☙ Walentynki ❧

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niedziela. Dzień wolny, w którym możemy odetchnąć. Tak naprawdę to gówno prawda. Byłem wręcz wściekły na Niemcy. Dziś są walentynki, a ten zasuwa w pracy. Kto to widział do cholery! Pragnąłem spędzić z nim ten piękny dzień, a on z rana powiedział, że musi iść do pracy. Myślałem, że go zamorduje. Ostatecznie nie doszło do rękoczynów, ale było blisko. Obecnie siedziałem skulony na kanapie. Nagle rozległo się pukanie. Westchnąłem i wstałem z kanapy. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się Ameryka.

- Hejka Ame. - przywitałem się z uśmiechem.

- Hello Poland. Mam pytanko. Jesteś może zajęty? - spytał. Westchnąłem.

- Nie. Mam wolne. Niemcy jest w pracy.

- W niedzielę?

- Niestety. A o co chodzi?

- Chcesz się może przejechać? - spytał, a ja uśmiechnąłem się.

- Pewnie. - odparłem, a następnie udałem się do sypialni.  Przebrałem się w coś wygodniejszego i zszedłem do Ameryki.

- Widzę, że kremowe sweterki powracają. - zaśmiał się. 

- Na to wychodzi. - odparłem rozbawiony. Udaliśmy się do samochodu Ameryki. Siadłem na miejscu pasażera obok kierowcy. Ruszyliśmy. Spoglądałem przez okno. Skrzywiłem się, gdy zobaczyłem budynek pracy Niemiec.

- Nie miej mu tego za złe. - odparł. Westchnąłem.

- Ja wiem, ale dziś są walentynki. To już przesada.

- Chłopak ciągle pracuje abyś żył w luksusie.

- Nie chce luksusu. Chcę Niemiec. - mruknąłem siadając prosto. Ameryka uśmiechnął się i położył dłoń na moim kolanie.

- Zobaczysz, że wszystko się ułoży. W święto zakochanych wszystko jest możliwe.

- Może i masz rację. - odparłem smętnie. - A ty jak planujesz spędzić walentynki?

- Jak to jak? Z moją miłością.

- Czyli ?

- Fastfoody! - zaśmiał się.

- A jakaś osoba? - spytałem rozbawiony.

- Nikogo takiego nie ma. Jestem sam jak palec.

- Szkoda. - odparłem spoglądając na niego.

- Czemu szkoda? To tylko ukazuje jak bardzo jestem zajebisty. Nikt nie jest tak wspaniały jak ja.

- Czyli będziesz resztę życia sam? - odparłem.

- Miłość to same problemy jak dla mnie. Za dużo zachodu na wszystko.

- Ale miłość niesie ludziom radość. Sprawia, że czujemy się kochani. Może i czasem niesie ze sobą trochę smutków, ale razem z ukochaną osobą jest je znacznie łatwiej przejść. Ja z Niemcami mam mało takich chwil. Czuje się przy nim naprawdę szczęśliwy i pragnę spędzić z nim resztę życia. Choć nieraz mam ochotę go zatłuc za tą pracę. Jednak tym razem mu wybaczę, bo zależało mu na czymś.

- Rozumiem. - odparł Ameryka z uśmiechem. Po dosyć długiej drodze zatrzymaliśmy się. Spojrzałem na USA z uniesioną brwią.

- Morze? Naprawdę? - spytałem.

- No co? - odparł śmiejąc się.

- Jak to próba na podryw to kiepska. - zaśmiałem się.

- Cholera. A już myślałem. - odparł rozbawiony. Obaj zaczęliśmy się śmiać. Ameryka zaparkował na parkingu przy plaży. Weszliśmy na piasek, który był o dziwo dosyć ciepły. Śnieg chyba nie sięgał tych rejonów. Dodatkowo dzień był jakiś pogodniejszy. Powoli przemierzaliśmy plaże, gdy nagle obok nas pojawił się chłopak z gitarą. Zaczął grać dosyć wolny utwór. Niezwykle koił wzburzone uczucia. Szedłem i po chwili zatrzymałem się gwałtownie, jakby ktoś trzepnął mi patelnią. Wpatrywałem się przed siebie, nie będąc w stanie jakkolwiek się ruszyć. Niemcy stał w serduszku ze wstążki, która była lekko podsypana w niektórych miejscach by nie odlecieć. Chłopak z gitarą stanął z boku i zaczął grać moją ulubioną piosenkę. Niemcy wyciągnął rękę w moim kierunku. Był ubrany w niezwykle elegancką koszulę z krawatem. Włosy ułożył sobie na żel, a w kieszeni od koszuli miał małą czerwono-białą różyczkę. Niepewnie zbliżyłem się i ująłem jego dłoń. Kątem oka zauważyłem, że Ameryka gdzieś zniknął.  Gdy stanąłem wraz z Niemcami po środku serca, ten ucałował moją dłoń.

- Polen. Ja naprawdę cię przepraszam, za to moje ciągle pracowanie. Wiem, że źle się z tym czułeś. Chciałbym spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Pragnę ci to wszystko wynagrodzić. - odparł z delikatnym, lecz i niepewnym uśmiechem.

- Więc postanowiłeś to wszystko zorganizować? - spytałem z uśmiechem. Niemcy skinął głową.

- Ja. Lecz jest jeszcze jeden powód. - odparł. Po chwili ujął moją dłoń i klęknął przede mną. Wyjął z tylnej kieszeni małe czerwone pudełeczko. Po chwili pościł moją dłoń, by je otworzyć. Zakryłem zaskoczony usta. Nie mogłem w to uwierzyć. W środku znajdował się piękny pierścionek z diamentem, który był obwinięty wstążeczką w biało-czerwonych odcieniach. Do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia.

- Polen. Odkąd dane było mi cię poznać, czułem, że jesteś naprawdę wyjątkowy. Odkąd poznałem cię bliżej dowiedziałem się jak wspaniały jesteś, jak działasz na innych. Odkąd jesteśmy razem każdy dzień staje się piękniejszy, gdy tylko na ciebie spojrzę. Twój uśmiech, śmiech, spojrzenie, każde słowo, które powiesz odpędza wszelkie troski. Pragnę spędzić z tobą resztę swojego życia. Wiem, że nasze rodziny nie przepadają za sobą. Żałuję tego. Ja kocham cię całym sobą. Każdy skrawek mego ciała jest w całości oddany tobie. Spełnię każde twe życzenie. Jestem gotów oddać za ciebie życie. Dziękuję ci za wspólne wspomnienia. Kocham cię i chce zadać ci niezwykle ważne dla mnie pytanie. Czy wyjdziesz za mnie?

- Niemcy... Ja... - powiedziałem z trudnością. Widziałem jak się biedny denerwował. Nie chciałem trzymać go w niepewności. Rzuciłem mu się na szyję.

- Oczywiście! Kocham cię mój idioto! Kocham najbardziej na świecie!- odparłem szczęśliwy. Niemcy objął mnie, a po chwili pocałował. Odwzajemniłem pocałunek najlepiej jak umiałem. Po chwili przerwał go, by włożyć pierścionek na mój palec.

- Więc to ja robię za kobietę w naszym związku. - odparłem śmiejąc się i przyglądając pierścionkowi. Niemcy stał obok i trzymał mnie za boki. Słysząc moje słowa lekko spanikował.

- Jeśli cię uraziłem przepraszam najmocniej. Nie chciałem.. ja... Zależało mi na czymś całkiem innym. Nie chciałem obrazić cię w jakikolwiek sposób...- zaczął się szybko tłumaczyć. Lekko rozbawiony ucieszyłem go pocałunkiem.

- Za dużo mówisz. - zaśmiałem się. - Jak najbardziej pasuje mi ta sytuacja. Ani trochę mnie to nie uraziło. - odparłem.

- Cieszę się. - odparł. Złapałem go za krawat i pociągnąłem. Niemcy pochylił się i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

- Wracajmy do domu. - szepnąłem jednak nieco innym tonem. Niemcy zarumienił się, a ja uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany. Delikatnie pogłaskałem jego szyję i odsunąłem się. Po powrocie nie ograniczałem się ani trochę. Pragnąłem spędzić romantyczny wieczór z Niemcami. Tamtej nocy mogliśmy nacieszyć się sobą i bliskością. Nigdy nie zapomnę tych wspaniałych walentynek. Tamtego dnia wszystko się zmieniło. Niemcy stał się moim narzeczonym oraz stało się coś, co z czasem zaczynało dawać się we znaki.

꧁❦꧂

Szczęśliwy walentynek kochani!!
Abyście spędzili je otoczeni miłością!
Nie ważny rodzaj miłości, ważne, że jest ona obecna w naszym życiu.

Dziś wpadły aż trzy rozdziały, a jako niespodziankę zapowiadam, że kolejny wpadnie w moje urodzinki ^^
Czyli 18 lutego.

Mam nadzieję, że się cieszycie. Planuje także opublikować kolejną książkę, ale to już pod znakiem zapytania ^^'

Sobotę spędziłam naprawdę wspaniale, gdyż świętowałam moje urodzinki z rodzinką. Wasz Bakuś w czwartek skończy 18 lat ^^

Stara krowa ze mnie XD

Ale mam nadzieję, że to niczego nie zmieni UwU

Mam nadzieję, że rozdziały wam się podobają, a walentynki spędzicie w wyjątkowy sposób.

Jeszcze raz szczęścia! I miłości !

~ Bakuś 🐾🐺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro