Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedziałam co powiedzieć. Nathan wypowiedział te słowa z takim przekonaniem jakby był pewny, że tak się stanie. A mnie po prostu zatkało. 

-Lena, słuchasz mnie?

-Co? tak, tak. Mamy wszystko?

-Właśnie o to pytałem. 

-Dobra, już patrzę. Hmmm... Wygląda, że wszystko jest. Możemy wracać do domu.  

-Okej. Chodźmy.- Nathan złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku kas. Ze względu na to, że większość rzeczy była moja postanowiłam zapłacić.- Nawet o tym nie myśl. Jesteś ze mną, więc to ja płacę. 

-Ale Nathan...

-Nie ma żadnego ale kotku. Dziękujemy. Do widzenia.

-Do widzenia.- powiedziałam i zostałam pociągnięta do auta. 

Kiedy tylko załadowaliśmy zakupy i zajęliśmy miejsca, wyruszyliśmy w drogę do domu. Przez całą powrotną drogę, ręka Nathana spoczywała na moim udzie. Gładził je tak,, jakby chciał żebym się uspokoiła. Nie powiem, było to bardzo kojące. 

Po około 15 minutach byliśmy już w domu. Chciałam pomóc Nathanowi z siatkami i też coś wziąć, ale powiedział, że i tak mi ich nie da. Jako argumentu użył tego, że jego księżniczka nie będzie dźwigać. 

Boże ten facet czasami bardzo dziwnie się zachowuje. Nie wiem, co jest. 

No i jeszcze muszę mu powiedzieć, że chcę wynająć jakieś małe mieszkanie. Nie chcę z nim mieszkać jak na razie. Dodatkowo nie będę mogła długo ukrywać mojego nieustannie rosnącego brzuszka. Zdecydowanie muszę z nim o tym pogadać. 

Zaraz po wejściu do mieszkania i rozpakowaniu zakupów, udałam się przebrać. Założyłam jakieś dresy i po raz kolejny dzisiejszego dnia wzięłam ubranie Nathana. Tym razem była to za duża koszulka. I bardzo dobrze, że była za duża. 

-To, co możemy już robić tą pizze? Oooo widzę, że znowu ubierasz moje rzeczy. Tak bez pytania?

-Oj tam. Przecież to nic takiego. Wypiorę ci je. 

-Dobrze, dobrze. Nie gniewam się. Szczerze, to wyglądasz w niej chyba lepiej ode mnie. 

-Dziękuję. Bierzemy się do pracy?

-Tak, jasne. Najpierw trzeba zrobić ciasto. 

-Mogę ja? 

-Dobrze, więc tak. Jajka, drożdże, mąka, woda i szczypta soli. To wszystko musisz zagnieść. A ja w tym czasie przygotuję dodatki. 

-Już się robi szefowo.- zaśmiałam się na jego określenie. 

Kiedy Nat męczył się z ciastem ja kroiłam dodatki. Spojrzałam na niego i ta chwila nieuwagi wystarczyła, żeby się przecięła...

-Ałć!

-Co się stało?

-To nic takiego. Zwykłe przecięcie. Powinnam bardziej uważać. Naprawdę nic mi nie jest. 

-Oj, gapa z ciebie. Zaraz przyniosę ci plater.- chciałam powiedzieć, że nie trzeba, ale jego już nie było. 

Wrócił po chwili z plasterkiem w dłoni.

-Dalej. Pokazuj ten palec. 

-Naprawdę nic mi nie jest. Nie musisz. 

-Hej, pokaż ten palec. Proszę. 

-No dobra, ale to na prawdę nic takiego. Przecież takie rzeczy się zdarzają. 

-Wiem, ale nie zaszkodzi założyć plaster. 

-Dobrze, już dobrze. Dziękuję. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. 

-Ja też nie wiem. Chodź tu.- Nathan przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Uśmiechnęłam się przez to, ale Nathan się odezwał- chyba troszkę przytyłaś. Zresztą jak jesz codziennie tyle słodyczy to się nie dziwię. Kochanie, jak będziemy mieć czas to jedziemy na siłownię co ty na to?

Kiedy to powiedział, struchlałam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Co miałam zrobić? Nie jestem gotowa, żeby tak od razu powiedzieć mu o dziecku. To nie takie proste. 

-C-co? 

-Nie chciałem powiedzieć niczego złego... przepraszam nie powinienem był. Uraziłem cię tak? To nic takiego kochanie. Naprawdę. przepraszam.- podszedł do mnie i mnie pocałował. 

Kolejny raz tego dnia dałam ponieść się emocjom. Nie mogłam się powstrzymać, ale byłam też świadoma tego, że jak zaraz tego nie przerwę, to źle się to dla mnie skończy.

-Nie, Nathan. Nie powinniśmy. 

-Dlaczego? Przecież wiem, że nadal mnie kochasz. Posłuchaj zrobię wszystko, żeby cię odzyskać. Żeby wszystko wróciło do normy i było jak dawniej. 

-Doceniam to, ale wiesz, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. 

-Jak to? Jakbyśmy do siebie wrócili, znowu bylibyśmy szczęśliwi, we dwoje. 

-Naprawdę, nie będzie jak dawniej. Obiecuję, że jak już będę gotowa to wszystko ci wyjaśnię. Tylko jeszcze nie teraz muszę sobie to wszystko poukładać. Cała ta sprawa z matką plus jeszcze dodatkowo ty i.... naprawdę potrzebuję czasu. Obiecuję, że się o wszystkim dowiesz jak najszybciej. Tylko potrzebuję to przemyśleć.

-Dobrze. Dam ci tyle czasu ile tylko zechcesz. Tylko proszę, nie odtrącaj mnie. Jeśli nie będziesz chciała do mnie wrócić to proszę, pozostańmy w kontakcie. Nie chce stracić cię na zawsze. 

-Dobrze, to mogę ci na pewno obiecać. A ja proszę ciebie, żebyś nie był zły, jak zdecyduję ci się o tym wszystkim powiedzieć dobrze?

-Ja, zły? Tym bardziej na ciebie... Oczywiści, że nie będę kochanie. Nie martw się wszystko się ułoży. 

-Posłuchaj jeszcze... chciałam ci powiedzieć, że mieszkanie z tobą nie ułatwia mi tego wszystkiego i chciałaby wynająć sobie jakieś małe mieszkanko niedaleko. 

-Czemu? Nie chcesz być tutaj ze mną?

-Nie powiedziałam tego, tylko potrzebuje czasu. To nie jest łatwa sprawa, a jak jesteś obok mnie to tym bardziej. Proszę, naprawdę chcę ci o tym wszystkim jak najszybciej powiedzieć, ale muszę mieć trochę prywatności i samotności. Inaczej może to długo potrwać. 

-Dobrze, pomogę ci jutro coś znaleźć. A teraz wróćmy do tej pizzy robię się głodny. 

-Okej. Zrobiłeś już ciasto? 

Godzinkę później pizza była już gotowa, a my siedzieliśmy w salonie przed telewizorem oglądając jakiś film i zajadając się nią. 

Kompletnie nie pamiętam o co chodziło w owym filmie, bo ciągle się śmialiśmy i opowiadaliśmy jakieś historyjki. 

Chciałabym, żeby tak było już zawsze. Głupia, przecież możesz zrobić tak, aby było tak już zawsze. Wystarczy jedna decyzja. Wystarczy jedna rozmowa. Wystarczą trzy słowa. To przecież tak niewiele do spełnienia marzeń o pięknej i kochającej się rodzinie. To tak niewiele aby móc spełnić swoje marzenia z dzieciństwa. To tak bardzo niewiele aby być bardzo szczęśliwym. To tak mało, żeby zapewnić dziecku pełną rodzinę. To tak bardzo mało, żeby być z człowiekiem, którego się kocha i aby był on szczęśliwy. 

-O czym myślisz?

-Co? O niczym.  

-Naprawdę? Powiedz o czym.

-Myślałam o tym, jak niewiele potrzeba aby w naszym życiu coś się zmieniło. jedna decyzja, jedna sytuacja, jedno zachowanie. To tak niewiele. A przez to możemy coś albo kogoś zyskać, albo stracić. Z jednej strony to bardzo cieszy, a z drugiej przygnębia. 

-Masz rację. Tak niewiele potrzeba... 

-------------------------------

Witajcie moi drodzy! 

Przepraszam za brak rozdziału wczoraj. Obiecuję, że kolejny pojawi się na dniach. 

Co myślicie o tej sytuacji?
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał! Miłej niedzieli i miłego tygodnia!

Pozdrawiam.
Sky 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro