8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Szli razem dosyć szybkim tempem, unikając rozmowy, którą każde z nich chciało rozpocząć, lecz nie nie bardzo wiedzieli, od czego powinni zacząć. Igor robił duże kroki, ale zauważył, że Alicja ledwo za nim nadąża, dlatego zwolnił. Druga połowa listopada przyniosła ze sobą, wbrew wcześniejszym, dużo bardziej pozytywnym zapowiedziom meteorologów, chłód, silne wiatry wiejące od wschodu i obfite opady deszczu. Dzisiejszego popołudnia mierzyli się tylko z zaskakującą niską, prawie mroźną temperaturą i wiatrem, co przyjął z ulgą. Deszcz ostatnio kojarzył mu się tylko i wyłącznie ze śmiercią i niebezpieczeństwem. Obecność uroczej blondynki wiązał już kolejny raz z ciepłym powiewem dobra i chwilą oddechu. Odkąd Alicja pojawiła się zupełnie niespodziewanie na skraju łąki, zapomniał o swoim nieszczęściu i grożących mu prokuratorskich zarzutach. To znaczy, nie zapomniał całkowicie, ale mógł je, chociaż na chwilę zepchnąć, gdzieś w najgłębsze zakamarki umysłu.

Jezierski opowiadał mu o swojej aplikantce i o tym, dlaczego wysłał akurat ją na jego pierwsze przesłuchanie, które się w rzeczywistości nie odbyło. Alicja według niego była najlepszą młodą karnistką, z jaką miał do tej pory do czynienia, bo nie dość, że posiadała ogromną wiedzę na temat prawa karnego materialnego oraz procedury karnej, to dodatkowo posiadała intuicję, której nie wahała się użyć w stresujących sytuacjach na sali sądowej. Z jednej strony był zadowolony z tego, że właśnie tak dobrze wyszkolona osoba została do niego wysłana, ale z drugiej cały czas czuł dyskomfort związany z jej nieobecnością. Miał ochotę powiedzieć swojemu pełnomocnikowi, żeby się już zamknął i wracał tam, skąd przybył i ponownie przysłał tę młodą aplikantkę.

Po powrocie domu, gdy musiał przekazać rodzicom tę trudną prawdę o tym, że sprawa wcale się nie skończy, a tak naprawdę dopiero się zaczęła, czuł pustkę i ogromny żal. Część złych uczuć wyparowała, gdy Alicja ponownie, zupełnie nieproszona pojawiła się w jego życiu. Był jej za to ogromnie wdzięczny, chociaż nie potrafił wyrazić tego słowami.

Był odrobinę skrępowany jej obecnością, ale to nieprzyjemne uczucie bardzo szybko minęło, gdy zaczęła do niego mówić. Jej słowa przyjmował z uspokojeniem i cichą radością w sercu, chociaż nie miał pojęcia, dlaczego tak to wszystko odbierał. Spoglądał na nią ukradkiem, gdy szła równym krokiem, tak jakby nigdzie się nie spieszyła, rozglądając się na boki, najpierw na młody zagajnik, rosnący po lewej stronie, a potem na zagospodarowane pole. Wiatr targał jej włosami, które wyszły z kucyka, który miała wcześniej związany na środku głowy, ale zdawała się tym wcale nie przejmować.

Zastanawiał się, ile miała lat, bo wyglądała bardzo młodo, ale wiedział, że to jeszcze za wcześnie na zadawanie takich pytań. Musiała być już po studiach, ale nie miał pojęcia, na którym roku aplikacji jest, skoro ma już uprawnienie do reprezentowania klientów w sprawach karnych.

Uznał, że zaproszenie jej do domu jest w tych okolicznościach konieczne, dlatego cieszył się, że rodzice pojechali na kilka godzin do jego siostry w odwiedziny. Nie wiedział, czy zdobyłby się na taki gest, gdyby byli obecni w domu, ponieważ miałby trudności z wyjaśnieniem, kim tam naprawdę jest dla niego Alicja. Gdy była tutaj ostatnim razem, po odwiezieniu go z komisariatu, nikt jej nie widział, dlatego nie mogliby skojarzyć, że jest adwokatem.

Głębiej westchnął na samo wspomnienie okoliczności, w jakich przyszło im się poznać. Przez chwilę poczuł nieprzyjemny ucisk w okolicy żołądka na samą myśl, że również z nią będzie później występował na sali sądowej, gdy będzie go bronić. Gdy wcześniej rozmawiali, wszystko wydawało się jasne, ale teraz zrozumiał, że rozdzielnie tych relacji, które mogłyby ich połączyć, będzie cholernie trudne dla nich obojga. Alicja jednak zdawała się tym wcale nie przejmować, co dawało mu mocno do myślenia. Coś mu tutaj zdecydowanie nie grało.

– Czy Jezierski wie, że tutaj jesteś? – wypalił, zatrzymując się w pół kroku.

Dziewczyna zatrzymała się kilka kroków przed nim, ale od razu odwróciła się w jego stronę. Jej dłonie było mocno wciśnięte w kieszenie płaszcza, a naj twarzy malowało się skupienie pomieszane z głębokim zamyśleniem. Szybko i gorączkowo zastanawiała się nad ubraniem tego, co chciała przekazać w odpowiednie słowa.

Nie odpowiedziała od razu, tylko dała sobie chwilę na zebranie myśli. Patrzyła mu prosto w oczy, nie uciekając wzrokiem. Chciała mu powiedzieć prawdę, bo na nią zasługiwał, ale to wcale nie oznaczało, że się z nią pogodzi i przystanie na ten układ, o którym mu opowiedziała nad rzeką. Czuła przenikliwy chłód, który przenikał jej buty. Miała nadzieję, że szybciej dotrą do domu, aby mogła się ogrzać. Stali jednak wśród pól, zatrzymani przez jego pytanie, na które nie miała przekonującej odpowiedzi. Łzy zaszkliły się w jej oczach, bo przez chwilę sądziła, że wszystko zostało stracone. Igor nie zdecyduje się na to, żeby się z nią spotykać w tajemnicy, a ona straci tę jedyną szansę na poznanie go. Wiedziała, że wszystko zaprzepaściła, bo mężczyzna miał zbyt wiele na głowie, żeby świadomie dokładał sobie granie w jej grę.

– O czym mi nie mówisz? – zapytał łagodnie, co przykuło jej uwagę.

– O tym, że nie powinnam nawiązywać z tobą osobistej relacji – odpowiedziała cicho.

Głucha cisza zaległa ponownie pomiędzy nimi, ale tym razem Igor odważnie patrzył jej w oczy, analizując to, co właśnie usłyszał. Potrzebował więcej wyjaśnień, aby zrozumieć.

– Czy to jest zakazane?

– Nie wprost.

– Ja nikomu nie powiem – zapewnił ją od razu, chcąc ją w ten sposób uspokoić. – Chciałbym tylko wiedzieć, że nie jestem dla ciebie jakąś odskocznią. Nie chcę, żebyś mną łatała jakieś dziury w swoim życiu, szczególnie po tym, co mi powiedziałaś. Rozstałaś się z kimś.

– To nie ma nic wspólnego z tobą – powiedziała, a na jej bladych policzkach pojawiły się lekkie rumieńce zażenowania. – Boże... – jęknęła po chwili, chowając twarz w dłoniach.

– Nie chciałem cię urazić – powiedział cicho, zmniejszając pomiędzy nimi dystans.

– Nie uraziłeś mnie. Ja po prostu często mówię zbyt dużo, gdy się denerwuję. Niepotrzebnie o tym wspominałam. Nie mogę zaprzeczyć, że moje odejście od Damiana było spowodowane pojawieniem się w moim życiu ciebie.

– Czyli to jednak miało ze mną coś wspólnego – stwierdził Igor, kładąc dłonie na jej opuszczonych ramionach. – Ale to nic złego, Ala. To nic złego.

– Rozstałam się z nim, bo chciałam mieć czystą kartę, zanim przyjechałam do ciebie. Możliwe, że zrobiłam to pod wpływem impulsu, może z nieoczywistych pobudek, ale niczego nie żałuję. To już koniec.

– Ala, już dobrze – pocieszył ją, wciąż nie zabierając rąk, którymi prawie ją w jej wyobraźni obejmował.

Alicja rozkoszowała się przez chwilę zdrobnieniem swojego imienia wypowiedzianego jego łagodnym głosem. Rozumiała, że mógł poczuć się nieswojo, słysząc jej wcześniejsze wyznanie, ale często w nerwowych sytuacjach nie była w stanie zatrzymać głupiego słowotoku.

– Wolałabym poznać cię w zupełnie innych okolicznościach – dodała po chwili, ale wiedziała, że nie jest w stanie cofnąć czasu, ani niczego, co już się pomiędzy nimi wydarzyło zmienić.

– Ja również, ale biorę to, co jest. Ostatnio mam wrażenie, że nad niczym nie panuję, decyduje za mnie los – powiedział ze smutkiem. – Dlatego teraz zdecydujmy sami, jeżeli tego chcemy, to niech nikt, ani nic nam w tym nie przeszkadza.

Alicja była mu wdzięczna za to stwierdzenie i chciała się do niego przytulić, ale powstrzymała się siłą woli, żeby pozostać w miejscu. Widziała w jego oczach zrozumienie i to jej w zupełności wystarczyło.

– Chodźmy, bo zamienisz się zaraz w sopel lodu – powiedział, ruszając w stronę domu.

***

Po dotarciu do domu Igor pomógł Alicji z płaszczem, a następnie zaprosił ją do kuchni. Przeprosił ją na chwilę, ponieważ chciał skoczyć do piwnicy, aby podłożyć do pieca. Potem pobiegł na górę, gdzie w swoim dawnym pokoju, ściągnął szybko spodnie i nieświeży t-shirt, mając nadzieję, że mama zajęła się jego brudnymi ciuchami, gdy jemu samemu całkowicie na tym nie zależało.

Zdjął z wieszaka jedyną, czystą koszulę w drobną, bordową kratę i narzucił ją na plecy, a następnie kucnął, by wyciągnąć z dolnej półki jedne z nowszych jeansów. Szybko je nałożył i poszedł do łazienki, znajdującej się tuż obok, aby przeczesać zmierzwione od silnego wiatru włosy i szybko umyć zęby.

Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i ponownie przeczesał palcami zbyt długie, opadające mu na oczy kosmyki. Przestał panować nad swoim zarostem, który obecnie gęsto przykrywał jego brodę, policzki i przestrzeń między nosem a ustami. Postanowił, że dzisiaj musi zrobić ze sobą porządek, już dość wymówek.

– O! Przebrałeś się – zauważyła Alicja, udając poważną minę, gdy wrócił na dół.

Igor zatrzymał się w miejscu i spojrzał w dół na swoje ubranie, a następnie dodatkowo wygładził dłońmi materiał koszuli, bo poczuł się odrobinę skrępowany, ale nie dał tego po sobie poznać.

– Chciałem, żebyś... – zaczął, lecz mu przerwała, co pozwoliło mu na złapanie głębszego, uspokajającego oddechu.

– Wiem, wiem, ja też bym chciała lepiej teraz wyglądać, ale sam widzisz – Poklepała się po kolanach, wskazując na swoje spodnie. – Nie mogę się pozbyć dresu, bo nie mam nic ze sobą, a przydałaby mi się jakaś ładna sukienka.

– Czego się napijesz? – zapytał, po czym chrząknął, gdy usiadła na drewnianym narożniku przy oknie, a on zaczął sobie wyobrażać ją w sukience albo bez niej. Zrobiło mu się gorąco.

– Herbaty – odpowiedziała z uśmiechem, wodząc za nim wzrokiem, z czego doskonale zdawał sobie sprawę.

Alicja przyglądała mu się, gdy szukał w szafkach odpowiedniej puszki. Wyglądał idealnie w bordowej, dobrze skrojonej koszuli, która delikatnie opinała jego ramiona, gdy unosił wyżej ręce. Zrobiło jej się gorąco na samą myśl, że jeszcze chwilę temu był na górze, rozebrany, zakładając na siebie, zupełnie niepotrzebnie, tę cholerną szmatę, zapinając powoli, z odpowiednią precyzją każdy guziczek, a potem...

Stop. Alicja, uspokój się.

– Chciałbym ci pokazać dom, ale nie powinienem tego robić, nie spodziewaliśmy się gości. Zrobię to następnym razem – powiedział, odrywając ją od wyobrażeń, które nią przez chwilę zawładnęły.

– Nie ma problemu – odparła Alicja.

Denerwował się i nie był w stanie nad sobą zapanować. Chciał wypaść w jej oczach, jak najlepiej, ale presja, którą sam na siebie nałożył, tylko mu to proste zadanie utrudniała. Igor miał wrażenie, że ręce trzęsą mu się zbyt mocno, aby był w stanie samodzielnie nalać wody do czajnika, nie zalewając połowy kuchni. Starał się, żeby Alicja tego nie zauważyła, ale gdy uderzył kubkiem o kant półki, rozbijając go w drobny mak, wiedział, że nie uda mu się ukryć zdenerwowania. Głuchy łoskot przeszył ciszę, gdy kawałki porcelany spadły do pustego zlewu. Igor nie mógł się poruszyć, tak bardzo go to wszystko paraliżowało.

Nie wiedział, kiedy Alicja poderwała się i znalazła tuż obok niego, chwytając go za drżącą dłoń.

– Pomogę ci – zaoferowała, wciąż mocno trzymając jego rękę. – To tylko kubek. Przynajmniej mam nadzieję, że to tylko kubek.

– To kubek może mieć jakieś większe znaczenie? – zapytał szczerze zaciekawiony, regulując przy tym przyspieszony oddech.

– Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna, przerywając dotyk, aby pozbierać ze zlewu kawałki rozbitego szkła. – To mógł być czyjś ulubiony kubek albo jedyny kubek, w którym smakuje kawa. Ja mam osobny kubek do herbaty zielonej, a inny z kolei jest najlepszy do picia gorącej czekolady... – zaczęła wesoło opowiadać, a w tym czasie Igor odsunął się od niej, opierając o blat obok kuchenki.

– To brzmi bardzo skomplikowanie – odparł jedynie, a gdy w pełni się uspokoił, otworzył szafkę nad sobą i wyjął z niej dwa, takie same kubki z wymalowanymi dookoła polnymi kwiatami, z których najbardziej w oczy rzucały się czerwone, lecz delikatne maki. Do każdego z nich włożył po torebce czarnej, angielskiej herbaty. W tym czasie Ala posprzątała resztki po kubku i stała tuż obok z uśmiechem na ustach, co dodatkowo pomogło mu się rozluźnić.

– Przepraszam za to – machnął rękę w stronę zlewu, ale za chwilę włożył obie dłonie do kieszeni, speszony własnymi reakcjami, które ona mogłaby źle odebrać. – Odrobinę się przy tobie denerwuję.

– To zrozumiałe – odparła spokojnym tonem, przyglądając mu się otwarcie. – Nie martw się, nie zajmę ci dużo czasu, napiję się herbaty i wrócę do miasta.

Poruszył się nieznacznie, słysząc ostatnie, wypowiedziane przez nią słowa, ale tego nie skomentował, zaciskając mocno usta. Z jednej strony nie chciał, żeby już odjeżdżała, ale z drugiej strony potrzebował chwili oddechu, aby przemyśleć wszystko, co się wydarzyło. Dopóki z nim była, miał ochotę jedynie gapić się w jej ciemne, hipnotyzujące oczy i nie martwić się zupełnie o nic, co go czeka. Obawiał się, że powie coś niemądrego albo coś, czego nie będzie umiał wytłumaczyć.

Starał się skupić na tym, co miał przed oczami, a widział piękną dziewczyną, dosłownie taką wyciągniętą z marzeń każdego mężczyzny, która czuła się zaskakująco dobrze i swobodnie w jego towarzystwie, nie zważając na to, że znajdują się w jego domu rodzinnym.

– Bardzo ładna kuchnia – stwierdziła Alicja, przyglądając się rustykalnym ozdobom porozwieszanym w równych odstępach na ścianie nad narożnikiem. – Bardzo tutaj przytulnie – dodała po chwili, podchodząc do sporych rozmiarów kredensu, na którym poustawiane były w drewnianych ramkach rodzinne zdjęcia, a tuż obok nich w białych wazonach umieszczone były ususzone zioła.

– To zasługa mojej mamy – wyjaśnił jej Igor. – To ona zawsze dbała o to, żeby w naszym domu było dobrze. Dlatego teraz też tutaj...

– Mieszkasz – weszła mu w słowo Alicja. – Wcale ci się nie dziwię, tutaj na pewno czujesz się bezpiecznie.

– Ale nie zostanę tutaj na zawsze.

– Nawet gdybyś został, to przecież nic złego. Mój brat zamierza po ślubie zamieszkać razem ze swoją żoną u naszych rodziców. Nasz dom rodzinny jest dwupoziomowy, jest całkowicie przystosowany do tego, żeby mogły tam swobodnie zamieszkać dwie rodziny.

– Nie chciał zamieszkać w swoim domu? – zapytał Igor, wyłączając gaz pod czajnikiem, który zaczął nieprzyjemnie gwizdać, zagłuszając rozmowę. Zalał herbatę, której mocny aromat rozniósł się po pomieszczeniu.

– Na początku chciał, ale potem zmienił zdanie, to długa historia – powiedziała Alicja, odstawiając na kredens zdjęcie, w które najdłużej się zapatrzyła. Podejrzewała, że widziała malutkiego Igora z jego rodzeństwem, ale nie chciała zawstydzać go zbyt osobistymi pytaniami.

– Ja chciałem mieć swój dom, dlatego... – zaczął, lecz urwał w pewnym momencie, nie wiedząc, czy jest gotowy, żeby o tym teraz mówić.

Zamiast tego poprosił Alicję o to, żeby dała mu zimne już hot dogi, które zamierzał podgrzać przed podaniem. Czuł na sobie jej czujny wzrok, ale celowo nie kontynuował tego tematu, bo wiedział, że jeszcze nie powinien jej opowiadać o tym aspekcie swojej przeszłości.

Alicja usiadła na wcześniej zajmowanym miejscu i ukradkiem przyglądała się Igorowi, który najpierw postawił na stole dwa kubki, a za chwilę na dwóch talerzykach hot dogi.

Jedli w milczeniu, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Była okropnie głodna, dlatego nie przejmowała się tym, że hot dogi smakowały już teraz tragicznie, gdyż sosy, które dodawały im smaku, wsiąknęły w bułkę. Miała nietęgą minę, ale wytrwale przeżuwała jedzenie, nie chcąc marudzić, tym bardziej że sama je przywiozła i czuła się za nie odpowiedzialna.

– Nie smakują już zbyt dobrze – powiedział Igor, wstając i zabierając oba talerze z niedojedzonymi hot dogami. – Oddamy to zwierzętom, one będą zadowolone.

– Dziękuję, że to zrobiłeś – zaśmiała się Alicja, wycierając chusteczką usta. – Uwielbiam je, ale nie spodziewałam się, że po takim czasie, będą tak niesmaczne.

– Mam szarlotkę – zreflektował się Igor, szukając wzrokiem miejsca, w którym mama mogła schować ciasto. – Z naszych jabłek. Poczekaj tutaj, pewnie jest w spiżarce.

Wrócił po chwili, niosąc blaszkę wypełnioną po brzegi wypiekiem, którego przyjemny zapach rozniósł się po pomieszczeniu. Alicja przyglądała się z zachwytem ciastu, które przypominało jej takie, jakie zwykle piekła jej mama o tej porze roku. Zapieczone jabłka przykryte były pierzynką, składającą się z kruszonki oraz cienkiej warstwy cukru pudru.

– Wygląda wspaniale! – zachwyciła się Alicja, przyglądając się wypiekowi, który prawie pożerała wzrokiem.

– A jeszcze lepiej smakuje – dodał dumny Igor. – To moje ulubione, mama teraz je często piecze, odkąd jestem...

– Ja też lubię piec – powiedziała Ala, nabierając kawałeczek na łyżeczkę, aby za chwilę skosztować i ponownie się zachwycić, ale tym razem smakiem szarlotki. – Niebo w gębie, naprawdę. To dobrze, że tak o ciebie dba.

– Poproszę, żeby za tydzień mama znowu coś dobrego upiekła i żeby znowu pojechali na kilka godzin do mojej siostry.

– Och, Igor – szepnęła Alicja, ocierając z kącików ust okruszki ciasta. – W przyszłym tygodniu nie będę mogła przyjechać.

– Nie będziesz mogła... – powtórzył za nią, starając się ukryć swoje rozczarowanie.

– Obiecałam, że pojadę do moich rodziców. Muszę pomóc mamie.

– A w jeszcze następny weekend? – zapytał z nadzieją w oczach.

Alicja pokręciła przecząco głową, kładąc odruchowo dłoń na jego ręce.

– Mam zajęcia na aplikacji – wyjaśniła mu z żalem. – Dopiero za trzy tygodnie.

Chciała mu powiedzieć, że ich spotkanie może nadejść szybciej, niż on się spodziewa, ale celowo milczała. Możliwość zobaczenia go ponownie w roli oskarżonego w czasie przedstawiania zarzutów przed prokuratorem, na pewno nie podniosłaby go na duchu, a on ewidentnie właśnie tego od niej oczekiwał. Widziała, że czuł się z nią dobrze, ale kolejne przesłuchanie, oznaczało wypchnięcie ich z tego ich dobrego świata i stawianie ich w oficjalnych rolach.

Teraz zamierzała trzymać go mocno za rękę, patrzeć mu prosto w oczy i cieszyć się szarlotką, bo to było dla nich obojga po prostu dobre.

***

Minęły dwa długie tygodnie, w których czasie Alicja borykała się ze swoją codziennością, chodząc do sądów, sporządzając pisma procesowe, a także uczestnicząc w spotkaniach z klientami. Miała już tego serdecznie dość, ale z wielką satysfakcją skreślała w kalendarzu dni, które dzieliły ją od kolejnego spotkania z Igorem. Czekała na ten dzień tak bardzo, że czasem nie mogła powstrzymać swoich galopujących myśli, które podsuwały jej bardzo przyjemne sceny.

Alicja była przekonana, że pojedzie razem z Igorem na pierwsze przesłuchanie w charakterze oskarżonego, w czasie którego śledczy mieli odczytać mu postanowienie o przedstawieniu zarzutów oraz pouczyć o pełni praw, jakie mu przysługiwały. Bardzo źle przyjęła odmowę szefa. Początkowo była wściekła, ale później zaczęła zasypywać go gradem argumentów, ale ostatecznie nie potrafiła przekonać Jezierskiego, żeby mogła osobiście pojechać razem z Igorem na to przesłuchanie. Adwokat był tak samo uparty i nieustępliwy jak ona, ale był jej szefem, zawsze wygrywał takie starcia. Postanowiła odpuścić, aby nie wzbudzać podejrzeń.

Po ostatnim spotkaniu postanowiła, że będzie utrzymywać z Igorem kontakt telefoniczny i o ile pierwsza ich rozmowa była dosyć sztywna i krótka, to kolejna już poszła im zdecydowanie lepiej. Następnego dnia Alicja nie zadzwoniła do Igora, ponieważ wróciła bardzo późno do domu i sądziła, że o tej porze już na pewno śpi. Gdy weszła do swojego pokoju, zrzucając po drodze z siebie ubrania, sięgnęła po telefon, na którego ekranie dostrzegła powiadomienie o odebranej wiadomości.

Dlaczego nie zadzwoniłaś? Martwię się.

Alicja uśmiechnęła się sama do siebie i z na wpół rozpiętą koszulą, usiadła na łóżku, aby mu odpisać.

Dopiero wróciłam do mieszkania. Nie martw się o mnie, porozmawiamy jutro.

Pozostawiona przez niego wiadomość pozwoliła jej wierzyć, że on również angażuje się w to, co się zaczynało pomiędzy nimi powoli tworzyć. Nie zamierzała w żaden sposób tego jeszcze definiować. Bardzo lubiła tę nową rutynę, jaką stały się ich wieczorne rozmowy, ale wciąż czuła niedosyt. Tęskniła za jego ciepłym spojrzeniem i możliwością przyglądania się jego zachowaniu. Teraz mogła jedynie domyślać się i pozostawić wyobraźni, to co robił, gdy z nią rozmawiał.

Pierwszą trudną rozmową, którą musieli przeprowadzić była rozmowa o zbliżającym się przesłuchaniu, na którym ponownie miał stawić jej szef. Igor początkowo źle przyjął tę wiadomość, jednak później, słuchając jej wyjaśnień, stwierdził w duchu, że lepiej mu pójdzie, jeżeli jej tam nie będzie. Wstydził się tego, co mogła tam usłyszeć i swoich reakcji, nad którymi jeszcze nie był w stanie zapanować. Uznał, że Jezierski będzie lepszą opcją. Alicja starała się z całych sił przygotować go, jak najlepiej do tego, co na niego miało czekać, opisując mu z najdrobniejszymi szczegółami przebieg całej czynności. Igor słuchaj jej, przyswajając powoli wszystkie informacje. Był jej wdzięczny za to, że mu pomaga z takim zaangażowaniem.

Dzień przed przesłuchaniem Igor odbył podobną rozmowę z Jezierskim, ale dzielnie udawał, że słyszy o tym pierwszy raz. Adwokat był zadowolony z tego, z jakim spokojem klient odebrał wszystko, co chciał mu przekazać, a nie były to dobre informacje. Pouczył go dodatkowo o sposobie zachowania w czasie kolejnego już przesłuchania, a następnie ustalili szczegóły odnośnie do spotkania i wspólnej podróży do prokuratury.

Alicja tego dnia siedziała, jak na szpilkach, nie potrafiąc się na niczym skupić. Przeklinała Jezierskiego za to, że nie pozwolił jej sobie towarzyszyć, chociaż próbowała go podejść na różne sposoby. Wyjaśnił jej wtedy, że ktoś przecież musi pójść na podział majątku Buczków. Alicja miała w nosie podział majątku Buczków, ale nie mogła z tym dyskutować. Pamiętała, że Nina będzie w tym czasie na jednej ze swoich spraw pracowych, a Damian na pewno nie zgodzi się na to, żeby ją zastąpić na "podziałówce", tym bardziej że od dwóch tygodni się do niej nie odzywał. Ostatecznie termin rozprawy cywilnej, na której miała się stawić, został odwołany, a ona musiała siedzieć w kancelarii i udawać, że pracuje, bo nic innego nie była w stanie robić.

Musiała czekać cierpliwie, a czekanie było dla niej zawsze najgorszą z możliwych kar. Poprosiła Igora, żeby do niej zadzwonił, gdy będzie mógł swobodnie rozmawiać, już po rozstaniu z adwokatem. Przeglądała dokumenty i zaczynała szkic pozwu o zapłatę, bo pisała już takie pismo kolejny raz, dlatego wiedziała, że nie wymaga zbyt dużego zaangażowania jej myśli, które mimo jej woli odpływały gdzieś bardzo daleko. Gdy przeszła do długiego uzasadnienia, w którym zaczęła rozpisywać się na temat dotychczasowych relacji biznesowych powoda z pozwanym, jej telefon zaczął wibrować, co całkowicie oderwało ją od pracy. Zerknęła szybko na zegarek na laptopie i wiedziała, że przesłuchanie pewnie już się zakończyło, ale wcale nie miała ochoty na relację Jezierskiego, bo to on do niej dzwonił. Postanowiła szybko wyjść z pokoju aplikantów, aby udać, że nie słyszała telefonu.

Postała chwilę u Niny, gapiąc się na ustawione na półce kodeksy, gasząc wszystkie zaczepki przyjaciółki i po odczekaniu kilku minut, wróciła do swojego pokoju i złapała telefon w rękę. Wiedziała, że musi się schować, aby mogła swobodnie przeprowadzić rozmowę z Igorem. Weszła po cichu do niewielkiego pomieszczenia, w którym zwykle wisiały płaszcze. Minęła wieszak i usiadła na podłodze, pomiędzy odkurzaczem i pudłem ze starymi, nieaktualnymi już kodeksami. Wybrała numer Igora i już po chwili przeniosła się do ich świata, w którym wsłuchiwała się w jego łagodny głos.

Gdy skończyła rozmowę, rozłączyła się, lecz nie wychodziła ze swojego ukrycia, chcąc przetrawić usłyszane informacje. Nagle oślepiło ją mocne światło, gdy Nina otworzyła drzwi schowka.

– Gorzej ci? – rzuciła, widząc przyjaciółkę wciśniętą pomiędzy szpargałami. – Masz pojęcie, jak tu jest brudno?

– Nie – odpowiedziała Alicja. – Nie wiem – dodała po chwili, chwytając wyciągniętą dłoń, dzięki której niezgrabnie się podniosła.

Otrzepała swoją długą, rozkloszowaną spódnicę w kolorze mlecznej czekolady, a potem wyszła z pomieszczenia, uciekając przed czujnym wzrokiem Niny.

– Coś ukrywasz – stwierdziła brunetka, sięgając po swoją kurtkę, ponieważ wybierała się na papierosa z jednym z mecenasów.

– Nie.

– Obserwuję cię – dodała po chwili, próbując coś wyczytać z wyrazu twarzy Alicji.

– Nie mam nic przeciwko – odparła butnie blondynka.

– Pamiętaj, że jestem, gdybyś mnie potrzebowała albo wdepnęła w gó...

– Nina, idziesz? – wtrącił się Krystian Michalski, jeden z młodych adwokatów, który niedawno rozpoczął współpracę z Jezierskim, lecz Alicja nie zapałała do niego od samego początku sympatią.

– Daj mi chwilę – wyjaśniła mu Nina, lecz widząc jego naglące spojrzenie, ruszyła za nim. – Ala, porozmawiamy później – dodała, wychodząc.

Alicja nie chciała się z nikim dzielić swoją tajemnicą, tym bardziej że tak naprawdę jeszcze nic się pomiędzy nią i Igorem nie wydarzyło.

Michalski jej się nie podobał. Nie podobało jej się, jak szybko roztoczył swój czar dookoła Niny. Przyjaciółka jej się przyglądała, ale ona również miała na nią oko. Funkcjonowały tak od dawna, zawsze ratując swoje tyłki, a Alicja niezaprzeczalnie lubiła mieć nad wszystkim kontrolę, wtedy czuła się dobrze.

***

Za każdym razem, gdy do kancelarii przychodził listonosz, Alicja biegła do korytarza, aby mu towarzyszyć i jako pierwsza przeglądać przyniesioną korespondencję. Nina pukała się w głowę za każdym razem, gdy widziała prawie biegnącą w stronę drzwi koleżankę, która jednak wcale nie reagowała na te prześmiewcze gesty.

Alicja czekała na doręczenie aktu oskarżenia Igora i była pewna, że tak długie oczekiwanie nie wróży nic dobrego. Była pewna, że zarzut będzie mówił o nieumyślnym spowodowaniu wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale była bardzo ciekawa ustalonych przez prokuratora okoliczności. Ważnym elementem zagrywki, zdecydowanie będącym korzystnym ruchem dla oskarżonego, był brak zastosowania przez prokuraturę jakiegokolwiek środka zapobiegawczego w stosunku do Igora. Jeżeli okoliczności popełnionego przestępstwa nie budzą wątpliwości, zwykle prokurator występuje z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania. W tym jednak przypadku brak było przesłanek do jego zastosowania, co było bardzo dobrą wiadomością dla ich klienta. Jezierski podejrzewał, że prokurator nie chce tymczasowego aresztu, tylko dlatego, że podejrzewa, że sąd w tej sprawie i tak w przypadku ewentualnego skazania, zastosowałby bardzo niski wymiar kary. Alicja była pewna, że przebywanie w areszcie śledczym mogłoby doszczętnie zniszczyć Igora i bała się nawet o tym myśleć, ale podejrzewała, że po prostu psychicznie by tego nie wytrzymał.

Tym razem również stała tuż obok wąsatego listonosza i zaglądała mu przez ramię, aby sprawdzić, czy nie dotarła wyczekiwana przez nią przesyłka. Zrobiła wielkie oczy, gdy dostrzegła adres sądu i cicho pisnęła, czym zwróciła na siebie uwagę sekretarki i mężczyznę, którzy spojrzeli na nią dziwnie, lecz ona się tym nie przejmowała. Gdy tylko list został zarejestrowany w systemie pocztowym, a Aśka złożyła swój podpis z datą w wyznaczonym miejscu na zwrotnym potwierdzeniu odbioru, Alicja wyrwała jej z ręki kopertę.

– Najpierw muszę zarejestrować list w księdze doręczeń – warknęła Aśka, wyciągając rękę po przesyłkę, ale Alicja ją zignorowała.

– Cicho – mruknęła Ala, przesuwając wzrok po linijkach tekstu.

– Ale to jest...! – ciągnęła dalej sekretarka, nie zważając na skupienie aplikantki.

– Spadaj, powiedziałam. Nie będę powtarzać – odpowiedziała jej Alka, patrząc na nią morderczym wzrokiem.

– Co się dzieje? – spytała Nina, wyczuwając, że atmosfera gęstnieje.

– Rzuciła się na list jak wariatka i poszła do gabinetu mecenasa – wyjaśniła jej Aśka z pretensją, odprowadzając wzrokiem nielubianą aplikantkę. – A potem... – chciała kontynuować, ale Nina już jej nie słuchała, tylko poszła za swoją przyjaciółką.

Alicja siedziała w głębokim, czarnym, o specyficznym zapachu skóry fotelu przy biurku mecenasa i wczytywała się z uwagą przesłanemu aktowi oskarżenia.

Nina przyglądała się jej z lekkim zdziwieniem, lecz jeszcze nie zamierzała oceniać głośno zachowania Alki.

– Co odwalasz? – zapytała ją, przysiadając na biurku.

– Nie odwalam.

– Odwalasz. Naruszasz podstawową zasadę kancelaryjną. Nie wolno zabierać poczty, zanim nie zostanie wpisana do księgi i do kalendarza – wyrecytowała tuż nad jej głową. – Zawsze na wszystkich drzesz o to ryja.

– To skoro, tylko ja się o to wściekam, to właśnie teraz sobie grożę paluszkiem, przeczytam list i odniosę Aśce, aby dopełniła wszystkich formalności.

Nina popatrzyła na nią z naganą, strojąc miny i wykorzystując chwilę nieuwagi Alicji, wyrwała jej papier z dłoni i zaczęła mu się pobieżnie przyglądać.

– Ach, to za tym tak latasz, jak pies przez cały tydzień – stwierdziła bez emocji, a potem spojrzała na Alkę, żądając wyjaśnień. – Dlatego tak bardzo cię zajmuje sprawa doktorka?

– Wcale mnie szczególnie nie zajmuje – wyjaśniła jej Alicja, zabierając jej ponownie pismo.

– Wcale.

– Wcale – powtórzyła z naciskiem blondynka, mierząc się z przyjaciółką wzrokiem. – Nie drąż.

– A jednak coś jest! – wypaliła Nina, nie mogąc pojąć, o co tutaj dokładnie chodzi.

Alicja milczała zawzięcie, patrząc na swoją przyjaciółkę z mocą, błagając ją w myślach o to, żeby przestała zadawać pytania.

– Nie pakuj się w coś, co może...

– Nie pakuję się – odpowiedziała Alicja szybko, jednak mina Niny pozostała niewzruszona.

– Wiesz, że zawsze ci pomogę, zawsze, ale może, jakbyś mi teraz powiedziała, o co chodzi, to uniknęłabyś kłopotów.

– Dziękuję, wiem, że będziesz po mojej stronie, ale ja nie mogę, nie mam ci teraz nic do powiedzenia. Mam wszystko pod kontrolą – wyjaśniła jej Ala, chociaż w jej głowie ciągle kołatały się  słowa, spisane przez prokuratora, które stawiały Igora w zupełnie innym świetle, niż go widziała, niż usilnie chciała go widzieć do tej pory.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro