Dlaczego?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział zawiera ogromny time skip, coś w stylu flashbacka i pominięcie większości ważnych wydarzeń z Wojanowic.

POV: Kati

W tej chwili siedziałam na łóżku i próbowałam ogarnąć, co właściwie wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. Wiedziałam tyle, że pojawił się jakiś ,,ON'' i zamierza - podobnie jak Herobrine zniszczyć naszą wioskę. Wiedziałam też, że Paweł zachował swoją zwyczajową postawę i wycofał się na z góry upatrzone pozycje. Mati z resztą też. To trochę bolało mnie, ponieważ myślałam, że będzie inny. Bardziej... odważny. Choć w sumie Mati nie odszedł całkiem dobrowolnie. Został odprawiony z wioski dla bezpieczeństwa przez Wojtka, tak jak i ja. Nie podobała mi się ta decyzja. Chciałam walczyć, a wiedziałam, że Matruner też tego chce. Decyzja jednak wydawała mi się poniekąd dobra. Byłabym z dala od chłopaków, a więc z dala od mojego dylematu. Nie musiałabym mówić do Matiego z taką obawą, że moje uczucia ujawnią się wszystkim dookoła. Nie musiałabym wahać się, gdy mówię Wojtkowi ,,kocham cię'', ponieważ nie zastanawiałabym się, czy w takiej sytuacji wolno mi to robić. Nie musiałabym się bać.

Do pokoju wszedł Wojan:

- Kasia, to już czas, żebyś się zbierała. Czeka cię długa podróż, zważywszy na to, że nie umiesz latać elytrą.

- A Matruner? Będę podróżować z nim?

- Nie. Wyruszył wczoraj w nocy - odpowiedział chłopak, a ja poczułam ukłucie zawodu. Spodziewałam się, że będę mogła go chociaż pożegnać.

- To ruszamy! - zawołał Wojan - Komu w drogę, temu w czas!

                                                                  Kilka miesięcy później

POV: Matruner

Spadałem. Spadałem ale wciąż stałem na ziemi. Gdy próbowałem postawić choć jeden krok, otoczenie zmieniało się w czerwono - czarny wir. Słyszałem też jego głos. Głos ON. Mówił mi, że moje próby skazane są na niepowodzenie. Że niezależnie, co zrobię, nie zdołam się uwolnić spod jego kontroli. Że jedyne, co mam teraz zrobić, to przestać się bronić i pozwolić mu całkiem przejąć moje ciało.

- Ale ja tego nie chcę, rozumiesz?! - krzyczałem z całych sił do niego - Nie pozwolę na to, żebyś znowu kogoś skrzywdził, a tym bardziej używając mojego ciała!

- Cóż, zmartwię cię bardzo - powiedział ON upiornie radosnym głosem - Ponieważ obawiam się, że całkowicie nie masz wyboru. Możesz się dobrowolnie zgodzić, lub mogę czekać, aż całkowicie stracisz siły i po prostu się poddasz.

- Poddać się?! - krzyknąłem - Chyba śnisz!

- To twoja decyzja - wzruszył ramionami ON.

Błyski stały się coraz bardziej nieznośne, gdy odpuściłem. Nie mogłem już tego dłużej znosić. Poddałem się.

Tak. Wróciłam. Wróciłam i będę raz na dłuuuuuższy czas aktualizować tą książkę, i kto wie, może kiedyś wreszcie zrobię jakąś estetyczną okładkę TwT

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro