#52

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Polski

Wszystko szło zgodnie z moim planem. Nie musiałem martwić się o nasze maleństwo, ponieważ spokojnie czekało na swojego tatę. W przeciwieństwie do mnie. Ciągle czułem tęsknotę i nie mogłem uwierzyć, że naprawdę go puściłem. Co prawda nie zostało dużo czasu, ale ja naprawdę czułem, że nie wytrzymam.

Niemcy dzwonił codziennie, lecz nie pocieszało mnie to tak, jak chciałem. Zdecydowanie wolałem się do niego przytulić, niż jedynie słyszeć jego głos. Opowiadał mi o tym jak pracował, ale również wypytywał się o mój stan. Był ciekaw jak się czuję, czy wszystko w porządku, jak wygląda moja codzienna rutyna. Starałem się mu opisać wszystko jak najlepiej. Wiedziałem, że chciałby być blisko mnie.

- Ich liebe dich Polen. - usłyszałem. Westchnąłem w duchu i zmusiłem się na delikatny uśmiech.

- Ja ciebie również Niemcy. - po tych słowach rozłącztłem się.

- Łał. Brzmiałeś tak desperacko, że odechciało mi się tej herbaty. - wtrącił Rosja spoglądając na kubek.

- Daj mu spokój. Wiesz, że tęskni. - odparł Ameryka. Pokręciłem głową i ponownie zasiadłem do stołu.

- Rosja ma rację. - przyznałem. Ameryka spojrzał na mnie. - Źle mi z tym, że jest tak daleko. Moje myśli to czysty chaos. Bardzo za nim tęsknię, choć wiem, że niedługo wraca.

- To nic nie zmienia Pol'sha.

- Co masz na myśli? - razem z Ame spojrzeliśmy na Rosjanina.

- Powiem tak. Jesteście sobie tak bliscy, że moim zdaniem twój niepokój jest spowodowany czymś innym. Przykładowo może nasz kochany Niemcy postanowił nieco odpocząć i się rozerwać z kimś?

- Rosja! O czym ty wogóle mówisz. Prędzej to ty byś mnie zdradził niż Niemcy Polskę.

- Skąd ta pewność?

- Bo wiem, że jesteś dziecinny, uparty, niedojrzały, chamski, leniwy i nieodpowiedzialny. - zaczął wymieniać Ameryka. Pokręciłem głową z rozbawieniem i przysłuchiwałem się ich rozmowie.

- A jakieś moje dobre strony? - spytał Rosja widocznie nieco zagubiony.

- Rozmiar. - odparł Ame uśmiechając się wymownie. Rosja wstał cały czerwony.

- Tylko tyle?! Co to ma do rzeczy?! Liczy się tylko rozmiar mojego?! - tu przerwał na sekundę, następnie pokręcił głową. - Skąd wogóle wiesz jaki jest?! Nawet go nie widziałeś!

- Matko panikujesz jak ośmiolatka, która zobaczyła swojego crusha. - odparł Ameryka przewracając oczami. - Przez taką reakcję zacznę myśleć, że masz małego. - na te słowa zacząłem się cicho śmiać, a Rosja stał jak kołek. Widocznie zabrakło mu słów. Spojrzał na mnie bezsilnie. Wzruszyłem ramionami.

- Ja tam ci nie pomogę. Nie widziałem, nie oceniam. - odparłem. Rosja zaczął wymachiwać rękami i mówić coś po swojemu. Ja natomiast spojrzałem na Amerykę, który był widocznie dumny z tego, że udało mu się zdenerwować Rosjanina.

- Rzadko mam okazję popatrzeć na niego w takim stanie.

- Nie kłócicie się u siebie?

- Cóż. Ja jeszcze mieszkam z rodzicami, więc jedynie u niego się spotykamy. Ale wtedy nie robimy nic innego niż takie pierdólki. To coś zjemy, to pogramy.

- Widzę, że związek kwitnie. A kiedy da owoce?

- Jak będę widział, że ta dziadyga mnie nie zostawi.

- Ciągle niepewny? - spytałem. Ameryka westchnął i spojrzał w sufit.

- Ta... Ciągle czuję się tak, jakby to wszystko nie miało miejsca.

- Spokojnie. Z czasem przekonasz się, że to wszystko ruszyło w dobrym kierunku.

- Thanks Poland.

- Nie ma za co. Zawsze pomogę jak umiem.

- Za to należy ci się nagroda w postaci ciastek, które tu przyniosłem. - zaśmiał się wyciągając opakowanie herbatników. Musiałem uważać na cukry i tłuszcze, dlatego cieszyłem się z tego, że właśnie je przyniósł.

- Ej Ruski! - zawołał Ame. Rosja spojrzał na niego.

- Czego. - odparł zdenerwowany.

- Nie denerwuj się już. Przecież wiesz jaki to jesteś zajebisty. - odparł. Rosja zaczął się śmiać.

- Jeżeli to twój sposób na powiedzenie "Kocham cię" to mi się podoba. - odparł. Zacząłem się śmiać, a Ameryka uśmiechnął się kącikiem ust. Wróciliśmy do herbaty. Rozmowa jakoś się nam kleiła. Jednak ja ciągle myślałem o Niemcach. Trudno było mi w jakikolwiek sposób zaprzestać myśleć o jego osobie. W końcu udało mi się skupić na czymś innym. Z Ameryką zaczęliśmy temat dzieci. Widziałem kątem oka jak Rosja mocno się niepokoi. Chyba bał się, że Ameryka także zażyczy sobie taką pociechę. Czas mijał miło. W końcu nastał wieczór. Goście zaczęli powoli się zbierać. Rosja ciągle zdawał się nieco zakłopotany.

- Spokojnie Rosja. Może Ameryka będzie wolał poczekać. - powiedziałem śmiejąc się. Rusek spojrzał na mnie i pokręcił głową.

- Ja to odrazu będę chciał bliźniaki. - powiedział w żartach Ame. Rosja wzdrygnął się. Spojrzał na Amerykanina, który zaczął się śmiać. Pokręciłem głową z rozbawieniem. Naprawdę byli uroczą parą. Chciałem do nich podejść, lecz nagły ból sprawił, że się skuliłem.

- Pol'sha? - spytał Rosja. Ameryka podszedł do mnie.

- Ej wszystko okej? - spytał. Pokręciłem głową. Rosja pobiegł odpalać samochód, a Ameryka wziął mnie na ręce. Po chwili przejął mnie Rosja. Zostałem położony na tylne siedzenia. Ameryka zmieścił się obok, a Rosja siadł za kierownicą. Ruszyliśmy w kierunku szpitala. Bałem się, naprawdę się bałem. W pewnym momencie zacząłem tracić przytomność. Oby nic maluszkowi się nie stało.

꧁❦꧂

Mam nadzieję, że powrót do szkoły (niektórych) minął wam miło i że nauczyciele was nie wymęczyli. Przez to że mam bardzo dobry humor po zmianie instruktora od jazdy, możecie spodziewać się w weekend małego spamu.
Mam nadzieję, że wam się rozdział spodoba.

Pozdrowionka z lekcji wychowawczej ;)

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro