Wizja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Konstantin wpatrywał się w mężczyznę zdumiony i lekko poirytowany, znów nie czuł jego zapachu. Uśmiechnął się lekko, gdy zza pleców przybysza wychyliła się rudowłosa kobieta o szaroniebieskich oczach, dokładnie takich samych jak oczy jego partnerki. Pochylił lekko głowę w oznace szacunku.

- Mario, Adarielu witajcie. - Uśmiechnął się do swoich teściów, gdy tymczasem jego partnerka stała przed nim sztywna jak struna. Zmarszczył lekko brwi coś było nie tak, czy nie powinna cieszyć się ze spotkania z rodzicami.

- Córeczko. - Miękki głos Adariela zadziałał jak magiczne zaklęcie dziewczyna skoczyła jak gazela by utonąć w szerokich ramionach ojca.

- Tatusiu, Mamo - Kostia z rozczuleniem obserwował swoją partnerkę wtulającą się w ciała rodziców. Drgnął zaskoczony gdy nagle niczym strzała przemknął obok niego Kola i mocno przyszpilił Adariela do ściany. Skrzydła Tori zmieniły się w czysty płomień a ich końcówki lśniły błękitem, ognista korona połyskiwała na jej skroniach. Dziewczyna natychmiast wycofała się na dawną pozycją stając ramię w ramię ze swoim partnerem.

- Kola wystarczy wróć do mnie. - Spokojny głos pełen dumy i władczy mimo, że tak cichy zaskoczył Kostię, nie podobało mu się, że jego partnerka porozumiewa się w sekrecie z innym mężczyzną, nawet jeśli był to jego własny brat. - Rozumiem że nie przyszliście tu jako moi rodzice.

Kostia poczuł jej gorącą dłoń na swojej i szybko splątał ich palce mocno przyciągając dziewczynę do swojego boku. Ból i rozczarowanie jego partnerki napływały do niego falami wywołując coraz większy gniew, jak Adariel mógł ranić to dziecko, nie tak go zapamiętał. Warknął gniewnie na upadłego z głębi swego gardła, drgnął zaskoczony, gdy zawtórował mu chór groźnych warknięć zza pleców, pozostali członkowie gniazda powarkiwali groźnie na anioła. Kola stał półkroku za Tori i syczał gniewnie szeroko rozpościerał swoje czarne skrzydła, gotów w każdej chwili rzucić się na intruza. Drzwi ponownie otworzyły się szeroko mocno uderzając Adariela w plecy, anioł poleciał od przodu i upadł na kolana. Fionn stał w drzwiach, z drwiącym uśmieszkiem na ustach, przypatrywał się powalonemu na ziemię upadłemu. Przeniósł wzrok na stojącą pod ścianą kobietę, lekko skinął jej głową.

- Mario, witaj moja droga, ile to już lat minęło. Piękna jak zawsze.

Minął podnoszącego się z ziemi Adariela i z zadziornym uśmiechem pochwycił dłoń Tori, lekko muskając ustami czubki jej palców.

- Dobrze, że nie byłem daleko, gdy wezwałaś mnie z powrotem, moja droga córko.

Tori uśmiechnęła się delikatnie i nieznacznie skinęła głową jakby na potwierdzenie czegoś. Delikatnie owinęła swoje skrzydła wokół ramion Fionna, pozwalając by jej feniks upewnił się, że wampir nie ma złych zamiarów wobec jego rodziny.

Wowa podejdź tu z Tomem.

Orłow stanowczo pochwycił rękę swojego partnera i niemal siłą zawlókł go przed oblicze Króla, nie zwracając uwagi na jego nieme protesty. Stanął naprzeciw Fionna mocno trzymając dłoń Tomasa w swojej lekko pochylił głowę.

- Ojcze ...

- Kot - Fionn parsknął śmiechem spoglądając na drobnego blondyna czepiającego się rozpaczliwie ramienia wampira- Nie no naprawdę, sparowałeś się z jakimś Kiciusiem synu.- Fionn odrzucił głowę do tyłu i ryknął niepohamowanym śmiechem poklepując ramię Wowy - Pies i kot nie wierze.

- Jestem wampirem ojcze - Fionn na ripostę syna lekko poklepał go po głowie z pobłażliwym uśmiechem.

Fionn uśmiechnął się i pogładził drżące ramię Tomasa w uspakajającym geście popatrzył na parę z rosnącą nadzieją, już wkrótce i on odnajdzie swojego partnera.

- Gratuluje udanego parowania synu, życzę wam dużo szczęścia.

Może i jest mały jak na kota ale to biały lew.

Fionn z zainteresowaniem przyjrzał się jeszcze raz partnerowi syna, smukły o delikatnej budowie uroczy mały kotek.

Fionn ty też no proszę

O Bogowie

Tori z krzykiem chwyciła się za głowę opadając na kolana, Adariel dopadł córki chwycił ją za rękę, ale w tym samym momencie został posłany na ścianę przez potężne uderzenie Adama. Panterołak stanął miedzy aniołem a otaczającą dziewczynę grupę i w akompaniamencie ogłuszającego ryku zmienił się w olbrzymią panterę.

Fionn otworzył drzwi komnaty wszedł do środka i z uśmiechem popatrzył na śpiącą w łóżku postać. Słońce już dawno zaszło a jedna świeczka nie rozpraszała zbytnio ciemności , Król podszedł do łoża i pochylił się nad śpiąca sylwetką, delikatnie powiódł dłonią po materiale okrywającym ciało jego kochanka. Postać na łóżku zawarczała cicho i po chwili silne męskie ramiona pochwyciły wampira i przyciągnęły do łapczywego pocałunku. " Mój" warknął mężczyzna przewracając Fionna na łóżko i przykrywając jego ciało swoim, wątłe światło świecy na moment oświetliło niezwykle przystojną twarz i płonące fioletem oczy.

Tori powoli odzyskiwała ostrość wzroku, łapczywie chwytała powietrze rozglądając się po zatroskanych twarzach. Pomasowała bolące skronie powoli jeszcze raz odtwarzając to co widziała w wizji. Popatrzyła na ojca utrzymywanego w miejscu przez groźne spojrzenie dwóch kotów, olbrzymia pantera stała ramię w ramię z potężnie zbudowaną lwicą.

- Moja głowa, jak babcia to znosi -jęknęła żałośnie - Fionn pomogę ci zdobędę smoczą krew. Ty i twoja bratnia dusza nie powinniście dłużej cierpieć rozdzieleni. Pomożemy wam.

Lekki uśmiech rozchylił jej usta, tak partner Fionna nie sądziła, że jego bratnią duszą okaże się mężczyzna, w dodatku ten mężczyzna. Przymknęła na chwilę oczy zastanawiając się co powiedzieć, gdy poczuła silny uścisk na ramieniu. Uchyliła powieki i napotkała gniewne spojrzenie swojego partnera wpatrującego się w nią ze zdumieniem pomieszanym z furią.

- Oszalałaś jak chcesz zdobyć krew smoka, myślisz, że tak po prostu ci ją da. - Konstantin z każdym słowem mocniej zaciskał dłoń na jej ramieniu przez co lekko skrzywiła się z bólu.

- W sumie to tak. - Potarła kark - Zamierzam poprosić starego przyjaciela o przysługę. Tylko najpierw załatwmy sprawę ze Zjednoczeniem.

Powoli wyprostowała się i spojrzała na rodziców, nie, nie rodziców Adariel przybył tu jako przedstawiciel Zjednoczenia organizacji skupiającej w swych szeregach upadłych i nefilim.

- Czego Zjednoczenie oczekuje od naszego gniazda, Przywódco. - Spokojny chłodny ton łatwo mógł zmylić każdego, ale dwa potężne wampiry zawarczały gniewnie czując ból wylewający się falami z dziewczyny, ich zmysły inkuba szalały od targających nią emocji. Rozczarowanie, tęsknota, ból i gniew drażniły ich zmysły do punktu w którym nie byli w stanie oprzeć się wirującym wokół emocją i zaczęli się nimi karmić sycąc nie tylko swój głód ale i gniew.

- Córeczko - Adariel zaczął delikatnie, co wywołało tylko gniewne prychnięcie Tori, upadły opuścił lekko głowę nabrał powietrza zanim ponownie przemówił - Tori Zjednoczenie pragnie powitać cie w swoich szeregach jako nową wyrocznię. Jak widać, najwidoczniej odziedziczyłaś dar po babce.

- Nie kpij przywódco, niczego nie odziedziczyłam nie mam zdolności przepowiadania przyszłości moje wizje nie podlegają kontroli i są mi przesyłane właśnie przez Wyrocznię. Nie jestem jasnowidzem po prostu mam silną telepatyczną więź z babcią, która od chwili mojego parowania jeszcze się wzmocniła. Gdybyście nie zostawili mnie babci aby zająć się Zjednoczeniem może byście o tym wiedzieli. Jestem Alfą nowego Gniazda i partnerką Konstantina mój feniks nigdy nie pozwoli mi go opuścić, tak jak feniks mamy nie pozwala jej przebywać z daleka od ciebie. - Tori nabrała powietrza i powoli je wypuściła - Jesteście moimi rodzicami kocham was i zawsze jako tacy będziecie mile widziani w moim domu, gdy już się na jakiś z Kostią zdecydujemy. - Uniosła rękę widząc, że Adariel chce coś powiedzieć - Jednakże jako bezpośredni poddani Króla Fionna nie możemy zawierać żadnych umów ze Zjednoczeniem bez jego wiedzy i aprobaty, więc jeśli chcecie czegoś od nas powinniście w pierwszej kolejności udać się do niego po akceptację.

Tori poczuła jak chłodne smukłe palce zaciskają się wokół jej nadgarstka powoli przeniosła spojrzenie na Fionna, który mocno zaciskał dłoń na jej ręce.

- Co zobaczyłaś? - Uśmiechnęła się leciutko już od chwili spodziewała się tego pytania, popatrzyła w te intensywnie zielone oczy które zagubiły gdzieś cały chłód wpatrując się w nią błagalnie.

- Twojego partnera. Widziałam was razem.

- Chyba partnerkę. - Konstantin popatrzyła zaskoczony na zarumienionego Fionna .

- Partnera Kostia. - Tori poczuła jak jej policzki stają się czerwone na wspomnienie tych płonących fioletowych oczu - Widziałam go z mężczyzna w jego komnacie.

- Kto - głuchy charkot sprawił że po plecach zebranych przemknął zimny dreszcz - Kto to jest?

Tori uśmiechnęła się i popatrzyła na trójkę inkubów wpatrujących się w nią intensywnie fioletowymi oczami, to z pewnością będzie ciekawe parowanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro