Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Możesz powtórzyć? - otworzył szerzej oczy, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Chcę wy..

- Wiem - przerwał mi. - Chcesz tak po prostu mnie zostawić? - wstał i zaczął nerwowo krążyć po pokoju.

- Colin, to trudne dla mnie.. - złapałam głębszy oddech. - Chcę studiować, zrozum.

- Mało masz tu uczelni? - zacisnął mocniej szczękę.

- Tam jest lep..

- Nic już nie mów! - po kręcił rozczarowany głową, zmierzając do wyjścia. - Wychodzę.

- Gdzie?

- Nie wiem, muszę pobyć sam - w jego oczach nie zobaczyłam złości, ani zdenerwowania, tylko rozczarowanie i żal.

- Znowu się upijesz?

- Nie - odpowiedział krótko i wyszedł.

Nawet nie zdążyłam powiedzieć mu o swoich planach, o zamiarach związanych z wyjazdem. Tak szybko uciekł, jak tchórz. W sumie nie byłam lepsza, kiedy Sophia się pojawiła. Też uciekłam, nie pozwalając mu wyjaśnić. Do tej pory nie wiem co tak naprawdę było miedzy nimi.

Oboje podchodzimy do spraw zbyt emocjonalnie.

Tak bardzo chciałabym znowu zaufać Colinowi i żeby było tak jak kiedyś. Ale czasu nie cofnę, jedyne co mogę zrobić, to zapomnieć o tamtych zdarzeniach.

*****

Czekając na powrót bruneta uświadomiłam sobie jedno, że kocham Colina i nikt nie jest w stanie tego zmienić, oraz to, że tak bardzo chcę studiować na tamtej uczelni. Z jednego muszę zrezygnować, aby mieć drugie. Dlaczego zawsze wszystko jest takie trudne?

Słysząc otwierające się drzwi, szybko wstałam z kanapy i ruszyłam do drzwi wejściowych.

- Colin.. - zobaczyłam, że zdejmuje buty. - Colin - powtórzyłam. - Odezwij się, powiedz coś, proszę - podążałam za nim do kuchni.

- Co mam ci powiedzieć?! - odwrócił się gwałtownie, a mnie przeszły ciarki.

Przełknęłam głośno ślinę, odwróciłam się gwałtownie i ruszyłam do sypialni. Usiadłam na rogu łóżka, pozwalając spłynąć swobodnie łzą.

- Przepraszam - poczułam na moim ramieniu masywną dłoń. - Lisa, ja nie chciałem - usiadł obok mnie, nie odrywając dłoni.

- Nie chciałam cię zdenerwować - rzuciłam.

- Nie, nie.. Po prostu - westchnął. - Nie chcę, żebyś odchodziła. Nie chcę, żeby było tak samo jak z Sophią.

- Odpowiedz mi co się z wami stało - bardziej zaproponowałam, a brunet posadził mnie sobie na kolanach.

- Poznaliśmy się przez mojego kumpla, na imprezie. Początkowo nie podobała mi się w ogóle, była po prostu zimną suką. Jednak po pijaku, język jej się rozwiązał i zacząła opowiadać mi swoją historię. Dała mi swój numer i umówiliśmy się na jakąś kawę - powiedział jednym tchem, uśmiechając się. - Po miesiącu zostaliśmy parą, kochałem ją. Zawsze pomagała mi, była w najtrudniejszych chwilach w życiu i nawzajem. Jednak pewnego dnia wyjechała od tak, nawet nic mi nie mówiąc o tym. Próbowałem się z nią skontaktować, ale na marne. Zmieniała numer i odcięła się od przyjaciół. Prawie 1,5 roku nie miałem z nią kontaktu i teraz jakby nigdy nic, zjawiła się tutaj.

- Kochasz ją?

- Nie.

- Nie?

- Nie, pierwsze pół roku nie mogłem się z tym pogodzić, ale później zrozumiałem, że to nie dziewczyna dla mnie - zaczął gładzić moje plecy.

- Nie chcę cię zawieść.

- Kocham ciebie i tylko ciebie - pocałował mnie w policzek.

- Też cię kocham, Colin - wtuliłam się w jego zagłębienie w szyji.

- Obiecaj, że mnie nie zostawisz, proszę obiecaj - jego głos się załamał

- Obiecuję - nie wiem dlaczego, ale po moich policzkach spłynęły łzy.

- Hej.. - posadził mnie tak, abym spojrzała na niego. - Nie płacz - jego ciepła dłoń spoczęła na moim policzku.

- A co z moimi studiami? - spytałam, owijając ręce wokół jego szyji.

- Znajdziemy bliżej - przysunął swoje czoło, opierając o moje.

- W takim razie nic nie będę wspominać Nathanowi - pogładziłam kciukiem jego policzek.

- Kategorycznie - zaśmiał się

- Zazdrosny jesteś - zauważyłam, śmiejąc się.

- Nie, wydaje ci się - zmrużył oczy, chcąc uniknąć tematu.

- Jesteś zazdrośnikiem - znowu zaczęłam się śmiać, a chłopak dołączył do mnie.

- Może troszę - pokazał na palcach. - Nikt nie ma prawa cię dotykać oprócz mnie.

- W kim ja się zakochałam... - westchnęłam kręcąc głową. - Powiesz mi gdzie byłeś?

- W parku - rzucił.

- Chcę poznać twoich rodziców - powiedziałam, wracając wspomnieniami do dnia, w którym opowiadał mi o nich.

- Nie wiesz w co się pakujesz - próbował rozradzić mi to spotkanie.

- Zaryzykuję.

- Okey, w takim razie jutro do nich zadzwonię - odparł, wachając się jeszcze czy dobrze, że zgodził się.

- Cieszę się - posłałam mu życzliwy uśmiech. - Colin?

- Tak?

- Masz siostrę? Czy to były ubrania Sophi?

- Mam siostrę i tak, to był pokój Sophi, jeszcze miałem nadzieję, że wróci, ale teraz nie ma to już najmniejszego znaczenia - wzruszył ramionami, nadal trzymając mnie blisko siebie.

- Poznam ją?

- Moją siostrę?

- Tak.

- Jasne, za 2 tygodnie przyjeżdża na tydzień, więc myślę, że będziecie miały okazję pobyć ze sobą - założył za ucho opadający kosmyk na moją twarz.

- Wiesz co? - spojrzałam w jego piękne oczy. - Wierzę, że teraz wszystko się ułoży.

- Też mam taką nadzieję - złożył pocałunek na moich ustach.

W końcu mogłam poczuć jego ciepłe wargi na moich. Tak bardzo tęskniłam za nim i za jego dotykiem. W końcu mogłam mieć go tylko dla siebie.
Odwzajemniłam pocałunek, wplatając dłonie, w jego włosy. Usiadłam na nim okrakiem, nie odrywając się od niego. Ręce bruneta spoczęły na moich pośladkach. W tym pocałunku były zawarte wszystkie nasze emocje.

Colin zawisł nad moim ciałem, nadal składając pocałunki na mojej szczęce i szyji.

- Lisa? - oderwał się ode mnie na chwilę.

- Hm..? - moje ręce nadal spoczywały w jego włosach.

- Wiesz na co czekam najbardziej? - zapytał, lekko dusząc. - Na nasz pierwszy dziki seks - zaśmialiśmy się, a po chwili moje i bruneta usta, odnalazły siebie.

****

- Colin? - przetarłam leniwo oczy, dotykając miejsca obok, ale nic nie wyczułam.

Otorzyłam oczy, patrząc na łóżko. Nikogo oprócz mnie, nie było w nim. Uciekł? Spojrzałam na zegarek, który stał na szafce nocnej. 7.00
Niemożliwe, żeby wyszedł, przecież jest dopiero siódma. 
Chwyciłam w dłoń koszulkę, leżącą na podłodze. Założyłam ją na siebie i postanowiłam sprawdzić czy Colin jest w mieszkaniu. Powoli skierowałam się do salonu i kuchni.  Wchodząc do środka zauważyłam bruneta, w momencie cofnęłam się gdy zauważyłam koło niego dziewczynę.

Sophia.

Cofnęłam się do tyłu, mając nadzieję, że mnie nie zauważyli i nie zauważą. Stanęłam za ścianą, przesłuchując się ich rozmową.

- Colin, proszę wróć do mnie - położyła swoją dłoń na jego twarzy.

- Sophia, ja nie wiem.. - zawachał się.

- Kocham cię - zaczęła gładzić jego policzek, a we mnie co raz bardziej się gotowało. - Wyjechałam, bo miałam ważny powód, ale teraz chcę być z tobą.

- Kochasz mnie? - spytał, a w moim gardle stanęła wielka gula, serce zaczęło bić mocniej, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- Kocham - zapewniała. - To twoja dziewczyna, ta brunetka?

- Tak, ale ja.. Ja Sophia chcę wrócić do ciebie. Lisa to była przelotna przygoda, wszystko co jej mówiłem było kłamstwem, nawet nie wiesz jaki miałem ubaw, kiedy ona mi opowiadała o tym jaki to Chris jest - zaśmiał się kpiąco, a moje serce rozerwało się na milion kawałków.

- Chris? Ten Chris, twój kolega ze szkoły? - słyszałam ich ochydne głosy, nie mając chęci dalej żyć.- Dlaczego to zrobiłeś?

- Chciałem żebyś była zazdrosna i wróciła do mnie - wychyliłam się po raz kolejny, od razu tego pożałowałam, widząc mojego Colina, całującego się z tą pizdą.

- Lisa!? - do moich uszu dobiegł głos bruneta, nasze spojrzenia spotkały się ze sobą.

Nienawidzę tego skurwisyna.

_______
A było tak dobrze...
To wszystko nie miało być tak, w ogóle pisząc ten rozdział zmieniłam bieg wydarzeń, inaczej sobie to zaplanowałam, ale myślę, że będziecie zadowoleni.

Piszcie koniecznie co myślicie o tym rozdziale.

Do zobaczenia miśki ❤❤💘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro