34.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Ostatnie tygodnie jak należało się spodziewać, były niezwykle trudne zarówno dla Alicji, jak i Igora. Każde z nich przeżywało ostatnią kłótnię na swój sposób, walcząc ze swoimi demonami.

Igor zadręczał się, bo inaczej nie można było nazwać jego zachowania. Całymi dniami próbował nawiązać kontakt z Alicją, chociaż nie zawsze z oczekiwanym skutkiem. Rozmawiali niezwykle rzadko, a gdy już udało im się skontaktować, na tym sukces komunikacji się kończył. Alicja nie była rozmowna. Igor starał się to zrozumieć, ale nie mógł. To ona zawsze dźwigała ich wspólne problemy, starając się je rozwiązać. Wiedział, że to, co powiedział w domu, było okrutne. To, w jaki sposób przeprowadzona została między nimi tak ważna rozmowa, wszystko zaprzepaściła, co o tej pory między nimi udało się zbudować. Dotarło do niego, że Alicja przestała mu ufać. I wcale się jej nie dziwił. On od miesięcy sobie nie ufał. Pewnie uznała go za kłamcę. Zdeptał jej marzenia. Nie powinien był sobie na to pozwolić. Popełnił cholerny błąd, całą ich serię. Być może podświadomie chciał doprowadzić do tej kłótni. Zmusić ją, aby dotarła do granicy, odbiła się od niej i sama od niego odeszła.

Gdy jej zabrakło, okazało się, że on nie potrafi znaleźć w sobie siły i energii, a już na pewno nie w obliczu zbliżającego się terminu ostatnie i być może najważniejszej rozprawy.

A teraz nastał październik. Zrobiło się niebezpiecznie blisko listopada, miesiąca, który na zawsze miał być najgorszym czasem w ciągu całego roku. Igor źle znosił tę zbliżającą się rocznicę. Źle znosił wspomnienia, które ożywały. Wdzierały się boleśnie do jego głowy i kotłowały się tam z taką siłą, że miał ochotę odpłynąć. Zniknąć.

Nie robił tego jednak tylko ze względu na rodzinę oraz Alicję.

Był pewien, że zniknięcie, w żaden sposób nie naprawi bałaganu, który powstał w jego osobistej przestrzeni. Zbyt wiele osób zaangażowało się w jego sprawę, aby się teraz poddał. Wiedział o tym. Ale wiedział również, że najprawdopodobniej nie podoła wszystkim oczekiwaniom i kogoś zawiedzie.

Dom wystawił na sprzedaż. Całe dnie spędzał zamknięty w swoim pokoju.

Jego adwokat dzwonił do niego z prośbą o pojawienie się w kancelarii przed terminem kolejnej rozprawy. Jezierski naciskał, a Igor wcale nie miał na to ochoty. Wiązało się to jednak z tym, że wtedy spotka się z Alicją. A przynajmniej zaistnieje na to realna szansa. Nie będzie w stanie odpuścić i uniknąć z nią spotkania.

Pragnął ją zobaczyć. Tęsknił za nią tak bardzo, że to aż bolało. Bolało, a ból był dobry. Bo sprawiał, że w swoim martwym położeniu, jednak coś czuł.

Przerażała go jedna myśl, która ciągle nieproszona do niego wracała. I za każdym razem, gdy jej na to pozwalał, utwierdzał się w przekonaniu, że musi coś zrobić. A może raczej powinien przestać to robić. Uświadomienie sobie tego, że on wcale nie jest najlepszym dla Alicji człowiekiem, pogłębiało jego cierpienie.

Bo on kochał Alicję całym sercem. I wiedział, że nie może jej dłużej krzywdzić. A kochając ją, robi to. Ona na to nie zasłużyła, a on nie potrafił inaczej. Czuł, że terapia, na którą się zdecydował, pchnięty namowami Moniki, nie przynosi oczekiwanego efektu. Od samego początku nie był gotowy na związek. Nie powinien był dopuścić do tego, aby Alicja się w nim zakochała. On nie powinien jej nigdy pokochać.

Wiedział, jaką decyzję powinien podjąć.

Miał tylko nadzieję, że ona mu to wybaczy. Albo szybko o nim zapomni.

Na to liczył i o to się modlił.

***

Rozprawy i występowanie przed sądem nie były Niny ulubionym elementem adwokackiego rzemiosła. Po stokroć bardziej wolała zamykać się w zaciszu kancelarii i tworzyć pisma, pozwy, umowy. Nawet apelacje, chociaż znajdowały się one na samym końcu jej listy. Przemawiania w czasie rozprawy nie stanowiło dla niej większego problemu. Nina nie lubiła być zaskakiwana, a to się często przydarzało. Nigdy nie było wiadomo, jaką decyzję podejmie sędzia, jak zachowa się pełnomocnik drugiej strony lub co powie świadek w przypływie nagłego olśnienia.

Denerwowała się, chociaż nie dawała tego po sobie poznać. Nigdy.

Dzisiaj miała się odbyć jedna z najgorszych rozpraw w jej życiu, była o tym święcie przekonana. Na szczęście Alicja wyjechała na całe dwa dni do Łodzi. Gdy się o tym dowiedziała, szalała i wściekała się na szefa, choć Nina w duchu była przeszczęśliwa. Nie potrzebowała Alki w dniu rozprawy jej chłopaka. Od razu zagotowała się na samą myśl o tym. Wciąż nie mogła pojąć, jak jej przyjaciółka, rozsądna Alicja Mądro, wpakowała się z własnej i nieprzymuszonej woli w tak wiele gówno. Tkwiła w nim przez prawie rok, a na koniec pociągnęła ją za sobą, aby razem sobie w tym smrodzie postały. Podniosła się i spakowała do torby akta Wysockiego. Przez chwilę patrzyła na nie z nienawiścią, ale sama siebie uspokoiła.

Musiała dać radę. Obieca sobie, że to zrobi. Nie było innej opcji.

Potrzebowała otuchy. Dobrego słowa. Czegokolwiek, co jej pomoże, lecz nie miała pojęcia, czy to otrzyma. Jej związek z Krystianem, o ile mogła tak nazwać to, co ich łączyło, był specyficzny. Mężczyzna był nerwowy, często odzywał się do niej zbyt ostro i na początku jej to nie przeszkadzało. Później jednak, z każdym kolejnym tygodniem, jego zachowanie coraz mnie jej się podobało. Nigdy wcześniej nie miała chłopaka. To znaczy, spotykała się z mężczyznami, jednak z żadnym nie zaiskrzyło na tyle, aby mogła świadomie wejść w związek. Przyznać przed światem, że do kogoś należy. Nie miała na to ochoty. Z Krystianem było inaczej. Oczarował ją, a ona mu na to pozwoliła. Sprawił, że czuła się wyjątkowa i bardzo jej się to podobało. I była pewna, że ich krótka relacja skończy się tak szybko, jak się zaczęła. Przez chwilę miała wrażenie, że się zakochała. Krystian pociągał ją pod każdym względem. Był wysoki i przystojny, niezbyt umięśniony, ale jej to wcale nie przeszkadzało. Zawsze miała słabość do mężczyzn w białych koszulach i ciemnych garniturach. Dodatkowo miał charyzmę i cięty język. Od razu poczuła, że do siebie pasują. On również był nią zainteresowany.

Wszystko pięknie zagrało, aby parę tygodni później spektakularnie runąć.

– Cześć, Krystian.

– Co tam? – zapytał, nawet nie podnosząc głowy znad papierów. – Mam niewiele czasu, niedługo będzie klient – dodał, zerkając w kalendarz, aby się upewnić.

Nina podeszła do jego biurka.

Podniósł wzrok, a ona napotkała jego obojętne spojrzenie.

– Denerwuję się dzisiejszą rozprawą.

Wyprostował się na fotelu i odłożył pióro. Jego wzrok złagodniał.

Usiadła na jego biurku, tuż przed nim. Jej szpilki spadły na podłogę, a Krystian chwycił stopy i zaczął robić masaż. Lubiła to, a on dobrze o tym wiedział.

– Czemu się denerwujesz?

– Bo nie lubię rozpraw, a ta sprawa jest dość skomplikowana.

– Występowanie przed sądem to ważna część twojego przyszłego zawodu. Chcąc nie chcąc, musisz do tego przywyknąć.

– Muszę, wiem o tym. Ale dzisiaj jest mi wyjątkowo ciężko.

– Dlaczego?

Bo, gdy mi zależy, zawsze jest ciężko, pomyślała, lecz nie odważyła się tego powiedzieć na głos.

– Bo prawo karne nigdy nie było moją mocną stroną.

– Jasne, dlatego musiałem interweniować – powiedział z przekąsem, puszczając jej stopy.

– Po co do tego wracasz?! – podniosła głos, zeskakując z biurka.

Schyliła się, aby nałożyć buty. Wyprostowała się i spojrzała na niego ze złością.

– Bo możemy do tego nie wracać, jeśli chcesz, ale czasu nie cofniesz. Wiesz, co się stało.

– Nic się nie stało. Nie potrzebowałam twojej pomocy. Rzuciłeś we mnie tymi informacjami, a nie umiałam wyłączyć uszu.

– To jest twoja wersja wydarzeń, kotku – powiedział, stając obok.

Czuła jego dominację, która buchała z każdego gestu skierowanego w jej stronę. Tłumiona agresja gotowała się w jego oczach. Patrzyła na niego i właśnie w takich momentach docierało do niej, że się go boi. Strach paraliżował ją do tego stopnia, że pasowała. Chociaż powinna zareagować, kłócić się, postawić na swoim. Nie potrafiła.

Utknęła i nie wiedziała, jak się z potrzasku wydostać.

To nie było tak, że nie próbowała. Już kilka razy chciała od niego odejść, dla własnego bezpieczeństwa przerwać to, co złe. Z marnym skutkiem. Za każdym razem wracała z przeprosinami na ustach. On powtarzał, że tak będzie już zawsze. Nina jednak wiedziała, że to kłamstwo. Wielkie, obrzydliwe kłamstwo. Krystian kiedyś się nią znudzi. Sam zdecyduje, że od niej odejdzie. I dopiero wtedy ona odzyska wolność, której tak bardzo pragnęła.

Opuściła jego gabinet z przekleństwem na ustach. Zawsze, gdy wyciągał na wierzch swoją największą broń w postaci szantażu, czuła się malutka, bezbronna i zagubiona. Jednak również, dosłownie za każdym razem, gdy to robił w środku jej serca rosła determinacja, aby to przerwać. Musiała tylko wymyślić plan. Coś skutecznego, co sprawi, że zamknie mu gębę, a on nie zdoła otworzyć swojej.

I zrobi to, ale najpierw musi posprzątać burdel Alki.

***

Igor siedział na sali sądowej, przyglądając się ukradkiem swojemu dzisiejszemu obrońcy. Nina była całkiem inna od Ali, jednak widział w niej siłę, podobną do tej, która cechowała Alicję i był spokojny o przebieg rozprawy. Nie mógł się doczekać tego dnia, tak samo jego rodzina. To miała być trudna rozprawa, ale już dwie poprzednie przeżył, więc był pewien, że i teraz jakoś przetrwa.

Zaskoczeniem dla niego był wyjazd Alicji. Sądził, że będzie w mieście, aby mogli się później spotkać. Okazało się jednak inaczej. Najpierw czuł rozczarowanie, a potem ulgę. Uważał, że Alicja, będąc daleko, mniej się będzie denerwować.

Nina siedziała sztywno, lustrując wzrokiem wszystko, co się działo wokół. Od razu sprawdziła, czy wszyscy świadkowie się stawili i odnotowała to w swoim notesie. Była skupiona i poważna.

Dzisiaj miało się odbyć przesłuchanie świadków. Większość z nich została już przesłuchana przez prokuratora, a w związku z upływem czasu, na dzisiejszej rozprawie nie mieli nic do dodania, wobec czego sędzia była zobligowana do odczytania protokołów.

Ze zniecierpliwieniem oczekiwał na przesłuchanie nowego świadka Kazimierza Tkaczyka, zgłoszonego przez prokuratora.

Sędzia również okazała większe zainteresowanie, gdy mężczyzna stanął przy barierce, a ona po sprawdzeniu jego danych rozpoczęła przepytywanie.

– Proszę nam powiedzieć, co świadek widział. – Dała mu szansę na początku na swobodne wypowiedzenie się o faktach.

– Widziałem, jak Wysocki potrącił człowieka. Na własne oczy widziałem – powiedział mężczyzna, mnąc w dłoniach czapkę.

– Poproszę ze szczegółami, gdzie świadek był, co świadek dokładnie robił – nakierowała go pytaniami, aby pomóc ułożyć wypowiedź.

– No to ja wracałem rowerem od mojej córki, która mieszka wieś dalej. Jechałem na skróty, taką gruntową drogą między polami Adamiaka i Kowalczuka, bo tak mi najbliżej – mówił dalej, lecz ciągle zerkał na prokuratora.

– Zeznaje pan przed sądem – upomniała go sędzia, a ciężki łańcuch na jej szyi zagrzechotał o blat ławy sędziowskiej. – W którym momencie świadek dotarł do miejsca wypadku?

– Dojechałem tam, gdy Wysocki stał już nad Waśkiewiczem.

– I co robił oskarżony? – padło kolejne pytanie.

– Tylko stał.

– Jak długo to trwało?

– Kilkanaście minut. Albo i dłużej.

Gdy sędzia skończyła zadawać pytania, do przesłuchania przystąpił prokurator. Skupił się na tym, aby odpowiedzi świadka podkreśliły to, czego oczekiwał, a mianowicie bezczynność Igora. Aplikantka jedynie zagryzała zęby ze złości.

Następnie do zadawania pytań przystąpiła Nina.

– Chciałam prosić o doprecyzowanie wcześniej poruszanych kwestii. – Nina spotkała się z niezadowolonym spojrzeniem sędzi, ale je wytrzymała, po czym niezrażona kontynuowała: – Twierdził świadek, że oskarżony stał kilkanaście minut nad ... i nie robił nic więcej.

– Pani mecenas... – rzuciła ostrzegawczo sędzia.

– Już dochodzę do sedna, Wysoki Sądzie.

– Tak właśnie powiedziałem. – Świadek spojrzał na młodą kobietę z trwogą.

– A skąd świadek wiedział, że minęło kilkanaście minut? – drążyła dalej Nina.

– Ano, bo to tak długo trwało.

– Czy świadek patrzył na zegarek? Liczył minuty?

– Nie, bo ja nie mam zegarka. To znaczy mam, ale to do kościoła tylko na nabożeństwa, na co dzień to nie noszę. – Mężczyzna zaczął się pocić i otarł wierzchem dłoni czoło.

– To w takim razie proszę o doprecyzowanie swojej wypowiedzi – powiedziała Nina z satysfakcją. – Jak długo oskarżony trwał w bezczynności?

– No... Stał przecież i nic nie robił. Ręce miał opuszczone. No, chwilę to trwało.

– A co świadek robił w tym czasie? – kontynuowała, nie odpuszczając.

– Ja? Ale, że co ja? Nie o mnie się tu rozchodzi. Tylko o Wysockiego.

– Proszę odpowiedzieć na pytanie – pouczyła go sędzia.

– Ja stałem i patrzyłem.

– I nie udzielił pan pomocy pokrzywdzonemu ani sprawcy, który ewidentnie był w stanie szoku.

– Ja nie wiedziałem, że muszę.

– Czy zadzwonił świadek po pomoc? – rzucała kolejne pytania Nina, ciesząc się w duchu ze swojego małego sukcesu.

– Nie.

– Czy zrobił to oskarżony?

– Tak, słyszałem, jak dzwonił.

– A co jeszcze robił? – Kolejne pytanie sprawiło, że zbladł. – Proszę nam powiedzieć ze szczegółami, co robił oskarżony na miejscu zdarzenia.

– No jak to, co robił – oburzył się, coraz bardziej zdenerwowany. – Rzucił się na ziemię i w tym deszczu go reanimował. Dzwonił. Pobiegł po apteczkę. Był później, jak w amoku.

– A pan tylko stał? – zapytała lodowatym tonem Nina.

– Tak – odpowiedział Kazimierz Tkaczyk, opuszczając z zawstydzeniem głowę.

– Nie wiem więcej pytań, Wysoki Sądzie. – Skończyła swoją część przesłuchania Nina.

Igor siedział jak sparaliżowany i starałam się uspokoić, licząc w myślach swoje oddechy, skupiając się na czymś tak pierwotnym, co zajmie jego myśli.

Wszystkie wspomnienia, te zakopane, zapomniane, powróciły do niego ze zdwojoną siłą. Wyparta historia stała się nagle jasna.

Zrobił wszystko, co mógł.

I ta świadomość sprawiła, że poczuł się lepiej, chociaż trochę. Natłok wyrzutów sumienia przestał go tak bardzo przytłaczać.

Niewiele do niego docierało. Czuł, że już niedługo ten koszmar się skończy.

– Dowody w sprawie zostały przeprowadzone. Czy strony wnoszą o uzupełnienie przewodu sądowego?

– Nie, Wysoki Sądzie – odpowiedział prokurator, podnosząc się z miejsca. Jego blada twarz świadczyła o tym, że jest zdenerwowany i nie potrafi tych emocji ukryć, pomimo wielu lat doświadczenia w wykonywanym zawodzie.

– Nie – powtórzyła Nina, również wstając.

– Nie – powiedział za nią Igor niczym echo.

– Wobec braku wniosków stron o uzupełnienie postępowania dowodowego, zamykam przewód sądowy. – Sędzia spojrzała w stronę monitora, aby sprawdzić, czy protokolantka zdążyła wszystko napisać. – Oddaję głos stronom.

Prokurator podniósł się i wyprostował. W sali zapadła cisza, której nic nie zakłócało. Powiódł wzrokiem po sylwetce oskarżonego oraz jego obrońcy, a następnie wziął głębszy oddech. Zwrócił się w stronę sędzi i zaczął mówić:

– Znaleźliśmy się dzisiaj w tym miejscu, aby kontynuować badanie sprawy o czyn, którego następstwem była śmierć niewinnego człowieka, pokrzywdzonego Antoniego Waśkiewicza. Sprawcą wypadku jest zasiadający między nami oskarżony – Igor Wysocki. Lekarz, człowiek wyszkolony do tego, aby życie ratować, a nie je odbierać. W tym jednak wypadku coś poszło nie po jego myśli. Na podstawie zebranych w sprawie dowodów udało się nam zrekonstruować przebieg wydarzeń. Wiemy, że oskarżony poruszał się swoim pojazdem zbyt szybko. Nie dostosował swojej jazdy do warunków panujących na drodze. A jaki był tego skutek? – Zamilkł, robiąc tym samym dramatyczną pauzę. Igor zbladł jeszcze bardziej, a Nina posłała jedynie prokuratorowi pogardliwe spojrzenie, sugerując mu tym samym, aby przestał pieprzyć głupoty. – Śmierć człowieka. Zmarł niewinny człowiek. Winny temu jest oskarżony i nie sposób jest temu faktowi zaprzeczać. Dyskusja na temat przyczynienia się pokrzywdzonego do wypadku nie ma tutaj większego znaczenia, gdyż człowiek nigdy nie może się mierzyć z samochodem, a to na kierowcy ciąży większa odpowiedzialność związana z uczestniczeniem w ruchu. W związku z powyższym, Wysoki Sądzie, wnoszę o uznanie oskarżonego za winnego popełnienia czynu wskazanego w akcie oskarżenia i zasądzenie wnioskowanej kary. Dziękuję.

Prokurator usiadł z triumfującym uśmieszkiem, a Nina wiedziała jedno – zrobi wszystko, aby ten durny uśmieszek mu z tej gęby zetrzeć. Choćby miała zostać upomniana przez sędzię.

– Proszę, pani mecenas – mruknęła sędzia, wyraźnie znudzona zbyt długą przemową oskarżyciela. – Jeśli można prosić, to krótko – dodała z nadzieją, przyglądając się czujnie młodej aplikantce, z którą miała pierwszy raz do czynienia na sali sądowej.

– Tak. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo sprawa była od samego początku oczywista. Oskarżony Igor Wysocki jest niewinny. – Spojrzała na prokuratora z pewnością siebie, którą wcześnie skrywała w sobie. Teraz jednak wyłożyła wszystkie karty na stół. Czas na show. – Niezaprzeczalnym faktem jest, że oskarżony jest sprawcą nieumyślnego wypadku. Jednakże brak jest podstaw, aby twierdzić, że jego czyn naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Oskarżony przekroczył prędkość w sposób nieznaczny. Niebagatelne znaczenie ma również fakt, że pokrzywdzony Antoni Waśkiewicz w sposób jasny i oczywisty przyczynił się do spowodowania wypadku. Był pod wpływem alkoholu, poruszał się rowerem slalomem. Rower nie miał świateł. Pokrzywdzony nie posiadał żadnych, co należy podkreślić, żadnych elementów odblaskowych. Warunki pogodowe tej nocy były skrajnie złe. Lał deszcz. Droga była wąska, dziurawa. Nie było żadnych latarni. Kto w takich warunkach byłby w stanie uniknąć wypadku? – Nina powiodła wzrokiem po zebranej na sali publiczności. – Odpowiem krótko - nikt. A co zrobił oskarżony? Świadek twierdzi, że wysiadł z samochodu, stał i jedynie patrzył się na ciało potrąconego człowieka. Nie było to jednak prawdą – powiedziała z naciskiem. – Oskarżony wysiadł z samochodu. Był w szoku. Wracał do domu rodziców na rodzinne spotkanie. Cały dzień spędził przy stole operacyjnym. Zostając po godzinach, ratował młodą kobietę, również ofiarę wypadku. Wtedy w nocy również się nie wahał. Przełamując ludzkie słabości, własne blokady psychiczne, wykorzystując swoją wiedzę, której zwykły człowiek nie posiada, walczył o życie pokrzywdzonego. Ratował go i nikt nie jest w stanie temu zaprzeczyć. Sam zadzwonił po pogotowie. Zrobił wszystko to, co powinien, a może nawet i więcej, bo jest lekarzem i wiedział, co robi. Oskarżony jest niewinny. Wystarczającą karą dla niego, którą sam sobie wymierzył, będzie życie ze świadomością tego, co się stało. Nie zasłużył na więcej. – Nina spojrzała na zasłuchaną w jej słowa sędzię. – Wysoki Sądzie, wnoszę o uniewinnienie oskarżonego.

– Dziękuję bardzo. – mruknęła sędzia Muszyńska, nie pokazując po sobie żadnych emocji. – Panie oskarżony?

– Chciałbym coś powiedzieć – zaczął mocno zachrypniętym głosem. Odchrząknął i wstał, odruchowo poprawiając poły marynarki, aby je wyrównać. Chciał zerknąć na Marka, aby dodać sobie otuchy, ale zaczęło przyjemnie huczeć mu w głowie i z tego zrezygnował. – Wysoki Sądzie, chciałbym przede wszystkim przeprosić. Gdybym mógł, zrobiłbym wszystko, dosłownie wszystko, aby dało się cofnąć czas. Niestety się nie da. Nikt tego nie potrafi. Nie jestem w stanie zrobić nic, aby przywrócić mu życie – mówił nieskładnie, gubił wątek, ale czuł, że musi. Musi powiedzieć cokolwiek, póki jeszcze może. – Po wypadku, robiłem wszystko. Walczyłem o niego. Miałem krew na moich rękach. I wiem, że ta krew na nich zostanie. Zawsze będę z tym już żył. Do końca moich dni będę miał świadomość, że przez moją być może nieuwagę, być może prędkość, a być może przez to, że znalazłem się w złym miejscu o złej porze, doprowadziłem do śmierci człowieka. – Spojrzał na prokuratora, który ku jego zdziwieniu, wcale nie zwracał na niego uwagi. – I nigdy sobie nie wybaczę – dodał na koniec Igor, po czym usiadł, chowając głowę w dłoniach.

Było już za późno i Nina doskonale o tym wiedziała. Patrzyła na Wysockiego i miała ochotę strzelić go porządnie w łeb. Jednak w niczym by to teraz nie pomogło. Nie ustalił z nią wcześniej takiego scenariusza. Zaskoczył ją i właśnie dlatego nienawidziła rozpraw. Nie sposób było nad nimi zapanować.

– Dziękuję za mowy. Ogłoszenie wyroku za siedem dni, w tej samej sali o godzinie dwunastej – zarządziła sędzia.

Igor miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Czuł, że jego żołądek zacisnął się boleśnie. Szukał wzrokiem Alicji, bo tylko ona mogłaby mu pomóc. Nigdzie jej jednak nie było. Sam nie wiedział, jak znalazł się na korytarzu sądowym, podtrzymywany przez Marka. Nina stała tuż obok, starając się robić dobrą minę do złej gry. Usiadł ciężko na jednej z ławek pod oknem, starając się złapać oddech.

– Już prawie po wszystkim – powiedział Marek.

– Już prawie – powtórzył za nim Igor. Usiadł i wyprostował się. Przestało kręcić mu się w głowie i poczuł się lepiej.

– To w takim razie zobaczymy się za tydzień na ogłoszeniu wyroku. – Nina chciała się już z nimi pożegnać i odejść. Potrzebowała chwili oddechu i dobrego burgera, aby poczuć się lepiej. Swoje zadanie wykonała.

– Musimy jeszcze porozmawiać – poprosił Igor.

– To ja skoczę po kawę i będę czekać w samochodzie. – Marek od razu wyłapał, że przyjaciel potrzebuje chwili na osobności z obrońcą. – Do widzenia, pani mecenas. Świetnie sobie pani poradziła – zwrócił się do Niny, podając jej dłoń na pożegnanie, którą ona bez wahania uścisnęła.

***

– Dziękuję za wszystko – powiedział Igor, gdy znaleźli się na zewnątrz budynku. Mimowolnie przypomniał sobie inną rozmowę, którą kiedyś, w tym samym miejscu, przeprowadzał z Alą.

– Nie ma za co, bo całą robotę odwaliła Alicja – odparła Nina, mierząc go chmurnym spojrzeniem.

– Nigdy nie byłem wielkim optymistą w sprawie rozstrzygnięcia – kontynuował. – Ale po dzisiejszym dniu, poczułem, że być może jednak jest szansa.

– Panie Wysocki, zawsze jest szansa. Nic, nigdy, nie jest w procesie z góry przesądzone – odpowiedziała, starając się przybrać profesjonalny ton. – Chciałam panu jednak uświadomić.

– Wystarczy Igor – zaproponował, bo czuł się nieswojo, wiedząc, że Nina jest przyjaciółką jego Ali.

– W takim razie, niech będzie Igor – powtórzyła, nie próbując ukryć niechęci.

– Co chciałaś powiedzieć?

– Żeby była między nami jasność, nie lubię cię – powiedziała stanowczo, ściskając mocniej w dłoniach torebkę wypchaną aktami. – Nie lubię cię, bo uważam, że wykorzystałeś moją przyjaciółkę. To ci chciałam powiedzieć.

– Nie zrobiłem tego, a na pewno nie świadomie.

– Jasne – odparowała. – Wy zawsze robicie takie rzeczy nieświadomie. – Spojrzała na niego, lecz w jej oczach nie dostrzegł cienia sympatii. – Jesteś niewinny i jestem spokojna o wyrok. Ale jesteś kawałem gnoja i tu już usprawiedliwienia dla ciebie nie znajduje.

Igor nie odpowiedział, bo doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

– Wiem, że nie spieprzyłem. I nie wiem, czy będę w stanie to naprawić.

– Domyślam się – burknęła, oglądając się w stronę ulicy. – Czy coś jeszcze?

– Mam pytanie w związku ze sprawą – zaczął, zmieniając temat, a Nina poczuła nieprzyjemny dreszcz. Zły zwiastun. – Czy to obejmie tajemnica obrończa?

– Oczywiście, ale to zależy od pytania, którego jeszcze nie poznałam. Dlaczego o to pytasz o tajemnicę?

– Bo nie możesz powiedzieć o tym Alicji. Ona nie może się dowiedzieć. Sam jej powiem.

– Co chcesz zrobić? – zdziwiła się, a świadomość tego, że zostanie zmuszona do zrobienia czegoś wbrew przyjaciółce, sprawiła, że zrobiło się jej niedobrze.

Złe przeczucie Niny nie opuszczało. Musiała się jednak zachować jak profesjonalistka.

– Dobrze, przejdźmy się – rzuciła zrezygnowana, ruszając przed siebie.

Wcale nie była przygotowana na to, co od niego usłyszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro