Przeznaczona

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niebieskie tęczówki rozbłysły groźnie i w akompaniamencie wściekłego ryku, błękit zastąpiło złoto. Ciałem stojącego między Aną a wampirem mężczyzny, zaczęły wstrząsać dreszcze, świadczące o zbliżającej się przemianie. Ana z niepokojem spojrzała na swojego szefa.

Na dach. Mnie nic nie grozi, proszę.

Wampir drgnął, rozszerzonymi szokiem oczami, przyglądał się dziewczynie. Dopiero jego reakcja uświadomiła Anie, co zrobiła. Telepatia to potężny dar, a jego posiadacze są bardzo cennym towarem.

IDIOTKA!

Jej umysł przeszył telepatyczny krzyk opiekuna, no to wpakowała się na dobre. Nie dość, że zdradziła się ze swoim darem, to jeszcze utknęła w zaułku z wampirem i wkurzonym zmiennym kotem. Zmiennym wstrząsnęła kolejna fala dreszczy, powoli przegrywał walkę o dominacje ze swoim zwierzęciem. Łaki i wampiry nie przepadały za sobą, więc sytuacja robiła się nieciekawa.

Spokojnie Kiciu. Spokojnie, wszystko jest dobrze. Oddychaj przez usta.

Łagodny głos rozbrzmiał w umyśle Any, gdy ta z fascynacja obserwowała, jak zmienny zaczyna się uspokajać. Dziewczyna przymknęła powieki, wiedziała, że jej opiekun musi być blisko. Niestety, nie były to dla niej dobre wieści. Choć, czy ten głos nie należał do kobiety, rozejrzała się zdezorientowana.

- Co zrobiłaś? - Głos jej szefa wyrwał ją z zamyślenia. Wampir z podziwem obserwował, jak mężczyzna przed nim powoli się uspokaja.

- Anastazja! - Andriej Rybakow gniewnym wzrokiem gromił swoją bratanicę. Dziewczyna w szoku wytrzeszczyła oczy, wpatrując się w dwie sylwetki u wylotu zaułka. Obok jej opiekuna stała drobniutka postać, dziewczynka jeszcze. Ane przeszedł dziwny dreszcz, gdy spotkała spojrzenie nieznajomej. Na usta dziewczynki wypłynął szyderczy uśmieszek, uniosła głowę rzucając Anie wyzywające spojrzenie.

- Ana choć tu natychmiast. - Andriej skinął na bratanice. Dziewczyna szybciutko podbiegła do opiekuna. - Wytłumacz się! - Rozkazał ostro.

- Ja miałam tylko wyrzucić śmieci. Ale jak wyszłam z baru, był tu ten facet - machnęła ręką w stronę spokojnego już łaka - przestraszyłam się i krzyknęłam, szef wyszedł i jakoś tak nagle...

- Panie Rybakow - chłodny głos wampira przerwał chaotyczna wypowiedź Any - zdaje pan sobie sprawę z daru pańskiej bratanicy?

- Oczywiście - Andriej opuścił głowę zrezygnowany, na całe szczęście dar Any był mocno ograniczony, spokojnie czekał na kolejne pytanie

- Ile ona potrafi? - Zapytał rzeczowo wampir

- Tylko nadawanie i to nie dalej niż kilka metrów. - Andriej wiedział, że nawet tak słabe umiejętności są poszukiwane przez ludzi, jednak ani łaki, ani wampiry nie były zainteresowane tak nikłymi umiejętnościami. Co innego telepata na jego poziomie, mimo, że był tylko nadajnikiem, mógł przesyłać wiadomości precyzyjnie i na duże odległości.

- Chyba o czymś zapomnieliście. - Spokojny, miękki głos zaskoczył wszystkich.- Ile niby myślicie kot wytrzyma? - Popatrzyli na dziewczynę która stała dwa kroki od łaka.

Wampir parsknął cichym śmiechem i uważnie przyjrzał się mówiącej. Dziewczyna była niziutka i chyba starsza, niż zakładał na początku, rude włosy i szaroniebieskie oczy. Drobna twarz, raczej ładna , choć pięknością by jej nikt nie nazwał. Stała bardzo blisko zmiennego, więc nie był w stanie wyłapać jej zapachu. Usta dziewczyny wygięły się w pogardliwym uśmiechu, popatrzyła śmiało w oczy wampira. Robiła to celowo, chciała ukryć swój zapach.

- Kim jesteś? - Wampir utkwił spojrzenie swoich czarnych tęczówek w oczach łaka.

- Adam Morales, czarna pantera. - Przez oczy łaka przepłynęło złoto, gdy rzucił wampirowi wyzywające spojrzenie - A ty, to niby kto? - Uniósł brew z kpiącym uśmieszkiem.

- Orłow - wampir patrzył z satysfakcją, jak na dźwięk jego nazwiska, twarz łaka powleka się bielą - Konstantin Orłow. Wejdźmy może do baru, bo to zaczyna być dziwne.

Morales wpatrywał się z niedowierzaniem w twarz jednego z trzech najpotężniejszych wampirów Europy, jeśli nie świata. Przyszedł tu, bo wyczuł zapach swojej partnerki, więc jakim cudem wpadł na cholernego Egzekutora. Jego spojrzenie powędrowało do smukłej blondynki, Anastazja, jego partnerka, jego przeznaczona i na dodatek telepatka. Zaczerpnął powietrza, jego nozdrza zadrgały pod wpływem zapachu partnerki, cynamon i jabłka, rozchylił usta w pełnym satysfakcji uśmiechu. Ruda prychnęła cicho.

- Że co? - Krzyknął Rybakow, spoglądając gniewnie na łaka i na bratanice.- Nie, tylko tego brakowało. Musimy porozmawiać panie Morales.

Konstantin przytrzymywał otwarte drzwi zaplecza, czekając aż reszta wejdzie do środka.

- Ana zaprowadź wuja i kota do gabinetu. - Polecił pracownicy, sam lekko chwytając rudą za rękę pociągając w przeciwną stronę.

Szybko wprowadził ją po schodach do niewielkiego mieszkania, znajdującego się nad barem. Zamknął drzwi i przekręcił klucz, popchnął ja do małego salonu. Dziewczyna uśmiechnęła się, patrząc mu wyzywająco w oczy.

- I co teraz Kostia ? Czego chcesz ode mnie? - Zakpiła, zdawała sobie sprawę, że za chwilę zapach łaka się ulotni i wampir poczuje jej woń

Wampir warknął gniewnie, sam nie wiedział czego dokładnie chce, ale jednego był pewien, ta mała to kłopoty. Kostia powoli zbliżył się do dziewczyny, utrzymując z nią kontakt wzrokowy, przewrócił ją na sofę i przycisnął własnym ciałem. Chwycił długie włosy i odchylił jej głowę, eksponując delikatną szyję, dotykając nosem miejsca gdzie bił jej puls. Dziewczyna szarpnęła się przerażona, zajęczała, próbując się spod niego uwolnić.

Złaź kurwa ze mnie! Natychmiast, ty cholerny idioto. Złaź!

Jej mentalny krzyk rozbrzmiewał w jego głowie, jednak na nic się to nie zdało. Wampir rozchylił usta i powoli wysunął kły, nie odrywając spojrzenia od twarzy ofiary.

- Nieeeeeeeeeeee - tym razem rozległ się jej przerażony krzyk, łzy zaczęły przelewać się z jej oczu, gdy poczuła nacisk kłów na tętnice.

- Już nie jesteś taka odważna - zakpił Orłow i zamarł, gdy uderzył go zapach dziewczyny. Słodka mieszanka dzikiego miodu i dymnego aromatu wędzonej śliwki, znał ten zapach. - Ty, jesteś tamtą dziewczynką?

Poderwał się szybko i odskoczył kilka kroków od dziewczyny.

- Tori. - Płomień pragnienia rozgorzał w jego gardle - Victoria, Tori uciekaj dzieciaku, szybko!

Zamknął oczy i zaczął szybko oddychać przez usta, starając się odciąć od jej zapachu i własnego głodu krwi.

Uspokój się nic mi nie zrobisz, ufam ci.

Głos Tori rozbrzmiał w jego głowie, przebijając się przez rządze krwi. Drgnął gwałtownie pod wpływem delikatnego dotyku jej dłoni na swojej twarzy. Uchylił powieki i spojrzał na dziewczynę. Stała przed nim, łagodnie gładząc drobną dłonią jego twarz. Teraz nie wyglądała na wystraszoną, leciutki uśmiech błąkał się po jej twarzy, patrzyła na niego z dumą, a w oczach błyskały niepokorne iskierki.

- Wiesz, że teraz już nie ma odwrotu? - Kostia dotknął lekko jej twarzy. - Teraz jesteś moja!

Chwycił dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie, drugą ręką odchylając jej głowę. Warknął cicho i wgryzł się w wyeksponowaną szyję. Tori pisnęła cicho chwytając przód jego koszuli, zacisnęła zęby walcząc z bólem, które niosło ze sobą oznaczenie. Każdy ruch kłów jej przyrzeczonego wywoływał fale bólu i rozkoszy. Kostia przejechał językiem po kle i powoli zaczął rozprowadzać swoją krew na świeżej ranie. Lizał delikatnie zranione miejsce czując, jak pod wpływem enzymów zawartych jego ślinie, znak oznaczenia goi się pozostawiając po sobie wyraźną czarną bliznę. Wyprostował się i spojrzał na swoje dzieło, szyję dziewczyny zdobił sporych rozmiarów ornament, składający się z licznych splątanych linii. Syknął, czując palący ból rozlewający się po karku, gdy na jego szyi pojawił się identyczny znak.

- Jak ja to wytłumaczę pozostałym? - Jęknął cicho, przecierając twarz ręka

- Czekaj - dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana - to ty im nic o mnie nie mówiłeś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro