#10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Polski

Następnego dnia obudziłem się dosyć wcześnie. Może nawet i ze słońcem? Sam nie wiem. Nie myślałem zbytnio o tym. Moja głowa roiła się od myśli powiązanych z Niemcami. Czułem się przez to dziwnie. Nie mogłem zrozumieć uczucia, które się we mnie obudziło. Leżałem na kanapie i rozmyślałem. Nie wiem ile czasu tak spędziłem, ale w pewnym momencie usłyszałem kroki. Pewnie Niemiec. Zamknąłem oczy, udając, że jeszcze śpię. German podszedł do mnie i czułem jak się nade mną pochyla.

- Mnie Polen nie oszukasz. - odparł rozbawiony. Zaśmiałem się i otworzyłem oczy.

- Odebrałeś dziecku radość. - skomentowałem rozbawiony. Niemcy zaśmiał się i usiadł na rogu kanapy.

- Jak się spało?

- W miarę. A tobie?

- Dobrze. W końcu nie czułem się kontrolowany.

- Co teraz masz zamiar zrobić?

- Żyć dalej. Nie myśleć o tym i tyle. Mamy przecież terapię do zrobienia, co nie?

- Tak, masz rację. - odparłem z uśmiechem. Udaliśmy się razem do kuchni, aby przygotować śniadanie. Niemcy powiedział, że przygotuje naleśniki. Zgodziłem się, ponieważ miałem chęć na słodkie. Usiadłem przy stole, a on zaczął przygotowywać naleśniki. Gdy zaczął je smażyć na patelni, uśmiechnąłem się.

- Niemcy, a może chcesz zmienić pracę? - spytałem.

- Czemu pytasz? - spytał zaskoczony.

- Przydałaby mi się gosposia. - powiedziałem rozbawiony. Chłopak zaśmiał się.

- Musiałbym się zastanowić. - odparł wesoło. - Ile byś płacił? - spytał, a ja zastanowiłem się.

- 1000 złoty miesięcznie + nocleg i wyżywienie. - odparłem wesoło.

- 1000 złoty? Trochę mało.

- Żyje na pieniądzach brata, odczep się. - odparłem rozbawiony.

- Nie masz pracy?

- Nie, za każdym razem byłem zwalniany.

- Dlaczego?

- Często się spóźniałem, często oskarżali mnie o kradzież. CHOĆ NIC NIE UKRADŁEM! - ostatnie zdanie wykrzyczałem mimowolnie. Uświadamiając to sobie spojrzałem nieco zawstydzony na Niemca. On spoglądał na mnie dziwnym wzrokiem. Niby zaskoczonym, a jednak trochę zatroskanym.

- Nie miałem pojęcia. - odparł.

- E tam. Może kiedyś ktoś mnie zatrudni na dłużej. - odparłem. Niemiec zdawał się przez chwilę nad czymś rozmyślać. Po chwili dał ostatniego naleśnika na talerz, zgasił gaz i oparł się o blat, patrząc na mnie.

- Może ja cię będę finansował? Póki nie znajdziesz pracy.

- Zwariowałeś?

- Nie. Słuchaj... Twój brat nie zarabia tyle co ja. Nie zrozum mnie źle, ale dodatkowa osoba zmniejsza wydatki na siebie. Pensje trzeba wtedy podzielić mniej więcej na pół.

- Wiem, ale...

- Nie ma ale Polen. Jeśli nie chcesz ode mnie pieniędzy od tak, to możesz je uczciwie u mnie zarobić.

- W jaki sposób? - spytałem zaciekawiony. Niemiec miał rację. Brat ledwo wiąże koniec z końcem przeze mnie. Nie mówi mi tego, lecz ja to widzę. Propozycja Niemca mocno mnie zaskoczyła i zainteresowała. Nie mogłem jednak od tak brać od niego pieniędzy.

- Będziesz moim ala terapeutą.

- Co? - spytałem rozbawiony. - To już moja gosposia brzmiała lepiej. - odparłem rozbawiony.

- Jeśli chcesz, możesz i być gosposią.

- Czyli miałbym sprzątać twój burdel i ci gotować?

- Sprzątania nie ma praktycznie wogóle, a gotować mogę sobie sam. - odparł Niemcy.

- To jaka ze mnie byłaby gosposia? - spytałem.

- Trudno jest wymyśleć na poczekaniu coś co by cię zadowoliło.

- A jako terapeuta co bym robił?

- Dbał o moje zdrowie, tak jak to robisz teraz. Porozmawiałbyś ze mną, powiedział jak mam się zachowywać, jak unikać stresu i tak dalej.

- Dziwny pomysł, ale dobra. Niech będzie.

- W takim razie masz pierwszą zaliczkę. - odparł wyciągając z kieszeni portfel i wyciągając z niego 1000 złoty. Spojrzałem na niego zaskoczony. - Więcej przy sobie nie mam. Chyba że tak bardzo chcesz, to pójdę do bankomatu.

- Jesteś idiotą. - skomentowałem, na co German się zaśmiał.

- Może i masz rację. - odparł. - Polen, wybacz, że zacznę ten temat, ale jestem ciekaw, czy mogą ci one odrosnąć albo coś podobnego?

- Wiesz, to skomplikowane. Jak mój ojciec jeszcze żył, powiedział, że pewnego dnia wyrosną mi ogromne białe skrzydła, symbol mojej wolności. Będą one mi towarzyszyć przez całe życie. Wiedział to, bo sam kiedyś takowe posiadał. Jednak po rozbiorze, stracił je. Na ich miejsce wstawił nowe, wykonane z metalu. Nie mógł już latać, ale czuł, że ciągle się unosi. - odparłem. Niemcy uśmiechnął się lekko. - Jego skrzydła nigdy mu już nie odrosły, ale mówił, że wystarczy poczuć się wolnym.

- A ty?

- Co ja?

- Nie czujesz się wolny? Koniec wojny, wpływów...

- To skomplikowane. Niby jestem wolny, ale nie do końca się taki czuje.

- Rozumiem. - powiedział kładąc talerz na stole. - Powiem ci, że skrzydła to całkiem fajna sprawa.

- Oj żebyś wiedział. Pamiętam swoje pierwsze loty. Tata uczył mnie latać na małym wzgórzu. Gdy wzbiłem się w powietrze on biegł za mną. W pewnym momencie potknął się i sturlał wprost do niewielkiego strumyka. - odparłem rozbawiony. Miłe wspomnienia z dzieciństwa zawsze poprawiały mi humor. Brakowało mi taty. Jego ostatnie słowa do mnie brzmiały : Nie ważne co się stanie, gdy mnie już zabraknie. Ważne jest to, abyś umiał się podnieść synu. Ilekroć ktoś podstawi ci nogę ty rozwiń swe skrzydła i przeleć nad nim. Tak działa życie synku. Rodzimy się, żyjemy, a następnie umieramy, by zrobić miejsce kolejnym.

Zawsze wiedział co powiedzieć. Mimowolnie do moich oczu znów napłynęły łzy. Niemcy westchnął cicho i wstał. Spojrzałem na niego, a on nic nie mówiąc stanął przy mnie i przytulił mnie.

- Nie miałeś łatwo w życiu. Podziwiam cię za twoją siłę. - odparł. Uśmiechnąłem się i przytuliłem go.

- Dobrze mieć cię za przyjaciela. - odparłem. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, aby zjeść. Naleśniki były wyśmienite. Po posiłku pozmywaliśmy naczynia i poszliśmy do salonu.

- To co dziś?

- Joga. - odparłem rozbawiony. Niemcy skrzywił się.

- Żartujesz, prawda?

- Nein. - odparłem rozbawiony.

- Akcent do poprawy. - odparł udając speca od swego języku, którym był, ale kij tam. Wiem lepiej.

- Tak, tak. - odparłem. - Dobra. Pomóż mi ze stołem. Trzeba go przenieść w kąt.

- Gut. - odparł i złapał dwa rogi stołu. Ja złapałem dwa pozostałe. Przenieśliśmy stół, a ja przyniosłem jakieś maty. Kiedyś Węgry ćwiczył jogę, ale szybko się tym znudził. Rozłożyłem maty na podłodze.

- Proszę. Siadaj tyłeczkiem na jedną z nich. - powiedziałem rozbawiony.

- Ha ha ha. Polenowi wróciło poczucie humoru.

- Tak i to jakie. - odparłem. Obaj zaśmialiśmy się. Niemcy siadł na macie, a ja siadłem obok na drugiej. Przez chwilę się rozciągaliśmy co wyglądało komicznie. Potem wykonaliśmy kilka ćwiczeń w siadzie. Po chwili oznajmiłem, że pora na ćwiczenia stojące. Wstaliśmy.

- Najpierw klasyczne drzewo. - odparłem niczym prawdziwy instruktor.

- Jeśli coś mi się stanie, to cię zabiję. - odparł Niemcy na co się zaśmiałem. Kilka pozycji później wyprostowałem się dumny.

- Teraz ostatnia. - oznajmiłem z uśmiechem.

- Nareszcie! - zawołał Niemcy.

- Pies z głową w dół! - odparłem wesoło.

- Scheiße! Polen wird dich töten!

- Co ty tam sprechen?

- Że cię zabiję. - odparł ponuro. Zaśmiałem się. - Nie zrobię tego.

- No dalej. To proste. - zapewniłem. Niemiec nie był przekonany. Pomogłem mu wykonać ćwiczenie i widząc go tak wypiętego nie mogłem się powstrzymać. Wybuchłem głównym śmiechem.

- Was?! - spytał nieco zdenerwowany.

- Powiem ci, że tyłek to masz zgrabny. - skomentowałem. Niemiec zarumienił się cały i chciał się wyprostować, lecz zamiast tego wywalił się.

- Polen! - krzyknął, a ja zacząłem śmiać się jeszcze głośniej. - To nie jest śmieszne!

- Oj dla mnie jest. Zareagowałeś jak jakaś nastolatka. - odparłem przez śmiech. Niemiec wstał i się otrzepał.

- Wiedziałem, że to zły pomysł. - mruknął.

- Czemu ? Ja mam ubaw. - odparłem.

- Ciekawe jak ty byś się czuł, jak ja bym powiedział, że masz zgrabny tyłek. - odparł.

- Schlebiłbyś mi. - odparłem śmiejąc się. Niemcy prychnął niezadowolony.

- No już. Nie złość się. - odparłem śmiejąc się. - Powinieneś to potraktować jak komplement.

- Ta. - mruknął. Położyłem dłoń na jego ramieniu.

- Dobrze, przepraszam. - odparłem nieco się uspakajając. Niemcy westchnął.

- Naprawdę grabisz sobie u mnie. - wyznał lekko rozbawiony. Po chwili zaczęliśmy sprzątać. Przesunęliśmy stół na swoje miejsce, a maty zaniosłem ponownie do pokoju.

- Nigdy więcej jogi. - odparł Niemcy.

- Fajnie było popatrzeć jak się wypinasz. - skomentowałem.

- Ty cholero! - zaśmiał się Niemcy.

~~~

Skończyłam w takim momencie UwU Jestem zła wiem xD
Na dziś już raczej koniec, choć może wpadnie jeszcze jeden rozdział UwU

~ Wasz Bakuś 🐾🐺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro