19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tego dnia było chłodno. Słońce skryło się za chmurami, rzucając na miasto przyjemny cień. Nie wiele pamiętali z tego dnia. Childe miał wtedy ledwie 5 lat. W swoich małych dłoniach trzymał małe zawiniątko - swojego brata Teucera. Malec głośno płakał, miał tylko 2-latka. 

- Ucisz go albo ja to zrobię. - syknęła kobieta.

Childe nie odezwał się, tylko mocniej przytulił do siebie brata, by ten się uspokoił. 

Dojechali na miejsce. Drzwi po stronie chłopaka otworzyły się. Zobaczył przed sobą dużą bramę z jakimś napisem. Nie wiedział, co tworzył zlepek literek. W domu nikt nie zadbał o jego edukację, a jedyne czego doświadczył, były liczne siniaki na ciele.

- Wyłaź. - powiedziała chłodno. - Nie próbujcie mnie szukać. Nigdy. 

Drzwi zamknęły się, a auto odjechało z piskiem opon. Rudowłosy ze łzami w oczach przytulił mocniej do siebie braciszka, który trząsł się z zimna. Było chłodno, a nie mieli niczego ze sobą.

.....

Jak się później okazało, obaj chłopcy trafili do Domu Dziecka. Childe, jak mógł, opiekował się swoim bratem, który nie odstępował go na krok. Nie znał rodzicielskiej miłości, ale z pomocą dorosłych w ośrodku starał się kochać swojego brata najmocniej w świecie. Zastępował mu matkę i ojca, których sam nie miał. Był tylko jeden problem. Żaden z nich nie mógł zostać zaadoptowany. Zależało im, żeby być razem. Gdy przychodziły zainteresowane rodziny, zwykle chcieli jednego z nich. Nie chcieli dostać "w pakiecie" drugiego z braci.

- Chłopcy... To naprawdę może być dla Was szansa..

- Nie! - krzyknął 10-letni Childe i przytulił do siebie roztrzęsionego brata. - Nie zostawię go tutaj!

Starsza kobieta westchnęła bezsilnie. Nie potrafiła ich rozdzielić.

- Będziecie mogli się widywać..

- Chcę być ze swoim bratem. - warknął groźnie 10 latek. - Razem albo wcale!

Kobieta odpuściła i bezradnie udała się do rodziny poinformować ich o sytuacji. W tym czasie Childe ukucnął przy braciszku i otarł mu łzy z twarzy.

- N-nie zostawiaj mnie... Boję się.. - jęknął roztrzęsiony Teucer.

- Csii.. Nie zostawię Cię. Zawsze będziemy razem. - uśmiechnął się do niego ciepło. - W końcu jesteś moim braciszkiem.

.....

Pewnego dnia 14-letni Teucer bawił się w ośrodku, kopiąc piłkę o ścianę. Czekał na swojego brata, który jeszcze nie wrócił ze szkoły. Chciał mu pokazać, czego się dziś nauczył. Lubił dzielić się z bratem swoimi przeżyciami. Był jedyną osobą, której ufał w stu procentach. Co innego byli jego przyjaciele. Teucer lubił ich, ale nie potrafił się na nich otworzyć. Byli.. dziwni. W pewnym momencie Teucer kopnął piłkę zbyt mocno. Ta odbiła się i potoczyła w kierunku pokoju rozmów. Chłopak lekko wystraszony podbiegł na paluszkach, by zabrać piłkę. Wtedy usłyszał przez uchylone drzwi rozmowę.

- Bardzo Panią proszę... - usłyszał skruszony głos.

- Niestety, ale nie mogę nic z tym zrobić. Chłopcy są praktycznie nierozdzielni. - westchnęła starsza kobieta, która była ich opiekunką. 

- Naprawdę chcieliśmy mieć młodszego syna, ale jestem bezpłodna. Teucer jest taki uroczy, ale... - zawiesiła się na chwilę. - Chciałam zaadoptować jedno dziecko.

- Jego brat niedługo będzie pełnoletni. On też jest w takim wieku, że powinien zrozumieć. - odezwał się męski głos.

- Kochanie..!

- Taka prawda. Prędzej czy później zostaną rozdzieleni. 

Teucer nie chciał więcej słuchać. Ze łzami w oczach przebiegł cały korytarz i drzwiami balkonowymi wybiegł na podwórko. Usiadł na schodkach i zatopił swoją twarz w nogach. On i jego brat mieliby zostać rozdzieleni? Nie chciał tego. Chciał być przy Childzie tak długo, jak tylko mógł. Jego brat był dla niego wzorem. Pomagał mu, bronił go i udzielał dziecięcych porad. Potrafił wiele rzeczy, a przede wszystkim dzięki niemu Teucer nie czuł się samotny. Miałoby to się wszystko zmienić?

Za bramą sierocińca zobaczył sylwetkę swojego brata. Szybko otarł łzy i wybiegł mu na spotkanie.

- I co zrobisz, jak stąd wyjdziesz? - usłyszał nieznajomy głos. Zatrzymał się przy wyjściu, by podsłuchać rozmowę. 

- A bo ja wiem. - westchnął głośno Childe. - Jak tylko osiągnę pełnoletność, to wywalą mnie stąd na zbity pysk. - prychnął. - Nie potrzebują takich utrzymanek jak ja. 

- O gościu. - zaśmiał się drugi chłopak. - Mogłeś mieć już dawno jakąś rodzinę i zapewniony dach nad głową.

- Nawet mi nie mów. 

- Gdyby nie Twój brat, to tak by było. - rudowłosy wysłał mu złowrogie spojrzenie. - A nie mam racji? Wiele osób chciało Cię wziąć do siebie. Byłeś tym pięknym dzieckiem sierocińca. Ale zawsze byłeś w parze z bratem. Jakbyś go nie miał, to już dawno miałbyś dom. 

Childe nie odzywał się dłuższą chwilę. Patrzył przed siebie, głęboko rozmyślając nad słowami kolegi ze szkoły. Miał w tym trochę racji. Jakby nie było jego brata, to niemal od razu mógłby znaleźć kochający dom i rodzinę. Ale z wiadomych powodów tak nie było. Mimo wszystko nie chciał zostawić swojego młodszego braciszka. Zniósłby wszystko, ale na pewno nie wybrałby rodziny zastępczej ponad Teucera.

- Może i masz rację. - mruknął, nie chcąc dyskutować ze znajomym. I tak by nie zrozumiał. On miał rodziców, którzy się o niego martwili. A ponadto był jedynakiem. Nie mógł zrozumieć tego, co przeżywali chłopcy.

Teucer zacisnął zęby i wychylił się zza murka, ukazując się swojemu bratu. Childe momentalnie zbladł. Twarz młodszego Harbingera była zalana łzami. 

- Mówiłeś, że zawsze będziemy razem... - wyłkał.

- Teucer.. To nie tak.. - zrobił krok w jego stronę.

- O-okłamałeś mn-mnie! Nie.. Nienawidzę Cię! - krzyknął i pobiegł przed siebie. 

- Teucer!

Rudowłosy automatycznie ruszył za nim. Chłopiec nie patrzył, w jaką stronie biegnie. Nie chciał w tym momencie być w pobliżu swojego brata. Poczuł się zdradzony i jedyne, o czym marzył, to znaleźć się jak najdalej od niego. Nie zauważył nawet, jak wbiega po koła rozpędzonego samochodu...




*chwila obecna*

Mieszkanie Zhongliego całkowicie opustoszało. Childe spakował wszystkie swoje rzeczy i bez uprzedzenia opuścił mieszkanie bruneta. Na jego biurku zostawił jedynie krótką notkę z przeprosinami. Archon usiadł na łóżku, wpatrując się w kawałek papieru. Był wściekły. Nie z powodu nagłego zniknięcia rudowłosego, nie z powodu kradzieży pieniędzy z jego konta. Był zły, ponieważ wiedział, że Childe coś ukrywa, a mimo to nie zareagował. Myślał, że jak da mu czas, to sam się otworzy i powie, co mu leży na sercu. Tak się nie stało. Chłopak go opuścił.

- Kurwa... - syknął, uderzając pięścią w łóżko.

Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk dzwonka telefonu. Zhongli zobaczył, że na ekranie wyświetlił się numer Xiao.

- Co jest? - zapytał, odbierając. - Jak coś zrobiłeś z moim samochodem...

- Z samochodem wszystko w porządku. Martwiłbym się o coś innego.  - mruknął poważnym tonem. Zhongli opadł bezradnie na łóżko.

- Childe...?

- A jak! - prychnął Xiao po drugiej stronie.

Ciemno włosy stał właśnie na środku swojego pokoju. Nerwowo tupał nogą, rozglądając się po burdelu, jaki zostawił po sobie rudowłosy.

- Ten skurwysyn wbił mi na chatę i zajebał broń. - syknął morderczo, patrząc na opustoszałą skrzynkę.



***

Ohayo!

Wybaczcie, że teraz... No ze studiów wróciłam, a i tak jeszcze połowy rzeczy nie zrobiłam :D Także ten... Ja lecę to robić, a Was zostawiam z rozdziałem!

Ogólnie jak zakończę ten sezon zostawię małe miejsce na Q&A. Będzie można pytać o postaci, ciąg dalszy itd. Oczywiście nie zdradzę wszystkiego, ale zawsze można się czegoś dowiedzieć :P

Do napisania!

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro