🦁 W rolach głównych 🦅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



– Nie rozumiem cię, Sophie – mruknąłem, nie będąc w stanie ukryć frustracji w głosie. – Co ci znowu nie pasuje?

– Nie traktujesz mnie poważnie – odpowiedziała, splatając ręce przed sobą.

– A co takiego zrobiłem?

– Jeszcze pytasz?

Nie miałem pojęcia, czym ją zraniłem. Widziałem, że jest zdenerwowana. Dostrzegałem na jej twarzy rozczarowanie i smutek. To chyba było najgorsze.

– Sophie – zwróciłem się do niej, gdy odwróciła się w stronę okna. – Po prostu mi powiedz. Sam się nie domyślę. 

Głośno westchnęła i spojrzała na mnie. Poczułem się tak źle, jakby przebiegło po mnie całe stado hipogryfów. Na pewno zasłużyłem.

– Mieliśmy się wczoraj spotkać – wycedziła, opuszczając ramiona. – O osiemnastej.

– Nie – odpowiedziałem. – Dzisiaj mieliśmy się spotkać.

– Wczoraj.

Zacisnąłem usta. Zacząłem w głowie odtwarzać ostatnie wydarzenia z prędkością światła. Wczoraj po Zielarstwie miałem pójść z Remusem do Skrzydła Szpitalnego, a potem z Jamesem odrobić szlaban u McGonagall. Potem obiecałem Peterowi, że pogram z nim Eksplodującego Durnia, bo Sophie miała się uczyć na Eliksiry. Tak właśnie było.

Chociaż w sumie mogłem coś pomieszać. Miałem sporo rzeczy na głowie.

I po chwili dotarło do mnie, że jednak coś pomyliłem. Bo Sophie Eliksiry miała dopiero w piątek, więc uczyć się miała właśnie dzisiaj, gdy spotkałem ją naburmuszoną w bibliotece.

– Cholera – mruknąłem, gdy zrozumiałem mój błąd. – Cholera, Sophie. Pomyliłem dni.

– Goldie śmiała się ze mnie przez cały wieczór. Myślała, że zrobiłeś mi głupi kawał.

– Przecież widziała nas na imprezie.

– Tak i wtedy według niej twój kawał się zaczął.

– Nie jesteś kawałem, Sophie.

– Traktuj mnie poważnie, Syriuszu – odpowiedziała i szybko wytarła łzę, która spłynęła po jej policzku.

Drugą łzę wytarłem już ja, podchodząc do niej bliżej.

Kompletnie nie wiedziałem, co powinienem teraz powiedzieć. Jak ją przeprosić. Bałem się, że znowu coś zepsuję.

Dlatego przytuliłem ją mocno i czekałem, aż jej ręce znajdą się na moich plecach.

A gdy już to zrobiła, westchnąłem, czując niewyobrażalną ulgę.

– Zależy mi, Sophie. Zaufaj mi. Jesteś ważna.

– Kompletnie mnie nie obchodzi, kim jesteś, Syriuszu – powiedziałam ze złością, patrząc mu prosto w oczy. – Twoje nazwisko, rodzina, pieniądze. To jest nieważne. Interesuje mnie to, jaki jesteś.

– Jaki jestem?

– Czy jesteś dobry, czy zły, sympatyczny, a być może złośliwy? Co lubisz jeść na śniadanie? O której zwykle chodzisz spać? Jakie książki lubisz czytać? Nie znam cię i nie wiem, co mam o tobie myśleć. Znam tylko dziesiątki opowieści i setki niedopowiedzeń – wyjaśniłam mu i miałam nadzieję, że spróbuje mnie zrozumieć.

– To, co mam zrobić? – odpowiedział wyraźnie zbity z tropu.

– Pozwól mi siebie poznać.

– Tak po prostu?

– Tak po prostu – powtórzyłam za nim, wyciągając w jego stronę dłoń, na którą on przez dłuższą chwilę jedynie patrzył.

Jednak zaraz splótł swoje palce z moimi, a ja nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.

Zastanawiałam się, dlaczego on nie widzi i nie czuje tego, jak szybko, szaleńczo i bez pamięci się nim zakochałam.

– To zacznijmy od samego początku – powiedział niepewnie. – Jestem Syriusz.

– A ja Sophie – odpowiedziałam, czując, że i on się powoli rozluźnia. – Cieszę się, że mogę cię poznać. 



– Gdzie on się ciągle podziewa? Znika, a ja o niczym nie mam pojęcia – zapytał wyraźnie zniecierpliwiony James. – Przecież zwykle spóźniał się tylko wtedy, gdy istniał ważny powód.

– Widocznie teraz zaistniał taki właśnie "powód" – odpowiedział spokojnie Remus, zastanawiając się w duchu, kiedy James domyśli się tego, co się działo z ich przyjacielem. – Najwyżej później do nas dołączy.

– Może zarobił jakiś szlaban w międzyczasie – wtrącił się Peter. – To do niego podobne.

– Musiałby się bardzo szybko o niego postarać – skomentował James, zerkając na zegarek.

– Przecież Syriusz zaczął się spotykać z Krukonką – odezwała się Lily, zamykając jednocześnie książkę, którą wcześniej czytała. – Nie zauważyłeś tego, Jamie?

– To niemożliwe – odpowiedział od razu. – Powiedziałby mi o tym.

– To skoro już wszystko zostało wypowiedziane, proponuję, żebyśmy przestali na niego czekać. – Remus wstał z fotela, nie kryjąc uśmiechu. – Syriusz się raczej dzisiaj nie zjawi. Poradzimy sobie sami.

– Wiedziałeś? – zdziwił się James i aż usiadł z wrażenia. – A ja nie?

– Byłeś ostatnio zbyt skupiony na sobie. – Lily podniosła się z zajmowanego miejsca, podeszła do swojego chłopaka i poklepała go pokrzepiająco po ramieniu. – Tylko się nie obrażaj. Musicie szczerze o tym porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić.

– Ale dlaczego utrzymywał coś takiego w tajemnicy? – drążył dalej Rogacz.

– Widocznie mu zależy – wyjaśniła Lily i odeszła w stronę dormitoriów. 

– Naprawdę serdecznie mam cię dość, Alaska. Jesteś nie do życia.

– Nie możesz mieć mnie dość, Tristan – odparła beztrosko dziewczyna, patrząc pobłażliwie na swojego brata. – Jesteś moim bliźniakiem i zawsze będziesz mnie potrzebować.

– A tak gorąco prosiłem Merlina o to, żebyś trafiła do innego domu – mruknął wciąż niezadowolony.

– Trzeba było prosić o to Tiarę. Ona podobno czasem zgadza się na sugestie ucznia, którego właśnie przydziela – wtrąciła się Roselyn, chcąc tym samym przerwać kłótnię rodzeństwa i zwrócić uwagę swojego chłopaka na siebie.

– Trzeba było mi wcześniej o tym powiedzieć – powiedział, uśmiechając się lekko. Lynnie zawsze szybko poprawiała mu humor, w przeciwieństwie do siostry. Opiekuńczym gestem nasunął jej na głowę kaptur od szaty, gdy poczuł mocniejsze porywy wiatru. – A gdzie się podziewa Sophie? Chyba jako ostatnia ją widziałaś – zapytał Goldie, która szła obok Alaski.

– Jak zwykle się spóźnia – odpowiedziała, skupiając wzrok na spokojnej tafli jeziora, do której się zbliżali. – Ostatnio coraz częściej – dodała.

– Tego chyba się nigdy nie oduczy – dodała Lynnie, ściskając mocniej dłoń Tristana. – Ostatnio coś się z nią dzieje dziwnego. Jest jakaś taka zamyślona.

– Może zakochana? – rzucił chłopak.

– To niemożliwe – odpowiedziała Alaska. – Obiecałyśmy sobie, że nie będziemy zajmować się głupotami. Nauka jest najważniejsza i najlepsze oceny z egzaminów. Ona o tym wie.

– Żebyś się nie zdziwiła – zakpił z niej brat. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro