#22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia obudziłem się dosyć późno. Spojrzałem na zegarek na telefonie. Była 10.30. No to nieźle pospałem. Nagle do pokoju wszedł lekarz.

- O, nie śpi już pan. - zauważył.

- Tak, przed chwilą się obudziłem.

- Dzień dobry, przyniosłem wyniki badań. - powiedział.

- Tak, dzień dobry. I jak doktorze?

- Widzę, że większość z nich jest w porządku. Wszystko wskazuje na to, że wyziębiony organizm zareagował zemdleniem. Musi pan na siebie uważać.

- Zapamiętam. - przytaknąłem.

- Zrobimy jeszcze szybkie badania kontrolne i może pan wyjść. Przepiszę jeszcze tylko odpowiednie leki.

- Dobrze. Zadzwonię w takim razie do brata.

- Dobrze. Ja już panu nie będę przeszkadzał. Za godzinę wrócę, a za chwilę przyjdzie pielęgniarka ze śniadaniem.

- Brzmi pysznie. - powiedziałem z uśmiechem.

- Tylko brzmi. Smakuje fatalnie. - odparł żartobliwie lekarz. Zaśmiałem się. Po chwili doktor opuścił salę, a ja zadzwoniłem do brata.

- Węgry? - spytałem, upewniając się, że to do niego na sto procent zadzwoniłem.

- Lengyelország? Co się stało?

- Wypuszczają mnie ze szpitala za kilka godzin. Dasz radę po mnie przyjechać?

- Természetesen! (Oczywiście!) - odparł wesoło. Porozmawiałem z nim jeszcze chwilę, ale musiałem kończyć, ponieważ pielęgniarka przyniosła moje śniadanie. Byłem potwornie głodny. Odrazu zacząłem jeść. Po posiłku trochę odpocząłem. Następnie przyszedł lekarz i wykonano mi kontrolne badania. Po ich zakończeniu byłem wolny. Napisałem do Węgier, że jestem gotowy do wyjścia. Kazał mi wyjść i czekać przed szpitalem. Tak też uczyniłem. Czekając na niego udało mi się spotkać Hiszpanię. Porozmawiałem z nią przez chwilę. Niestety spieszyło jej się. Postanowiłem jej nie zatrzymywać. Po chwili zauważyłem Germana. Dziwne... Szedł w moim kierunku. Nagle dostałem SMS-a od Austrii.

"Skorzystaj z sytuacji ;) Ciężko było namówić na to twojego brata"

Uśmiechnąłem się do telefonu.

"Uparciuch z niego :D"

Po odpisaniu schowałem telefon w kieszeń. Niemcy w tym czasie doszedł do mnie. Przyglądał mi się milcząc.

- Niemcy... - zacząłem niepewnie.

- Chodź. Nie powinieneś marznąć. - odparł i odwrócił się. Ruszył w kierunku samochodu. Zrezygnowany ruszyłem za nim. Jak mam się wziąć za tą rozmowę? On ciągle jej unika, a ja się jej boję. Westchnąłem. Nie, nie mogę się bać. Zacznę ją w samochodzie. Nie będzie mógł od niej uciec. Gdy doszliśmy do jego samochodu i wyszliśmy do środka, zapiąłem pasy. Poczekałem, aż wyjedzie z parkingu. Zacząłem bawić się swoimi palcami. Patrzyłem na nie i zrobiłem głęboki wdech, następnie wydech.

- Niemcy... - milczał. Nic nie odpowiedział. - Chcę porozmawiać. - powiedziałem patrząc na niego. On ciągle patrzył na jezdnię. - Wiem, że spieprzyłem po całej linii. Proszę wybacz mi. Nie powinienem cię tak osądzać. To ja jestem tym, który zawinił. Zraniłem cię i zniszczyłem naszą przyjaźń. Naprawdę cię przepraszam. Gdybym mógł tylko cofnąć czas... Wszystko potoczyłoby się inaczej...

- Potoczyło się tak, jak miało. - odparł. Spojrzałem ponownie na swoje palce. Czułem jak żal ściska moje serce. Łzy same zaczęły napływać do moich oczu. Wytarłem je rękawem.

- Naprawdę cię przepraszam. - odparłem smutno. German nagle zjechał na pobocze.  Spojrzałem na niego zaskoczony, lecz moje spojrzenie nie było pewne.

- Polen... - zaczął i spojrzał na mnie. - Ja naprawdę nie wiem co mam w tym momencie myśleć. Nie chodzi tu o ciebie. To znaczy... W pewnej kwestii chodzi o ciebie. To nie twoja wina, że zachowuje się w ten sposób. Zrozum, że mam mocno mieszane uczucia w tej chwili. Potrzebuję chwili. Chcę sobie wszystko poukładać. Za dużo wrażeń, jak na razie.

- Rozumiem cię. Mam nadzieję, że mi chociaż wybaczysz i zrozumiem jeśli nie będziesz chciał się ze mną już przyjaźnić. - powiedziałem spuszczając wzrok. Nagle Niemcy ujął dłonią mój podbródek i skierował tak, abym spojrzał w jego oczy.

- Tego nie powiedziałem. Zależy mi na naszej przyjaźni i jestem w stanie ci wybaczyć.

- Więc o co chodzi?

- O to co powiedziałeś mi wtedy przy sklepie, o to co ja ci powiedziałem...

- Nie kłamałem... - wyznałem z lekkim rumieńcem. - Ja naprawdę cię... Lubię... Ale spokojnie... Twoja przyjaźń jest dla mnie najważniejsza i nie liczę na nic więcej. Po tym co zrobiłem? To cudne, że chcesz być ciągle moim przyjacielem. - wyznałem z uśmiechem. Niemcy puścił mój podbródek, a następnie potarł nasadę nosa. Po chwili poprawił okulary i znów spojrzał na mnie. Jego wzrok był inny niż przed chwilą. Poczułem delikatne dreszcze.

- Ja też nie kłamałem. - odparł i usiadł odpowiednio w fotelu, a następnie odpalił samochód. Ponownie włączył się do ruchu drogowego. Siedziałem nieco zakłopotany. Czy to znaczy, że on naprawdę mnie kochał? Ale co teraz? Czy ciągle tak jest? Nie mam pojęcia... Nie chcę znów zbytnio naciskać, aby nie zepsuć stanu, w jakim jesteśmy.

- W pracy lepiej? - spytałem, chcą przerwać ciszę.

- Nieco. Ciągle dostaję wiele papierów.

- Gdybym umiał je wypełniać, to chętnie bym ci pomógł. - powiedziałem niepewnie. Zauważyłem, że Niemcy uśmiechnął się delikatnie.

- To dosyć skomplikowane, ale może i byś podołał.

- Wszystko zależy, na czym to wypełnianie polega. Czy to jakieś obliczenia, czy dane.

- Różnie. Czasem też mam napisać raport. Opisać sukcesy i upadki. Sama nuda.

- Papierkowa robota to nuda. - dodałem. Niemcy zaśmiał się. Poczułem się znacznie lepiej słysząc jego śmiech.

- Masz rację. Niestety ciężko z niej odejść, ale płacą dobrze.

- Zwłaszcza, jak się jest tak niesamowicie utalentowanym jak tym. Musisz mieć naprawdę wielką wiedzę i wogóle.

- Nieraz korzystam z innych źródeł niż mój mózg. - odparł rozbawiony. - Wiesz, internet i te sprawy.

- Internet? A co to takiego? - spytałem. Po chwili obaj zaczęliśmy się śmiać.

- To było dobre. - skomentował Niemcy.

- Dziękuję. - powiedziałem wesoło. Po chwili dotarliśmy na miejsce.

- Ja będę jechał do siebie. - odparł już z powagą Niemcy.

- Nie wejdziesz na herbatę? - spytałem.

- Bardzo bym chciał, ale praca...

- Rozumiem... Dziękuję ci jeszcze raz za wszystko.

- Bitte. Nie musisz dziękować.

- Oj muszę. - odparłem wesoło i wyszedłem z samochodu.

- Wir sehen uns, Polen. - powiedział Niemcy.

- Tak, do zobaczenia. - powiedziałem z uśmiechem i pomachałem mu. Niemcy uśmiechnął się. Wszedłem do środka domu, a on wrócił do siebie. Już w progu przywitał mnie brat i zaczął wypytywać o wszystko. Z rozbawieniem opowiedziałem mu, że wszystko dobrze i przepisano mi tylko jakieś leki.

~~~

Drogie misie ❤️
Wybaczcie, że przez kilka dni nic nie wstawiłam, ale cóż... Szkoła.... Prawdopodobnie już zagarnęłam pierwszą jedynkę xD
I to jeszcze z matematyki, gdzie jestem na kierunku matematyczno-fizycznym. 

Ostatnio częściej rysuje więc to też wpływa na moje pisanie książek. Zaczęłam też pisać inną książkę w notatkach o shipie FinEst.
Moja mała obsesja w końcu przyniesie owoc w postaci książki, a nie ciągle rysunki xD

Miłej nocki kochani!

~~ Bakuś 🐾🐺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro