Łowca
Szesnaście lat wcześniej
Konstantin mocno zaciągnął się mroźnym powietrzem, skupiając się na zapachu swojej ofiary. Drwiący uśmiech wykrzywił jego wargi, powoli, lecz nieubłaganie zbliżał się do celu. Zamknął oczy i skupił się na swoim wewnętrznym zwierzęciu, jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. Kości przemieściły się, a ciało pokryło kruczoczarne futro. Konstantin odrzucił łeb do tyłu i zawył odwieczną pieśń łowcy. Czarny wilk pomknął przed siebie, niczym wystrzelony pocisk, podążając za upatrzoną zdobyczą. Z każdym krokiem zapach odszczepieńca mocniej drażnił jego nozdrza. Przyspieszył jeszcze, niemal czując smak krwi ofiary, z jego gardła mimowolnie wydobywało się ciche powarkiwanie. Powoli zatracał się w polowaniu, napawając się poczuciem jedności ze swoim zwierzęciem. Nie często mógł ukazać tę stronę swojej natury, większość łaków traciła zdolność zmiany po przemianie w wampira. Na świecie były tylko dwa takie przypadki, Kostia i jego młodszy brat Nikolaj nadal mogli się zmieniać. Jednak nie stawali się zwykłymi wilkami, byli szybsi, zwinniejsi i dużo silniejsi, niż najsilniejsze nawet Alfy. Głęboko skrywano prawdziwy powód tej anomalii, a był nim ojciec obu Orłowów. Amtiel był inkubem i to domieszka krwi demona pozwoliła im zachować ich zdolności. Ich troista natura czyniła z nich łowców doskonałych, szybcy, silni, nieznający litości. Już w bardzo młodym wieku budzili strach wśród nadnaturalnych, bez wahania stawali do walki, nawet przeciw demonom. Przemienieni przez samego Króla Europy, byli jego oddanymi Egzekutorami. Bezwzględnie ścigali i karali tych, którzy narażali społeczność nadnaturalnych na ujawnienie, lub dopuszczali się przestępstw na pobratymcach. Właśnie takiego odszczepieńca ścigał teraz Konstantin, zmienny który oszalał i zaczął zabijać swoich. W normalnych okolicznościach wampir nie mieszałby się w sprawy łaków, ale król został poproszony o przysługę przez Radę Starszych. Kostia zaśmiał się wewnątrz swego umysłu, czując rosnące przerażenie swojej ofiary. Jego oczy zmieniły barwę z bursztynowej na ognisty karmazyn, gdy powoli chłonął strach swojej ofiary. Im bardziej przerażony był zmienny, tym więcej jego energii chłonął Kostia. Nagle, jego uwagę przykuła zmiana w emocjach jego ofiary. Strach powoli zastępowała ekscytacja i rządza krwi, znalazł sobie ofiarę. Łowca uśmiechnął się wewnątrz swego umysłu, taki obrót wypadków ułatwiał mu polowanie. Kostia zatrzymał się, skupił i po chwili miejsce wilka zajął smukły mężczyzna. Jego oczy przybrały karmazynową barwę, gdy skanował teren przy pomocy mocy inkuba. Warknął wściekle z głębi swego gardła, dziecko, takiej energii nie da się pomylić z niczym. Zadrżał z wściekłość, odszczepieniec polował na dziecko. Jedna z głównych zasad świata nadnaturalnych zabraniała atakowania dzieci. Kostia porzucił ostrożność i popędził w stronę skąd wyczuwał energię dziecka i polującego łaka. Pomagając sobie telekinezą nie dotykał niemal ziemi, pędząc z szybkością niedostępna nawet dla wampira wysokiej rangi. Już po chwili znalazł się nad brzegiem rzeki, a widok który mu się ukazał zamroził krew.
Wielki, płowy wilk stał naprzeciw młodej kobiety, która za wszelką cenę starała się ukryć za sobą dziecko. Jednak nie to przykuło uwagę wampira, a mężczyzna stojący obok. Wysoki , barczysty o gniewnym spojrzeniu skupionym na wilku. Powoli zakradał się między wilka a jego ofiary. Krok po kroku przesuwał się w stronę matki i dziecka. Kostia zamrugał kilkakrotnie, nie rozumiał, czemu nie wyczuł wcześniej obecności ani kobiety, ani mężczyzny. Nagle drgnął, gdy w gwałtownym rozbłysku zniknęło całe górne odzienie mężczyzny. Skrzydła, olbrzymie, srebrno granatowe, szeroko rozpostarte, osłaniały kobietę i dziecko. Kolor mówił sam z siebie, przed Kostią stał jeden z upadłych, gdyby miał doczynienia ze zwykłym aniołem, jego skrzydła byłyby jasne. Jednak to oznaczało, że mężczyzna jest niemal bezbronny, upadli nie mogli używać niebiańskich ostrzy.
- Adarielu! - Kobieta krzyknęła przerażona, gdy wilk rzucił się na upadłego.
Kostia zaczął szybko oddychać przez usta, gdy w jego nozdrza uderzył zapach krwi anioła, gęstej i kuszącej. Potężne kły zmiennego przeorały klatkę piersiową upadłego, krew obficie zalewała jego ciało. Mimo tego i widocznego bólu, nadal osłaniał kobietę i dziecko.
Tato, tatusiu.
Mentalny krzyk rozbrzmiał w umyśle Kostii, gdy czteroletnia może dziewczynka rzuciła się w stronę rannego. Nefilim, wampir wpatrywał się w dziecko w głębokim szoku. Anioł rozproszony zachowaniem dziewczynki, upadł powalony przez zmiennego. Śnieg wokół niego zaczął szybko przesiąkać szkarłatną krwi. Wilk obrócił się w stronę kobiety i dziecka, warknął z głębi gardła. Odbił się mocno i runął na dziewczynkę. Kostia zareagował niemal równocześnie z jej matką, która przykryła dziecko swoim ciałem. Błyskawicznie doskoczył do zmiennego, silnym kopnięciem posyłając go w bok. Warknął wściekle i rzucił się na odszczepieńca, w locie zmieniając kształt. Dwa wilki zwarły się w śmiercionośnym tańcu, przy akompaniamencie warknięć i szczeku kłów. Czarny wilk bez cienia litości rozrywał ciało mniejszego osobnika, gdy jego ofiara osłabła nieco z utraty krwi zacisnął szczęki na miażdżąc jej kark. Następnie obrócił się w stronę upadłego, sapnął z szoku widząc co się stało. Odszczepieniec widocznie zahaczył pazurami o szyje kobiety, nie trafił w tętnice ale i tak poczynił znaczne szkody. Kostia szybko podszedł do skulonej na śniegu postaci. Przeciął skórę na dłoni kłem i przyłożył krwawiącą dłoń do rany. Popatrzył na dziewczynkę wtuloną w ciało nieprzytomnej matki. Uśmiechnął się lekko, drobna rączka nakryła jego własną. Zdumiony zerknął na dziewczynkę i natychmiast został pochwycony przez jej duże, szaroniebieskie oczy. Jego nozdrza zadrgały pod wpływem jej zapachu dziki miód i mocny dymny aromat lekko słodki. Uśmiechnął się, wędzone śliwki to właśnie przywodził mu na myśl ten zapach. Nagle poczuł silne szarpnięcie i został odrzucony na bok, a tuż przed nim wyrosła sylwetka poranionego Adariela.
- Victoria nic ci nie zrobił? - Zapytał dziewczynki. Nawet na moment nie spuszczając wzroku z wampira.
- Nie nic. Tatusiu co będzie z mamusią? - Głos dziewczynki lekko się załamał.
Kostia uśmiechnął się przyjaźnie do dziecka, wyminął mężczyznę i uklęknął obok kobiety. Wysunął szpon i przeciął nim skórę na nadgarstku, szybko przytknął krwawiącą ranę do ust kobiety.
Pij, jeśli chcesz żyć. Pij!
Kobieta z trudem przełknęła niewielką ilość krwi, powoli wracała jej świadomość.
- Dziękuje. - Adariel lekko uśmiechnął się do Kostii. - Teraz ja się nią zajmę.
Victoria podeszła do ojca i dotknęła jego dłoni. Anioł poderwał głowę i rozszerzonymi oczami skakał między wampirem a dzieckiem. Kostia drgnął, gdy wychwycił słabe echo z ich cichej rozmowy, a raczej dwa słowa. Tylko mój. Spojrzał na nich nic nie rozumiejąc.
- Mario. - Anioł przyklęknął przy kobiecie.
- Tak trzeb najdroższy. - Szepnęła, lekko gładząc jego włosy.
Kostia drgnął zaskoczony, gdy anioł stanął tuż przed nim. Nie rozumiał co ma oznaczać jego trochę dziwny uśmiech.
- Gdyby nie ty, Maria by umarła, ja pewnie też. Wole nie myśleć co byłoby z Tori. Dlatego...- Zwiesiła głos i popatrzył w oczy wampira. Uśmiechnął się szerzej i szybko pochwycił dłoń wampira i złączył z dłonią dziewczynki. - Od dziś jest twoja, gdy skończy dwadzieścia lat zostanie twoją żoną.
Kostia nadal stał w lekkim szoku, wciąż trzymając dłoń dziecka z której promieniowało przyjemne ciepło. Nagle zdał sobie sprawę z tego co mała robiła, jego rany znikały, w nozdrza uderzył go zapach świeżej krwi. Przyjmowała na siebie jego obrażenia. Szybko puścił jej rękę i ukląkł, patrząc z przerażeniem jak stróżka krwi spływa po jej ręce. Szybko odsłonił jej ramię i przywarł ustami do rany na obojczyku. Lekko lizał zamykając za pomocą enzymów poszarpaną skórę, łzy wypełniły mu oczy. To dziecko zniosło dla niego taki ból, zadrżał pod wpływem mieszaniny wzruszenia i gniewu. Przytulił małą mocno do siebie, uśmiechnął się do jej matki i podał jej dziecko.
- Niech tak będzie. Ale do tego czasu niech pozostanie z matką. Kiedy przyjdzie czas odszukajcie mnie. - Uśmiechnął się zimno. - Jestem Konstantin Orłow.
Rozdział dedykuje Akari_Urokiri i EreriLxE za wiarę we mnie i mentalnego kopniaka, dziękuje wam dziewczyny. Zapraszam też do czytania ich prac. No to tyle z mojej strony mam nadzieję, że jednak nie skopałam tego do końca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro