Zapowiedź - Moon River

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moon River

Byliśmy w tłumie ludzi, pośród których widziałem tylko ją. Jakby była jedyną osobą na świecie. Cicha muzyka docierała do mnie, przełamując gwar zebranych w sali uczniów. Słowa piosenki dobrze mi znanej wpadały do ucha.

Moon river, wider than a mile

I'm crossing you in style some day

Oh, dream maker, you heart breaker

Wherever you're goin', I'm goin' your way

Była to zwykła potańcówka, lecz chciałem czuć, że to było coś więcej. Coś więcej dla mnie i dla niej. Większe wydarzenie, chwila godna zapamiętania. Jedna z wielu, które na nas czekały.

Wyłowiłem jej spojrzenie, a po chwili uśmiech. Przerwała rozmowę z koleżanką i zapatrzyła się w moją stronę. Tak niewiele jeszcze o niej wiedziałem, a chciałem poznać dosłownie wszystko.

Two drifters, off to see the world

There's such a lot of world to see

We're after the same rainbow's end

Waitin' 'round the bend

My huckleberry friend

Moon river and me

Dostałem szansę od losu, abym mógł się w niej zakochać, choć jeszcze to do mnie w pełni nie docierało. Bo jeszcze nigdy chyba nie kochałem. Potrafiłem nawiązać więzi, wystarczyło popatrzeć na moją relację z pozostałymi Huncwotami, wskoczyłbym za nich w ogień, jednak to, co czułem na widok tej brązowowłosej dziewczyny, było zupełnie inną kategorią związku.

Myślałem o niej bez przerwy, chociaż wcale tego nie chciałem. Zachowywałem się podobnie do Jamesa, gdy ten zaczynał swoje żałosne podchody do Evans. Ja jednak miałem łatwiejsze zadanie. I nie wziąłem się za wszystko od tyłka strony. Wszystko dobrze zaplanowałem.

Oczywiście, do tej pory zauważałem dziewczyny i lubiłem ich towarzystwo, ale z Sophie chciałem czegoś innego. Czegoś, czego nazwać nie potrafiłem.

Onieśmielała mnie samym spojrzeniem, a cała moja odwaga wyparowywała z mojego ciała z prędkością światła. Z planu nici.

Złapałem rozbawiony wzrok Remusa, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co właśnie działo się w mojej głowie.

Miałem wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, lecz byłem w błędzie. Każdy zajęty był sobą, ciesząc się z chwili, w której mogliśmy się dobrze bawić.

Sophie wciąż na mnie patrzyła. Miała na sobie skromną, ciemną sukienkę z krótkim rękawkiem, sięgającą za kolano. Zauważyłem, że na jej talii błyszczał wąziutki paseczek. Włosy rozpuściła tak, jak lubiłem, choć nie śmiałem ją o to wcześniej prosić. Wystarczyło, że ledwo co zdołałem ją zapytać o to, czy na pewno pojawi się na naszej, gryfońskiej, przedświątecznej imprezie.

Pojawiła się zgodnie z moimi oczekiwaniami, a moje nieposłuszne nogi wrosły w podłogę. Stałem tam jak gumochłon i gapiłem się z oddali. Zadziwiające było to, jak często i bezproblemowo potrafiłem brylować w towarzystwie, gdy mi na tym wcale nie zależało.

Teraz mi zależało i nie miałem pojęcia, co z tym zrobić.

Należało się ruszyć, mruknąłem do siebie i zrobiłem kilka kroków do przodu. Sophie czekała, stojąc w miejscu. Przyglądała mi się z rozbawieniem na twarzy.

Starałem się ułożyć w głowie coś, co powinienem jej powiedzieć, gdy już będę obok, ale jak na złość, nic dobrego nie przychodziło mi do głowy. Zabrakło mi czasu.

– Cześć. – Wyszła mi naprzeciw, wybawiając mnie z tarapatów.

– Cześć – odpowiedziałem lekko. – Cieszę się, że przyszłaś.

– Ja też się cieszę – odparła, patrząc przez chwilę na swoją rozchichotaną koleżankę.

Kilka osób stojących w pobliżu spojrzało w naszym kierunku, jednak szybko stracili zainteresowanie i zajęli się sobą.

– Lubię tę piosenkę.

To był dla mnie znak, poczułem to. Teraz albo nigdy.

Chwyciłem jej dłoń pewnie i poprowadziłem na środek sali, gdzie tańczyło kilka par.

– Zatańczmy – rzuciłem nonszalancko, kładąc dłonie na jej talii.

Sophie najpierw położyła ręce na moich ramionach, a po chwili jedną z nich przesunęła na mój kark. Poczułem przyjemnie drżenie, gdy przesuwała powoli palcami po skórze tuż nad kołnierzykiem mojej białej koszuli.

Tak, wybrałem na dzisiejszy wieczór białą koszulę. Rogacz zdążył już wyśmiać ten pomysł, nie znając prawdziwego powodu. Remus wolał nie komentować. Ja jednak niczego nie żałowałem. Mogłem mieć dzisiaj na sobie nawet strój roboczy Hagrida, gdyby to miało mi pomóc zrealizować mój cel. A był nim chociaż jeden taniec, niezbyt pokraczny, z dziewczyną, która mnie oczarowała.

Bujaliśmy się zgodnie z powolnym rytmem piosenki. Sophie podśpiewywała szeptem, fałszując lekko, a ja skupiałem się na tym, aby nie podeptać jej stóp.

– Wiesz, że jesteś jednym z najpopularniejszych chłopców w szkole?

– Nie przesadzałbym – odpowiedziałem, jednak się uśmiechnąłem i nieco wyprostowałem.

– Połowa dziewczyn myśli teraz intensywnie o tym, co takiego zrobiłam, że się mną zainteresowałeś i poprosiłeś do tańca.

– I jak sądzisz, co im przychodzi do głowy?

– Eliksir miłosny, porządny Imperius albo zakład – odparła, patrząc mi prosto w oczy. – Ale te teorie są głupie i żadna nie ma porządnych podstaw. Ale może ty mi powiesz?

Gdy jedna z par przysunęła się do nas zbyt blisko, wzmocniłem uścisk na talii Sophie i przesunąłem nas nieco w lewo, aby nikt nam nie przeszkadzał. Uścisku nie rozluźniłem, a jej to chyba nie przeszkadzało.

– Co mówiłaś?

– Pytałam się, co takiego zrobiłam?

Zatopiła we mnie spojrzenie swoich niezwykle jasnych, zielonych oczu, a ja miałem nadzieję, że z wrażenia nie otworzyłem zbyt szeroko ust.

– Nic nie zrobiłaś, Sophie.

– Więc dlaczego?

Lekko zmarszczyła brwi, starając się pewnie mnie zrozumieć. Muzyka się zmieniła, a ja opuściłem ręce, by chwycić jej dłonie.

– Nic nie musiałaś zrobić, bym się tobą zainteresował – odpowiedziałem i pociągnąłem ją w stronę ściany, przepychając się przez tłum.

Oparłem się o szkolny mury, szukając słów, które kotłowały się w mojej głowie. Było ich zdecydowanie zbyt wiele, aby było to prostym zadaniem. Sophie stanęła obok, czekając na moją odpowiedź. Splotła ręce za plecami.

– Lubię cię.

– Nie znasz mnie – odpowiedziała od razu.

– Ale chcę poznać – rzuciłem, patrząc jej w oczy. – I jesteś ładna.

Cicho się zaśmiała.

– Ty też jesteś ładny – odparła poważnie, a potem stanęła obok mnie.

Nasze ramiona i biodra się zetknęły.

– Jesteś dla mnie zagadką, Syriuszu Blacku – powiedziała, unosząc głowę i patrząc mi prosto w oczy. – Zagadką, którą mam wielką ochotę rozwiązać.

Zaskoczyły mnie jej słowa, bo myślałem, że to ja będę musiał się bardziej starać. Okazało się, że ona jest również mną zainteresowana.

– Zostało nam jeszcze kilka miesięcy, zanim skończę szkołę – rzuciłem.

– Nie zmarnujmy ich – odpowiedziała, a w jej oczach dostrzegłem błysk.

Gdy tak na mnie patrzyła, już wiedziałem. Zakochałem się w niej po uszy i z niczym innym na świecie nie mógłbym tego uczucia pomylić.

c.d.n. w kwietniu 💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro