24.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Tchórzostwo nigdy nie było cechą, która charakteryzowała Igora, a wręcz przeciwnie – w swoim dotychczasowym życiu zawsze podejmował decyzje odważnie, nie bacząc na konsekwencje. Martwił się zawsze później, odkładał problemy na dzień następny i zawsze mu się te życiowe sztuczki udawały.

Pierwszy raz w swoim życiu stchórzył, gdy usłyszał wyznanie Alicji. To proste, ale tak brzemienne w skutki "kocham Cię" przeraziło go do tego stopnia, że wolał się wycofać. Czekała na jego odpowiedź, na tę jedną odpowiedź, a on nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Nic więcej nie powiedziała, ale on na odległość wyczuwał jej niewysłowiony zawód jego milczeniem. Było mu z tym źle i nieswojo, ale nie miał w zwyczaju robić czegoś wbrew sobie. Najokrutniejszą prawdą było to, że jeszcze nie był gotowy, aby wyznać jej miłość. Zastanawiał się nad tym, czy owa "gotowość" nie jest jedynie stekiem bzdur. Inna teoria głosiła, że jeśli ktoś kocha, to nie powinien się nad tym zastanawiać, a miłość jest zero – jedynkowa i albo jest, albo jej nie ma. I tyle. Zganił sam siebie za tak kategoryczne podchodzenie do kwestii uczuć. Przecież nie było ogólnych zasad, według których każdy związek powinien się rozwijać. Brak było również katalogów błędów, które można popełnić i gotowych podpowiedzi, w jaki sposób skutecznie je naprawić.

Wierzył, że kiedyś nadejdzie ten moment, kiedy bez wahania powie jej, jak bardzo jest bliska jego sercu. Teraz mógłby jej powiedzieć, że myśli o niej, gdy zasypia. Ona jest też również pierwszą osobą, do której biegną jego myśli po przebudzeniu. Mógłby dodać, że w czasie stania w kolejce w cukierni, zawsze zastanawia się, na jakie ciasto miałaby ochotę i doskonale wie, że musiałoby zawierać krem i czekoladę, obowiązkowo. Gdy czyta książkę, chce się z nią podzielić każdą uwagą, która nasunie mu się w czasie lektury, i cholernie żałuje, że nie może tego zrobić, bo jej przy nim, w jego łóżku, nie ma. Powiedziałby jej również, że w tym momencie po tym świecie nie chodzi nikt, z kim tak bardzo lubi spędzać czas. A na koniec wyznałby, że bez niej, nie ma już jego.

Westchnął, zniesmaczony własnym postępowaniem. Bo gotów był powiedzieć jej tak wiele ciepłych słów, a durnego i banalnego "kocham Cię", nie był w stanie z siebie wydusić.

Zastanawianie się nad tym, co Alicja teraz robi, wcale nie poprawiało mu nastroju. Ciągle spoglądał na zegarek, ale nawet nie zapamiętywał, która jest godzina. Leżał na łóżku w swoim pokoju i usiłował się skupić na trzymanej w rękach książce. Przekładał kolejne kartki, przeskakując wzrokiem po literkach. Dopiero po chwili dotarło do niego, że jego mózg nie przyswaja kompletnie niczego. Odłożył książkę i zaczął bitwę ze swoimi myślami. Bracia Karamazow nie byli w stanie zająć go na tyle, aby mógł zapomnieć, o tym, co się dookoła niego dzieje.

Nigdy nie lubił czytać. Ciężko mu było znaleźć na to czas, aby móc zatopić się w wielogodzinnej lekturze. Gdy skończył specjalizację, coś się jednak zmieniło, a on z dnia na dzień, odnalazł w czytaniu sposób na relaks i ukojenie nerwów. Miał cel, aby w pierwszej kolejności zapoznać się dziełami światowej literatury. Obecnie miał dużo wolnego czasu, a trwająca sroga zima w sposób znaczący utrudniała mu wykończenie domu. Czekał, aż śniegi stopnieją, a mrozy zelżeją, aby mógł powrócić do swoich zadań. Sam jeszcze nie wiedział, co zrobi z domem, gdy go wykończy. Pokazywanie go Alicji nie wydawało mu się dobrym pomysłem, nie w sytuacji, gdy podejrzewał, co się z nim stanie. Postanowił poczekać do wiosny z podjęciem ostatecznej decyzji. Ala nie miała do niego pretensji o to, że ukrywa przed nią, co robi całymi dniami. Pozostawiała mu dużo swobody w tej sprawie, za co był jej wdzięczny. Trudno byłoby mu znieść codzienne pytania i pretensje.

Kolejny raz spojrzał na zegarek. Alicja powinna już skończyć odpowiadać przed komisją. Bił się z myślami, wyobrażając sobie resztę jej wieczoru, ale szybko się otrząsnął. Uruchamianie wyobrażeń mogłoby się dla niego źle skończyć, bo był gotów poruszyć niebo i ziemię, aby ją znaleźć i zmusić do spędzenia z nim wieczoru. Pozostawił Braci Karamazow na łóżku i postanowił zejść na dół. Jego mama wcześniej krzątała się w kuchni i widział, że przygotowywała ciasto. O tej porze powinno być już gotowe.

Powoli schodził po schodach, przysłuchując się rozmowie rodziców. Mówili szeptem, co go zaniepokoiło, ale nie był w stanie rozróżnić słów, które wypowiadali. Ostatnie stopnie pokonał, głośniej stąpając, aby zorientowali się, że nadchodzi.

– Co tam? – rzucił, podchodząc do blatu, gdzie sięgnął po dzbanek, w którym zawsze była rozrobiona woda z domowym sokiem.

– Nic takiego – odparła szybko mama i wstała, chociaż wcześniej siedziała na narożniku. Poprawiła fartuszek i podeszła do zlewu, aby kontynuować zmywanie. – Rozmawialiśmy z ojcem o twoim procesie. Chcielibyśmy, abyś nas zabrał na następną rozprawę.

Igorowi od razu zrobiło się nieprzyjemnie ciepło, dlatego wypił na raz całą szklankę wody. Wydawało mu się, że rodzice rozumieją, że ich obecność może mu jedynie zaszkodzić. Dotarło do niego, że kolejny raz będzie zmuszony im to tłumaczyć. Ostatni raz był tam z Alicją i Markiem, i to mu w zupełności wystarczało.

Spojrzał na mamę, która przyglądała mu się z troską. Miała dokładnie takie same oczy jak on, dlatego nie lubił, gdy prześwietlała go tym specyficznym, matczynym spojrzeniem.

– Igor, nie chcę, żebyś pomyślał, że się od ciebie odwracamy, bo nas tam nie ma – wyjaśniła mu, zmywając kolejny talerz.

– Wcale tak nie myślę – odpowiedział od razu. – Wiem, że mnie wspieracie. Mieszkam z wami, jesteście ze mną i zawsze mogę na was liczyć.

– Gdybyśmy z tobą pojechali do sądu, to nam byłoby lepiej – wtrącił się ojciec, splatając ręce przed sobą. – Ciężko nam tutaj wysiedzieć, gdy wiemy, że tam przechodzisz ciężkie chwile.

– A nie pomyśleliście o tym, że ja się wstydzę tego, co o mnie tam mówią? – zapytał z wyraźną rezygnacją Igor. – Oskarżają mnie o złe czyny. Wmawiają, że zrobiłem to z premedytacją. Nie chcę, żebyście byli tego świadkami. Chcę was przed tym ochronić, dlatego podtrzymuję moją wcześniejszą decyzję. Nie możecie jechać ze mną.

– A Monika albo Szymon? – zapytała mama z nadzieją, ale Igor od razu pokręcił przecząco głową.

– Nie ma mowy. Nie chcę ich tam. Nie chcę, żeby ludzie, których kocham, musieli tego doświadczać. – Podszedł do drewnianego narożnika i usiadł naprzeciwko ojca. – Musicie mnie zrozumieć. Ta sala sądowa jest przerażająca. – Zamknął na chwilę oczy, gdy odtworzył przebieg ostatniej i mimowolnie się wzdrygnął. – Wszyscy mówią niezrozumiałym dla mnie językiem i pomimo moich starań, nie nadążam za tym, co się dzieje. A moja A...– urwał szybko, bo zorientował się, co prawie mu się zupełnym przypadkiem wypsnęło. – Mój adwokat – poprawił się szybko. – Stara się jak może, aby walczyć z prokuratorem. Ten mężczyzna, on... On ma takie złe spojrzenie, nieustępliwe. – Igor dziwił się sam sobie, że pamięta tak wiele szczegółów. – Naprawdę traktuje mnie jak przestępcę. Uwierzcie mi na słowo, że nie chcielibyście tego słuchać.

– Ale ja mam wyrzuty sumienia, że mnie tam nie ma. – Mama podeszła do nich i wytarła wilgotne dłonie w ścierkę.

– Mamo, nie musisz mieć wyrzutów. Ja jestem już dużym chłopcem i sobie poradzę. Mój adwokat mnie przez to przeprowadzi i mam nadzieję, wszystko się dobrze skończy.

– A myślałeś już o przyszłości? – zapytał go ojciec, dlatego Igor na niego spojrzał. Zdziwiło go to, jak bardzo się postarzał w ciągu kilku ostatnich miesięcy. – Co będziesz robić po procesie?

Igor nie miał na to jasnej i klarownej odpowiedzi. Jeszcze kilka tygodni temu nie byłby w stanie udzielić żadnej odpowiedzi. Teraz jednak wiele się zmieniło. Pojawiła się Alicja i nic już nie było proste. Z jednej strony wszystko było łatwiejsze, ale z drugiej tylko mocniej się pokomplikowało. W swojej przyszłości, o której w zaciszu swojego pokoju lubił rozmyślać, musiał umieścić marzenia, plany i pragnienia nie jednej osoby, a dwóch. Trudności i przeszkód było wiele, a on jeszcze nie potrafił ich zlikwidować, choćby bardzo chciał. Nie wszystko zależało od niego, a to tworzyło dodatkowe kłopoty.

Kiedyś wydawało mu się, że po procesie wróci do pracy do swojego szpitala. Teraz jednak ta ewentualność nie pasowała do jego obrazka. Bo Alicja zostałaby w innym mieście.

Głowa zaczęła go lekko boleć i porzucił te rozmyślania. Teraz nie miał siły układać elementów przyszłości, to było zbyt trudne.

– Nie wiem – odpowiedział i lekko się uśmiechnął, bo mama w międzyczasie zdążyła już ustawić na stole talerzyki, filiżanki oraz paterę z kruchym ciastem z owocami i pachnącą kruszonką. Usiadła obok ojca i przyglądała mu się czujnie.

– Monika nam mówiła, że się z kimś spotykasz – zaczął ojciec, a Igor przez chwilę nie odpowiadał, tylko sięgnął po ciasto. – I nic więcej nie wiemy, a minęło trochę czasu – ciągnęła.

– Spotykam się – mruknął i ugryzł kawałek.

– Mówiłam, że nas nie buja – ucieszyła się wyraźnie mama i posłała ojcu porozumiewawcze spojrzenie.

Igor tylko przewrócił oczami i drgnął, bo poczuł wibracje w kieszeni. Wolną ręką wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Dzwoniła Alicja. Od razu się podniósł, ale zrobił to zbyt raptownie i zakrztusił się przeżuwanym kawałkiem. Zaczął mocno kaszleć, aż łzy stanęły mu w oczach. Zostawił telefon na stole i podszedł do blatu, skąd wcześniej brał wodę z sokiem, aby ponownie sobie nalać do szklanki. Wypił łapczywie kilka łyków i od razu jego zdarte gardło przestało go tak niemiłosiernie drapać.

Spojrzał z naganą na matkę, która usiłowała zapuścić żurawia, aby sprawdzić, kto dzwonił.

– Alicja – powiedziała konspiracyjnie do męża. – Już mamy trop.

– Nic nie macie – odparł Igor, chwytając za telefon.

– U Nowakowskich była Alicja, chyba trzecia córka. Tak, wiekiem pasuje do obiektu zainteresowania Igorka – głośno zastanawiała się matka.

– Pudło, to nie Nowakowska – odpowiedział Igor. – Przestańcie drążyć – dodał po chwili.

– U Nowakowskich to nie, ona już za mąż wyszła ze trzy lata temu. Musi to być ta dziewczynina od Przystupów.

– A gdzie tam od Przystupów, jak oni trzech synów mieli.

– A, no i córkę też mieli, ja dobrze pamiętam.

– Przystupy? Te spod lasu?

– A gdzie tam! Te, co nad jeziorem mieszkają! Głupiś ty – zaśmiała się matka.

Igor przez chwilę się im jeszcze przyglądał, po czym wziął swój talerzyk i kubek z herbatą malinową. Ruszył na górę, ciesząc się, że zostawił rodziców w dużo lepszym nastroju, niż tym, w którym ich zastał.

Poszedł prosto do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Postawił naczynia na biurku i usiadł na łóżku, wybierając numer do Ali. Przez kilka sygnałów nie odbierała, co go zaniepokoiło, ale postanowił jeszcze poczekać, bo przecież przed chwilą sama chciała się z nim skontaktować.

Odłożył telefon zrezygnowany. Przez całe popołudnie martwił się i w duchu trzymał za nią kciuki. Czekał na wiadomość od niej od wielu godzin i naprawdę nie mógł się jej doczekać, a teraz, jak na złość, nie mogli się zgrać, aby chociaż chwilę porozmawiać.

Za chwilę telefon ponownie zawibrował, a on odebrał bez chwili zwłoki.

– Hej – usłyszał jej ciepły głos i tak naprawdę nie musiała nic więcej mówić, on wiedział, że dzwoni do niego z dobrymi wieściami.

– Hej – odpowiedział, zakładając nogę na nogę. – Mów.

– Zdałam! – pisnęła do telefonu, a on się uśmiechnął. Boże, zdała, ogromny kamień spadnie jej z serca.

– Gratulacje! Wiedziałem, że ci się uda – powiedział, automatycznie się rozluźniając.

– Dostałam piętnaście pytań i na wszystkie udało mi się odpowiedzieć, nawet mnie nie zagięli tych cholernym skarbowym! – mówiła dalej, nawet nie próbując powstrzymać ekscytacji w głosie.

– A Nina?

– Też zdała i to na piątkę! Nigdy więcej jej nie uwierzę, gdy będzie narzekać, że czegoś nienawidzi. Mała kłamczucha.

– A ty co dostałaś?

– Ja dostałam czwórkę. Na ocenę składał się wynik z części pisemnej i ustnej. Z pisemnego dostałam trójkę, a dzisiaj piątkę, co łącznie końcowo dało cztery. Ale i tak jestem z siebie dumna.

– I ja jestem z ciebie dumny – powiedział, czując prawdziwe wzruszenie. – Jak się czujesz?

– Fantastycznie, chociaż jestem zmęczona. I zaczynam czuć coraz bardziej to zmęczenie z każdą kolejną minutą. Teraz szybko skoczymy z Ninką do mieszkania i idziemy na miasto, bo wszystko się przedłużyło.

– Zjedz coś przed wyjściem – poprosił ją Igor. Naprawdę starał się, żeby jego głos brzmiał szczerze. – I baw się dobrze. Odezwij się do mnie jutro.

– Odezwę się i nie martw się o mnie, nie będę się upijać, to nie w moim stylu – uspokoiła go. – W tle Igor usłyszał obce głosy, które nawoływały Alę.

– Idź już, porozmawiamy jutro. – Usiadł wygodniej i wypuścił powietrze.

– Igor, przepraszam, że wtedy, gdy rozmawialiśmy, mogłeś odnieść mylne wrażenie na temat tego, czy chcę cię widzieć. – Wyraźnie ściszyła głos, jakby starała się, żeby nikt ich nie podsłuchał. – Spadło ze mnie całe napięcie i zrozumiałam, że bardzo chciałabym, żebyś był ze mną. Postaram się jakoś wygospodarować czas, abyśmy mogli się niedługo zobaczyć.

– Nie martw się o mnie. Niczego sobie nie pomyślałem. – Wiedział, że teraz trochę ją oszukuje, ale tak było lepiej. Ostatnią rzeczą, jaką miał ochotę zrobić, było wzbudzanie w niej poczucia winy. – I wiem, że twój tydzień będzie ciężki. Wolałbym, żebyś skupiła się na tym, aby jeść w miarę normalne posiłki i więcej spać. Zrób to dla mnie, będę wtedy szczęśliwy.

– Postaram się – zapewniła go. – A jak twój dzień? – zapytała w miarę normalnie, chociaż wyczuł w jej tonie delikatny fałsz. Cały czas miał wrażenie, że Alicja się przed czymś powstrzymuje, ale nie miał pojęcia, o co mogło jej chodzić.

– Dobrze, bardzo dobrze.

– Zawsze tak mówisz – zaśmiała się cicho.

– Bo tak jest, ostatnie dni są dobre – powiedział i sięgnął po talerzyk. – Mama upiekła ciasto i zaraz się za nie zabiorę, bo pachnie obłędnie.

– Smacznego, Igi! – Odrobinę się ożywiła, co przyjął z ulgą. – Chciałam jeszcze...

– Tak?

– Muszę już iść – odparła szybko, a on ponownie usłyszał, że ktoś ją woła.

– Trzymaj się – powiedział, lecz nie uzyskał odpowiedzi, bo Ala się już rozłączyła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro