4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Komisariat rozmywał się w zamglonym, deszczowym krajobrazie typowego, małego miasteczka. Niczym nie wyróżniał się spośród pozostałych, usadowionych w równym rzędzie budynków, rozmieszczonych wzdłuż ulicy przecinającej centrum miejscowości. Alicja zaparkowała tuż przed jego frontem, na dużym, pokrytym kałużami parkingu, próbując się zmieścić w dosyć wąskiej szczelinie pomiędzy dwoma samochodami policyjnymi. Deszcz, pomimo ich cichych próśb, uparcie nie przestawał padać, co tylko potęgowało odczuwane przez nich zdenerwowanie i rosnący z każdą kolejną sekundą stres.

Aplikantka znała techniki radzenia sobie z niechcianymi nerwami, ale nie wiedziała, czy jej klient w tym momencie, będąc w takim stanie, posłuchałby jej rad. Ukradkiem sprawdzała jego stan, ale odetchnęła z ulgą, gdy spojrzał na nią zbolałym, lecz całkiem przytomnym wzrokiem.

Igor w milczeniu przyglądał się murom z obojętnością wymalowaną na twarzy, zastanawiając się, czy zostanie umieszczony w pomieszczeniu, jakie są pokazywane w serialach kryminalnych, za lustrem weneckim, z kratami w zaciemnionych oknach, całkiem sam, bez jakiejkolwiek przyjaznej twarzy, czy w zupełnie innym miejscu, którego nie był w stanie sobie wyobrazić. Tłumił w sobie wszystko, co gotowało się w jego sercu, a leki uspokajające, których sporą dawkę zażył przed wyjściem z domu, bardzo mu to zadanie ułatwiały.

– Czy będzie pani ze mną przez cały czas? – zadał pytanie, zanim zdołał sam siebie przed tym powstrzymać. Chciał być twardy i pokazywać swoją siłę, ale podświadomie czuł, że przed nią nie musi grać. Kobieta i tak wiedziała, jak wielkim wrakiem mężczyzny się stał.

– Oczywiście – odpowiedziała, sięgając jedną ręką po torebkę i aktówkę. – Damy sobie radę. Tylko musi pan przestrzegać kilku zasad.

Słysząc jej słowa, obrócił się w jej stronę, aby zebrać w sobie siły i skupić się na tym, czego od niego w czasie przesłuchania oczekiwała.

– Po pierwsze, proszę nie mówić więcej niż to, o co zostanie pan zapytany – kontynuowała po chwili.

– Dobrze.

– Ale też proszę nie odpowiadać półsłówkami – tłumaczyła dalej spokojnie.

– A jeżeli nie będę znał odpowiedzi? – zapytał, bo ta kwestia ciągle go nurtowała.

– Najbezpieczniej odpowiedzieć, że pan nie pamięta, ale to nie zawsze może być dobrze odebrane – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. – Jeśli wyczuję, że jakieś pytanie nie jest odpowiednie, to umówimy na jakiś znak pod stołem, żeby pan był czujny, a ja, żebym miała czas na skuteczną interwencję.

– Znak pod stołem? – zapytał całkowicie zbity z tropu.

– Złapię pana za kolano albo udo, gdzie pan woli – odpowiedziała tak, jakby taka okoliczność była dla niej codziennością, a Igor tylko głośniej przełknął ślinę, nie wiedząc, w jaki sposób mógłby to skomentować.

– Udo – odpowiedział po chwili zastanowienia, sądząc, że ona czeka na jego odpowiedź. – Na kolanie mam łaskotki.

– A zatem udo – odparła, tłumiąc w sobie śmiech.

Nie spodziewała się, że klient potraktuje poważnie jej sugestię, ale nie pozwoliła, żeby było to po niej widać. Zwykle decydowała się na lekkie trącenie swoją nogą, nogi osoby przesłuchiwanej, ale tym razem postanowiła zrobić to, o czym mówiła i w razie konieczności, dotknąć wskazanej przez mężczyznę części ciała.

Sam nie był pewien, jak odbiera wszystkie jej wskazówki oraz to, co może się wydarzyć w czasie przesłuchania, ale samo prowadzenie rozmowy przez tę młodą prawniczkę bardzo go rozluźniło się i sprawiło, że poczuł się odrobinę swobodniej. Alicja wyglądała na osobę będącą w swoim żywiole, która doskonale wie, co ma robić. A on zupełnie niespodziewanie wrzucony do jej świata, czuł się przy niej bezpieczniej.

– Ale najważniejsze – zaczęła Alicja, ponownie skupiając na nim całą swoją uwagę. – Jest pan przesłuchiwany w charakterze świadka i w związku tym, ma pan obowiązek mówienia prawdy. Chciałabym, żeby na tym etapie skończyło to całe postępowanie, dlatego proszę, żeby pan był czujny. Nie chcemy, że jakakolwiek okoliczność wzbudziła w przesłuchującym wątpliwość co do pana udziału w tym zdarzeniu.

Mężczyzna poruszył się w fotelu, próbując odnaleźć wygodniejszą pozycję. Miał wrażenie, że przestrzeń, w której przebywa, niebezpiecznie się kurczy. Musiał wziąć się szybko w garść i zachować czujność, bo wyznanie całej prawdy w sprawie tego zdarzenia nie wchodziło w grę.

Nadszedł czas, żeby opuścili samochód. Igor wysiadł pierwszy, otwierając nad głową parasolkę, którą wziął z tylnego siedzenia. Starał się nie skupiać na tym, co go za chwilę czeka, tylko przeszedł szybko na drugą stronę auta, aby pozwolić Alicji schronić się przed deszczem. Gdy stanęła tuż obok niego, poczuł, że wywiązał się dobrze ze swojego zadania. Ruszyli razem dosyć szybkim krokiem, chociaż on miał ochotę ją tutaj zostawić i uciec na drugi koniec świata. Powstrzymywał się jednak ostatkiem sił, wiedząc, że przed odpowiedzialnością nie ucieknie.

Szarpnął za drzwi wejściowe i przepuścił kobietę, sam zajmując się parasolem, który za chwilę, powiesił na oparciu pierwszego krzesła, które w równym rządku stały w poczekalni. Przemoczona na jednym rękawie bluza, sprawiała, że czuł dyskomfort, ale nic nie mógł z tym teraz zrobić. Miał nadzieję, że już niedługo będzie mógł stąd wyjść, aby nigdy już nie powrócić.

Alicja rozejrzała się po dużym pomieszczeniu i pewnie podeszła do niewielkiego okienka, oddzielającego poczekalnię od dyżurki. Zachowywała się tak, jakby odwiedzała komisariaty codziennie, a dla niego to był pierwszy raz w życiu. Nie wiedząc, co powinien teraz ze sobą zrobić, przez chwilę patrzył na nią w milczeniu, a potem usiadł na najbliższym krześle.

Gapił się bezmyślnie na wielką, czarną puszkę przymocowaną do ściany, od której z jednej strony odchodziły dziwne, przezroczyste rurki. Skupił się na tym urządzeniu, zastanawiając się nad jego działaniem i przeznaczeniem. Tuż nad nim wisiał plakat, jednak był tak wyblakły, że w żaden sposób nie był w stanie odczytać zamieszczonych na nim haseł. Postanowił, że później zapyta prawniczkę o to, czym może być ta dziwna maszyna.

Alicja weszła w zupełnie nowy, dobrze jej znany tryb działania. Po przeprowadzeniu rozmowy z klientem przybrała profesjonalny wyraz twarzy i gotowa do walki, poszła poinformować, o tym, że są już na miejscu.

– Dzień dobry – powiedziała pewnie, zmuszając policjanta siedzącego za szybą, żeby na nią spojrzał. – Aplikant adwokacki Alicja Mądro, przyjechaliśmy na przesłuchanie ze świadkiem Igorem Wysockim.

– Proszę czekać – odpowiedział funkcjonariusz, nie podnosząc głowy. – Zaraz do państwa wrócę.

Wstał i wyszedł, pozostawiając ich samych w długim, wąskim, nieprzyjemnym pomieszczeniu, w którym czuć było unoszący się zapach moczu. Alicja odwróciła się w stronę Igora, posyłając mu pokrzepiający, delikatny uśmiech.

Po chwili odwróciła się i Igor widział, że mocno zacisnęła dłonie na niewielkim parapecie pod okienkiem, przed którym wciąż stała. Pokręciła przecząco głową, a potem opuściła ramiona, tak, że o mały włos torebka nie zsunęła się jej z łoskotem na ziemię. Złapała ją w ostatniej chwili, a następnie wyciągnęła ze środka notes i długopis, aby z werwą, szybko coś zanotować. Zrozumiał, że musiało się wydarzyć coś, czego się nie spodziewała i co ją zdenerwowało. Było to widać na jej twarzy, chociaż ton jej głos nie uległ zmianie. Świetnie skrywała swoje emocje, przykrywając je uprzejmościami oraz zdecydowanie sztucznym uśmiechem, co on dostrzegł i rozpoznał od razu, chociaż zaledwie chwilę temu ją poznał. Z zaciśniętymi ustami słuchała funkcjonariusza, który gapił się na nią rozanielonym wzrokiem, wciąż coś do niej mówiąc.

Po kilku minutach, które dłużyły się w nieskończoność, odeszła od okienka i z wysoko podniesioną głową, szybkim, pewnym krokiem podeszła do swojego klienta.

– Co się stało?

– Przesunęli termin przesłuchania – odpowiedziała obojętnym tonem, nie będąc w stanie się zdobyć w tej chwili na nic więcej. – Oboje dostaliśmy więcej czasu i drugą szansę.

Igor miał wrażenie, że cały jego świat niebezpiecznie zawirował, a on w tym wszystkim został pozostawiony sam sobie. Nikt nie wiedział, jak wiele wysiłku musiał włożyć w to, żeby dzisiaj wstać z łóżka, ubrać się i wsiąść do samochodu, aby ktoś podwiózł go w miejsce umówionego spotkania. Nikt nie mógł wiedzieć, jak bardzo chciał stamtąd uciec i walczył ze sobą, żeby zostać w miejscu, tkwiąc w bezruchu, gapiąc się z zazdrością na obcych, szczęśliwych ludzi przez kurtynę lejącego z nieba deszczu. Zdenerwowanie związane z opóźnieniem adwokata, doprowadzało go do szału i miał ochotę zacząć krzyczeć.

Wiedział, że nic nie będzie w stanie mu pomóc, ale musiał to zrobić, bo obiecał to swoim rodzicom. Obiecał im, że będzie walczył o siebie i o to, żeby to całe niespodziewane i nieodwracalne nieszczęście, nie zniszczyło go doszczętnie.

Nie zrobił jednak nic, a jedynie stał i mókł, godząc się w rozdzierającej ciszy i jednostajnymi szumie przeklętego deszczu ze swoim losem.

Ten nieszczęsny deszcz, wywoływał w nim falę tragicznych wspomnień, na które on wcale nie był gotowy. Ale przypominał sobie o tym, że zabił człowieka, a to wszystko, co go spotyka, jest jego pokutą, z którą będzie musiał pokornie żyć.

Dlatego właśnie został w miejscu z nadzieją, że może dzisiaj ten etap się zakończy, gdy stanie wraz z adwokatem na komisariacie.

– Na kiedy? – zapytał Igor przez zęby, opierając z rezygnacją głowę o szarą ścianę.

– Nie wiem, zostaniemy poinformowani o kolejnym terminie. Podobno dzwoniono do kancelarii, a pewnie kancelaria nie mogła się dodzwonić do nas przez brak zasięgu i stąd to zamieszanie – odpowiedziała, siadając obok na plastikowym krześle, które niebezpiecznie zaskrzypiało pod jej ciężarem. – Ogromnie przepraszam.

– Proszę mnie nie przepraszać, to nie jest pani wina – zaprzeczył, chociaż sam był poirytowany tak niespodziewanym obrotem sprawy i obawiał się, że ona to wyczuje w jego głosie.

– Ale się tak czuję, ponieważ powinnam przewidzieć taką ewentualność – stwierdziła stanowczo, kładąc dłonie na kolanach. – Szczególnie w sytuacji, gdy spóźniłam się na przesłuchanie.

Kobieta wiedziała, że wszystko to, co się wydarzyło, było spowodowane jej spóźnieniem. Gdyby tylko wcześniej została poinformowana o tym wyjeździe, nigdy nie doprowadziłaby do tak nieprzyjemnej sytuacji. Zdawała sobie sprawę z tego, jak wiele jej klienta musiało kosztować dotarcie na komisariat, tym bardziej że sama dołożyła mu niepotrzebnych, niemiłych wrażeń w postaci poślizgu. Miała jeszcze tak niewiele doświadczenia, że nie miała pojęcia, w jaki sposób powinna się zachować. Wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju.

Igor spojrzał na młodą kobietę ze zrozumieniem i miał ochotę położyć rękę na jej dłoni, aby ją uspokoić i zapewnić o tym, że to w żaden sposób nie była jej wina, ale się w ostatniej chwili powstrzymał. W zamian za to zdobył się na lekki uśmiech, który spowodował, że i jej zachmurzona twarz, delikatnie się rozświetliła. Wstał i podał swoją dłoń, aby pomóc jej stanąć na nogi.

– Chodźmy stąd.

– Odwiozę pana do domu – dodała po chwili Alicja, przewiązując pasem płaszcz.

– Wystarczy do tego miejsca, skąd mnie pani zabrała – odparł spokojnym tonem, przyglądając się jej ukradkiem.

– Nie ma mowy – zaprzeczyła, sięgając po leżącą obok teczkę i torebkę, którą zarzuciła na ramię.

– Co to jest? – zapytał i wskazał ręką na tajemnicze urządzenie, które wcześniej tak skupiło jego uwagę.

– Stacjonarny alkomat do ogólnodostępnego użytkowania, chociaż ten wygląda na bardzo stary i wątpię, żeby wskazywał odpowiednie pomiary – odpowiedziała szybko, łapiąc za klamkę. – Możliwe, że czasem osoby z problemami alkoholowymi, korzystają, zanim wyruszą w drogę.

Igor nic nie powiedział, spuszczając wzrok, dając jej tym samym znak, że chce, jak najszybciej opuścić to miejsce.

Deszcz przestał padać, co sprawiło, że Alicja uśmiechnęła się i żwawo ruszyła w stronę samochodu. Była wdzięczna za poprawę pogody, bo dzięki temu będzie się lepiej wracało do domu. Milczący klient dotrzymywał jej kroku. Spojrzała ukradkiem na swojego towarzysza i na szybko oceniła, że on również się odrobinę rozluźnił. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, już dzisiaj miałby wszystko z głowy i mógłby ruszyć dalej, ale niestety przesłuchanie zostało odłożone w czasie.

– Przestało padać – stwierdził z ulgą, gdy otworzył jej drzwi do auta.

– Nareszcie – odparła z uśmiechem.

– Nienawidzę deszczu – mruknął, zamykając głośno drzwi, a następnie przeszedł na drugą stronę, aby zająć miejsce pasażera.

– Jak pan się czuje? – zapytała, gdy zapięła pas, ale jeszcze nie zdążyła zapalić silnika.

– Bez zmian – odpowiedział, sięgając po swój pas. – Może odrobinę rozczarowany.

Alicja nigdy w życiu nie odważyłaby się powiedzieć tego na głos, ale ona nie czuła rozczarowania. W duchu egoistycznie cieszyła się, że wróci razem z Igorem do Piździ Wólki na kolejny termin.

– Będzie mógł się pan lepiej przygotować – wyjaśniła, przekręcając kluczyk w stacyjce i zapalając światła.

– I lepiej ubrać – dodał po chwili, opierając łokieć na drzwiach bocznych.

– To na pewno nie zaszkodzi – zażartowała i zerknęła w lusterka, aby rozpocząć manewr cofania i wyjazdu z parkingu.

Opuszczali miasteczko z uczuciem niespełnienia, jednak nie byli w stanie nic zrobić, żeby zmienić bieg wydarzeń. Pogodzenie się z tym i nabranie sił na kolejny termin było jedynym wyjściem z tej sytuacji.

– Jest pani głodna – stwierdził Igor, słysząc dziwne odgłosy burczenia wydobywające się z jej brzucha.

– Nie będę zaprzeczać, ale zatrzymam się na stacji benzynowej i coś sobie kupię, bo chyba nie dam rady dojechać na głodnego do kancelarii.

– Może pojedziemy razem, jeżeli nie ma pani nic przeciwko, bo również nic dzisiaj nie miałem w ustach – zaproponował, licząc w duchu na to, że mu nie odmówi.

– Oczywiście – zgodziła się od razu, przejeżdżając gładko przez puste o tej porze rondo. – Proszę mi podpowiedzieć, czy daleko mamy do najbliższej stacji?

– Kilka kilometrów, chyba że chciałaby pani odbić na głównę drogę...

– Czy dzięki temu ominiemy to miejsce? – zapytała rzeczowo, skupiając się na przygotowaniu do manewru wyprzedzania rowerzysty.

– Tak – odpowiedział, wiedząc, że nie musi mówić więcej, bo ona go zrozumie.

– Z wielką chęcią odbijemy na tę trasę, a potem odwiozę pana do domu – stwierdziła, patrząc na niego ukradkiem i zauważyła, że na jego twarzy pojawiła się wyraźna ulga i spokój.

***

Weszli do budynku usytuowanym na stacji benzynowej i od razu uderzyło ich ciepło, którego im brakowało, gdy na zewnątrz zerwał się zimny, jesienny wiatr. Alicja potarła dłonie, chcąc je odrobinę rozgrzać, gdy zbliżyli się do lady. Żałowała, że nie wzięła ze sobą rękawiczek.

– Jaką kawę pan lubi? – zapytała szczerze zaciekawiona. Podejrzewała, że mógł być fanem espresso.

– To ja chciałem zadać to pytanie – odbił piłeczkę. – Ja dzisiaj stawiam – dodał po chwili.

– Ale nie ma tak...

– Nalegam – przerwał jej szybko, nie dając możliwości odmowy. – Ja piję czarną, a pani,jaką mam zamówić? – kontynuował po chwili.

– Ja uwielbiam każdą kawę – odpowiedziała z namysłem, przyglądając się wnikliwie rozpisce i ilustracjom parujących płynów. – Ale dzisiaj mam ochotę na słodką mochę.

– Poproszę mochę i czarną kawę, dużą. I do tego dwa hot dogi, oba z klasycznymi parówkami. – Złożył zamówienie, zakładając, że Alicja też będzie miała ochotę na coś ciepłego po tych kilku ciężkich godzinach.

– Jakie sosy? – wtrąciła się znudzona ekspedientka.

– Jakie sosy? – zwrócił się do Alicji, powtarzając po kobiecie jak echo.

– Oczywiście tysiąca wysp i paprykowy – odpowiedziała kobieta, przyglądając się ze smakiem jedzeniu rozłożonemu za szybą.

On również wybrał sobie sosy, a potem wdał się z Alicją w dyskusję na ich temat. Zdziwił się, jak wiele wiedziała o tym, z czego są zrobione i jakie składniki są potrzebne, aby je przygotować. Rozmowa ta była tak dziwaczna i rozluźniająca, że nie wiedział kiedy, a ich zamówienie było już gotowe.

– Może coś jeszcze? – zapytał, widząc jej rozochocone spojrzenie skupione na słodyczach. Wyglądała tak, jakby zamierzała pochłonąć te smakowitości wzrokiem.

– Nie, dziękuję – odparła, z zawstydzeniem odwracając wzrok od muffinów w kolorowych papierkach.

– Poproszę jeszcze muffina – ponownie, zwrócił się do sprzedawczyni, która spojrzała na niego z tą samą obojętnością. – Marchewkowego.

– Cytrynowego – wtrąciła się Alicja z uśmiechem. – I bardzo dziękuję – dodała po chwili.

– To w takim razie marchewkowego i cytrynowego – sprostował, dziwiąc się temu, że sam nabrał ochoty na coś słodkiego, chociaż dawno mu się coś takiego nie przydarzyło.

Wrócili do samochodu, zajmując swoje wcześniejsze miejsca. Alicja postawiła kawę na krzywej przestrzeni pomiędzy kierownicą a przednią szybą i ze smakiem zabrała się za swojego hotdoga. Przez te wszystkie emocje i adrenalinę, które czuła od momentu pobudki, całkiem zapomniała o silnym uczuciu głodu.

Nagle kobieta wzdrygnęła się, gdy poczuła silne i nieprzyjemne wibracje w kieszeni. Bez zastanowienia podała klientowi swoje jedzenie, oblizała palec usmarowany sosem i sięgnęła po wciąż wibrujący telefon komórkowy. Westchnęła z niechęcią, gdy spojrzała na wyświetlacz i jednym kliknięciem przyjęła rozmowę.

– Aplikant adwokacki Alicja Mądro, słucham – rzuciła do słuchawki, opierając się mocniej w fotelu, tak jakby chciała się w nim całkowicie zapaść. – Witam. Tak, słucham. Tak, ale tylko chwilę mogę rozmawiać. – Wyciągnęła rękę, aby sięgnąć po swoją słodką kawę i upić łyk, słuchając jednym uchem swojego rozmówcy. – Nic się nie zmieniło od naszej ostatniej rozmowy. Nie. Nie. Nie – powtarzała jak mantrę, a w jej głosie pobrzmiewało rosnące zniecierpliwienie. – Wszystko będzie zależało od tego, jak będą zeznawać świadkowie na najbliższej rozprawie – powiedziała beznamiętnie, przymykając przy tym oczy.

Igor, chcąc nie chcąc, przysłuchiwał się tej rozmowie, dostrzegając, jak szybko Alicja potrafi się zmienić. Musiał przyznać, że czuł się w jej towarzystwie wyjątkowo swobodnie i pomimo kilku naprawdę ciężkich tygodni, kiedy nie był w stanie znieść nawet najbliższej rodziny, teraz tak bliski kontakt z drugim człowiekiem wcale mu nie przeszkadzał. Kobieta jeszcze przed chwilą wesoło paplała na temat sosów do hot dogów i ich majonezowej bazie, a teraz stanowczym tonem rozmawiała z kimś, z kim wcale nie miała ochoty na długą dyskusję.

Trzymał jej jedzenie, przegryzając swoją parówkę i czekał, aż skończy przekazywać informacje dotyczące sprawy. Gdy skończyła, oddał jej hot doga i czekał, aż sama ponownie o czymś zacznie do niego mówić. Nie chciał przyznać przed samym sobą, że jej głos go uspokajał i pozwalał się skupić na czymś innym, co nie było wypadkiem.

– Przepraszam, ale musiałam odebrać – wyjaśniła, mnąc w dłoniach zatłuszczony papier, a następnie rzucając go z tyłu siedzenia na wycieraczkę.

Wypili kawę i ruszyli, wiedząc, że zbliżał się czas, kiedy będą musieli się rozstać. Alicja w milczeniu walczyła swoimi myślami, prowadząc samochód w skupieniu, a Igor przyglądał się jej otwarcie, nie zamierzając odwracać wzroku. Podejrzewał, że mogą więcej się już nie spotkać, dlatego wiedział, że mógłby żałować każdej chwili. Instruował ją, gdzie powinna skręcić, żeby dojechać do domu jego rodziców, gdzie miała go zostawić i zniknąć z jego życia tak nagle i niespodziewanie, jak się w nim pojawiła.

Nie był na to gotowy. Nie chciał tego rozstania, które miało nastąpić za kilka minut. Próbował się uspokoić i wytłumaczyć sobie, że tak musi się stać.

Zatrzymała samochód przy zielonej bramie, z której miejscami odchodziła farba. Igor podał jej rękę i wyciągnął z kieszeni spodni portfel, po czym wyjął z niego kilka banknotów.

– Umówiłem się z mecenasem Jezierskim, że pani zapłacę.

– Zwykle rozliczają się państwo z szefem – odpowiedziała, nie chcąc wyciągnąć ręki po pieniądze.

– Nalegam – dodał z naciskiem. – Proszę to potraktować jako dodatkowe wynagrodzenie i pokrycie kosztów paliwa i zużycia samochodu.

Alicja walczyła sama ze sobą, ale gdy przypomniała sobie, że tak wiele jej jeszcze brakowało do pełnej kwoty raty za roczną opłatę za aplikację adwokacką, przyjęła pieniądze. Wiedziała,  że podzieli się tą sumą z Niną, bo zawsze tak robiły, gdy otrzymywały  od klientów dodatkowe środki.

Igor uśmiechnął się do niej na pożegnanie i wysiadł, ale ona podświadomie nie chciała mu na to pozwolić.

– Panie Igorze! – krzyknęła, gdy zamykał drzwi.

Alicja odpięła szybko pas i wyskoczyła z samochodu. Wcale nie przejmowała się faktem, że przeszła kawałkiem zabłoconej drogi, okrążając samochód, aby do niego dotrzeć. Zawołała go pod wpływem impulsu, ale teraz nie mogła się już wycofać. Podeszła do niego blisko i stanęła naprzeciwko. Zadarła głowę i spojrzała mu prosto w oczy, wcale nie czując strachu przed możliwymi konsekwencjami, jakie mogły wyniknąć z jej nieprzemyślanego ruchu.

– Chciałabym pana przygotować do tego przesłuchania.

– Jak? – zapytał spokojnie, widząc w jej granatowych oczach swój jedyny ratunek.

– Jako aplikantka nie mogę pana umówić na spotkanie w kancelarii, ale może wymyślę coś innego – wyjaśniła, nie potrafiąc jeszcze podać gotowego rozwiązania. – Niech da mi pan swój numer telefonu, zadzwonię.

– Dlaczego?

Bo chcę Cię znowu, cholera, zobaczyć, pomyślała w duchu.

– Bo czuję, że powinnam – odpowiedziała, chociaż tak naprawdę powinna wyznać mu, że bardzo chce mu pomóc i nie jest w stanie wyjaśnić, skąd w jej sercu powstała tak nagła potrzeba, ale nie zamierzała z tym walczyć.

Igor patrzył na nią, nie będąc w stanie wykonać żadnego gestu. Potrzebował pomocy, a ona chciała coś dobrego dla niego zrobić. W tym momencie był w stanie się zgodzić na wszystko, co mu zaproponuje.

– Czy to nie będzie niezgodne z zasadami? – zapytał, gdy kobieta skończyła wklepywać jego numer do swojego telefonu.

Alicja nie odpowiedziała, tylko spojrzała na niego z delikatnym, wiele mówiącym uśmiechem. Nie zamierzała mówić o tym głośno, ale chciała zaryzykować.

Łamanie reguł nie było zgodne z jej naturą, ale pierwszy raz w życiu, była gotowa na tak śmiały ruch.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro