Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zmachana wbiegłam do domu. Spojrzałam na zegarek i zoriętowałam się, że było już grubo po północy. Całe szczęście że jutro, (dziś) była niedziela... Moi rodzice już spali. Nie będe miała awantury o późne wrócenie do domu ponieważ moi opiekunowie już się przyzwyczaili. Rozmyślając o tym weszłam do mojego pokoju. Wziełam prysznic i przebrana w piżame położyłam się do łóżka. Na uśnięcie nie musiałam czekać nawet minuty. Zasnęłam...

Śnił mi się koszmar. W nim byłam nie wiadomo dlaczego byłam wilkiem i biegałam po lesie z jeszcze jakimś czarnym (wilczurem). Nagle napadli nas dziwnie ubrani panowie. Wyglądali jakby właśnie wrócili z karnawału i nie zdążyli się przebrać... Potem pamiętam tylko przerażenie i ból w okolicach szyi.

Krzyknełam przez sen i to mnie obudziło. Byłam tak przestraszona, że spadłam z łóżka. Natychmiast przybiegli moi zastępczy rodzice i spytali co się stało. Gdy opowiedziałam im o powodzie tzw. ,,gleby" zaczeli się głośno śmiać. Gdy się uspokoili zostawili mnie samą w pokoju abym się ogarneła. Gdy ubrana już w normalne ubrania zeszłam na dół zastał mnie miły widok. Na stole stały naleśniki z NUTELLĄ! Moje ulubione danie. Natychmiast usiadłam do stołu i pochłonełam całą mase. Gdy wreszcie byłam syta podeszłam do mojej zastępczej mamy (Klementyny) i zapytałam co będziemy robić. Ona odrzekła na to:

-Ja i Mariusz („tata") idziemy do kina, a ty możesz robić co zechcesz.

Ucieszyłam się na tę myśli i zadzwoniłam do Moniki. Niestety dziś była zajęta, ponieważ szła z jej chłopakiem (Kubą) na impreze urodzinową kuzynki. Gdy ta sie niezgodziła postanowiłam pójść do lasu. Wiem... wiem... pewnie nie powinnam tam iść po wczorajszym wydarzeniu, ale co zrobić... Nie mam zamiaru przez cały dzień oglądać dennych seriali, a skoro Monika nie przyjdzie to mi pozostaje...

Po godzinie wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku lasu. Szłam bez przerwy przez trzy godziny, aż dotarłam do małej polanki. Jej środek przecinał rzwawo płynący strumień, a trawa wyglądała na bardzo miękką. Położyłam się i wbrew sobie zasnęłam...

Czarny wilk z poprzedniej części, Alfa watachy Nocnego Blasku (Shon).

Po kolejnym dniu nieudanych poszukiwań bratniej duszy uznałem, że czas wyruszyć na patrol. Zwykle ten obowiązek pełnią Bety, ale dzisiaj sam potrzebowałem pobiegać. Wszystko było zwyczajnie Żadny obcych watach, wiedźm, wampirów... Po prostu spokój. Tego mi było trzeba. Biegłem pod postacią wilka, jako Alfa po przemianie nie jestem nagi tylko w ubraniach przed przemianą. Już miałem wracać do bazy, aż poczułem słodki zapach. To pachniało jak czekolada. Nie taka zwyczajna, ale pralinka... rozpływająca się w ustach. Wiedziałem, że w tym miejscu nie ma takich rarytasów, więc przystanołem nie mogąc się zdecydować co robić.

~Rusz tyłek i goń tam!~rozkazywał mój wewnętrzny wilk

~A cicho bądź zwierzaku! Nie będziesz mi mówił co mam robić, bo ja wiem co uczynić~warknąłem rozzłoszczony.

~Widocznie nie, bo gdybyś wiedział już byś tam był.

~A cicho siedź zwierzaku~warknołem

Już się nie odezwał, a ja postanowiłem tam pobiec. W myślach ostrzegłem watachę, aby była w pogotowiu. Gdy się zbliżałem zapach robił się mocniejszy. Wreszcie ujżałem... JĄ?! Na kamieniu siedziała dziewczyna. Przepiękna szatynka o dość jasnej karnacji skóry. Była idealna pod karzdym względem. Aż chciałbym ją pocałować w te jej lekko rozchylone ciemno różowe wargi. Zaraz CO JA POWIEDZIAŁEM?! Tego tu nie było.

Tak czy inaczej podeszłem bliżej, a gdy on mnie zobaczyła nie przestraszyła się. Miałem wrażenie, że to nie człowiek ale nie czułem na niej innego zapachu. Przyblirzyłem swój nos aby spróbować powąchać ją dokładniej a ona wyciągneła ręke i zaczeła głaskać mnie po pyszczku. Po prostu niedowiary. Nie wiedzieć dlaczego byłem ultra szczęśliwy a mój wewnętrzny wilk wariował we mnie krzycząc:

~To TA to TA!! To nasza MATE!!

A ja jeden z nielicznych razy zgodziłem się z nim. Ale nie mogło być tak pięknie. Nagle ona wyskoczyła na równe nogi i przestraszona zaczeła mi uciekać. Gdybym chciał mógłbym ją z łatwością dogonić, ale nie chciałem skoro tak wybrała... Ona mnie nawet nie zna... Może wogóle jest zwykłym człowiekiem. Ona widzi we mnie zwierze... To okrutne. W tym czasie mój wilk wrzeszczał na mnie krzycząc:

- Goń ją! Nie pozwól jej uciec!

-Nie... Nie moge... Ona jest tylko człowiekiem...

~Możesz to nasza MATE!

~Nie moge...

Wilk już się więcej nie odezwał. Przybity wracałem do domu watachy...


***

Hej tu Magda. Widze że słabo idzie z wyświetleniami więc jeśli będą 3 gwiazdki rozdział za 2 dni. Jak nie to za tydzień, opinie piszcie w komentarzach, to motywuje papa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro