Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reszta rzeczy działa się bardzo szybko. Nie jestem w stanie nawet określić jak długo zajęło nam dotarcie do szpitala. Tam w mgnieniu oka zostałam przetransportowana na salę porodową i tyko kątem oka widziałam moją ciężarną przyjaciółkę biegnącą razem z Matt'em w stronę Nathana. Resztę pamiętam, jak przez mgłę. Wiem tylko, że musiałam mieć zrobione cesarskie cięcie ze względu na bezpieczeństwo dzieci. 

Moje zmysły wróciły do normy, gdy usłyszałam płacz pierwszego dziecka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękną, małą istotkę o ciemnych brązowych włoskach. 

Uśmiechnęłam się przez przymknięte trochę oczy i czekałam, aż usłyszę płacz mojego drugiego dzidziusia. I rzeczywiście tak się stało. Druga istotka była bardzo podobna do pierwszej. Też miała ciemne brązowe włoski. 

Widząc  oba moje szczęścia uświadomiłam sobie, że będzie to najlepszy czas w moim życiu i poświęcę go najważniejszym w moim życiu osobom. Byłam wtedy pewna, że będzie to najlepsze, co może mnie spotkać w całym moim życiu, i że warto.  

-Gratulacje.- powiedziała lekarka.- Dzieci są zdrowe. Nie mam żadnych zarzutów. Proszę odpoczywać i do zobaczenia później.- uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku wyjścia. 

-Pani doktor- szepnęłam ostatkiem sił.

-Tak?- odwróciła się do mnie lekarka.

-Mogłaby pani powiedzieć mojemu narzeczonemu, że wszystko w porządku?- uśmiechnęłam się lekko.

-Tak, oczywiście. Właściwie miałam to zrobić. Proszę odpoczywać.- powiedziała i wyszła. Zasnęłam praktycznie natychmiastowo. 

Obudziłam się chyba po kilku godzinach. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam Nathana stojącego i patrzącego na nasze dzieciaczki. Bardzo rozczulił mnie ten widok, bo prawdę mówiąc nigdy go takiego nie widziałam. Uśmiechnęłam się lekko i postanowiłam dać znać, że już się obudziłam. 

-Hej...- powiedziałam cicho.

Nathan natychmiastowo odwrócił się na dźwięk mojego głosu. Kiedy zobaczył, że już nie śpię, uśmiechnął się do mnie szeroko. 

-O, już wstałaś. Myślałem, że będziesz spać dłużej.- uśmiechnął się i podszedł do mnie a następnie pocałował w czoło.-Dziękuję ci.- powiedział uśmiechnął się ponownie.

-Dlaczego mi dziękujesz?- zdziwiłam się.

-Dałaś mi to, czego pragnąłem najbardziej.- powiedział i pocałował mnie w usta- Dałaś mi wszystko, czego mogłem sobie tylko wymarzyć. Naprawdę nie wiem, co by było, gdybyś wtedy nie pojawiła się w moim gabinecie- wyznał mi. 

-Och, Nathan. Też nie wiem, co by było gdyby nie ty i ta twoja propozycja. Ale nie rozmyślajmy nad tym. Żyjmy tym co tu i teraz. A teraz mamy dzieci i mamy co robić.- powiedziałam szczerze. 

-Masz rację kochanie. W ogóle musimy pomyśleć nad imionami.

-Wiem. Ale cieszę się, że mamy to za sobą i te kruszynki są z nami.- uśmiechnęłam się ponownie. 

-Witamy państwa! Jak tam nasze skarby?- do sali weszła z wielkim uśmiechem Alice wraz z Mattem. 

-Alice... Jak miło, że wpadliście. A nasze skarby są tam.- wskazałam gdzie leżą moje dzieci. 

-Woooow, jakie słodkie.- uśmiechnęła się. 

Spojrzałam na Nathana i szepnęłam coś do niego, a następnie powiedziałam: 

-Powitajcie Matthew i Alex'a.- uśmiechnęłam się delikatnie. 

-Dwaj chłopcy?!- zdziwiła się Alice.- Myślałam, że będzie parka. Och, a chciałam, żeby chociaż jedna była dziewczynką.- powiedziała zasmucona. 

-Ale są dwaj chłopcy. Ja się cieszę.- powiedziałam zadowolona.- Szczerze mówiąc wolałam dwóch chłopców niż dziewczynkę. 

-Nie łam mojego serduszka.- powiedziała teatralnie moja przyjaciółka. 

-Oj tam, oj tam. Jeszcze całe życie przed nami.- zaśmiałam się. 

-No ja mam nadzieję.- zawtórowała mi Alice.- Dobrze, nie będziemy wam przeszkadzać. Odpoczywajcie wszyscy. Do zobaczenia już niedługo mam nadzieję. 

-Tak, do zobaczenia.- uśmiechnęłam się i pożegnałam naszych przyjaciół.- Nathan, mógłbyś wysłać mojej mamie zdjęcia chłopaków. Chciałabym, żeby wiedziała, że wszystko w porządku. 

-Oczywiście kochanie, ale proszę cię połóż się i odpoczywaj.- powiedział. 

-Jasne. - uśmiechnęłam się i położyłam z powrotem na łóżku, patrząc jak Nathan robi zdjęcie naszym skarbom i wysyła je mojej mamie. 

Właśnie w tamtym momencie ucieszyłam się, że udało mi się poprawić moje kontakty z mamą. Bądź co bądź, ale tak naprawdę było ona jedną z niewielu osób, które miałam przy sobie w trudnych chwilach, i która pomogła przejść mi przez wszystko, co złe mnie spotkało. 

Z to będę jej wdzięczna do końca swojego życia i już nie chcę zaprzepaszczać czasu, który mogłabym z nią spędzić. Kocham ją i wiem, że zarówno ona znaczy dla mnie dużo, jak i ja dla niej również. 

Pamiętam, że często powtarzała, że jestem podobna do brata i taty. W sumie trudno się nie zgodzić, bo gdy kiedyś porównywałam kilka zdjęć, to faktycznie zauważyłam między nami duże podobieństwo.   

Chciałabym od teraz żyć pełnią życia i mieć tylko dobre wspomnienia. Mam nadzieję, że tak będzie. Jestem pewna, że mam dla kogo żyć i mam co robić. Szczególnie teraz. Sądzę też, że będę potrzebowała pomocy Nathana naturalnie, ale matczyna pomoc i wsparcie także się pewnie przyda.  

Już tylko czekam, aż wrócimy do domu i będę miała moich mężczyzn tylko dla siebie. 

-Kochanie, masz gości.- poinformował mnie Nathan, wchodząc do pokoju. 

-Kto to taki?- zapytałam zainteresowana.

-Moi rodzice.- uśmiechnął się, widocznie dumny.- Twoja mama napisała, że też wpadnie, jak tylko będzie miała chwilkę.- ponownie się uśmiechnął.

-Dobrze, proszę niech wejdą i zobaczą nasze skarby.- tym razem to ja się uśmiechnęłam. 

Już po chwili w moim pokoju pojawili się rodzice Nathana wraz z moim narzeczonym i ogromnym bukietem kwiatów. 

-Witaj kochana, jak się czujesz?- powiedziała Kate.

-Dzień dobry. Dobrze.- powiedziałam i chciałam wstać z łóżka, co natychmiastowo spotkało się ze sprzeciwem wszystkich zebranych na sali. 

-Leno, nie powinnaś się przemęczać. Przecież dobrze wiesz...- zaczęła Kate.

-Tak wiem. Niedawno urodziłam, ale czuję się dobrze. Dlatego pozwólcie, że będę sama o sobie decydować. A teraz przepraszam, ale chcę podejść do moich dzieci.- powiedziałam i pewnym krokiem podeszłam do łóżeczek. 

Popatrzyłam na moich synków i uśmiechnęłam się. Byłam naprawdę dumna, że mam synków. Nigdy publicznie nie powiedziałam, jakiej płci chciałabym dziecko, ale wewnętrznie bardzo cieszyłam się, że są to chłopcy. Chociaż do dziewczynek też nie miałabym nic przeciwko. 

-Dobrze, a więc skoro dzieci są już na świecie, to może powiecie nam w końcu, jak mamy się do nich zawracać oprócz skarbie, słoneczko i innych takich.- zaczął tata Nathana. 

-No pewnie tato.- powiedział ochoczo Nathan i kontynuował- Moi kochani rodzice, dziadkowie moich dzieci, mam zaszczyt przedstawić wam moich kochanych potomków Matthew i Alex'a.- powiedział dumnie, na co tylko się uśmiechnęłam. 

-Mówisz serio?!- zapytał pan Paul.- Dwaj chłopcy?! Jak cudownie!- bardzo się ucieszył, co średnio można było powiedzieć po minie Kate. 

-Miałam nadzieję na parkę. Szkoda, że nie dziewczynka. Nie będziesz miała kogo stroić Leno.- powiedziała z wyraźnym współczuciem. 

-Ja nie narzekam. I się cieszę. Nigdy tego nie mówiłam, ale jak dowiedziałam się, że będą to bliźniaki to chciałam, żeby byli to chłopcy.- wyznałam szczerze. 

-Och, rozumiem, ale mam nadzieję, że zmienisz zdanie i jeszcze kiedyś sprawisz nam niespodziankę w postaci wnuczki.- uśmiechnęła się zachęcająco.

-Zobaczymy co czas przyniesie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się mając w myślach to, co będzie się w naszym życiu działo niedługo. 

-No dobrze. Odpoczywajcie więc wszyscy i pamiętajcie, że w razie jakiś problemów i pytań jesteśmy pod telefonem i pomożemy bez względu na wszystko.- powiedziała Kate i podeszła się pożegnać z nami wszystkimi. Chłopakami także. 

Zaraz za nią podszedł Paul, który jeszcze raz pogratulował swojemu synowi i powiedział, że jest dumny, i że teraz zostało mu już tylko wybudowanie domu i zasadzenie drzewa. 

Niestety jeszcze nikt nie wiedział o naszych planach.

-A tak w ogóle.- napomknęła Kate.- Kiedy będziemy mogli zobaczyć pokój chłopców, o ile jest skończony. Jeśli nie będzie to problemem przyjedziemy w któryś dzień, gdy już wrócicie do domu.- uśmiechnęła się. 

-Dobrze, niech będzie. Nie jestem pewna kiedy mnie wypiszą, może już niedługo, a może zdążycie mnie jeszcze tutaj odwiedzić, ale serdecznie zapraszamy do naszego domku.- uśmiechnęłam się i spojrzałam na Nathana, który wyraźnie wyczuł podtekst w mojej wypowiedzi. 

-Wspaniale. Może coś upiekę, ugotuję. Co myślicie? Nie powinnaś się przemęczać. Masz dwójkę dzieci na głowie.

-Pomyślimy. Dziękuję, że nas odwiedziliście. Naprawdę.- uśmiechnęłam się z uznaniem w oczach. 

-To my dziękujemy, że sprowadziłaś naszego syna na właściwą drogę. No, ale już nie przedłużam i życzę wam wszystkiego najlepszego. Niedługo znowu się widzimy.- ucałowała nas wraz z mężem, po czym wyszli, a my zostaliśmy sami... z dziećmi. 

-No, w końcu sami. Chodź idziemy odpocząć, bo ja już się zmęczyłem.- zaśmiał się Nathan.

---------------------------------------

Witajcie kochani w 2020 roku! 

Jak tam u was? Ja aktualnie siedzę w domku przeziębiona i wyczekuję sobotniej, rodzinnej imprezy. To już jutro! 
Jak zaczął się wasz Nowy Rok? Jakieś postanowienia? 
U mnie nie ma ich za dużo. W końcu każdy czas jest dobry na wprowadzenie do naszego życia nowych zmian. 

A co do rozdziału, to w końcu się doczekaliście. :) Matthew i Alex, jak wam się podobają imiona? Kto myślał, że będą dwaj chłopcy? Mam nadzieję, że sprawiłam wam małą niespodziankę w tym roku ;) 

Życzę wam wszystkiego najlepszego, abyście spełniali swoje marzenia i dążyli do celu ciężką pracą, a nie tylko czekali, aż coś samo zacznie się robić. 

Sky 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro