Rozdział VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Dobra, to co tak ważnego chciałeś mi powiedzieć? — zapytała Alison.

Peter z początku bawił się palcami, potem westchnął.

— Chyba wiem, kim jest Jean — powiedział po chwili. Poczuł na sobie intensywne spojrzenie Foster.

— No? — ponagliła go.

— To chyba John.

Blondynka zamrugała parę razy, po czym zmarszczyła brwi.

— Ma to sens — powiedziała — Jean to nasz John, jak niemiecki Johannes. A masz coś na niego, żeby wiedzieć, że to na pewno on?

Jackson kiwnął głową.

— John ma uczulenie na pistacje.

— No to go pytaj — poleciła.

Chłopak spojrzał na nią jak na idiotkę.

— Nie będę go pytał tak wprost — powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Muszę to jakoś sprytnie wymyślić.

— Może napisz, że lody pistacjowe to twoje ulubione — podsunęła Alison. — To i tak prawda.

— Ej, a ty wiesz, że to niegłupie? — Peter podchwycił jej pomysł. Przytulił przyjaciółkę, po czym powiedział: — Dzięki, Alison! Jesteś najlepsza!

Dziewczyna parsknęła.

— Się wie, Pete. Możesz mnie nazywać Najlepszą Alison.

Jackson zaśmiał się krótko.

— Najlepsza Chwalipięta Alison.

— Ej!


Peter zamierzał napisać e-mail do Jeana, a wtedy zauważył, że dostał od niego maila.

Drogi Pedro,
już nie musisz przejmować się tym, że zwymiotowałem. Było, minęło.
Nie wiem, czemu akurat „Despacito". To było pierwsze, co mi przyszło do głowy. Przepraszam za urażenie Twojej hiszpańskiej dumy.
Serio bym Cię nie interesował? Nawet gdybym wszedł na scenę i zaczął twerkować? (Dobra, pojechałem. Mam nadzieję, że sobie tego nie wyobrazisz).
John Deacon i Freddie Mercury... Widzę, że jest ktoś dla Ciebie równie ważny co Golden Oreo. Ja chyba nigdy nie znajdę się na tej liście :(

Twój Jean

Drogi Jeanie,
nie wiem, czy trafisz na listę top 3 moich ulubionych rzeczy i ludzi. Musiałbyś konkurować z lodami pistacjowymi (miejsce 3.), Freddiem Mercurym i Johnem Deaconem (miejsce 2.), no i oczywiście Golden Oreo (miejsce 1., którego nic nie przebije).
Wyobraziłem sobie Ciebie twerkującego na scenie. (Teraz będę miał koszmary). Co by było śmieszne, to to, że Queen by się na Ciebie gapiło. Już widzę minę Freddiego Mercury'ego, Rogera Taylora, Johna Deacona i Briana Maya. Dobra, może bym się Tobą interesował, ale nie myśl sobie niczego.
Jeśli „These Are The Days Of Our Lives" Cię nie zabiło, to z pewnością zrobi to film „Bohemian Rhapsody". Już nigdy w życiu go nie obejrzę. Wolę oszczędzić Ci szczegółów i się nie wyżalać.

Twój Pedro

Przez ekscytację czekanie na odpowiedź wydawało mu się wiecznością. Co jakiś czas odświeżał stronę, żeby sprawdzić, czy Jean już odpisał. Z nudów wziął długopis i zaczął się nim bawić.

Po jakiejś godzinie znudziło go czekanie. Wziął słuchawki i zaczął słuchać piosenek Queen.

Ponownie odświeżył stronę. Znowu nic. W końcu zaczął walić głową w stół.

— Co. Za. Okropny. Typ. Który. Nie raczy. Odpisać!

Po dwóch godzinach czekania wreszcie dostał odpowiedź.

Drogi Pedro,
z lodami pistacjowymi od razu przegrywam — mam uczulenie na pistacje. Z Freddiem Mercurym i Johnem Deaconem nawet nie ma co walczyć. Natomiast Golden Oreo... i tak z nimi nie wygram. Teraz będzie mi smutno, bo nie znajdę się na liście Twoich top 3 ulubionych rzeczy i ludzi.
Przepraszam za nowy powód do koszmarów, ale przynajmniej zwróciłbyś na mnie uwagę. To mnie pociesza.
O, a chciałem zabrać Cię na randkę na ten film :( Teraz będę musiał wymyślić coś oryginalnego, co zapamiętasz na zawsze.

Jean

Peter przekonał się, że jednak miał rację. John, jego sympatia, okazał się gejem.

Cieszył się z tego, dopóki nie uświadomił sobie, że Williams chciał pójść na randkę nie z nim, ale z Pedro. To znaczyło, że podobał mu się właśnie Pedro.

Skoro tak, pomyślał chłopak, to muszę mu powiedzieć.

Wtedy zadzwoniła do niego Alison.

— I co? — zapytała.

— To musi być on — odparł chłopak. — Jean też ma uczulenie na pistacje.

Foster pisnęła z radości.

— To musisz mu powiedzieć!

— Najpierw muszę coś wymyślić.

— To pora na odjechany plan w stylu Petera Jacksona — zaśmiała się Alison. — Najbardziej gejowy plan...

— Zamierzam mu powiedzieć na imprezie — oświadczył Peter.

— A ty go w ogóle zaprosiłeś?

Jackson zamilkł. Jak mógł zapomnieć o czymś tak ważnym?

Blondynka westchnęła ciężko. Nie musiała otrzymywać odpowiedzi — już ją znała.

— No i co się z tym guzdrasz?! Musisz go zaprosić! Zrób to nawet teraz!

— Wiesz co? Muszę kończyć. Pa. — Rozłączył się, po czym rzucił telefon na łóżko. Odetchnął głęboko.

Zaczął się zastanawiać, czy będzie w ogóle w stanie go zaprosić. Z pewnością nie dałby rady — wizja podejścia do chłopaka i zaproszenia go wydała mu się zbyt stresująca.

Po długim czasie walki ze sobą wziął telefon i wybrał numer Johna.

— Dobra, Peter, uda ci się — powiedział do siebie, po czym zadzwonił do Williamsa.

Po pierwszym sygnale bicie jego serca przyspieszyło. Zaczął się zastanawiać, czy nie zrezygnować. John w końcu odebrał.

— Halo? — Usłyszał w słuchawce Peter.

Ze strachu szybko się rozłączył. Wziął głęboki wdech, po czym spróbował jeszcze raz.

— Halo?

— H-hej — zaczął niepewnie Jackson. Przełknął ślinę. Wziął głęboki wdech, żeby się uspokoić. — Słuchaj... chciałbyś może pójść ze mną na imprezę w sylwestra?

Cisza. Peter bał się, że wystraszył Johna. Już miał powiedzieć, że to żart, kiedy usłyszał:

— Tak, bardzo chętnie.

Jackson czuł, że jego serce chce się wyrwać z jego piersi. Żadne słowa nie mogły opisać jego radości.

— To fajnie.

— Fajnie.

Przez dłuższą chwilę żaden z nich się nie odezwał.

— No to do zobaczenia — powiedział John.

— Pa.

Po chwili Williams się rozłączył.

Peter odetchnął głęboko. To była najbardziej stresująca sytuacja w jego życiu.

— Udało się!

Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Miał ochotę puścić We Are The Champions na cały regulator.

Zadzwonił do Alison i opowiedział jej o wszystkim. Dziewczyna powiedziała, że zawsze w niego wierzyła, na co chłopak pokręcił jedynie głową.


Następnego ranka Peter został brutalnie obudzony przez Isabellę, która bez żadnych skrupułów ściągnęła z niego kołdrę i kazała pójść do salonu, bo wszyscy inni już dawno przyszli, tylko czekali na niego. Chłopak niechętnie zwlókł się z łóżka i mruknął coś o bardziej humanitarnym sposobie budzenia.

Kiedy obydwoje zeszli na dół, Peter zobaczył Biancę i swoją mamę, czekające na niego.

— Skoro Peter przyszedł, to możemy otwierać prezenty? — zapytała dziewczynka, widocznie zniecierpliwiona.

Szatyn zaśmiał się pod nosem. Usiadł na podłodze.

— No dobra — powiedziała Isabella, po czym wzięła do ręki jeden z prezentów. — A więc ten prezent jest dla... mamy! — Podała kobiecie pakunek.

— Ciekawe, co to może być — powiedziała pani Jackson.

— Nie otwieraj jeszcze! Musisz poczekać na wszystkich! — krzyknęła Isabella. Wzięła kolejny prezent. — To dla... Bianki!

— Nareszcie! — ucieszyła się dziewczynka.

— Ktoś musiał być w tym roku grzeczny — stwierdził Peter.

— Ciekawe, kto nie był — zaśmiała się jego starsza siostra.

— Isa! Nie obrażaj brata! — zwróciła jej uwagę matka.

Dziewczyna przewróciła oczami.

Wzięła kolejny prezent.

— Okej... to dla mnie — powiedziała. Wzięła przedostatni pakunek. — Dla... Petera!

Chłopak przyjął od niej prezent. Kiedy Isabella wzięła ostatnią paczkę, telefon pani Jackson zaczął dzwonić. Kobieta przeprosiła ich na chwilę, po czym poszła do kuchni.

Cała trójka patrzyła na nią. Z tonu jej głosu wywnioskowali, że coś się stało.

Kiedy wróciła, powiedziała poważnie:

— Okazało się, że tacie wypadło coś w pracy, i nie będzie mógł przyjechać.

— Czyli jak zwykle — mruknął Peter.

— Wiesz przecież, że to nie jest zależne od niego — odparła matka.

— Bo nie mógłby znaleźć pracy gdzieś bliżej, tylko w innym kraju, przez co widujemy go raz na rok, a nawet rzadziej — ciągnął chłopak.

— Synku...

— A kiedy wraca, to nawet ze mną nie rozmawia! Mimo że jestem jego synem, to uważa mnie za kogoś obcego!

— Peter! — krzyknęła pani Jackson. — Do pokoju!

Peter nie odpowiedział, tylko poszedł rozzłoszczony do pokoju, i trzasnął drzwiami.

— To... nie musimy na niego już czekać? — zapytała Bianca.

— Chyba możesz otworzyć swój prezent — odparła Isabella.


Peter rzucił się na łóżko. Przez złość łzy cisnęły mu się do oczu.

Chciał napisać o tej sytuacji Jeanowi, ale zrezygnował. Miał zamiar zadzwonić do Alison, jednak pomyślał, że dziewczyna by tego nie zrozumiała. Nigdy nie mówił jej o swojej relacji z ojcem. Tę informację wolał zachować dla siebie.

Po chwili do pokoju weszła Isabella. Powiedziała, że zostawił swój prezent. Chłopak powiedział, żeby gdzieś go położyła. Dziewczyna westchnęła, po czym położyła pakunek koło drzwi i wyszła.

Po dłuższym czasie do pokoju weszła pani Jackson. Usiadła na łóżku obok syna.

— Dasz mi porządny opieprz za moje zachowanie? — zapytał chłopak.

— Nie — odparła kobieta. — Chciałam zapytać, czemu aż tak nienawidzisz swojego ojca.

Peter zastanowił się, co jej powiedzieć. Miał różne powody: to, że na co dzień z nimi nie mieszkał, choć by mógł; to, że od dłuższego czasu praktycznie nie rozmawiał z synem, gdy przyjeżdżał; najważniejsze — gdy słyszał cokolwiek o osobach homoseksualnych, zawsze się z nich śmiał.

Pewnie mógłby podać jej wszystkie powody, oprócz ostatniego.

— Wiesz... chodzi o to... — zaczął. Nie wiedział, jak ująć to, co chciał powiedzieć. — To jest wkurzające, że woli być daleko od nas, niż z nami, a jak przyjeżdża, to mnie ignoruje. Kiedyś się tak nie zachowywał.

Kobieta pogłaskała go po głowie i uśmiechnęła się delikatnie.

— Może nie jest tak źle.

Chłopak zamilkł na chwilę.

— Przepraszam — powiedział w końcu.

— Nie musisz — odpowiedziała kobieta.

— Muszę. Jestem okropnym synem.

— Nie jesteś. Jesteś najwspanialszym synem, jakiego mogłabym mieć.

Peter parsknął śmiechem.

— Masz tylko jednego.

— No właśnie.

Peter chciał, by te szczęśliwe momenty jak ten trwały wiecznie. Nigdy nie lubił kłócić się ze swoją mamą, choć w ostatnim czasie zdarzało mu się to często.

Pani Jackson wstała, po czym wyszła z pokoju.


Po południu Peter usiadł przy biurku, następnie przeczytał maila od Jeana.

Kochany Pedro,
już mijają dwa miesiące, od kiedy zaczęliśmy ze sobą pisać. Przez te dwa miesiące zrozumiałem, że nie muszę się wstydzić bycia gejem (ale nadal nie mam odwagi tego powiedzieć innym ludziom). Zrozumiałem też, że chciałbym się z Tobą spotkać. Cholera. Czemu mam ochotę Cię pocałować?

W tym momencie na chwilę przerwał czytanie. Sam musiał przyznać, że też miał ochotę go pocałować.

Tak więc chcę Cię zapytać o jedną rzecz: Czy chciałbyś może zostać moim chłopakiem? Wiem, że to głupie pytanie, bo nigdy nie spotkaliśmy się w realu, ale czuję, że wybuchnę, jeśli o to nie zapytam.
Przepraszam, jeśli przez to nie będziesz chciał ze mną pisać.
Wesołych świąt! (Mam nadzieję, że ich nie zepsułem).

Twój Jean

Peter musiał przeczytać to kilka razy, bo wciąż nie doszło do niego, że Jean chciał z nim chodzić. Oczywiście on też zrozumiał, że czuł coś do niego, ale czy był gotowy na związek, a zwłaszcza ten internetowy?

Zanim wysłał do niego maila, kilka razy usunął to, co wcześniej napisał i musiał długo zastanawiać się, co mu napisać. W końcu jednak się przełamał, i nawet jeśli to miałoby być żenujące, musiał to wysłać.

Drogi Jeanie,
czytając twojego maila, zdałem sobie sprawę, że ja też nie mogę tłumić w sobie uczuć. Wiem, że nawet jeśli nigdy się nie spotkaliśmy, to wiem, że odpowiem na Twoje pytanie w sposób następujący: tak, chcę być Twoim chłopakiem. Wiem, że pisałem Ci o chłopaku z mojej klasy, który od dłuższego czasu mi się podoba, ale naprawdę nie wiem, czy ja mógłbym mu się podobać.
I to nie tak, że chcę być z Tobą, żeby o nim zapomnieć. Naprawdę coś do Ciebie czuję. Ale czuję też coś do niego. Dlatego chcę wybrać Ciebie, bo wiem, że odwzajemniasz moje uczucia.
Zmieniając temat, chcę Ci przesłać moją świąteczną playlistę. Mam nadzieję, że jeśli będziesz jej słuchać, to będziesz myślał o mnie. (Tak, jest jedna piosenka Queen).
Wiedziałeś, że George Michael, który napisał piosenkę „Last Christmas", też był gejem? Sama piosenka nie jest stricte o świętach, a o tym, że mężczyzna wyznał miłość drugiemu, który ostatecznie go zostawił. W kilku słowach — piosenka o nieszczęśliwej miłości, nie o świętach.
Chyba za bardzo się rozpisałem. Tak czy siak, wesołych świąt!

Twój Pedro

PS: Zapomniałem o piosenkach.
• Shakin' Stevens — „Merry Christmas Everyone"
• Wham! — „Last Christmas"
• Cliff Richard — „Mistletoe and Wine"
• Queen — „Thank God It's Christmas"
• Elvis Presley — „Blue Christmas"
• José Feliciano — „Feliz Navidad"
• Bing Crosby — „White Christmas"
• Dean Martin — „Let It Snow"
PPS: Nie zwracaj uwagi na to, że jest ich tak mało. Nie słucham za bardzo świątecznych piosenek.

Po chwili Jean mu odpisał.

Kochany Pedro,
tak bardzo się cieszę, że chcesz ze mną chodzić. Gdybyś był przy mnie, wiedziałbyś, jaki jestem dziwny. (Skakałem z radości w sensie dosłownym).
Jeśli Cię skrzywdził, to jednak nie zasługuje, by być „Nim" przez duże „N".
Dzięki za te piosenki. Wszystkie raczej kojarzę, ale to wreszcie będzie coś innego niż świąteczny album The Jackson 5. Czy pisałem Ci o tym, że co roku w święta słucham tylko ich świątecznych piosenek? Jeśli nie, to już wiesz.
Czyli wychodzi na to, że George Michael był taki jak my. Czy słowo „my" jest w ogóle dobrym słowem?
Cieszy mnie fakt, że wreszcie mam kogoś, z kim mogę o tym wszystkim porozmawiać. Gdybym był tak wierzący jak moja rodzina, z pewnością dziękowałbym Bogu za Ciebie. (Wciąż mogę). (Czy mi się chce?)

Twój Jean

Drogi Jeanie,
jak sądzę, nie masz przerwy od Michaela Jacksona nawet w święta. Czy to nie podchodzi pod lekką obsesję? (Nie oceniam, sam mam obsesję na punkcie Freddiego Mercury'ego).
W takim razie mam kolejną podpowiedź, jak Cię znaleźć; jesteś z wierzącej rodziny. Teraz muszę się dowiedzieć, gdzie mieszkasz. (Boże, brzmię jak stalker). W sumie mnie nie skrzywdził. Po prostu doszedłem do wniosku, że... dobra, w sumie nie wiem, dlaczego. Nieważne. Po prostu mnie nie skrzywdził.
Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy.

Twój Pedro

Kochany Pedro,
też mam nadzieję, że się spotkamy. A może się to wydarzyć wcześniej, niż się spodziewasz, bo zawsze mogę coś wypaplać.
A tak w ogóle, to chodzisz może do Underwood High School? Wiem, to dziwne pytanie, ale muszę wiedzieć, bo inaczej wybuchnę. Mam nadzieję, że nie mieszkasz gdzieś w Hiszpanii, bo to by oznaczało, że nie mielibyśmy szans spotykać się codziennie. A jeśli okaże się, że chodzisz ze mną do szkoły, to by znaczyło, że mijam Cię codziennie, nawet nie wiedząc, kim jesteś.
Dobra, ale przystopuj ze znajdywaniem mojego adresu, to trochę podejrzane. No dobra, ja też może zachowuję się trochę podejrzanie, bo nawet Cię nie znam, a pytam, czy chodzisz ze mną do szkoły. (Mam nadzieję, że nie jesteś jakimś psychopatą, bo jeśli tak, to jestem w du...)

Twój Jean

Drogi Jeanie,
pytasz mnie, czy chodzę z Tobą do szkoły. Co, jeżeli naprawdę bym był jakimś psychopatą albo pedofilem, który teraz łatwo Cię namierzy? Czy mama nie uczyła Cię, żebyś nie ufał osobom poznanym w sieci? Jeśli nie, to musi to zrobić, bo jeszcze Ci się coś stanie. Ale tak czy siak, chodzę do Underwood High School. Więcej Ci nie zdradzę. I tak masz już wskazówki, jak mnie znaleźć. Ja w sumie też mam, żeby znaleźć Ciebie. Może nasze nicki to nie był zbyt dobry pomysł. Chociaż nie wiadomo, bo ja wcale nie muszę mieć na imię Pedro lub coś podobnego, a Ty Jean lub coś podobnego.
Skoro jesteś taką paplą, to będę mógł Cię znaleźć szybciej, niż się spodziewasz. A uwierz mi, że jestem dobry w znajdowaniu ludzi.
Więc tak, jeszcze raz mam nadzieję, że jak będziesz słuchał mojej świątecznej playlisty, to będziesz myślał o mnie. Może o nas. Rany, Jean, tak bardzo chcę Cię teraz pocałować...

Twój Pedro

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro