Rozdział IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Ink* 

-Ink?¿-wypowiedział moje imię. Pokiwałem głową.
-Nie mogę w to uwierzyć. Zadawałem się z moim dawnym wrogiem...
-Byliśmy wrogami?
-Ty, nic nie pamiętasz?
-Tylko urywki.-wstał.
-Wiesz, że to nawet lepiej? Jak dotąd jesteś jedyną miłą dla mnie osobą...
-Nie wiedziałem, że niektóre demony także pragną chociaż odrobiny dobroci...
-NIË PRĀWDÅ!¡
-Hehe!
-Jesteś takim
wkurwiająco-irytującym knypkiem.-uśmiechną się chytrze.
-Hey! Sam jesteś knypkiem!
-...
-...
-Ink, ale ty mi wytłumacz jak? Ja mam 1,90m, a ty około 1,60m...
-... =^=
-...Ale w każdym razie. Ja będę się zbierał! Elo!-
Otworzył pod sobą portal i do niego wpadł. Spadając jeszcze krzykną:
-KNYYYPEEEK!¡ HAHAHA!¡
-NIE JESTEM AŻ TAK NISKI!!-i zamknął portal.
-Ale ja teraz mogę go nazywać cymbałem! Bo zostawił otwartą
barierę.-powiedziałem do siebie.
Podeszłem do niej i używając całych swoich sił jakoś zamknąłem te masywne drzwi. Wracałem do domu na piechotę. Przy drzewach stojących koło mojego domu wyczuwam czyjąś obecność.
Odwróciłem się i prawie oberwałem szyszką w łeb, ale odskoczyłem.
-...serio? nie trafiłeś?-usłyszałem szept zza krzaków.
-no ale to jest nie fair! on jest miły!
-ale nie zasługuje na miano anioła!
-Wy o tym nie decydujecie...-powiedziałem wkońcu do potworów za krzakami.
-Ale co to za anioł co nie lata?-uznał żucając mój pędzel na dach.
-JAK TY GO...-zdenerwowałem się.
-Jakoś napewno XD
-Eh...-westchnąłem i już miałem lecieć kiedy zakapturzona postać spadła na dach i rzuciła do mnie mój pędzel. Spojrzał na mnie chytrym uśmieszkiem i zniknął.
-Ej! Popsuł! Ja stąd idę.-oni także zniknęli.
Gdy już miałem wejść do domu, ktoś do mnie podbiegł.
-Berry? Co cię tu sprowadza?
-Wiesz chciałem pogadać...
-Wchoć.-weszliśmy do domu.
Berry usiadł przy stole, a ja zaparzyłam nam cherbaty. Dla Barry'ego oczywiście nie słodzona. Usiadłem obok.
-Więc o czym chciałeś pogadać?
-O tym potworze co cię gnębi.
-?-ale było ich dwóch. Nie jeden.
-Wiesz, ty jesteś bardzo miły...-to samo mówił jeden z nich. -...i chciałem się spytać czy wiesz może dlaczego to robią?
-Tak...
-?
-Uważają że to nie fair że jestem aniołem skoro kogoś zabiłem.
-Kogo!?-zmartwił się.
-Samego siebie...
-Oh, przepraszam...
-To nic! Nie wiedziałeś...Berry, możesz być że mną szczery?
-Oczywiście! Wspaniały Sans zawsze...
-Kim jest ten drugi potwór który mi dokuczał?

**************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro