#50
Pov Polski
Minął już miesiąc... Ciągle jestem sam... Prawdą jest to, że spotykam się z Węgrami i Austrią, a nawet i z Ameryką, ale ciągle brakuje mi Niemiec. Wiem, że został miesiąc. Tylko miesiąc....
Dziś znów postanowiłem wyjść z Ame. Udaliśmy się do parku. Usiedliśmy na ławce i oglądaliśmy okolice. W pewnym momencie Ame zauważył w oddali Rosję.
- Ej, tam nie stoi Rosja? - spytał.
- Tak, to chyba on. - odparłem.
- Z kim on rozmawia? - Ameryka pochylił się i oparł o kolana by lepiej przyjrzeć się Rosji i jutro towarzyszce. Starałem się opanować śmiech.
- A co? Zazdrosny? - spytałem.
- Ja? O niego? - fuknął niezadowolony.
- Tak to wygląda. - zaśmiałem się. Po chwili zauważyłem, że Ameryka naprawdę czujnie przygląda się Rosji. Westchnąłem i wstałem.
- Gdzie idziesz? - spytał, także wstając.
- Przywitać się. - odparłem i ruszyłem w kierunku Rosji. Amelka znieruchomiał ale po chwili dołączył do mnie.
- Hej Rosja! - przywitałem się wesoło.
- Pol'sha! - odparł Rosja. Już chciał mnie wziąć w ramiona, lecz trochę się cofnąłem. Zaskoczony spojrzał na mnie.
- Coś się stało? - spytał.
- Nie, ale nie chcę zrobić krzywdy dziecku.
- Jakiemu dziecku? - spytał z szeroki otwartymi oczami.
- Jestem w ciąży i odrazu ci mówię, że jeśli się zaśmiejesz to już nie żyjesz. - odparłem. Rosja milczał i po chwili uśmiechnął się szeroko.
- Skubaniutki się ustatkował. Wiedział jak zagrać. Pewnie po ojcu mu go zostało.
- Co masz na myśli? - spytałem krzyżując ręce.
- Uwierz mi, że ja od początku myślałem, że to ty będziesz dominował w związku. - odparł rozbawiony. Chrząknąłem głośno, a dziewczyna która stała obok pożegnała się pospiesznie i odeszła.
- Zapomniałem o niej. - odparł Rosja patrząc za oddalającą się.
- Przyjaciółka? - spytałem.
- Nawet nie znajoma. - zaśmiał się Rosja.
- To czemu rozmawialiście ?
- A co ? Pogadać nie można? - spytał rozbawiony.
- Można, można. - odparłem i spojrzałem za siebie. Ameryka stał w tym samym miejscu co wcześniej. Zawołałem go gestem ręki z uśmiechem. Niechętnie ruszył w naszym kierunku.
- O Ame też w parku? - spytał Rosja.
- Ciągam go by nie czuć się samotnym.
- Racja. A ile jeszcze zostało do powrotu Niemiec?
- Długi miesiąc. - odparłem z żalem.
- Spokojnie. Minie szybciej niż się spodziewasz.
- Tobie łatwo mówić.
- Uwierz, że sam wiem co czujesz.
- Naprawdę?
- Da. Miłość jest uczuciem dziwnym, ale i przyjemnym.
- Poeta się w tobie odezwał.
- Ta.... Nie piłem od tygodnia. - zaśmiał się Rosja. W tym czasie Ameryka zdążył do nas dojść.
- Długo ci zeszło. - zaśmiał się Rosjanin.
- No jakoś mnie nie ciągło zbytnio.
- Jak to? Ciebie nie ciągło do mnie? Niemożliwe. Myślałem, że działamy na siebie jak magnes.
- Ta, jak te same bieguny.
- Ranisz. - odparł Rosja z aktorskim smutkiem.
- Z kim ja muszę się męczyć. - westchnąłem. Rosja zaczął się śmiać. Ameryka lekko się uśmiechnął.
- Ja tam nie widzę nic złego w Ame. - zaśmiał się Rosja. Ameryka zrobił obrażoną minę i trzepnął Rosjanina w tył głowy.
- Ej! - zawołał Rosjanin ze śmiechem. - To bolało.
- Miało boleć. - odparł zły Ameryka.
- To komplement miał być. - odparł Rosja.
- Nie wyszło zbyt dobrze. - mruknął Ameryka.
- Może powinienem darować sobie komplementy? - spytał.
- Ta, powinieneś przejść do konkretów. - odparłem. Obaj spojrzeli na mnie.
- To znaczy? - spytał, a ja westchnąłem.
- Zaproś go na mecz albo do kina? - odparłem wymownie. Rosja uśmiechnął się i spojrzał na Ame.
- Tylko coś powiedz, a cię ojciec nie pozna. - warknął Ameryka. Pokręciłem głową z rozbawieniem. Z nimi jak z dziećmi.
- Może wypadniecie do mnie dziś na małą imprezę? - zawał proponował po chwili Rosja.
- On nie może pić kretynie. - odparł Ameryka wskazując na moją osobę.
- Ale posiedzieć to co innego. - zauważył Rosja.
- No nie wiem. Boje się, że źle to zrobi dziecku. - odparłem.
- Spokojna twoja głowa Pol'sha. - odparł Rosja.
- Zastanowię się. - powiedziałem z uśmiechem. Po chwili pożegnaliśmy się z Rosją i ruszyliśmy dalej.
- Zamierzasz iść? - spytał Amelka.
- Cóż... Sam nie wiem. Propozycja kusząca.
- Wiem, domyślam się. Powiem, że dobrze by ci to zrobiło, gdyby nie to, że będzie ona u Rosji.
- Czemu tak bardzo za nim nie przepraszasz?
- To trochę skomplikowane. Po prostu wiem jaki z niego idiota. Zwłaszcza po alkoholu.
- Zrobił ci coś? - spytałem. Ame milczał przez chwilę.
- No... (Nie...) - odparł.
- Nie rób ze mnie głupka. Przecież widzę.
- To nic Poland. Nie myśl o tym. - odparł i przyspieszył kroku.
- Ame... Proszę... - zacząłem.
- Po prostu powiedział mi coś, czego nie mogę zapomnieć.
- To znaczy?
- Że mnie kocha... - szepnął tak cicho, że ledwo to usłyszałem.
- To źle? - spytałem.
- Wiesz, że po pijanemu ludzie gadają co im ślina na język przyniesie. To mnie właśnie zabolało.
- Czyli boisz się, że Rosja skłamał?
- Yes....
- Może powinieneś z nim porozmawiać?
- Wolę nie. Niepotrzebnie robię sobie nadzieję, a potem jestem zły, gdy go widzę. Muszę przywyknąć do tego, że Rosja nie jest mną zainteresowany.
- U mnie wygląda to inaczej. - odparłem. - Jak dla mnie Rosja pokazuje ci na swój sposób, że jest tobą zainteresowany.
- Myślisz? - spytał, a ja skinąłem pewny siebie głową. - Może faktycznie muszę z nim porozmawiać.
- Moim zdaniem to dobre rozwiązanie. - przyznałem. - Pamiętaj, że ja też przeżyłem coś podobnego. Teraz jestem naprawdę szczęśliwy, a to wszystko dzięki rozmowie.
- Okay. Pójdę dziś do niego.
- Będę co towarzyszył.
- A dziecko?
- Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. Nie mam zamiaru pić. Trochę tylko się pobawię.
- Będę cię pilnować. - odparł Ameryka puszczając oczko.
- Niemcy będzie wdzięczny. - zaśmiałem się. Po chwili każdy z nas wrócił do siebie. Spotkaliśmy się dopiero u Rosji. Nie wiem czemu, ale przed wyjściem czułem coś dziwnego. Uczucie, które zdawało się mnie przed czymś ostrzegać.
Wychodząc do domu Rosji rozejrzałem się.
- Coś nie tak? - spytał.
- Czuję się jakoś dziwnie. - odparłem.
- Może coś zjadłeś?
- Nie to nie to. - odparłem. - Nie przejmuj się. - dodałem po chwili.
- Ame już jest? - spytałem.
- Da. Siedzi w salonie na kanapie.
- Okej. - odparłem. Rosja wziął moją kurtkę, a ja udałem się do salonu. Zdziwiłem się widząc tylko Amerykę.
- Hej Ame. Jesteś sam? - spytałem.
- Hey Poland. Tak jakoś wyszło.
- To może skorzystasz z sytuacji? - szepnąłem.
- Nie jestem pewien. - odparł. Wiedziałem jego niepewność. Było mi go szkoda. Po chwili do pokoju wszedł Rosja.
- Mogę coś zaoferować naszej ciężarówce ? - spytał z uśmiechem.
- Ta, bardzo śmieszne. - odparłem. - Zwykła woda mnie zadowoli. - dodałem.
- Oki, a ty Ame? Chcesz coś? - spytał Rosja. Ameryka pokręcił przecząco głową. Rosja po chwili znikł w kuchni. Wrócił ze szklanką wody i położył ją przede mną.
- Dzięki. - odparłem i napiłem się. Po chwili zaczęli zbierać się pozostali goście.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro