9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To był naprawdę wyczerpujący dzień dla Zhongliego. Od dawna nie miał tylu interakcji międzyludzkich co tego dnia. Właśnie kończył wypełniać ostatni formularz, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Odblokował je przyciskiem i zaprosił osobę do środka.

- To poprawiony po Childzie kosztorys. - westchnął Aether, podając prezesowi dokument. - Na pewno nie chce prezes go zwolnić?

- Aether. - Zhongli wstał ze swojego miejsca. - To jest moja firma i ja decyduje o tym, kogo zwolnię, a kogo oszczędzę. Jeśli jeszcze raz zaczniesz ten temat, to będziesz pierwszy do odstrzału.

- Ja tylko martwię się o losy firmy i wolny czas pracowników. - mruknął blondyn, udając się do wyjścia. - Jak tak dalej pójdzie, to wszyscy będziemy robić nadgodziny.

Drzwi za mężczyzną zatrzasnęły się. Brunet westchnął krótko, szybko przeglądnął kosztorys i dołączył go do reszty dokumentów. Może Aether miał rację. Archon nigdy nie zwracał uwagi na swoich pracowników, nie znał ich twarzy, imion czy zwyczajów. Za kontakt między nim a pracownikami odpowiadał jego sekretarz. Sam nie pamiętał, kiedy osobiście po raz ostatni przekroczył drzwi do grupy A.

Zebrał swoje rzeczy i udał się do bocznego wyjścia. W ten sposób mógł sprawnie przejść do swojego auta oraz opuścić mury firmy bez zbędnego spotkania z pracownikami. Jadąc, swoimi myślami był przy rudowłosym. Uregulowanie spraw w firmie zajęło mu raptem trzy godziny. Chłopak do tego czasu powinien się już rozpakować i zadomowić.

- Może za szybko działam... - mruknął do siebie brunet, czekając na zielone światło. - Ale to taki głupek. Jeśli będę wolno działać, to wpakuje się w kolejne kłopoty. 

Archon zaparkował swój samochód na podziemnym parkingu i czym prędzej udał się do swojego apartamentu na spotkanie z chłopakiem. Tylko przy nim był w stanie cokolwiek poczuć. Mógł cieszyć się ciepłem wypełniającym jego wnętrze oraz szybszym biciem serca. 

Przekraczając próg domu, poczuł przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Rzucił na bok swoją walizkę, ściągnął buty i czym prędzej udał się w tamtym kierunku. Childe był właśnie w trakcie robienia kurczaka Teriyaki.

- Mógłbym się przyzwyczaić. - prychnął brunet, czym wystraszył chłopaka. 

- Kurwa! Jak się wchodzi do domu, to się wita, a nie zachodzi od tyłu bezbronną osobę! - warknął rudowłosy, odwracając się w jego kierunku. 

Wesoły wyraz twarzy Zhongliego szybko zmienił się na zmartwiony. Podszedł do chłopaka i przejechał kciukiem po plastrze na jego skroni. 

- Co Ci się stało? - zapytał, oglądając go z każdej strony w poszukiwaniu większej ilości ran.

- Byłem w sklepie, poślizgnąłem się i przyjebałem głową w jakąś półkę. - Harbinger wzruszył ramionami i wrócił do przygotowania posiłku. - Wiem, że miałem siedzieć w domu, ale chciałem Ci się jakoś odwdzięczyć za to, że przyjąłeś mnie pod swój dach. 

Zhongli spojrzał na niego podejrzliwie. Nie sądził, że Childe byłby na tyle niezdarny, żeby poślizgnąć się na podłodze. Już raz chłopak go okłamał, więc mógłby zrobić to i drugi raz. Ale wypytywanie rudzielca o szczegóły byłoby jak gadanie do ściany. Niczego wartościowego by się nie dowiedział, a atmosfera między nimi pozostałaby napięta. Musiał dojść do prawdy sam, tak samo, jak zrobił to ze sfałszowanym CV.

Gdy chłopak kończył przygotowywać posiłek, Zhongli przygotował zastawę i ciepłą herbatę. Obaj usiedli do stołu naprzeciw siebie. Harbinger widząc, co leży przed nim, udał się do kuchni po parę sztućców. 

- Jesz widelcem? - zapytał brunet, zręcznie chwytając w pałeczki kawałek kurczaka.

- A nie masz oczu? Przecież widzisz, że jem widelcem. Pałeczkami to mogę co najwyżej w bierki zagrać. - odpowiedział.

- Jesteś gdzieś jeszcze obolały? - Zhongli spojrzał na niego uważnie. Chłopak milczał przez dłuższą chwilę, patrząc w jeden punkt.

- Raczej nie.. Dopiero jak pójdę się umyć, to wszystko sprawdzę.

- Iść z Tobą?

Childe zakrztusił się ryżem. Odkaszlnął kilka razy, doprowadzając się do normalnego stanu. Spojrzał na mężczyznę spod byka. Brunet w spokoju, nie przejmując się reakcją chłopaka, przeżuwał kurczaka. 

- Poradzę sobie. - odwrócił od niego wzrok. 

- Wstydzisz się?

- Czemu mi zadajesz takie pytania?! - rudowłosy zaczerwienił się lekko. - W tym Twoim kontrakcie nic nie było o wspólnym braniu kąpieli. 

- Pieprzyć się ze mną chciałeś, a umyć nie chcesz?

- Zamknij się prawiczku. 

Nastała pomiędzy nimi głucha cisza. Archon jakby mógł zabijać wzrokiem, po chłopaku nie byłoby ani śladu. Harbinber szybko dokończył posiłek i unikając spojrzenia bruneta, udał się do łazienki. Ściągnął z siebie koszulkę i oparł się o umywalkę. W lustrze widział swoje ciało. Posiniaczone i w licznych otarciach. Przeklął pod nosem. 



*kilka godzin temu*

- Wystarczy. - mruknął mężczyzna i nachylił się do chłopaka. - Myślałeś, że uciekniesz? Byłeś głupi, że wróciłeś w tę okolicę.

Childe splunął krwią. Czerwona ciecz sączyła się z jego nosa i łuku brwiowego, a ból przechodził całe jego ciało. Nad nim stała dobrze znana mu osoba i dwóch innych osiłków, których na oczy nigdy nie widział.

- Czego chcesz, Daniel. - syknął.

- Myślałeś, że mnie wykorzystasz i uciekniesz do innego? - prychnął blondyn i chwycił twarz rudzielca. - Niezłą szychę złapałeś. Pewnie bogaty. Jego też chcesz obskubać?

- To nie Twoja sprawa! Zerwaliśmy!

- Właśnie, że moja! - krzyknął i kopnął chłopaka w brzuch, przez co zwinął się w kłębek. - Wydoiłeś mnie na trzysta tysięcy! Ty myślisz, że tak łatwo Ci odpuszczę!

- Daj mi kurwa wreszcie spokój! Mów czego chcesz i spierdalaj z mojego życia!

Daniel kiwnął głową do swoich współpracowników. Mężczyźni podnieśli rudowłosego za fraki i przyszpilili do ściany. Childe obdarzył blondyna zniesmaczonym spojrzeniem. Gdyby wiedział, że z niego taki furiat, to nie odważyłby się na swoją intrygę.

- Chcę dziesięć milionów w gotówce do końca miesiąca. Chyba to nie problem dla takiej dziwki jak ty?

Rudowłosy prychnął na te słowa. Taką sumę, robiąc to, co robi, potrafił zdobyć w kilka lat. Miesiąc to było za mało.

- A jak tego nie zrobię? - zapytał. Daniel przybliżył się do niego, wyciągnął telefon i otworzył galerię zdjęć. Rudowłosy zaśmiał się. - Jeśli chcesz mnie zastraszyć moimi nudesami, to średnio Ci to wyjdzie. O ile pamiętasz, to nie mam żadnej reputacji. 

- Kto powiedział, że mam Twoje zdjęcia? - zaśmiał się, pokazując mu ekran telefonu.

Serce stanęło mu w gardle, gdy zobaczył, że na zdjęciach znajduje się bliska mu osoba. Zaczął szarpać się na wszystkie strony.

- Zostaw go w spokoju! On nic nie zrobił! - krzyczał rozpaczliwie Harbinger.

- Przykro by było, gdyby po tylu Twoich staraniach po prostu umarł na łożu szpitalnym. - zaśmiał się Daniel. - Masz czas do końca miesiąca albo pożegnaj się z ukochanym braciszkiem.

Skinął do swoich goryli, którzy puścili chłopaka i na odchodne przywalili mu w brzuch. Childe opadł na ziemię zalany łzami i ciężko oddychając. Zacisnął zęby, próbując powstrzymać się od krzyku.

- Kurwa... 



3

2

1

...




***

Ohayo!

Dziękuję za dotrwanie do końca! Jak nie lubicie takich przerywników w połowie, to macie przerywnik w mniejszej połowie xD

Czytając Wasze komentarze jest mi tak milutko na serduszku.. Płaczę, przeżywam i śmieje się razem z Wami xD Są takie momenty o których nawet bym nie pomyślała, a tu proszę *BOOM* i czytelnicy przechodzą moje oczekiwania xD

Dziś też zauważyłam, że Two Facaed osiągnęło 1 miejsce pod hasztagiem #genshinimpact 
Jestem z tego powodu niesamowicie dumna ^^ A to wszystko dzięki moim czytelnikom <# Dziękuję! 

Następny rozdział oczywiście za tydzień, w niedzielę :D

Do następnego!

Sashy ;3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro