#1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień zapowiadał się słonecznie. Brak jakichkolwiek chmur, czy zapowiedzi na ulewę. Polska szedł obecnie wesołym krokiem do sklepu. Chciał kupić parę potrzebnych rzeczy do domu. Dziś miał go odwiedzić jego brat, Węgry. Polska nie mógł się doczekać tego spotkania. Tak bardzo stęsknił się za bratem. Gdy dotarł na miejsce nie umknęło jego uwadze, iż wiele krajów również jest w owym sklepie. Zdążył zauważyć Austrię, Danię i Amerykę. Odwrócił się w kierunku pułki z warzywami. Szukał papryk, ponieważ wiedział jak bardzo jego brat je uwielbia. Nagle ktoś położył dłoń na jego ramieniu. Polska nie spodziewał się tego i podskoczyć zaskoczony. Spójrz na osobę, która przyprawiła go prawie o zawał serca. Był to Ameryka.

- Hi Poland. - uśmiechnął się USA. Polska również się uśmiechnął.

- Witaj USA. Jak tam życie? - spytał. Ameryka zaśmiał się.

- Po staremu. A jak ty się trzymasz? No wiesz... Po tej całej wojnie, a potem wpływem ZSRR....

- Dobrze. Dziękuję, że pytasz. - odparł trochę niepewnie. Polska już dawno zdążył wybaczyć wszystkim za to co się stało. Pogodził się także z Niemcami i Rosją. Mimo to, często czuje się przy nich dosyć niepewnie.

- Nie masz za co dziękować. - odparł Ameryka.

- Wiesz... Miło mi się z tobą rozmawia, ale muszę zrobić zakupy, ponieważ mój brat dziś mnie odwiedza. - zaczął niepewnie.

- Jasne. Porozmawiamy innym razem. - powiedział z uśmiechem USA, po czym wrócił do Austrii i reszty. Polska natomiast wrócił do robienia zakupów. Gdy miał już wszystko udał się do kasy, aby zapłacić. Zauważył przy niej Niemcy. Przez jego ciało natychmiast przeszły dreszcze. Pamiętał co jego ojciec mu zrobił. Wybaczył Niemcom, lecz obrazów z wojny nie da się od tak zapomnieć. Potrzeba czasu, a czasem jest to nawet niemożliwe. Starał się jakoś zapomnieć o tym, lecz za bardzo weszło to w jego psychikę. Na szczęście przed nim stało jeszcze kilka innych osób. Zauważył, jak po chwili Niemcy opuszcza sklep. Odetchnął z ulgą. Zapłacił za zakupy i wyszedł z budynku. Skierował się w kierunku domu, lecz zamurowało go to co po chwili usłyszał.

- Polen? - spytał dobrze znany mu głos. Odwrócił się i stał twarzą w twarz z nim. Synem cholernego nazisty, który zmasakrował jego kraj podczas wojny.

- Tak Niemcy? - odparł nie wiedząc, co może od niego chcieć.

- Wszystko w porządku? - spytał. Biało-czerwony kraj westchnął.

- Tak, wszystko w porządku. Czemu pytasz?

- Em.... Wydawałeś mi się przygnębiony. - powiedział trochę niepewnie wyższy.

- Tylko ci się tak wydawało. - powiedział Polska z uśmiechem. Pożegnał się i odszedł zostawiając Niemca samego. Ten wiedział, że coś gryzie Polaka, a ten nie chce po prostu o tym powiedzieć. Wrócił do swojego samochodu i ruszył w kierunku domu. Polska natomiast zamyślony podążał ku swojej ukochanej twierdzy. Wszedł do środka i zapalił światło.

- Nareszcie w domu. - oznajmił z uśmiechem. Podszedł do telewizora i włączył go na pierwszy lepszy program. Następnie udał się do kuchni, aby rozpakować zakupy. Po rozpakowaniu zaczął przygotowywać coś do jedzenia. Nie mogło zabraknąć jego ulubionych pierogów jak i papryk dla Węgier. Rozmyślał co jeszcze przygotować, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Nie mógł być to Węgry, gdyż było za wcześnie. Polska podszedł do drzwi i otworzył je. Jego oczom ukazała się Rosja z butelką wódki.

- Privet Pol'sha.

- Witaj Rosjo. - przywitał się niepewnie. Jego ciało nalegało, aby wrócił do środka, lecz Polska wiedział, że byłoby to bardzo nieuprzejme. Rosja opierał się jedną ręką o framugę drzwi, a Polska przyglądał mu się niepewnie.

- Wiesz... Jesteś moim kuzynem... No i pomyślałem, że fajnie byłoby cię zaprosić na imprezę. - powiedział Rosjanin z uśmiechem.

- Imprezę? - spytał zaskoczony Polak.

- No, a jak. Trzeba się czasem rozerwać, co nie?

- Może i masz rację. A kiedy i gdzie dokładnie jest ta impreza?

- Jutro od 18.00 w moim domu. Będziesz?

- Sam nie wiem. Dziś przyjeżdża Węgry...

- To cudownie! Go też można zaprosić i nie będzie problemu! - zawołał uradowany wyższy.

- Spytam się go co o tym sądzi. - powiedział niższy z uśmiechem. Co prawda był to raczej wymuszony uśmiech, ale Polska nie miał na celu go obrazić.

- No to jesteśmy umówieni Pol'sha.

- Tak... Jasne... - odpowiedział niepewnie mniejszy.

- Do svidaniya. - powiedział Rosjanin z uśmiechem.

- Tak, do zobaczenia. - odparł smętnie Polska. Wszedł do środka domu. Zamknął drzwi i usiadł na kanapie. Zakrył dłonią twarz. Westchnął cicho, a następnie spojrzał przed siebie.

- Trudno mi zapomnieć. Może po tej imprezie będzie lepiej? - powiedział sam do siebie. W duchu miał nadzieję, że tak będzie. Po około godzinie rozległ się kolejny dzwonek. Tym razem Polska wiedział, że to Węgry. Uśmiechnął się i otworzył bratu drzwi. Węgry przytulił Polskę i wszedł do środka, gdy został zaproszony gestem ręki.

- Zmieniło się tu trochę. - zauważył, na co Polska zaśmiał się.

- Dawno cię nie było u mnie. - odparł. Węgry zaśmiał się.

- No wiesz... Praca i te sprawy... - oboje usiedli i zaczęli swobodnie rozmawiać o wszystkim. W pewnym momencie Polsce przypomniało się o zaproszeniu Rosji. Trochę zpochmurniał, co nie umknęło uwadze brata.

- Coś cię trapi? - spytał, a Polska spojrzał na niego.

- Nie... Po prostu coś mi się przypomniało. Miałem ci przekazać, że mamy zaproszenie na jutrzejszą imprezę Rosji.

- Miło z jego strony. - oparł Węgry. Widząc nieobecną twarz brata uśmiechnął się. - A więc o to chodzi. - dodał, a Polak jakby wybudzony z transu spojrzał na niego.

- To nic takiego Węgry...

- Ciągle dręczy cię wojna... Zapomnij o niej. Wiem, że to trudne, ale musisz skupić się na przyszłości. Niemcy i Rosja nie są jak ich ojcowie. Nie musisz się bać, a jeśli cię zranią to będą mieli ze mną do czynienia. - Polska uśmiechnął się na słowa brata. Ten zawsze wiedział jak poprawić mu humor.

- Dziękuję. - odparł, a Węgry uśmiechnął się i przytulił brata. Resztę wieczoru spędzili wspólnie na rozpakowaniu manatków Węgier.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro