Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kochanie jedziemy! - usłyszałam radosny głos mojego taty, który wołał mamę.

- Już idziemy! - odpowiedziała i wzięła ode mnie walizkę. - Daj pomogę ci. - posłała mi szeroki uśmiech.

- Dziękuję, mamo. - odwzajemniłam gest i ruszyłam za nią

- Skarbie pamiętaj, że jak wrócimy to musimy iść do lekarza. - odwróciła głowę w moim kierunku.

- Wiem, pamiętam. - spuściłam wzrok i cały czas podążałam za nią.

- Spakowałaś leki? - zapytała, dając tacie walizkę.

- Tak, w podręcznym bagażu. - chyciłam torebkę do ręki.

- Chodźcie Richard, Marina i Mike już czekają. - tata wziął do ręki wszystkie bagaże, aby następnie wpakować je do samochodu.

- Już, już kochanie.. - mama sprawdziła jeszcze czy wyłączyła gaz i ruszyła za nami do wyjścia.

******

Po 30 minutach miałam już dość. Nienawidzę jazdy, jest dla mnie strasznie męcząca. Jeszcze gdy jest tak upalnie jak dzisiaj. Za to uwielbiam latać samolotami, może i jestem dziwna, ale wtedy czuje się taka wolna. Kiedyś moim marzeniem było, aby być stewardesą. Niestety tata nie zgodził się na to, ponieważ jest to zbyt niebezpieczne. Najlepsze jest to, że sam lata z raz w miesiącu.

- Dobrze się czujesz? - zapytał tata, oglądając się za siebie, aby mnie dojrzeć.

- Jest ok. - szepnęłam, opierając się o szybę.

- Coś nie tak? - zmarszczył brwi.

- Nie tato, patrz na drogę. - pokazałam ręką.

- Jeśli coś się dzieje, to zjedziemy. No mów Lisa. - powiedział lekko zdenerwowany, cały czas oglądając się do tyłu. A ja już chciałam być na miejscu i nic mu nie mówiłam.

- Georg!!!! - usłyszałam tylko głośny krzyk mamy i potem tylko pustka.

****

Minął tydzień od tego wypadku. Nie mam ochoty dalej żyć. Czuję się okropnie. Nie wychodzę z łóżka odkąd wyszłam ze szpitala.
Dzisiaj niestety muszę opuścić moje dotychczasowe miejsce przebywania.
To dziś jest pogrzeb mamy. Nie mogę się z tym pogodzić, że nigdy jej już więcej nie zobaczę. Ona już nigdy mnie nie przytuli, nie pocieszy, nie będzie troszczyła się o mnie.
Cały czas powracam do tego feralnego dnia, nie chcę o tym myśleć, ale to jest silniejsze ode mnie.

Założyłam czarną sukienkę i czarne baleriny. Moje podkrążone oczy próbowałam zatuszować, ale jakoś mi to nie wyszło. Gotowa zeszłam na dół i zobaczyłam to co spotykałam codziennie.

Wszędzie było pełno walających się butelek i pudełek po pizzy. Nie sprzatałam tutaj cały tydzień bo nie miałam na to najmniejszej ochoty.
Tata jak zwykle leżał na kanapie i oglądał telewizję.

- Dzisiaj jest pogrzeb mamy, jakbyś nie wiedział. - podeszłam do niego i zasłoniłam mu telewizor.

- Odsuń się! - warknął.

- Tato! Możesz w końcu się ogarnąć? Ile to będzie jeszcze trwać? Ile chcesz to jeszcze ciągnąć? Zapomniałeś, że masz prace i córkę? - zapytałam, zaciskając zęby i pięści.

- No i co? Teraz już nic nie mam. Rozumiesz?!

- Nawet się nie pożegnasz z mamą?

- Nie wspominaj mi o niej! - widziałam jak zaciskał zęby.

- Wiesz co? W dupie cię mam! - pokiwałam głową i wyszłam z domu, aby nie rozryczeć się.

Następnie wsiadłam do samochodu i odjechałam.

****

Po skończonym pogrzebie siedziałam jeszcze chwilę na cmentarzu i wpatrywałam się w te wszystkie kwiaty. Mama była jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Nie chciałam żeby odchodziła, chcę żeby wróciła. Brakuje mi jej już po tygodniu, a co będzie dalej? Przyjmowałam te wszystkie kondolencje od ludzi i naprawdę chciało mi się płakać. Nie chciałam rozryczeć się przy nich wszystkich jak bóbr, w końcu teraz mogę uronić te wszystkie łzy. Tylko mama i ja, my same.

- Z tego wszystkiego mamo zapomniałam iść do lekarza. - zaczęłam się śmiać przez łzy. - Wiesz co mamusiu? Pójdę do lekarza, zaopiekuję się tatą. Wrócę do normalności, obiecuję. Pamiętam jak mówiłaś mi, że nie należy żyć przeszłością, tylko iść do przodu. Wszystko będzie dobrze i na pewno kiedyś się jeszcze spotkamy. Będę cię odwiedzać raz na dwa tygodnie, obiecuję. Kocham cię mamo. - uśmiechnęłam się i położyłam różę dokładnie na środku.

Obwróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem do domu. Przy bramie dojrzałam Mike, który najwidoczniej czekał na mnie. Podeszłam do niego powolnym krokiem.

- Hej. - powiedział cicho.

- Cześć. - posłałam lekki uśmiech.

- Pomyślałem, że może jesteś głodna i zabiorę cię na jakiś dobry obiad. - podążaliśmy obok sobie ramię w ramię.

- Jasne. - oparłam się o samochód. - To może odwiozę moje auto, a później pojedziemy razem?

- O dobry pomysł.

- To do zobaczenia u mnie przed domem. - wsiadłam do samochodu.

****

Weszliśmy do restauracji i zajęliśmy miejsca w kącie, aby nie rzucać się w oczy i spokojnie porozmawiać.

- Więc co zamawiasz? - zapytał, spoglądając na mnie.

- Hmm... - przegechałam palcem po menu. - A ty?

- To. - pokazał mi swoją kartę.

- Serio? - wychuchnęłam śmiechem. - Lubisz?

- Jest pyszne. - pogładził brzuch.

Mike jest naprawdę świetnym przyjacielem, dogaduję się z nim wspaniale. Jednak on myśli chyba, że pomiędzy nami jest coś więcej. Niestety nie czuje tego czegoś do niego. Gdy mieliśmy po 15 lat i zaczęłam się już umawiać z chłopakami, widziałam zazdrość w jego oczach.
Nigdy jednak tego nie okazywał, zawsze troszczył się o mnie jak młodszą siostrę, pocieszał kiedy zrywałam z chłopakami. W sumie to zawsze ja z nimi zrywałam, nie miałam nigdy serca. Nie wiem czy to moja wina, czy ja jestem aż taka zła. Ale mam 19 lat i nigdy nie czułam tej miłości.
Wszystkie moje koleżanki mają swoją miłość. Tylko ja jak ten samotny kołek, nie mogę znaleźć tego jedynego.

Moja mama już w tym wieku poznała tatę, dwa lata później wzięli ślub, a rok później urodziłam się ja. I tak jak sobie przyrzekli przed ołtarzem, mogła ich rozdzielić tylko śmierć.

Nawet ta wredna, mała blondynka o imieniu Emily znalazła sobie takiego księcia na białym koniu - Matthew. W sumie ładne. Chodzą już prawie rok, a oni nadal nie zaliczyli żadnej porządnej sprzeczki. No nie jestem pod wrażeniem. Ja się kłóce z nią o wszystko, a i tak od 10 lat nasza przyjaźń jest nierozerwalna. Tak się cieszę, że ją mam, to ona jako jedyna przychodziła do mnie przez ten tydzień i siedziała przy mnie. Nawet wystawiła dla mnie Matthew'a, aby być ze mną w tych ciężkich chwilach.

Matt chciał mnie nie raz odwiedzić, ale mu nie pozwoliłam. Nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie. Wystarczy, że Emily mało co nie zemdlała, kiedy mnie zobaczyła.

Ta "rozmowa" przy grobie mamy dała mi dużo, pierwszy raz od tygodnia na mojej twarzy widnieje uśmiech i potrafię się cieszyć z małych rzeczy. Mam nadzieję, że teraz wszystko się ułoży i nasze relacje z tatą będą takie jak kiedyś.

_________

Postanowiłam napisać nową książkę. Siedziałam, siedziałam tak sobie dzisiaj i taki myślę, że genialny pomysł wpadł mi na kolejne opowiadanie. Nie mogłam się powstrzymać żeby nie napisać chociaż jednego rozdziału.

Liczę na waszą opinię na temat pierwszego rozdziału. Czy w ogóle się podoba, czy zaczyna się ciekawie. No wiecie o co chodzi. xd
Nie wiem czy ją kontynuować.. Bo w sumie mam rozpoczęta tamtą książkę ale myślę, że ta będzie o wiele ciekawsza.
Szczerze ma "Będziesz moja" nie mam za bardzo pomysłu i chyba będzie ona nudna. No niby coś w mojej głowie tam jest, ale nie za bardzo dopracowane.

Na piszę jeszcze z trzy rozdziały i wtedy zdecyduje, którą zawieszę, a którą będę kontynuowała.

Liczę bardzo, bardzo na waszą pomoc. 😘😘 Z góry dziękuję. ❤❤💚

Ps. Rozdział następny we wszystkich książkach pojawi się dopiero za tydzień. Bo w tym tygodniu nie dam naprawdę rady. Myślę, że mnie zrozumiecie.

Do zobaczenia. 💞❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro