#4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Polska obudził się dosyć wcześnie, jak na niego. Wstał i zszedł na dół do kuchni. Zrobił sobie jakieś kanapki i wraz z talerzem oraz kubkiem herbaty udał się do salonu. Położył kubek na stole i włączył telewizję. Znalazł jakiś ciekawy program i zajadał się kanapkami oglądając go. Usłyszał kroki, które z pewnością należy do Węgier.

- Jó reggelt Lengyelország.- przywitał się Węgry.

- Dobry Węgry. - odparł pijąc herbatę. - Jak się spało?

- Szczerze? Jeszcze bym pospał.

- To czemuś wstał?

- Głodny jestem. - odparł Węgry.

- Kanapkę?- spytał Polska wystawiając w kierunku brata talerz z kanapkami. Węgry uśmiechnął się i wziął jedną kanapkę do ręki. Usiadł obok brata i zaczął jeść. Po śniadaniu biało-czerwony kraj udał się do swojego pokoju. Ubrał się i wyjął torbę z szafy. Zapakował do niej jakieś książki i parę innych rzeczy. Wziął torbę i zszedł z nią na dół.

- Gdzie idziesz?- spytał Węgry.

- Niańczyć Niemca. - powiedział rozbawiony Polak.

- Co? - spytał zaskoczony Węgry.

- Idę pilnować, aby Niemiec siedział na tyłku, pasuje? - spytał poirytowany. Węgry o nic już nie pytał i pozwolił mu odejść. Polska wyszedł z domu i skierował kroki do swojego samochodu. Wsiadł do niego, a torbę rzucił na siedzenie pasażera. Odpalił samochód i pojechał w kierunku domu Niemca. Zatrzymał się przed jego domem. Wysiadł z samochodu i zabrał swoją torbę ze sobą. Czuł się teraz, jak jakaś niania, która przyjechała zająć się dzieckiem. W duchu chciało mu się z tego śmiać. To się wkopał. Po co w ogóle to powiedział? A no tak... Ten idiota nie szanuje zdrowia. Cały czas tylko praca i praca. Nic tylko się kurna zapracować na śmierć. Polska westchnął i podszedł do drzwi, a następnie zapukał kilka razy.

- Już idę! - usłyszał głos Niemca. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich gospodarz. - Oh! Polen! Guten Morgen. - przywitał się. Polak uśmiechnął się do niego.

- Dobry Niemcy. Mogę wejść? - spytał. German szybko się odsunął i przytaknął skinieniem głowy na tak. Gdy Polska znalazł się w środku, rozejrzał się. Niemiec miał naprawdę pięknie urządzone wnętrze.

- Ładnie tu masz. - powiedział Polak rozglądając się.

- Danke schön Polen. - odparł. - Was ist das? - spytał się spoglądając na torbę zaskoczony.

- Trochę książek i innych rzeczy. - odparł biało-czerwony kraj uśmiechając się tajemniczo. Niemcy milczał. Niższy ściągnął buty i spojrzał na gospodarza.

- Chcesz coś do picia? - spytał Niemiec.

- Poproszę herbatę. - odpowiedział Polska z uśmiechem. 

- Gut. Idź proszę do salonu i usiądź, a ja zaraz przyniosę herbatę.

- Okey. - Polak udał się do salonu i usiadł na kanapie. Czekał, aż Niemcy przyjdzie. Zdążył się jeszcze trochę porozglądać po jego salonie. Był naprawdę miło urządzony. Brązowe ciemne meble, jasne kolory ścian. Ciekawie to ze sobą współgrało. Po chwili przyszedł Niemcy z dwoma kubkami herbaty. Usiadł na fotelu obok, a kubki położył na małym stoliku. Polska spojrzał na niego. Niemiec  wydawał mu się trochę zestresowany. Ciekawe czemu. Przecież go kurna nie ugryzie. Polska zaśmiał się w duchu. Wziął do ręki kubek i upił łyk herbaty.

- Widzę, że nie przepadasz za moim towarzystwem. - powiedział patrząc kątem oka na wyższego. Niemcy jakby wybudzony z głębokich myśli, spojrzał na niego zaskoczony. Przez chwilę analizował słowa Słowianina, by po chwili wstać nagle i wymachiwać rękami w geście zaprzeczenia.

- Nein! Nein! To nie tak Polen! J-ja się zamyśliłem! - powiedział na jednym wdechu. Polska zaśmiał się, co ponownie go zaskoczyło.

- Już, już. Żartowałem tylko.

- Och...

- Wydajesz się czymś zdenerwowany.

- To dlatego, że mnie jeszcze nigdy nie odwiedziłeś i nie interesowałeś się mną szczególnie. Teraz nagle przychodzisz do mojego domu i pilnujesz abym nie pracował. - powiedział kładąc sobie rękę na karku i siadając z powrotem na fotelu.

- Słuchaj, jestem tu, bo do jasnej cholery nie możesz się przemęczać. Masz problem Niemcy i to poważny.

- Ich weiß das*. (Wiem o tym) - odparł spuszczając swój wzrok na ziemię. - Niestety muszę wykonywać tą pracę.

- Gówno prawda. - odparł, a Niemiec spojrzał na Polskę zaskoczony.

- Was? - spytał. A niższy się uśmiechnął.

- Kto każe ci pracować?

- Unia Europejska und Wielka Brytania.

- A widzisz, żeby ciągle siedzieli w papierach?

- Nein..

- No to masz kurna odpowiedź. Nie daj się im pomiatać. Też jesteś krajem, który ma swoje życie prywatne, nie?

- J-ja.

- To jako odpowiedź?- spytał rozbawiony Polak. Niemcy również się zaśmiał i przytaknął.

- No, to nie traćmy więcej czasu. Pijemy herbatę i idziemy odpocząć. Bez żadnej roboty. Jedynie relaks.

- Gut. - odparł Niemcy. - Polen?

- No?

- Czemu to robisz? - spytał niepewnie, a Polska długo nie myśląc odpowiedział.

- Jesteśmy przyjaciółmi nie? Trza se pomagać. - można było zauważyć delikatny uśmiech Niemiec. Polak również się uśmiechnąłem, lecz szerzej.

Niemiec zaczął się zastanawiać. Miło było usłyszeć te słowa od Polski. Byli przyjaciółmi. Zrobiło mu się milej. W końcu nie był sam. Co prawda jest jeszcze Francja, Rosja i Austria, ale Polska może być tym prawdziwym przyjacielem. Niemiec nie miał nic do innych krajów, lecz z nimi nie rozmawiał tak swobodnie, jak z Polską. Francja jest jego dziewczyną, ale nigdy nie skupiali swoich rozmów na problemach Germana. Zazwyczaj opowiadała mu o tym co ostatnio kupiła i tym podobne. Austria to kuzynka więc też inaczej sprawa wygląda, a Rosja... Rosja to raczej dobry kolega, przyjaciel, ale nie ten najlepszy. Wiele by dał, aby Polska nazwał Niemca swoim najlepszym przyjacielem. Porozmawiali jeszcze chwilę. Nagle Polska wziął do ręki swoją torbę. Wyciągnął z niej jakąś książkę i podał ją do ręki Niemca. German spojrzał na okładkę.

- Was ist das? - spytał. Polska przyłożył sobie rękę do czoła.

- Das ist ein Buch. - Powiedział Polska. Zdziwiło wyższego to, że powiedział to po niemiecku. Znów spojrzał na okładkę.

- ,,Tak blisko, a jednak tak daleko" - przeczytał.

- Fajna książka. Nie będę ci mówił o czym jest bo nie chcę ci spoilerować, ale wydaje mi się, że ci się spodoba. - powiedział Polska. Niemiec uśmiechnął się do niego.

- Danke. - odparł. Polska uśmiechnął się.

- No dobra zaczynamy. To powiedz mi co cię uspokaja.

- Ich weiß es nicht Polen. (Nie mam pojęcia)- odparł Niemiec uśmiechając się przepraszająco.

- Jak to?! - spytał zaskoczony.

- Zazwyczaj ciągle pracuje. - wyjaśnił, za co dostał po głowie. Niemcy złapał się za bolące miejsce i spojrzał na Polskę zaskoczony.

- Szanuj zdrowie kurna jego mać! Czy ci życie nie miłe?!

- N-nein...

- Dobra, zrobimy inaczej. Dziś masz wolną rękę. Zostawię ci parę rzeczy, a w weekend zapraszam cię do siebie na cały tydzień.

- Ale..

- Nie ma kurna żadnego ale Niemcy. Zrobimy ci wakacje i mam w dupie to co myśli o tym Wielka Brytania, czy Unia Europejska. Masz być i tyle.

- Gut...

- No i to rozumiem. Zostawiam ci moją torbę. Jest w niej parę książek, które możesz poczytać. Widzimy się w piątek wieczorem.

- A co będzie z Ungarn ?

- W weekend wyjeżdża. Nie będzie go dosyć długo. Poza tym to mój dom, więc mogę sprowadzać kogo mi się żywnie podoba. - Zaskoczyło to Niemcy, jak bardzo zależy Polsce na tym, abym odpoczął. Z jednej strony to naprawdę miłe z jego strony. Polska po chwili wstał i zaczął się szykować.

- Nie możesz zostać? - spytał smutno German. 

- A chcesz bym został?

- J-Ja.

- No dobra. To mogę jeszcze zostać. - odparł, a drugi ucieszył się w duchu.

- Może coś obejrzymy? - zaproponował wyższy, a Polska przytaknął. Niemcy wziął do ręki pilota i zaczął szukać czegoś ciekawego w telewizji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro