Upokarzasz mnie na każdym kroku !

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy podjeżdżamy pod dom, James gasi silnik w samochodzie nie czekam aż przyjdzie i mi otworzy drzwi.Wychodzę a nawet wybiegam z niego nie czekając ani nie patrząc na nikogo, nie chcę go widzieć.Byłam głupia że w to wszystko weszłam, zaćmił mnie swoimi pieniędzmi i tymi obiecankami nie zastanawiałam się tylko działałam dla Melisy a teraz wychodzę na tanią kurwę. Kiedy idę do drzwi nie stara się mnie zatrzymać, słyszę że rozmawia z Jamesem umawiają się na jutro. Kiedy wchodzę do domu Susan się podnosi z kanapy, pokazuje żebym była cicho bo malutka śpi w łóżeczku przy niej. 

-Wezmę ją na górę -podchodzę do łóżeczka, moje kochane.Boże kocham ją nad życie i oddała bym za nią życie, to dla niej teraz przechodzę to wszystko. 

-Mia ?-Susan zauważa mój stan, mój makijaż rozmazany -Matko, kochanie co się stało ?-nie chciałam jej martwic, chciałam szybko uciec, ale chyba się nie udało 

-Nic Susan -uśmiecham się do niej lekko aby poczuła że na prawdę jest dobrze,ale jej się nie oszuka -To Liam -mówię cicho, bo zaczyna łamać mi się głos -Zachowuje się jak dupek w stosunku do mnie, jakbym była jego płatną dupą którą może upokarzać. Boże kogo ja oszukuje właśnie nią jesteś 

-Nie Mia, nie jesteś robisz to dla tej małej księżniczki -pokazuje palcem na Melisę -A Liam, pewnie go coś ugryzło, jutro będzie przepraszał -częściowo słucham Susan ale w tym samym czasie podnoszę Melisę i biorę na ręce 

-Idziemy na górę, chcę mieć ten dzień już za sobą -mijam Susan 

-Mia, poczekaj -wchodzę po schodach kiedy odzywa się znów Liam. 

-Niech Susan ją zostawi -odkłada klucze na stolik -Zmęczyła się dziewczyna, możesz iść - nie odwracam się do niego przodem, nie chcę patrzeć na niego. Powstrzymuje łzy i wchodzę na górę, jeszcze słyszę jak Susan mówi do Liama jak on się zachowuje, że tak nie można ale nie słyszę odpowiedzi.Zamykam za sobą drzwi. 

******************************* 8 Lipiec (Poniedziałek)******************************** 

Dzisiaj obudziłam się nad ranem, prawie tak samo jak codziennie i nie chciałam schodzić na dół bo wiedziałam że on tam będzie. Brzuch nie przestaje mnie boleć, co chwilę odczuwam skurczę i mdłości. Karmię małą i znów próbuje usnąć udaje mi się wstaje drugi raz o godzinie 9. Chyba powinnam to zrobić teraz nie odkładać tego, wybieram numer Charliego, odbiera po chyba 5 sygnałach.

-Bratowa wiesz że jest wcześnie rano -zamykam na sekundę oczy kiedy słyszę jak mnie nazywa -Coś się stało ?

-Charlie możemy się spotkać ? Nawet tutaj u Liama ?

-Pewnie, o 11 ? -umawiamy się i wtedy muszę wstać żeby wziąć prysznic i przygotować się mentalnie na to spotkanie. Prysznic pomaga mi trochę mdłości przechodzą kiedy wypijam herbatę którą zrobiła mi wcześniej Susan, skurczę są ale mniejsze ból również zmalał. W tych dniach najlepiej żebym nie wychodziła do ludzi ani z nimi się nie spotykała bo wszystko się komplikuje. 

Równo o 11 no dobra dwadzieścia minut po jedenastej wchodzi do domu Charlie, zanim się wita ze mną robi to z Susan i Melisą które siedzą w salonie. 

-Jestem -daje mi całusa w policzek i siada naprzeciwko mnie przy stole tak że on widzi dziewczyny a ja jestem tyłem do nich i do drzwi. -Coś się stało ?-nie wiem co mam powiedzieć, kiedy sobie o Tym pomyślę zaczynają zbierać mi się łzy w oczach -Hej, mała 

-Co grozi za rozwiązanie umowy ?-mówię tak nie wyraźnie że nie wiem czy Charlie coś rozumie -Nie chcę dłużej tutaj być - zatykam ręką buzię aby nie wybuchnąć szlochem, po minie Charliego widzę że się bardzo zmartwił. 

-Co Liam zrobił ?-pyta poważnie 

-Jest po prostu sobą - zaczynam łapać oddech i miarowo oddychać, atak paniki mija -Upokarza mnie na każdym kroku, pokazuje mi kto tutaj tak na prawdę rządzi kto ma pieniądze. Jest wobec mnie opryskliwy, niemiły, warczy. Robi to tylko dlatego że powiedziałam coś co nie miałam na myśli w ogóle, wtedy źle się czułam nie miałam ochoty nikogo widzieć. Nie chcę tutaj być Charlie, pomóż mi -mówię już ciszej -Nie jestem jego dziwką ani kurwą do której tak może się odzywać 

-Za zerwanie umowy z twojej winy jest kupa pieniędzy Mia, prawie 800 tysięcy Dolarów- przełykam ślinę -Może dogadasz się z nim ?-mówi spokojnie -Liam jest czasami wybuchowy i wtedy pokazuje kto jest kim 

-W jaki sposób Cię upokarzam ? -aż podskakuje na tym krześle, odwracam się za siebie stoi tam Liam, wszystko słyszał - Chcę żebyś robiła co trzeba na poważnie a nie kurwa dla lipy a wzięła całe pieniądze 

-Nie chcę Twoich cholernych pieniędzy -wstaje i staje przed nim przodem -Nie chciałam cię zezłościć wtedy w pokoju -uspokajam się -Nie chciałam Liam -robię krok do tyłu aby być bliżej Charliego -A ty od tamtego momentu zachowujesz się jakbym zrobiła coś potwornego, coś specjalnego. Nie godziłam się na To 

-Po to ściągnęłaś tutaj Charliego ?-Pokazuje na chłopaka palcem -Aby wygadać mu się ? On nie robi tutaj za twojego przyjaciela 

-Przyjechał aby mi pomóc -zerkam na Susan która stoi przy oknie z Melisą -Chcę odejść Liam, nie godzę się na takie traktowanie, na takie poniżanie 

-Wyjdź, nawet teraz, ale jak wyjdziesz masz 24 godziny aby wpłacić na moje konto 800 tysięcy dolarów -patrzy na mnie ostatni raz i wychodzi z domu trzaskając drzwiami. Wtedy dopiero wybucham płaczem,jak ja się znalazłam w takiej sytuacji ?

Charlie uspokaja mnie do takiego stopnia że zasypiam na kanapie, obiecuje mi przed wyjściem że porozmawia z Liamem i jeśli wtedy będę chciała odjeść pomoże mi.Każe mi się zastanowić nad tym wszystkim, przypomina mi że to cholernie trudna sytuacja dla nas obojgu i rozumie że się martwię i boję.Jestem tutaj sama a obcy ludzie wchodzą do domu i mówią do mojej córki wnusia, córeczka tatusia. Dziękuję Charliemu za to że przyjechał i przepraszam że go w to wciągnęłam. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro