zabezpieczył szkatułę przed uszkodzeniem i umieścił ją na siedzeniu obok kierowcy. Potem wrócił do środka przyczepy i zabrał się za porządkowanie starych ubrań, których nie nosił. Wpakował je do dwóch worków na śmieci z zamiarem oddania ich do charity shopu, który codziennie mijał w drodze do warsztatu. Resztę szpargałów po prostu wyrzucił do kontenera na odpady mieszane, upewniając się, że żaden ważny dokument nie zawieruszył się wśród nich. Na sam koniec opróżnił kuchenne szafki, w których nie znajdowało się nic poza dwoma szklankami, opakowaniem starego kakao i wysłużonym bongo, na którego widok prawie dostał zawału. Cieszył się, że jednak Louis nie zdecydował się na przyjazd razem z nim, bo chyba nie zniósłby tego kpiącego uśmieszku. 

Przez chwilę oglądał fajkę, którą dostał od Zayna na dziewiętnaste urodziny i mimochodem przypomniał sobie tamte wieczory z Zaynem, gdy nie liczyło się nic oprócz tego, aby odrobinę się wyluzować po ciężkim dniu albo kłótni z ojcem. Aby przez chwile zapomnieć o dręczących go wyrzutach sumienia. Wyrzutach sumienia, które kiedyś zjadały go od środka, a teraz nieco przycichły, zagłuszone obecnością Louisa i ich nienarodzonej jeszcze córeczki. I byłby kłamcą gdyby nie przyznał, że pojawienie się ich naprawdę sprawiło, że poczuł, iż może być jeszcze w tym życiu szczęśliwy. 

Z nieukrywaną ulgą zamykał drzwi od przyczepy, trzymając w dłoniach niewielki karton z kilkoma książkami, teczkami z dokumentami i kaktusem, który znajdował na skraju uschnięcia. Nigdy nie był dobry w dbaniu o rośliny, ale wiedział, że Louis coś na to poradzi i znajdzie sposób na uratowanie zmarnowanego sukulenta.

Nie miał zbyt wielu rzeczy, ledwie starą szkatułkę, kilka książek i kaktusa, ale zostawiając za sobą przyczepę i później witając się soczystym całusem z uśmiechniętym Lou, czuł, że ma wszystko.

*

Niall miał rację co do wyboru adwokata. Higgins stanął na wysokości zadania i doskonale wiedział co robić. Od dawna na jego dysku spoczywał pozew do sądu pracy, a w kilka dni od nocnego incydentu udało mu się zdobyć nagrania z monitoringu sklepu elektronicznego, który znajdował się naprzeciw bloku Louisa.Wszedł tez w posiadanie nagrań z publicznej sieci monitoringu, na których bez problemu można było rozpoznać pijanego Nicka. Za namową Higginsa, Louis zdecydował się także na złożenie wniosku o zakaz zbliżania się. Tutaj pomocne okazały się zeznania sąsiadów z piętra niżej, którzy doskonale słyszeli awanturę i wyzwiska. Harry miał im za złe, że nie zadzwonili na policję, ale próbował zrozumieć parę siedemdziesięcioletnich staruszków, którzy nie chcieli mieć kłopotów.

Dwa tygodnie po awanturze w środku nocy, Higgins z prawdziwą satysfakcją składał pozew oraz pełnomocnictwo w sądzie i miał nadzieję, że nie zawiedzie swojego klienta. BBC dalej milczało, ale nikt nie tracił wiary w to, że Grimshit odpowie za swoje czyny.

*

Tymczasem nadszedł dzień przeprowadzki. Od kilku dni Louis i Harry siedzieli na kartonach, które ten pierwszy opisywał fioletowym markerem, zaś drugi, z cierpliwością godną mnichów z Tybetu, przepakowywał i znosił do samochodu, który wynajął na ten cel ojciec Louisa. Młodszy Tomlinson miał całkowity zakaz noszenia czegokolwiek, co niemal doprowadziło go do szału. Nie potrafił siedzieć bezczynnie, gdy wszyscy wokół (a przede wszystkim Harry biegali w tę i z powrotem, aby jak najszybciej zająć się wynoszeniem mebli, które chcieli ze sobą zabrać. Na dniach Louis miał podpisać umowę sprzedaży mieszkania, z którego się wyprowadzali i całą kwotę chcieli od razu zwrócić Markowi, który tydzień wcześniej kupił w ich imieniu to wymarzone, trzypokojowe mieszkanie w Richmond. Harry, mimo sprzeciwu Louisa i Marka zdecydował się na zaciągnięcie kredytu pod zastaw warsztatu, aby również dołożyć się do mieszkania. 

Warsztat zaczął przynosić coraz większe przychody, a odkąd nie musiał zwracać pieniędzy Cowellowi, w jego kieszeni zostawało więcej pieniędzy. Jednocześnie wraz ze wzrostem liczby klientów musiał poszukać drugiego mechanika. A to już wywoływało u niego lawinę wątpliwości. Z Louisem w zaawansowanej ciąży nie mógł sobie pozwolić na dwunastogodzinny tryb pracy, ale tym samym nie wyobrażał sobie zatrudniać kogoś kogo w ogóle nie znał. Znając samego siebie, chodziłby za tą osobą i sprawdzał czy dobrze wykonuje swoją pracę, zamiast zająć się własną i wracać do domu o ludzkiej porze. Ku jego wielkiej uldze, Zayn zdecydował się zostać u niego na stałe. Zayn był znakomitym lakiernikiem i graficiarzem, do tego znali się od lat i Harry wiedział w czym był dobry, jak bardzo przykładał się do pracy, aby była wykonana dobrze i solidnie. Bez problemu mógł również zostać „złym policjantem" i przypilnować nowego pracownika i mieć na niego oko. W związku z tym, już z lżejszym ciężarem na ramionach, zdecydował się umieścić ogłoszenie o pracę w internecie i pobliskiej szkole samochodowej. Miał nadzieję, że bez problemu znajdzie chętne ręce do pracy.

Nie musiał się o to martwić jeśli chodziło o przeprowadzkę do Richmond. Zayn i Liam bez pytania zaoferowali swoją pomoc i Harry miał poczucie, że wygrał przyjaciół na loterii. Zdecydowanie potrzebował kogoś silniejszego, o posturze Liama, do pomocy w przetransportowaniu ukochanej sofy Louisa, z którą ten nie miał zamiaru się rozstawać. Oczywiście szatyn od razu zaproponował wynajęcie firmy przeprowadzkowej do transportu mebli, ale Harry swoim zwyczajem nawet nie chciał się na to zgodzić.

- Harry! Nawet nie ma mowy o tym, że będziesz dźwigać tę sofę! - powiedział stanowczo Louis i założył ręce. - Nie minęły nawet trzy miesiące od twojego powrotu ze szpitala! - dodał, a Styles aż się zapowietrzył. Tomlinson nie miał ochoty na bezcelowe dyskusje, więc sięgnął po ściereczkę i wrócił do wycierania mebli.

- Ale Louis, nic mi się nie stanie! To tylko sofa! W pracy szarpię się z oponami i jak dotąd nic się wydarzyło. - zaperzył się, a Louis zmierzył go wzrokiem pełnym wątpliwości.

- Co innego opona, którą podnosisz na kilkanaście sekund, a co innego sofa, którą musisz znieść dwa piętra w dół, po wysokich schodach! - szatyn nie ustępował, wycierając blat stolika kawowego, który miał trafić do charity shopu. Miał na oku nowy, w przyjemniejszym kolorze i mniej... kanciasty.

- Ale Lou! - żachnął się Harry, a Tomlinson postanowił skorzystać z ostatniego argumentu, który przyszedł mu na myśl. Rzucił szmatkę na stolik i przybliżył się do swojego chłopaka na tyle, na ile pozwalała mu Winnie.

- Ja wiem, że chcesz udowodnić, że jesteś niezwyciężony, ale ten temat nawet nie podlega dyskusji, Haz. Jesteś dla mnie ważniejszy niż jakaś sofa, ona mnie nie przytuli, gdy ty spadniesz ze schodów i rozbijesz sobie głowę na amen. - odpowiedział po chwili miękko i pocałował Stylesa, kończąc definitywnie temat. - Swoją męskość możesz udowodnić mi w nocy, gdy będziemy już sami. - dodał szeptem, a jego usta lekko musnęły płatek ucha zielonookiego, który niemal natychmiast zupełnie zapomniał o sofie.

*

Przewożenie całego dobytku pary zabrało im niemal całą sobotę, a Louis na ostatnią chwilę znalazł ekipę, która bez problemu zniosła sofę i kuchenny stół do, czekającej na dole, ciężarówki. W końcu Zayn i Liam zabrali ostatnie kartony i mieszkanie było kompletnie puste. Szatyn ostatni raz przeszedł się po wszystkich pomieszczeniach, aby pożegnać się z tym miejscem. Miejscem, które przez ostatnie lata było jego azylem, do którego tak bardzo się przywiązał. 

Nie miał ochoty się rozczulać, zmiany były nieuniknioną częścią życia i nie da się przed nimi uciec. 

Smutek ustąpił ekscytacji, gdy poczuł dłoń Harry'ego w swojej i po chwili ostatni raz używał kluczy, aby zamknąć za sobą drzwi.

Wiedział, że zamykając je, otwiera przed sobą kolejne. I to było najważniejsze.

_____________________________________

I tyle jakiegokolwiek erotyzmu w tej historii! 😂

Hmm jestem ciekawa waszych odczuć, więc proszę, podzielcie się nimi tutaj.

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki, uwielbiam Was! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro