Thirty eight

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W kącie zauważyłam siedzącego Cene. Niby był pod wpływem alkoholu i na pewno nie chciał pocałować tamtej laski no, ale cóź takie życie. Domen podał mi kubek, w którym była gorąca ciecz, czyli kawa z mlekiem. Napiłam się łyka i oparłam się o ścianę. Kamil rozmawiał z lekarzem z tego co wiem, bo chłopaki mi powiedzieli.

- Tak w ogóle to która godzina? - spytałam.

- Za dziesięć czwarta. - rzekł Maciek.

Po jakiś trzydziestu minutach, Lena wróciła z badań, więc znowu mogłam do niej wejść. Nacisnęłam na klamkę od sali i weszłam do środka. Usiadłam na krzesełku.

- Lena? - odezwałam się, a ona skierowała swój wzrok na mnie. - Dlaczego chciałaś się zabić?

***

Dlaczego chciałaś się zabić? To zdanie chodziło mi po głowie. Widziałam w oczach Liliany ból, smutek.

- Ja-ja... nie wiem. - poczułam jak łza spływa mi po policzku. - Podświadomość mówiła mi, żeby to zrobiła. Żeby cierpiał tak jak ja, kiedy zobaczyłam jego całującego się z nią.

- Przecież on nie myślał racjonalnie. Był pod wpływem alkoholu. - odparła. - Teraz siedzi w kącie i do nikogo się nie odzywa. Lena... musisz z nim porozmawiać.

- Kiedyś napewno to zrobię.

- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnęła się delikatnie. - Zawołać Kamila? - kiwnęłam głową na tak, a po chwili w sali był mó brat.

- Lenka, dlaczego ty chciałaś to zrobić? - złapał mnie za rękę. - Przecież byśmy cię wspierali. Ja, Liliana, Ewa i chłopaki. Dla każdego z nich jesteście jak siostry. Ty i Lilka.

- Kamil, ja naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Czułam, że muszę to zrobić, żeby on cierpiał tak jak ja. - no i się rozpłakałam.

- Ale proszę cię, nie płacz. - przytulił mnie. - Przejdziemy przez to we czwórkę. - uśmiechnął się, a do sali wszedł lekarz.

- Przykro mi, ale czas odwiedzin się skończył. - odparł, a my wyszliśmy z sali wcześniej żegnając się z Leną.

W ciszy wróciliśmy do hotelu. Weszłam do mojego i Leny pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i ssunęłam się po nich. Zaczęłam płakać.

Obudziłam się z cholernym bólem pleców. W pokoju panowała ciemność. Oświeciłam światło i podłączyłam komórkę do ładowarki. Na wyświetlaczu pojawiła się godzina piąta jeden. Wiedziałam, że już nie usnę, dlatego wyciągnęłam z walizki czarny sweter i jeansy. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Wytarłam ciało ręcznikiem, a następnie włosy. Założyłam czytą bieliznę i ubrania. Wysuszyłam włosy, rozczesałam je. Zrobiłam makijaż i opuściłam pomieszczenie. Postanowiłam, że przejdę się po hotelu. Nałożyłam na stopy czarne fluxy i wyszłam z pokoju. Zamknęłam pokój. Przeszłam kawałek dalej i poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Kamila. Odetchnęłam z ulgą.

- Co ty tu robisz? - zapytał.

- O to samo mogę spytać ciebie. - rzekłam.

- Nie mogę spać i postanowiłem iść gdzieś się przejść. - wzruszył ramionami. - A ty co tu robisz?

- To samo. Wstałam jakieś... - zerknęłam na zegarek. - pięćdziesiąt minut temu i nie mam co robić. Najchętniej to poszłabym do Leny.

- To chodźmy.

- Kamil jest dopiero, prawie szósta.

- No i co z tego? Idź po swoje rzeczy i widzimy się za pięć minut na dole. - westchnęłam i skierowałam się do pokoju. Nałożyłam kurtkę i szalik, a przez ramię przewiesiłam torebkę. Skierowałam się na dół. Gdy schodziłam po schodach, ktoś szarpnął mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Andreasa.

- Co wy macie z tym straszeniem mnie?! - warknęłam.

- Gdzie idziesz o tej porze? - spytał, unosząc prawą brew do góry.

- Idę do Leny.

- Kamil o tym wie?

- Sam to wymyślił.

- Okej, to zaczekajcie na mnie na dole. Będe za chwilę. - odparł i pobiegł do swojego lokum. Podeszłam do Kamila.

- Musimy czekać na Andiego. - powiedziałam. - Złapał mnie na korytarzu i stwierdził, że on idzie z nami.

***

Kamil pociągnął za drzwi od szpitala, lecz na nic. Były one zamknięte.

- Mówiłam ci, że nas nie wpuszczą. - przewróciłam oczami.

- Wejdziemy tym oknem. - wskazał na palcem na to okno, które było jakieś cztery metry nad ziemią. - Znaczy ty wejdziesz.

- Ogłupiałeś już do reszty?! - warknęłam. - Ja tam nie wejdę. - jednak po chwili Andreas złapał mnie i kazal stanąć mu na barkach. Niechętnie to zrobiłam. Złapałam się parapetu i podciągnęłam. Weszłam do środka pomieszczenia.

Kamil 🍍:

Otwórz teraz nam drzwi.

Zeszłam po schodach na dół. Gdy weszłam do tego pomieszczenia rozległ się alarm. Po chwili do środka wszedł ochroniarz. Otworzył drzwi i wyprowadził mnie przed szpital. Mina Stocha i Wellingera była bez cenna.

- Proszę pana ona nie chciała tego zrobić. - odparł Wellinger.

- Wasza trójka jedzie ze mną na komendę. - powiedział i odpalił auto.

Zabiję ich przysięgam.

Dojechaliśmy na komendę. Ochroniarz szpitala zaprowadził nas do sali z policjantem.

- Ta dziewczyna wkradła się do szpitala, a oni jej pomogli. - powiedział, a policjant kiwnął głową i kazał wyjść mężczyźnie.

- Słucham waszych wytłumaczeń.

***

Od razu po przebudzeniu poszedłem do pokoju Liliany. Bałem się o nią. W końcu i jej coś może głupiego szczeli do głowy. Nacisnąłem na klamkę. Zamknięte. Wybrałem numer do niej, ale też nie odbierała. Poszedłem do Kamila, który mial pokój z Kubackim. Otworzył mi Dawid.

- Jest Kamil? - zapytałem, a on kazał mi wejść do środka. W pomieszczeniu byli inni skoczkowie.

- Kamil, Andreas i Lilka zniknęli. Nikt ich nie widział. A po za tym przeszukaliśmy cały hotel i żadnego śladu. - rzekł Maciek.

- A w szpitalu u Leny ich nie ma?

- Dzwoniliśmy na oddział i dali nam Lenę, a ona mówiła, że nie było ich u niej. - odezwał się Freitag.

- Chodźmy poszukać ich po Wiśle. Rozdzielimy się na kilka grup. - powiedział Tande. - Ja, Maciek, Żyła, Domen i Markus pójdziemy pod skocznie.

Wszyscy poparli Daniela. Każdy poszedł się przebrać, a później rozdzieliliśmy się na grupy w poszukiwaniu Liliany, Andreasa i Kamila.

***
Ale się porobiło! 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro