#55

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miesiące mijały i nim się obejrzeliśmy nasz kochany synek miał już 6 miesięcy. Z każdym miesiącem potrzebował coraz więcej uwagi. Oczywiście dawałem mu jej jak najwięcej. Czasem widziałem Niemcy, który spoglądał na to z widoczną zazdrością. Gdy maluszek zasypiał poświęcałem swoją uwagę jedynie Niemcom. Moja słodka dwójka pieszczochów.

Maluszek obecnie leżał w łóżku, a ja spoglądałem na niego z uśmiechem. Niemcy stał za mną z głową opartą o moje ramię. Po chwili mogłem poczuć delikatne pocałunki na swojej skórze. Mruknąłem cicho. Niemcy uśmiechnął się i włożył rękę pod moją koszulkę. Zaczął jeździć nią po moim brzuchu.

- Nie drażnij mnie. - szepnąłem cicho. Chłopak uśmiechnął się i pocałował moją szyję. Następnie poczułem lekkie ugryzienie.

- Dawno nie zostawiałem ci niespodzianek. - zaśmiał się, a ja przewróciłem oczami. .

- Znów mam prezent w postaci malinki? - spytałem. On przytaknął z uśmiechem, widocznie zadowolony ze swojego czynu. Zaśmiałem się krótko i pocałowałem go w policzek.

- Jesteś naprawdę słodki. - powiedziałem cicho.

- Danke Polen. - szepnął cicho Niemcy. Następnie znów spoglądaliśmy na swoją ukochaną pociechę.

Po południu stwierdziliśmy, że spędzimy czas wszyscy razem w salonie. Maluszek leżał w łóżeczku, które przeniósł wcześniej Niemcy, on siedział na kanapie, a ja leżałem na niej z głową opartą na jego kolanach. German delikatnie głaskał mnie po głowie. RFPN czasem gaworzył sam ze sobą, co było naprawdę słodkie. Teraz również cichutko mówił jakieś słowa. Zmęczony uśmiechałem się i patrzyłem na jego wesoła twarzyczkę.

- Mama. - nagle obaj z Niemcami spojrzelięmy zaskoczeni na siebie, a następnie na Rzeczpospolitą Federalną, który z uśmiechem machał rączkami.

- No to widzę, że mama zostaje ulubieńcem. - zaśmiał się Niemcy. Spojrzałem na niego z wyższością, co było trudno wyczuć z powodu mojej obecnej pozycji.

- W końcu to ja nosiłem go w sobie tyle miesięcy.

- Ja, ja. Masz rację. Przecież nie śmiem twierdzić inaczej.

- No ja myślę. - mruknąłem i wtuliłem się w jego kolana.  Niemcy pokręcił głową.

- Moje dwa skarby. - szepnął z uśmiechem głaszcząc mnie i spoglądając na RFPN. Po chwili przysnęło mi się.

Los chciał, by przyśnił mi się okropny koszmar. Straciłem w nim wszystko. Najbardziej zabolała mnie śmierć RFPN i odejście Niemiec. Nie zniósł bym tego. Nie mogłem nic zrobić. Chciałem by ta udręka się skończyła. Nagle obudziłem się łapiąc oddech. Niemcy spoglądał na mnie z zaniepokojeniem i zmartwieniem. Spojrzałem na łóżeczko. Synek spał.

- Polen...

- To tylko koszmar. - szepnąłem przecierając łzy.

- To musiało być coś strasznego. - odparł zmartwiony. Podniosłem się do siadu i spojrzałem w jego oczy. Położyłem dłoń na jego policzku, drugą zaś podpierałem się o kanapę. Niemcy położył swoją dłoń na mojej i wtulił się w tą, która stykała się z jego policzkiem. Uśmiechnąłem się delikatnie. Nagle Niemcy spojrzał na mnie wymownie. Wiedziałem co się szykuje. Nim zdążyłem zareagować, leżałem pod nim.

- Działasz nie fair. - szepnąłem zdenerwowany.

- Cii~ Pamiętaj, że nasza kruszynka śpi.

- No to zejdź ze mnie. - odparłem. Niemcy uśmiechnął się. Pochylił się nade mną i spojrzał na mnie wzrokiem, którego nienawidziłem. Był w tym momencie tak bardzo przystojny, że nie byłem w stanie mu się oprzeć. On doskonale o tym wiedział i skutecznie to wykorzystywał.

- Jeżeli się nie zgodzę? - szepnął do mojego ucha. Poczułem ciarki na swoim ciele.

- To cię zmuszę. - odparłem ostrzegawczo.

- Jesteś okropny. - odparł śmiejąc się i wpił się w moje usta. Wykorzystał moje rozkojarzenie, by pogłębić pocałunek. Jęknąłem cicho, gdy jego kolano znalazło się między moimi nogami.

- Wybacz, niechcący.- powiedział między pocałunkami. Mruknąłem niezadowolony z jego zagrywek. Wiedziałem, że nie zrobił tego niechcący. Postanowiłem mu się odpłacić. Ustawiłem jedną nogę tak, by "niechcący" zetknęła się z jego kroczem. German sapnął w moje usta. Uśmiechnąłem się. Niemcy przerwał pocałunek i spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.

- Niechcący. - odparłem z wrednym uśmiechem.

- Jesteś niemożliwy. - powiedział, a ja zaśmiałem się. Chwyciłem go za szyję i przybliżyłem do siebie.

- Bywa. - odparłem całując go. Po chwili rozległo się ciche mruczenie, a następnie płacz RFPN. Był głodny i właśnie się obudził. Oboje westchnęliśmy. Niemcy wstał i wziął go delikatnie na ręce. Ja zaś udałem się by przygotować mleko. Gdy było gotowe podałem butelkę Niemcom. Zaczął karmić dziecko, a ja w tym czasie przygotowałem nam obiad. Cóż, trochę żałowałem, że niedane było nam spędzić więcej czasu razem.
Wieczorem byłem padnięty. Gdy położyłem się na łóżku, myślałem, że nic mnie z niego nie ściągnie. W końcu mogłem spokojnie spać. Niemcy zadeklarował się, że to on będzie pilnował w nocy małego. Wziął nawet wolne w pracy. Czasem czułem się źle z tym, że ja nie pracuje. Wszystko było na głowie Niemiec. Kolejnego dnia przyjechała nasza druga rodzinka. Wujek Węgry, ciocia Austria i kuzynka Węgria. Razem miło spędziliśmy dzień. Udało się także zrobić kilka zdjęć Węgrii i Rzeczypospolitej Federalnej.

- Naprawdę? Takie imię wybraliście dla swojego synka? - spytał mnie Węgry.

- Coś z nim nie tak? - spytałem. - Jak dla mnie pasuje idealnie. Brzmi tak dorośle i odpowiedzialnie. Jak na najstarszego brata przystało.

- Czyli planujecie kolejne dzieci? - spytał Węgry zaskoczony.

- Cóż... Ja szczerze chciałbym mieć jeszcze jedno. - odparłem bawiąc się palcami.

- No to porozmawiaj o tym z nim. - zaczął Węgry. - W końcu się kochacie, prawda?

- Tak, ale chcę chwilę przerwy. Niech najpierw trochę podrośnie RFPN.

- Rozumiem cię brat. Spokojnie jestem pewny, że Niemcy sam będzie chciał kolejne dziecko. - zapewnił mnie. Uśmiechnąłem się lekko, a następnie spojrzałem na Niemcy, który rozmawiał z Austrią. Wydawał się być taki szczęśliwy. Poczułem się naprawdę miło. Cieszyłem się z takiej rodziny.

- A wy? Planujecie kolejne ?

- Cóż, mówi się, że prawdziwy mężczyzna musi słodzić syna, postawić dom i zasadzić drzewo. Nie zrobiłem nic z tych rzeczy więc. - odparł śmiejąc się. Pokręciłem głową z rozbawieniem. 

- Czas okaże jak to się wszystko potoczy.

- Dokładnie nie ma co działać na siłę.

- Masz rację. Nie mówiłem ci jeszcze, ale RFPN powiedział już swoje pierwsze słowo.

- O naprawdę?! To wspaniałe! A co powiedział? - spytał z entuzjazmem Węgry.

- Mama. - powiedziałem z uśmiechem.

- No to ładnie. Podoba mi się.

- Oj brat. - zaśmiałem się. Resztę czasu spędziliśmy na wspólnej rozmowie. Cieszyłem się, że mogłem spędzić czas w taki sposób.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro