25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Przeglądanie menu w pizzerii zawsze dla Alicji kończyło się tym samym – totalnym rozkojarzeniem, bo najpierw wydawało jej się, że doskonale wie, czego chce, ale po przeanalizowaniu wszystkich pozycji w karcie albo miała ochotę na wszystko, albo na nic. Tym razem jednak wiedziała, że wybierze coś dobrego, dużego i kalorycznego. Po opuszczeniu mieszkania, pomimo narzekań i utyskiwań Niny, zarządziła, że w pierwszej kolejności idą zjeść porządny posiłek. 

Dotarły do centrum miasta autobusem i przeszły kawałek, aby w jednej z bocznych uliczek odnaleźć swoją ulubioną pizzerię, której od wielu tygodni nie miały okazji odwiedzić. Weszły do środka, wpuszczając powiew chłodnego powietrza. Jeden z kelnerów pomachał do nich przyjaźnie i pokazał ręką z daleka, aby ruszyły za nim, co też uczyniły. Zawiesiwszy płaszcze na wieszakach, zajęły miejsca przy czteroosobowym stoliku w mniejszej sali, nieopodal kominka, w którym przyjemnie trzaskały polana drzewa. Dyzio, kelner, na którego wyjątkowo często się natykały, zadbał o to, aby mogły zjeść w przyjemnej atmosferze, za co były mu wdzięczne. Przyniósł im karty i dał im chwilę na podjęcie decyzji. Nie był wysoki, raczej średniego wzrostu, do tego bardzo mocno umięśniony. Kompletnie różnił się od mężczyzn, którzy zwykle według Niny wydawali się atrakcyjni, ale do Dyźka, Nina miała wyjątkową słabość. Zawsze lubiła się na niego gapić, dosyć ostentacyjnie, co w Alce zawsze wzbudzało mieszane uczucia.

– Dlaczego czteroosobowy? – zdziwiła się Ala, gdy Dyzio zniknął w kuchni.

– Bo dołączy do nas Daniel i Bruno – odpowiedziała Nina, przekładając strony. – Ale się spóźnią, mamy nie czekać z zamówieniem.

Alicja się tego nie spodziewała, ale ostatecznie uznała, że miło będzie zjeść posiłek w ich towarzystwie. Miała tylko nadzieję, że nie będą za dużo gadać na temat egzaminów, bo miała serdecznie dość tego tematu.

– Wybrałaś już? – zapytała Alka.

– Oczywiście, Sauvignon Blanc – mruknęła Nina, odkładając kartę na stół.

– Pizzę czy wybrałaś – poprawiła się Alka, uśmiechając do kelnera, która spoglądał na nich raz na jakiś czas. – Chyba że zamierzasz wyrzec się pizzy i tylko żłopać wino, nie oceniam.

– Wiesz, że kocham klasykę i zawsze biorę capricciosę – odparła, nie powstrzymując się przed ziewnięciem. – Nie muszę tracić czasu na zbędne zastanawianie się nad tym, co jest oczywiste.

– Dobra, to ja wezmę tym razem quattro formaggi i oczywiście wino. – Alka odłożyła kartę na stół i dosłownie za chwilę podszedł do nich Dyziek. Przyjął zamówienie i odszedł, posyłając Ninie długie, znaczące spojrzenie.

– A co z Krystianem? – Alicja przerwała im tę krótką, intymną chwilę, niczym taran.

– A co z nim? – odparła Nina, nawet na przyjaciółkę nie patrząc.

– Dobra, widzę, że coś się dzieje. Mówiłaś mi, że z nim sypiasz, ale ostatnio byłam świadkiem tego, jak darł się na ciebie, i nie podoba mi się to.

– Jeśli mam być szczera – mruknęła Nina, uparcie gapiąc się w stronę kontuaru, gdzie Dyzio nalewał im wina. – To mi się to też średnio podoba, ale mam wszystko pod kontrolą.

– Nie wydaje mi się – zaczęła Alka, ale po chwili zamilkła, gdy na ich stole pojawiły dwa kieliszki wypełnione białym winem.

Nina od razu chwyciła za swój i wypiła kilka łyków.

– Nie chcę zachowywać się jak twoja matka, która się niepotrzebnie wtrąca... – kontynuowała, ale Nina podniosła ostrzegawczo rękę.

– To akurat ci nie grozi, bo moja matka nie wykazuje zwiększonego zainteresowania moją osobą, odkąd skończyłam mniej więcej piętnaście lat...

– Ale...

– Alcia, nie będziemy o tym rozmawiać. Kocham moją mamę, ale nasze relacje nie są łatwe i nic się w najbliższym czasie nie zmieni – przerwała jej stanowczo. – Kocham cię, jesteś wspaniała, ale nie rozmawiajmy teraz o tym.

– Dobra, nie będę poruszać tematu twojej mamy – zgodziła się, ale wcale nie skończyła.

– Boże, jak ja tego potrzebowałam – westchnęła cicho Nina, przez chwilę rozkoszując się przyjemnym, chłodnym alkoholem, ale Alka nie zamierzała dać za wygraną, bo wciąż patrzyła ostro. Potrzebowała tego wieczoru, aby rozprawić się z Niną, przynajmniej jeśli chodzi o Krystiana i nie zamierzała szybko rezygnować. To nie leżało w jej naturze.

– Skończ to – powiedziała stanowczo Alka.

– Teraz musisz mnie o to dręczyć? Zdałyśmy ten syf, zjemy dobre jedzenie, a potem idziemy pić i się bawić. Czy ty nie możesz chociaż raz wyluzować? – Nina nie bardzo wiedziała, co zrobić z rękami, dlatego chwyciła mocno kieliszek.

– Nie mogę wyluzować. Nie będę luzować w takiej sprawie. Martwię się o ciebie, Ninuś. A Krystian, wyczuwam od niego złe wibracje. Jest złośliwym chamem.

– Nie jestem z nim w związku, jeśli o to ci chodzi. Mamy bardzo jasny i klarowny układ – odpowiedziała spokojnie, po raz pierwszy zatrzymując przez chwilę wzrok na ciemnych, wzburzonych oczach Alki. – To tylko seks.

– Czy ten układ pozwala na to, aby podnosił na ciebie głos? Nienawidzisz tego – wtrąciła Alka, splatając ręce przed sobą.

– Masz rację, trochę go poniosło. Był zły na mnie za to, że wyłączyłam telefon i nie mógł się ze mną skontaktować. Totalne głupstwo – powiedziała Nina i gdy zorientowała się, że niewiele zostało w jej kieliszku, pomachała do Dyźka, który od razu pojawił się z butelką, dolewając im wina.

– Dziękuję, Dyziu – powiedziała Ala, posyłając mu lekki uśmiech, który odwzajemnił. Chciała kontynuować, ale w tym samym momencie chlasnęły mocno drzwi, a w nich pojawili się chłopcy z aplikacji.

Podeszli do nich, wieszając kurtki na wieszakach. Dokładnie wiedzieli, na co mają ochotę, dlatego od razu podeszli do kelnera i złożyli szybkie zamówienie – piwo i pizza z dużą ilością mięsa.

– Jak się czujecie? – zapytał Daniel, przypatrując się czujnie Ninie, jak to zwykle miał w zwyczaju.

– Teraz już fantastycznie – odpowiedziała mu, rozpromieniając się po trudnej rozmowie z Alką.

– Największy syf za nami! – krzyknął Bruno, przybijając jej piątkę. Razem nie cierpieli prawa karnego.

– Syf to będzie na drugim roku, gdy będziemy zdawać cywilne i rodzinne – jęknął Daniel i przybił smutną piątkę z Alą, bo ona czuła dokładnie to samo.

Rozmawiali swobodnie, ciesząc się, że wszystkim udało się ten trudny egzamin zdać. Śmiali się i opowiadali o tym, jak im poszło w czasie części ustnej, w której główną trudnością było stanięcie twarzą w twarz z nieprzystępną komisją.

Gdy wjechały na stół pizze, jedli, jakby świat miał się zaraz skończyć, tak bardzo byli głodni. Każdy z nich przez kilka ostatnich tygodni żywił się śmieciowym jedzeniem, mając za cel tylko jedno – przetrwanie i wykorzystanie każdej wolnej chwili na naukę.

Alicja cieszyła się, czując, że jej zły nastrój odszedł całkowicie w zapomnienie i na pewno pomogło jej w tym wino, kolejne kieliszki wina. Wyglądała jak milion dolarów. Nina zdecydowała, że Alka musi nałożyć złotą, krótką, cekinową sukienkę z długim rękawem i zakrytym dekoltem, którą ze sobą przywiozła. Miała odkryte plecy, dlatego przyjaciółka upięła jej wysoko włosy, odsłaniając kark.

Nina wybrała krótką sukienkę o kształcie bombki, na cieniutkich ramiączkach w odcieniu ognistej czerwieni. Na ramiona narzuciła tymczasowo czarny sweterek przeplatany srebrną nitką, który sięgał jej do pasa. Nina zadbała również o ich mocny, typowo wieczorowy makijaż, który pomógł zakryć ślady wielotygodniowego przemęczenia.

Aplikantom na ich widok, aż się oczy się zaświeciły. Alicja zwykle nie lubiła zwracać na siebie uwagi strojem, ale Nina wytłumaczyła jej w prostych słowach: Alcia, czasem kobieta musi czuć się jak milion dolarów. Jesteś wspaniała i piękna, cała, od stóp do głów. Pokaż to światu, tu i teraz.

Teraz ruszali do klubu, a tam miała dopiero się zacząć ta szalona i pełna niespodzianek noc.

***

Głośna muzyka dudniła Alicji w uszach, kiedy około północy odłączyła się od grupy znajomych, aby pójść do toalety. Szła powoli, przeciskając się przez tłum obcych ludzi. Czuła się niekomfortowo, gdy musiała dotykać spoconych ciał. Miała wrażenie, że niektóre grupy mężczyzn specjalnie ustawiały się w taki sposób, aby sprawić trudność w przemieszczaniu się w stronę korytarza. Dotarła tam po kilku minutach i odetchnęła głębiej.

Wypity alkohol szumiał jej w głowie. Wydawało jej się, że przekroczyła granicę przyzwoitego napicia się, aby było jej wesoło. Teraz było całkiem kiepsko, wcale nie wesoło. Pierwsze kolejki shotów sprawiły, że się ożywiła i poszła tańczyć. Kolejne jednak już zaczęły sprawiać jej problemy. Miała trudności z wypiciem ich bez popicia dużą ilością coli. Organizm dawał jej znaki, że powinna przestać, ale ona go nie słuchała. Momentami traciła kontakt z rzeczywistością i to ją mocno niepokoiło. Otworzyła drzwi do łazienki i weszła do środka, tracąc równowagę na zbyt wysokich obcasach. W ostatniej chwili przytrzymała się ściany, chroniąc się przed upadkiem.

– Co jest? – zapytała obca dziewczyna, która poprawiała przy lustrze kreskę. – Potrzebujesz pomocy?

– Nie, nie. – Alka szybko zaprzeczyła i się wyprostowała. – Chyba się potknęłam.

– Zaprowadzić cię do kabiny? – zaproponowała druga z obcych dziewczyn, która właśnie skończyła suszyć dłonie.

– Okay – stwierdziła i pozwoliła się wziąć pod ramię.

Weszła do kabiny, zamknęła się od środka i ogarnęła wzrokiem wnętrze. Na szczęście było względnie czysto.

– Jakbyś potrzebowała pomocy, to się drzyj! Będziemy tu jeszcze chwilę!

– Dzięki! – odpowiedziała Ala, czując przyjemne ciepło, że jednak ludzie na tym świecie nie są tacy najgorsi i są w stanie bezinteresownie pomóc.

Zrobiła siku i poczuła z ulgą, że przynajmniej brzuch przestał ją boleć, gdy opróżniła pęcherz. Wyszła z kabiny i poszła umyć ręce. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i musiała przyznać, że wciąż wygląda świetnie. Makijaż nie spłynął, a włosy, dobrze upięte przez Ninę, wciąż się dobrze trzymały. Wyszła z łazienki i praktycznie zderzyła się z szeroką klatką piersiową Daniela, który w ostatniej chwili złapał ją za ramiona.

– Jak dobrze, że to ty – powiedziała z uśmiechem, gdy wziął ją za rękę i pociągnął w stronę pomieszczenia służącego za palarnię, bo tam było zdecydowanie ciszej i dało się porozmawiać.

– Jak się czujesz? Szukałem cię, bo długo cię nie było – powiedział i przyglądał się czujnie Alicji.

– Na chwilę zniknęłam.

– Nie, na całe trzydzieści minut. – Alicja spojrzała na niego z niedowierzaniem, ale przyznała w duchu, że tak mogło się wydarzyć. Czas po alkoholu zaczynał jej dziwnie się kurczyć lub wydłużać.

– Dzięki, że mnie znalazłeś – powiedziała i się zachwiała, z czego chyba nie zdawała sobie nawet sprawy.

– Posiedźmy, bo chyba potrzebujesz przerwy – zaproponował Daniel z uśmiechem i pociągnął Alę na podłogę. Usiedli obok siebie, stykając się ramionami.

– Jak ominą mnie świetne kawałki, przy których mogłabym się stać królową nocy, to cię zamorduję – zaśmiała się i pozwoliła, żeby Daniel otoczył ją ramieniem.

– Jak będą świetne kawałki, to cię szybko podniosę i pójdziemy szaleć, zgoda?

– Jasne – odpowiedziała i się do niego przytuliła. Ładnie pachniał. – A gdzie Nina? – zapytała, gdy uruchomił jej się na chwilę tryb bohaterki.

– Razem z Brunem i resztą przy barze – odpowiedział. – W sumie, to chciałem cię o coś zapytać, skoro jesteśmy sami.

– Tak?

– Myślisz, że mam szansę u Niny? Ale tak szczerze.

– Och, Daniel – zaczęła i spojrzała na jego zmartwiona minę. Była cholernie pijana i musiała się mocno skupić, aby czegoś głupiego nie palnąć. – Myślę, że każdy mężczyzna ma u niej szanse, jeśli ją sobą zaciekawi.

– Staram się to robić, ale ona nie zwraca na mnie uwagi. To znaczy, jest dla mnie miła, ale tylko tyle. A ja chciałbym, sama wiesz. – Alicja przytuliła go mocniej, chcąc go pocieszyć. Daniel był jednym z tych dobrych i miłych chłopaków, których takie szalone i zakręcone dziewczyny jak Nina, na tym etapie swojego życia kompletnie nie zauważały. Był wysoki, przystojny, zawsze gotowy do pomocy. Miał bardzo ładne, niebieskie oczy, które skrywał za grubymi okularami. Jasne włosy miał zawsze króciutko przystrzyżone, ale mógł się pochwalić gęstą brodą, o którą dbał. To było widać. Wyglądał schludnie. Niczego mu nie brakowało.

– Jeśli ci na niej zależy, to powinieneś być zawsze w pobliżu i w pewnym momencie zawalczyć o jej uwagę, żeby cię wreszcie zauważyła – powiedziała Ala, wierząc w to, że to naprawdę może się udać. – Nina czasem błądzi jak każdy – mówiła dalej, a jej serce lekko się ścisnęło, bo sama ostatnio popełniła kilka błędów. – Dziękuję, że tutaj ze mną siedzisz. Naprawdę zrobiło mi się lepiej.

– Nie ma za co, Ala. Nie jestem zbyt dobrym tancerzem, więc cieszę się, kiedy nie muszę tego robić.

– Nie mów tak! – przerwała mu szybko. – Ja też nie umiem tańczyć. I co z tego!

– Jesteś odważna i pijana, inaczej na to patrzysz – zaśmiał się trochę nerwowo.

Happy Pharrella Williamsa! Musimy iść, błagam – krzyknęła Ala. – Wstawaj – zakomenderowała, natychmiast idziemy razem tańczyć.

– Jasne, idziemy! – zgodził się z nią, bo nie miał szansy powstrzymać jej entuzjazmu.

Alicja pozwoliła sobie na kolejne małe szaleństwa, a każdy z nich mieścił się w kolejnej kolejce shotów. Wiedziała, że może sobie na to pozwolić, bo wkoło byli znajomi, którzy nad nią czuwali. Gorące hity, wśród których nie zabrakło jej ukochanej Britney Spears, sprawiały, że schodziła z parkietu tylko po to, aby się napić. Alkohol pozwalał jej zapomnieć o problemach, a cholernie tego potrzebowała. Przestała sprawdzać godzinę i telefon. Totalnie nie obchodził jej cały świat. Liczyła się tylko ta długa chwila zabawy.

Tańczyła, chcąc w ten sposób pozbyć się nadmiaru stresu, który gromadził się w niej miesiącami. Widziała, że w pobliżu byli jej znajomi. Czuła się bezpiecznie. Wsłuchiwała się w słowa piosenki, którą zaczął grać DJ. Zaczęła śpiewać, jednocześnie odpływając myślami bardzo daleko, a konkretnie w okolice nieobecnego przy niej Igora.

How deep is your love?! Is it like the ocean? What devotion are you?*

Pragnęła zatopić się w tej piosence, ale czyjeś obce ramię pociągnęło ją za sobą.

– Zostaw mnie, Nina, ja chcę tańczyć! – wrzasnęła do przyjaciółki, która ciągnęła ją w stronę korytarza.

– Ja już się zmywam!

– Jak to się zmywasz?! – odkrzyknęła Alka, odwracając się na chwilę, ale poczuła ulgę, gdy dostrzegła w oddali Bruna, który pomachał do niej i dał tym samym znak, że ją obserwuje.

– Krystian po mnie przyjechał...

– Nie żartuj sobie, Nina – warknęła Alka i szeroko otworzyła oczy, gdy adwokat we własnej osobie wyłonił się z głębi korytarza. – Kurwa!

– Niezłe powitanie, Blondi. – Wziął zaborczo Ninę za rękę, na co ona się jedynie skrzywiła.

– Nie mów tak do mnie!

– Zabawna jesteś taka pijaniutka – zakpił z niej w żywe oczy, ale to dla niej już było za dużo. – Jak jeszcze trochę wypijesz, to może ktoś ci pomoże się wyluzować.

– No nie ręczę za siebie! – Alka rozejrzała się nerwowo, chcąc znaleźć cokolwiek, na czym będzie mogła się skupić, ale jej się to nie udało. Pozostała jej tylko wściekłość, z którą coś musiała zrobić. I szybko wpadła na pomysł, jak ją spożytkować. – Zaraz go zabiję! – krzyknęła ochoczo. – Teraz go zabiję! – Rzuciła się bez wahania na jednego ze swoich szefów. Waliła pięściami z całej siły, ale nic się na szczęście nie wydarzyło, bo ktoś ją złapał w pół i odciągnął, a ona jedynie młóciła z zapamiętaniem powietrze przed Krystianem.

– Spokój, Alka – warknął Daniel, który trzymał ją mocno, ale trochę się bał, że zaraz sam od niej dostanie.

– Już się nią zajmiemy – powiedział Bruno, patrząc z niechęcią w stronę mecenasa. – Nina, ty też uważaj na siebie – krzyknął za nią, gdy ruszyła, reagując na zdecydowanie zbyt mocne szarpnięcie adwokata.

– Czy ty się uderzyłaś w głowę w międzyczasie? – warknął Daniel do Alki, która stała teraz pod ścianą, dysząc niczym lokomotywa.

– Nie.

– To świetnie, bo miałem przez chwilę wątpliwości – mruknął rozzłoszczony. – Poznałem w międzyczasie fajną dziewczynę i jeszcze chciałem zostać, ale Alka potrzebuje natychmiastowego odstawienia do domu. – Daniel był wyraźnie zły, ale również zdenerwowany całym zajściem. Najbardziej martwił się teraz o Ninę, ale nie zamierzał mówić o tym głośno. Spojrzał porozumiewawczo na kolegę, na co ten tylko skinął głową.

– Wyjdę z Alą na zewnątrz i zamówię jej taksówkę – zaproponował Bruno. – I tak potrzebuję się przewietrzyć.

Po odebraniu płaszcza Ali z szatni, wyszli na zewnątrz, wspinając się po stromych stopniach. Ktoś potrącił Alicję na wąskich schodach, ale na szczęście Bruno, przytrzymał ją za tyłek, aby nie runęła do tyłu.

– Nie musiałeś dotykać moich pośladków, mam chłopaka. Ciesz się, że tego nie widział – mruknęła Ala, lekko dygocząc, gdy znaleźli się już na dworze.

– Prędzej zainteresowałby mnie tyłek twojego chłopaka, niż twój, Alcia – zaśmiał się, wyciągnął z kieszeni jej płaszcza czapkę z wielkim pomponem i naciągnął jej na głowę.

– Jego tyłek też jest zajęty – odpowiedziała, uśmiechając się do niego szczerze. – Tak tylko przypominam.

– Jasne, akurat tobie nie wchodziłbym w paradę – uspokoił ją, po czym zapiął jej płaszcz jak małemu dziecku. – Ja wracam, bo tu zamarznę. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak zimno. Czeka na mnie jeszcze kilka gorących kawałków w wykonaniu Britney – dodał po chwili, wybierając numer.

Alicja poślizgnęła się, chcąc zrobić krok do przodu, ale Bruno ją przytrzymał, wykazując się niezłym refleksem.

Minutę później się rozłączył.

– Zamówiłem ci taksówkę, przyjedzie tutaj pod sam klub. Nie ruszaj się stąd, zrozumiałaś mnie?

– Jasne, Brunek – odpowiedziała Ala, znowu trzęsąc się z zimna.

– Mogę cię zostawić samą?

– Tak, mroźne powietrze dobrze mi zrobi. Nie martw się, dam radę. – Bruno ją przytulił i odszedł, a ona została sama.

Przez całą noc wydawało jej się, że skupia się tylko i wyłącznie na sobie. Bawi się, pije i tańczy, ale wciąż wracała myślami do ukochanego. Tęskniła za nim i to cholernie. Spontanicznie postanowiła do niego zadzwonić. Skostniałymi z zimna palcami wyciągnęła telefon i wybrała jego numer. Przyłożyła go do ucha i czekała, aż Igor odbierze. Trwając w oczekiwaniu, przyglądała się drobnym płatkom śniegu, które tańczyły jej przed oczami, dobrze widoczne na tle czarnego nieba. Zachwiała się i wylądowała na chodniku, ale szybko się pozbierała.

– Igi! Wstawaj! – pisnęła, gdy usłyszała jego zaspany głos.

– Alicja? Coś się stało? – zapytał ją, wciąż zamroczony głębokim snem.

– Nie, to znaczy, tak! Tak, muszę ci coś powiedzieć! I to już! – Długo nie mogła się zdecydować, bo bardzo rozpraszał ją chłód, który odczuwała w stopach. Szpilki w styczniu nie były dobrym pomysłem.

– Ala, jest trzecia, a właściwie to grubo po trzeciej – rzucił, gdy zerknął na wyświetlacz zegara stojącego na szafce nocnej. – Zaraz, czekaj, to ty jeszcze nie jesteś w mieszkaniu?

– Nie jestem, ale niedługo będę – powiedziała, rozglądając się za taksówką. – Ale nie przerywaj mi, muszę ci coś powiedzieć i to teraz, zanim opuści mnie odwaga.

– Co takiego? – zapytał z troską, bo słyszał po jej głosie, że coś jest nie w porządku, a dodatkowo zaniepokojony był samym faktem, że jest pijana, poza domem, o tak późnej porze.

– Muszę ci powiedzieć, że chciałam to odwołać. Kategorycznie odwołać.

– Co odwołać? – zdziwił się, bo kompletnie jej nie rozumiał.

– To, że cię kocham. To chcę odwołać. Bo skoro to moje wyznanie, to mogę z nim zrobić, co chcę, prawda? Przemyślałam to i wcale cię nie kocham. Głupie to było wyznanie, burknięte totalnie pod wpływem chwili i silnych emocji. Zapomnij o tym i będzie tak, jak dawniej – skończyła mówić wyraźnie z siebie zadowolona.

– Tak się nie da, Ala. Nie uda mi się o tym zapomnieć.

– Ale ja to odwołałam, okay?! Musisz o tym zapomnieć – kontynuowała bełkotliwie, a Igor nie był pewien, czy jest jej tak zimno, czy tak dużo wypiła.

– Dlaczego mam to zrobić, Ala?

– Bo mnie to dręczy! I nie umiem z tobą teraz normalnie rozmawiać – zaczęła mu tłumaczyć wyraźnie niezadowolona z przebiegu ich rozmowy. – Dobra, jasna sprawa, przestanę z tobą rozmawiać.

– Taka opcja nie wchodzi w grę – zauważył ze śmiechem.

– Wiem, za bardzo lubię rozmawiać, udusiłabym się bez możliwości gadania – mruknęła cicho, po czym odchrząknęła. – Nawet nie wiesz, jaka jestem teraz sama sobą zniesmaczona. Coś wymyślę.

– Myśl, ale już jak będziesz bezpieczna w domu. – Chciał ją tym uspokoić. – Gdzie jesteś?

– Siedzę na krawężniku – powiedziała, jakby to była normalniejsza sprawa pod słońcem.

– Alka, podnoś tyłek i to już, jest zima! – oburzył się i podniósł głos.

– To wcale nie jest takie proste, gdy się już usiądzie – burknęła niewyraźnie.

– Wstawaj, Alka, nie będę powtarzał dwa razy.

– Dobra, dobra – mruknęła niezadowolona, a Igor słyszał, jak stęka i wstaje. Potem coś łomotnęło głucho. Musiała upuścić telefon. Miał nadzieję, że się zorientuje i zaraz go podniesie. – Już wstałam – mówiła dalej po chwili lekko nadąsana.

– Ala, skup się i powiedz mi, gdzie jest Nina. – Czuł, że Alicja mogła nie zapanować nad sytuacją, więc postanowił to zrobić w jej imieniu, a skoro Ala była teraz sama, to czuł, że powinien w miarę możliwości dowiedzieć się, gdzie podziewa się jej przyjaciółka.

– Nina pojechała z tym złamasem parę minut temu.

– Gdzie dokładnie jesteś? – Musiał poznać jej lokalizację, bo miał złe przeczucia.

– Pod klubem.

– Jak się nazywa? – dopytywał.

– Lenistwo.

– Dobra, to już coś wiem. – Poczuł rosnące napięcie, którego nie potrafił się pozbyć. – Ubrałaś się? Masz kurtkę na sobie?

– Płaszcz, mam płaszcz – potwierdziła. – I czapkę, i szalik, ale nie idzie mi kompletnie zakręcenie go wokół szyi – dodała zrezygnowana.

– To masz na sobie całkiem dużo. Nie zamarzniesz. Zamówiłaś taksówkę?

– Tak, tak mi się wydaje – powiedziała, pociągając z zimna nosem. – A nie, czekaj. Bruno przecież zamówił taksówkę. Ma przyjechać czerwona skoda, tak mówił albo przeczytałam o tym w wiadomości.

– Dobra, to czekaj tam na nią i nigdzie nie idź, zrozumiałaś? – Chciał się za wszelką cenę upewnić, że Ala trafi bezpiecznie do domu.

– Dobrze – zgodziła się z nim. – Jest tutaj bardzo zimno. – Zamilkła na chwilę. – Spotkała mnie też mała tragedia.

– Co? – Igor od razu usiadł, a resztki snu odeszły w niebyt.

– Rozdarte mam rajstopy – mówiła dalej, a jej głos wyraźnie przycichł.

– Ala, jak to się stało? – zapytał, starając się, aby jego głos brzmiał spokojnie, chociaż w środku cały się zagotował. Jego głowa podsuwała mu bardzo złe obrazki, które natychmiast przeganiał.

– Przewróciłam się, zaraz po tym, jak Bruno poszedł, a ja podziwiałam śnieg. To była dosłownie chwila, ale rajstopy do wyrzucenia – ciągnęła dalej. – O, chyba rozwaliłam sobie też kolano. Leci krew. Jest tak ślisko na chodnikach.

– Dobra, okay. Słuchaj, musisz teraz... – Chciał coś powiedzieć, ale usłyszał jedynie złowrogie, pojedyncze kliknięcie, a potem głuchą ciszą.

– Ala! – krzyknął, ale to już nic nie dało.

Wstał i zapalił światło w pokoju. Ponownie wybrał jej numer, przechadzając się nerwowo po dywanie. Odzywała się tylko poczta głosowa, najprawdopodobniej telefon się rozładował. Niech to szlag. Szybko otworzył szafę i wyrzucił z niej torbę. Włożył do niej spodnie, kilka koszulek, piżamę i zapas bielizny. Z szafki nocnej złapał Braci Karamazow, a z regału stojącego obok, kolejne dwie książki Dostojewskiego. Wychodząc z pokoju, zgasił światło i ruszył do łazienki, skąd zabrał najpotrzebniejsze kosmetyki. Zbiegł na dół i zostawił torbę w przedpokoju. Zapalił lampkę w kuchni i otworzył szafkę, z której wyciągnął mamy rozpiskę z rozkładem jazdy busów. Upewniwszy się, że pierwszy z nich odjeżdża o piątej rano, wrócił do swojego pokoju. Z szafy wyciągnął bieliznę, koszulkę, koszulę flanelową i jeansy. Skoczył do łazienki i zrzucił piżamę. Wziął szybki prysznic. W głowie kotłowało mu się milion myśli, ale najważniejszą z nich była ta, że Alka może znajdować się w niebezpieczeństwie. Musiał jak najszybciej się upewnić, że nic jej nie jest.

Włączył czajnik i szybko nasypał do kubka kawę, robiąc nieporządek na blacie. Głośno westchnął, zabrał rzeczy i ścierką zgarnął rozsypane drobinki. Otworzył chlebak i wziął bułkę, którą szybko rozkroił na pół. Posmarował masłem i rzucił na każdą połówkę po plastrze wędliny i sera. W głowie obliczał, że będzie musiał iść na autobus mniej więcej pół godziny. Zerknął na zegarek, najpóźniej za dwadzieścia minut będzie musiał już wyjść z domu. Czekając, aż woda się zagotuje, wyciągnął notes mamy z szuflady i długopis. Wyrwał jedną kartkę i zaczął pisać wyjaśnienia.

Mamo, nie martw się, że mnie nie ma. Pojechałem do mojej Alicji z Krainy Czarów. Wrócę niedługo, będę się odzywał. Pozdrów Monikę i przeproś ją, że nie będzie mnie z Wami na tym jej niedzielnym obiadku. Powinna zrozumieć.

Igor



* tekst piosenki How deep is your love Calvina Harrisa & Disciples

tłumaczenie: Jak głęboka jest twoja miłość? / Czy jest jak ocean? / Jakie jest twoje oddanie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro