#49

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamrugałem kilkakrotnie.

- Polen...

- Tak, ja wiem. Wiem także, że chciałbyś dobrze nas zabezpieczyć finansowo. Może ten wyjazd nie jest taki zły? Dzięki takim zarobkom mógłbyś wziąć wolne na sześć miesięcy i nie byłbyś stratny. Pamiętaj, że zawsze byłeś dla mnie najważniejszy.

- A ty dla mnie skarbie. Dlatego nie chcę cię zostawiać.

- To tylko dwa miesiące. Gdy wrócisz już cię nigdzie nie wypuszczę. - odparł z uśmiechem. Westchnąłem.

- Jesteś pewien?

- Czy ja kiedykolwiek byłem niepewny?

- Zdarzały się takie chwile. - powiedziałem z uśmiechem.

- Zapomnij o nich. - odparł śmiejąc się.

- Nie jestem do końca pewnie skarbie... Co jeśli nasz synek postanowi pojawić się szybciej?

- Nie bój się. Będę starał się, aby wszystko było dobrze i by wyszedł na czas.

- Polen... - powiedziałem niepewnie. Jednak nie skończyłem ponieważ Polska podszedł do mnie i ujął w swoje dłonie moją twarz. Przybliżył się i pocałował moje czoło. Uśmiechnąłem się wzruszony.

- Kocham cię Niemcy. - szepnął.

- A ja kocham ciebie. - odparłem. Spędziliśmy razem resztę dnia. Wieczorem zacząłem zastanawiać się nad słowami Polski. Naprawdę chciał bym to przyjął?  Czy dam radę wytrzymać bez niego dwa miesiące? Ciągła niepewność towarzyszyła mi podczas jakichkolwiek działań. Siedziałem na łóżku ubrany już w swoją piżamę. Tak naprawdę miałem na sobie jedynie czarną koszulkę i bokserki. W domu było ciepło, więc nie musiałem martwić się, że zmarznę. Zamyślony siedziałem na rogu łóżka, gdy nagle poczułem dłonie wysuwające się pod materiał koszulki. Dłonie sunęły po mojej skórze wywołując miłe uczucie. Po chwili poczułem usta na swoim karku. Uśmiechnąłem się, lecz nie poruszyłem. Nie chciałem przeszkodzić w działaniu.

- Nad czym tak myślisz? - szepnął do mojego ucha.

- Nad tym co powiedziałeś. O przyjęciu tej propozycji.

- Zdecydowałeś się już? - spytał ciągle tuląc się do moich pleców.

- Ich weiß nicht, was ich tun soll. (Nie wiem, co powinienem zrobić) - odparłem.

- Pamiętaj co ci powiedziałem kochanie. Decyzja należy do ciebie. - szepnął. Odwróciłem się i delikatnie pochnąłem go by położył się na łóżku. Polska zrobił to bez oporów. Dodatkowo cicho się zaśmiał. Zawisłem nad nim i spojrzałem na niego wymownie.

- Oj Niemcy. - powiedział rozbawiony. - Nawet chwilę nie pozwolisz się tobą zająć. - zaśmiał się.

- Pamiętaj, że i ty potrzebujesz uwagi. - odparłem z uśmiechem.

- I to podwójnej. - zaśmiał się Polak. Zaśmiałem się i zacząłem składać pocałunki na jego ciele.

Następnego dnia obudziłem się wcześniej niż zwykle. Wstałem i skierowałem się do łazienki. Ogarnąłem się do pracy i wróciłem do sypialni. Wyjąłem koszulę z szafy i ubrałem ją. W mgnieniu oka zawiązałem krawat i ubrałem się całkowicie. Polen spał jeszcze w łóżku, więc cichym krokiem opuściłem sypialnię. Nie chciałem go budzić, ponieważ wiedziałem jak bardzo ceni sobie długi sen. Przygotowałem wszystko, co będzie mi potrzebne do pracy, jedzenie, dokumenty,  a następnie skierowałem się do korytarza by ubrać buty i zarzucić na siebie kurtkę.

- Niemcy już wstałeś i idziesz? - spytał Polska, a ja odwróciłem się w jego kierunku.

- Polen, nie wiedziałem, że już nie śpisz. - powiedziałem zaskoczony.

- Przed chwilą się obudziłem. Dlaczego ty tego nie zrobiłeś?

- Wyglądałeś zbyt słodko śpiąc. Nie miałem serca cię budzić.

- Oj Niemcy. Naprawdę czasami zaskakujesz mnie swoim podejściem.

- Naprawdę? Co w nim zaskakującego.

- Czuję, że zbyt dobrze o mnie dbasz.

- To normalne w związku. - zaśmiałem się. - Dodatkowo jesteś w ciąży. To też wszystko zmienia.

- Pewien ci, że to naprawdę wspaniałe. - zaczął. - Chyba nie skończy się na jednym dziecku. - dodał ciszej, a ja zachłysnąłem się powietrzem. Rozległ się śmiech Polski.

- Głuptasie. - zaczął rozbawiony. - Nie przejmuj się tak wszystkim.

-  Entschuldigung. - odparłem. Polska pokręcił głową i zbliżył się. Położył dłonie na moich policzkach i pogłaskał je kciukiem.

- Jeśli tylko zechcesz, mogę mieć z tobą nawet dziewięcioro dzieci, a jeśli nie, to wiedz, że będę kochał naszego synka. Cieszę się, że jesteśmy razem. Nie chciałbym zmieniać czegokolwiek.

- Ich auch, Polen. Ich liebe dich. (Ja również, Polsko. Kocham cię.)

- A ja kocham ciebie. - odparł i złożył krótki pocałunek na moich wargach. To wystarczyło, bym resztę dnia myślał tylko o nim.

W końcu postanowiłem przyjąć propozycję. Wiedziałem, że dzięki temu zapewnie dobrobyt całej naszej rodzinie. Polska zapewniał mnie, że poradzi sobie. Na szczęście Węgry i Austria postanowili przyjechać z wizytą. Dlatego też nie byłby sam. Przy pierwszym spotkaniu nieco zwlekaliśmy z powiedzeniem prawdy. Dlatego zaprosiliśmy ich na herbatę. Austria była w niebo wzięta. Cieszyła się, że wspólnie spędzony czas.

- Mäuschen. (myszko) - zwróciła się do Węgier, który pochłonął się rozmową na temat papryk. Słysząc jej głos zamilkł i spojrzał na nią.

- Coś się stało? Potrzebujesz czegoś? Wody? Jesteś głodna? - zaczął szybko ją wypytywać.

- Nein. - odparła śmiejąc się. - Chciałam ci tylko przypomnieć o tym, co chciałeś oznajmić. - odparła. Spojrzałem na nich z uniesioną brwią.

- O co chodzi? - spytał Polska trzymając w ręku kubek wody.

- Otóż. - zaczął nieco zdenerwowany Węgry. - Wybraliśmy imię dla naszej córeczki. Brzmi ono Węgria. - odparł.

- Widzę, że imię dużo podobne do twojego. - zauważył Polska śmiejąc się.

- Jakoś tak wyszło. - odparł nieco zakłopotany Węgry pocierając swój kark.

- My również mamy dla was niespodziankę. Otóż ku naszemu zdziwieniu, jestem w ciąży i spodziewamy się z Niemcami synka. - odparł Polska. Węgry zamurowało. Australia w tym momencie pisnęła z radości i podeszła do Polski.

- Schatz! (Kochanie) Tak bardzo się cieszę. - zawołała radośnie i przytuliła go delikatnie. Uśmiechnąłem się i po chwili poczułem dziwne uczucie. Wiedziałem co jest tego przyczyną. Węgry spoglądał na mnie niezwykle przerażającym wzrokiem. Starałem się to ignorować, choć nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Polska zauważył to i ruszył mi z pomocą. Zajął Węgry rozmową. Ja w tym czasie zacząłem rozmawiać z Austrią.

Pov Polski
Widziałem, jak brat spogląda na Niemcy dlatego postanowiłem zająć go rozmową.

- A wiadomo kiedy ujrzę waszą pociechę? - spytałem.

- Prawdopodobnie już za dwa miesiące. - odparł z uśmiechem.

- Już nie mogę się doczekać. - odparłem. Porozmawialiśmy chwilę. Później Węgry milczał. Widziałem, że znów przygląda się Niemcom.

- Jesteś niezwykle cicho. - zauważyłem.

- Nikt nie obmyśla zemsty na głos. - mruknął. Pokręciłem rozbawiony głową.

- Pamiętaj, że to ojciec mojego dziecka. - zaśmiałem się.

- Zajmę się nim, jak swoim po jego śmierci. - odparł. Po chwili obaj zaczęliśmy się śmiać. Austria z Niemcami spojrzeli na nas. Widziałem uśmiech Niemiec. Biedny chyba nie wie, co nas tak rozbawiło. Po chwili zadzwonił jego telefon. Przeprosił wszystkich i odszedł na bok. Austria zbliżyła się do nas.

- Czy to nie wspaniałe, że tak się zbliżyły nasze rodziny? - spytała siadając obok.

- Dla mnie naprawdę wspaniale. - odparłem. Węgry pocałował ją w rękę.

- Ja cieszę się niezmiernie. - powiedział, a Austria zarumieniła się lekko. Uśmiechnąłem się. Naprawdę uważałem ich za uroczą parę. Po chwili Niemcy wrócił. Resztę dnia spędziliśmy we wspólnym gronie. Po kilku dniach Niemcy wyjechał, a ja poczułem jakby pewna część mnie opuściła moje ciało. Będę tęsknił....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro