#51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Ameryki

Gdy przyszła reszta ludzi spojrzałem na Polskę.

- Będę musiał zrezygnować. - szepnąłem. Polska położył mi dłoń na ramieniu.

- Nie wszystko stracone. - zapewnił mnie.  Uśmiechnąłem się.
Jakiś czas później gdy impreza zdążyła się nieco rozkręcić, ja wciąż siedziałem przy Polsce. Rosja zniknął gdzieś w tłumie. Znów zaprosili nas do gier. Polska odmówił, podobnie jak ja. Nie miałem nastroju do gier. Ciągle myślałem o wszystkim. Godziny mijały, a ja i Polska zaczęliśmy się nudzić.

- Myślałem, że będzie mniej nudno. - odparł przeciągając się.

- Ta... Też tak myślałem.

- Teraz wyszło na jaw, że to alkohol sprawiał, że się świetnie bawiliśmy.

- Ciekawie nie? - zaśmiałem się. Wypiłem kilka drinków, by nieco się rozerwać. Polska ciągle ze mną rozmawiał. Po chwili zajął się rozmową z Austrią i Węgrami, którzy też przyszli. Skorzystałem z tego i wstałem, a następnie udałem się do kuchni by nalać sobie szklankę wody. Stanąłem jak zamurowany widząc Rosję, który stał plecami do ściany, a przed nim stała Wenezuela. Trzymała dłoń na jego klatce.

- Rosja, nie bądź taki. - odparła, a ja poczułem jak robi mi się gorąco.

- Nie rozumiesz prostego słowa "Nie". - spytał zdenerwowany. Widziałem, że nie była zbyt trzeźwa, a Rosja starał się ją odciągnąć od siebie.

- To tylko troszkę przyjemności... - szepnęła jeżdżąc dłonią po jego ciele.

- Nie dla mnie. Zrozum, że ja już jestem w kimś zakochany i mam w dupie zabawę z innymi.

- Kiedyś tak nie mówiłeś.

- Kiedyś byłem idiotą.

- Kto niby ci w oko wpadł?

- Nie twój interes. - odparł ostro.

- Jeżeli mi powiesz to dam ci spokój. - odparła. 

- Do szczęścia ci to nie potrzebne. - mruknął i odepchnął jej rękę. Ona oburzyła się.

- Jak śmiesz?! - spytała zirytowana. Westchnąłem i podszedłem do szafki. Wyjąłem z niej szklankę i sięgnąłem po butelkę wody. Nalałem sobie trochę i odłożyłem butelkę na miejsce. Gdy się odwróciłem zobaczyłem, że Rosja i Wenezuela patrzą na mnie. Upiłem łuk wody jak gdyby nigdy nic.

- Skończyłeś? - spytała zirytowana Wenezuela.

- Mam jeszcze trochę. - stwierdziłem patrząc na szklankę.

- Może chcesz coś innego do picia? - spytał Rosja. - Mam sok w lodówce.

- Nie dzięki. - odparłem. Rosja odszedł od Wenezueli i podszedł do mnie.

- A może lodu? - spytał.

- Chętnie. Trochę tu gorąco. - wyznałem. Rosja zbliżył się do zamrażarki i wyjął lód. Dał mi do szklanki kilka kostek lodu.

- Proszę.

- Dzięki. - odparłem.

- Nie skończyliśmy. - wytrąciła Wenezuela.

- Ja tam sądzę inaczej. - wtrąciłem. Po chwili zakręciło mi się w głowie. Straciłem równowagę i chwyciłem się o blat szafki za mną. Rosja widząc to wziął mnie za ramiona i przytrzymał, bym ustał.

- Ame? - spytał cicho zaniepokojony.

- To nic... - odparłem cicho. - Pomóż mi gdzieś usiąść. - odparłem. Chciałem by Rosja zignorował ją. Może wtedy odpuści. Nagle Rosja wziął mnie na ręce. Zaskoczyło mnie to. Chwyciłem się jego szyji zarumieniony.

- Spokojnie, nie puszczę cię. - odparł z uśmiechem.

- Pewny jesteś? - spytałem.

- Tak. - zaśmiał się krótko. Wyszedł ze mną z kuchni i udał się do jednego z pokoi. Położył mnie na łóżku. Złapałem się za głowę.

- Boli cię? - spytał dotykając mojego czoła.

- Nie. - skłamałem. Rosja zmarszczył brwi.

- Przecież widzę. - odparł.

- To tylko kilka drinków. - powiedziałem. Po chwili sam nie wiem czemu dodałem:

- Jest mi gorąco. - Rosja spojrzał na mnie.

- Może ściągnij bluzę?

- Sam nie dam rady. - mruknąłem. Rosja zarumieniony spojrzał na mnie. Podszedł i kucnął przy mnie.

- Mam ci pomóc? - spytał niepewnie.

- Tak. - odparłem.  Podniosłem ręce do góry. Rosja zaczął ściągać ze mnie bluzę. Gdy to zrobił poprawił moją koszulkę.

- Czuję się jak rodzic. - zaśmiał się. Gdy wstał chwyciłem go za koszulkę i przyciągnąłem. Rosja oparł się dłońmi po moich bokach. Zarumieniony patrzył w moje oczy.

- Kto. - odparłem.

- Ale o co chodzi? - spytał. Westchnąłem.

- W kim się zakochałeś? - ponowiłem pytanie. Rosja zamrugał kilkakrotnie.

- Skąd te pytanie? - spytał.

- Chcę wiedzieć. - szepnąłem.

- Dlaczego?

- Bo chcę wiedzieć, czy będziesz z tą osobą szczęśliwy...

- Martwisz się tym? - spytał z lekkim uśmiechem.

- Nie chcę, byś był nieszczęśliwy. - wymamrotałem. Rosja pokręcił głową. Pochylił się bardziej i delikatnie musnął moje wargi. Zarumieniłem się jeszcze bardziej.

- Spokojnie, sam widok tej osoby sprawia, że przepełnia mnie szczęście. - szepnął. Do moich oczu napłynęły łzy.

- Jesteś kretyn. - odparłem. Rosja zaśmiał się.

- Widzę, że humor wraca. - odparł z uśmiechem. Zirytowany pociągnąłem go bliżej.

- Nie denerwuj mnie. - ostrzegłem go. On pokręcił głową. Po chwili znów musnął moje usta, a ja nie mogą się powstrzymać wpiłem się w jego. Rosja mruknął, a ja poczułem satysfakcję z tego, że kontrolowałem sytuację, a on nie mógł się odnaleźć. Długo to jednak nie potrwało. Już po chwili to on zdominował mnie i przejął kontrolę.

~~~

Następnego dnia obudziłem się z lekkim kacem. Jęknąłem podnosząc się do siadu. Zaskoczony drgnąłem, gdy poczułem czyjąś rękę na swoich biodrach. Spojrzałem w bok i zobaczyłem Rosję. Spał spokojnie i zdawał się uśmiechać przez sen. Zdziwiłem się, gdy zauważyłem, że jest bez ubrań. Ja również byłem bez nich...

- Fuck. - odparłem łapiąc się za głowę. Znów pospiesznie rozejrzałem się po pokoju. Westchnąłem i wzdrygnąłem się, gdy poczułem, jak Rosja całuje moje ramię. Zarumieniłem się i zerknąłem na niego.

- Już lepiej? - spytał.

- Yes... - odparłem cicho.

- A jak głowa?

- Trochę boli...

- Nie dziwię się. Trochę wypiłeś. - zaśmiał się. Przewróciłem oczami.

- Gdzie moje ubrania? - spytałem ledwo słyszalny głosem. Rosja uśmiechnął się. Pochylił się tak, by znaleźć się blisko mnie.

- Tam gdzie je zostawiłeś. Zdziwiłem się, że chciałeś odrazu przejść do konkretów. - szepnął.

- Nie denerwuj mnie... Proszę...

- Spokojnie. Do niczego nie doszło.

- What? To czemu jesteśmy nadzy?

- Było ci gorąco i się rozebrałeś. Ja po prostu jestem tylko w bokserkach, bo tak zazwyczaj śpię. - odparł z uśmiechem.

- Czyli my...

- Nie, po prostu spaliśmy w jednym łóżku.

- God... - odparłem cały czerwony. - Przepraszam cię za wczoraj.

- Mi się tam podobało. Nie wiedziałem, że potrafisz być chamski i romantyczny w tym samym czasie. - odparł śmiejąc się. Również się krótko zaśmiałem. Rosja pogłaskał mnie po ramionach.

- Chodźmy coś zjeść. Pewnie męczy cię kac. Dobrze będzie jak napijesz się wody.

- Good. - odparłem wstając. Sięgnąłem po swoje ubrania na ziemi. Ubrałem się, a Rosja złożył jedynie spodnie. Udaliśmy się do kuchni i zdziwiliśmy się widząc Polskę, Węgry i Austrię.

- Co wy tu robicie? - spytał Rosja.

- Cóż, ja pilnuję naszych ciężarnych. - odparł z uśmiechem Węgry.

- Postanowiliśmy nieco ci pomóc. - wtrąciła Austria.

- Dlatego masz czysto. - zaśmiał się Polska.

- To znaczy?

- Spokojnie. Wszystko robił Węgry. My mu kibicowaliśmy. - zaśmiał się Polak. Rosja pokręcił głową z rozbawieniem. Węgry westchnął i przeciągnął się.

- Czego nie robi się dla kumpli.

- Ja po prostu trochę pozmywałam. - odparła Austria siadając na kolana Węgrów.

- Ja pilnowałem by ci domu nie roznieśli podczas imprezy. - powiedział rozbawiony Polska.

- Dziękuję wam. Naprawdę nie musieliście.

- To zrozumiałe. Potrzebowałeś naszej pomocy. Tak jak Ame potrzebował twojej. - uśmiech Polski poszerzył się.

- Poland...

- No co? Muszę się z wami podroczyć. - obje pokręciliśmy z rozbawieniem głowami. Poranek minął nam naprawdę miło. Szkoda było mi tylko Polski. Biedak był sam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro