Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Chcę wyjechać z Nathanem do Hiszpanii na studia. - powiedziałam szybko, bojąc się reakcji.

- Że coo..? - tata otworzył szeroko budzię, ale w momencie zamknął ją i usiadł na krześle.

- Tato. - powiedziałam delikatnie i podeszłam do niego. - Nie możesz mi tego zabronić, tam właśnie chcę skończyć studia. Jestem dorosła i mogę decydować o swoim życiu sama. To nie, że chcę cię zostawić czy coś.

- Szanuję twoją decyzję, ale nie mogę wyobrazić sobie jak ty tam sama...- urwał, opierając głowę na dłoniach.

- Z Nathanem. - poprawiłam go.

- Tak z Nathanem.. - powiedział, jakby powoli coś analizował.

- Za tydzień wracam z nim. - przełknęlam głośno ślinę.

- A co z Colinem? - spojrzał prosto w moje oczy, a ja próbowałam uciec wzrokiem.

- Umm.. Nie wiem tato, nie wiem. - pokiwałam bezradnie głową. - Będzie musiał to zaakceptować. - poczułam ukłucie w sercu.

- Wszystko zrozumiem, pogodzę się, że wyjeżdżasz, chociaż będzie mi ciężko, ale pamiętaj osobę, którą się kocha nie zostawia się. - powiedział, w stając z krzesła i kierując się w stronę sypialni.

- Ugh..

W tym momencie miałam taki mętlik w głowie, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony chciałam być przy Colinie, kocham go. To jest takie trudne. Dlaczego w życiu nic mi się nie układa? Tata będzie tutaj sam, bez nikogo. Co jeśli znowu będzie pił?
Nie! Koniec. Cały czas myślę o innych, pora abym zajęła się swoim życiem. Zawsze ktoś był ważniejszy, swoje potrzeby odkładałam na drugi plan. Teraz postanawiam zająć się sobą.

- Tato, jadę do Colina. - powiedziałam, kiedy mężczyzna wszedł do kuchni.

- Dobrze, za 2 godzinki będzie obiad, więc możesz wpaść. - uśmiechnął się zabierając za przyrządzanie jedzenia.

- Na pewno przyjadę. - odwzajemniłam uśmiech, ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz.

Wsiadłam w samochód i ruszyłam w kierunku mieszkania Colina. Chciałam z nim porozmawiać o swoich planach, cholernie bałam się tej rozmowy, ale kiedyś trzeba będzie porozmawiać.

******

Oczami Colina

Dzisiaj Lisa ma wyjść ze szpitala, chcę ją stamtąd odebrać. Mam nadzieję, że wróci ze mną do domu. Liczę na to, że sobie wszystko wyjaśnimy i dziewczyna będzie w stanie znowu zaufać.

Wysiadłem z samochodu i pędem ruszyłem w kierunku wejścia, chciałem w końcu przytulić brunetkę, tak jak kiedyś. Tęskniłem za nią, tak strasznie za nią tęskniłem.

Skierowałem się do sali, w której leżała. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie jej nie było. Dopadły mnie najgorsze myśli, serce zaczęło być szybciej i zrobiło mi się duszno.

W filmach zawsze kończą się takie sytuacje tragicznie, nie, tak nie może być w moim przypadku. Patrzę nerwowo jeszcze raz na łóżko, ale jest ono zaścielone, na pewno nie wyszła.

- W czymś pomóc? - usłyszałem za sobą kobiecy głos, więc w momencie odwróciłem się do niej.

- Tutaj leżała taka śliczna brunetka, niska. - pokazałem w powietrzu.

- Wyszła jakieś 30 minut temu, chyba ze swoim chłopakiem Colinem. - uśmiechnęła się.

- Ja jestem Colin. - pokazałem na siebie, a kobieta wzruszyła ramionami.

- To nie wiem, przytulali się do siebie, widać, że była szczęśliwa. - podeszła do sąsiedniego łóżka, aby go zaścielić. - Może brat?

- Um...Dziękuję za pomoc. - posłałem jej szeroki uśmiech i wyszedłem.

W tamtej chwili zdałem sobie sprawę, że Nathan to ni tylko przyjaciel. To on ją odebrał, to z nim przebywała wczoraj cały czas, nie ze mną. On ją odebrał ze szpitala, nie ja. Przy nim się uśmiechała, nie przy mnie. Jemu rzuca się w ramiona, nie mi.

Wczoraj gdy od niej wyszedłem, koło samochodu przypomniałem sobie, że policjant kazał wstawić się jej jutro na komisariacie. Wchodząc już do sali, przez szybę zobaczyłem, że siedzi przy niej Nathan. Lisa bez żadnych problemów dotykała jego ręki, uśmiechała się, a ja nie mogłem jej dotknąć. To mnie utwierdziło, że mam rację i nic dla niej nie znaczę.

Stojąc przed szpitalem, wyjąłem z kieszeni telefon, aby zadzwonić do Bena, musiałem jakoś od reagować. Pozostało mi tylko pogodzić się z tym, że wybrała jego.

- Ben? - powiedziałem z nadzieją, że nie jest w pracy.
- Słucham stary. - usłyszałem po drugiej stronie.
- Byłem winny ci piwo, więc zapraszam cię dzisiaj.
- Tak w południe?
- Tak, tak w południe. Idziesz czy nie?
- No w sumie to mogę.
- Za chwile w Pub&club
- Okey, a coś się stało?
- Nie nic, wszystko w porządku.
- Dobra, wyjaśnisz mi jak się zobaczymy. - powiedział, po czym się rozłączył.

Wsiadłem do samochodu, odpaliłem silnik i ruszyłem w umówione miejsce. Nerowo zaciskałem pięści na kierownicy, mając wyrzuty sumienia, że może nie byłem dla niej tak dobry.

Dobra, zapomnę o niej, znajdę lepszą i wszystko będzie ok.
Kurwa nic nie będzie ok.
Ja ją kocham.

******

Oczami Lisy

Podjechałam pod blok, w którym mieszkam razem z Colinem. Wysiadłam niepewnie z samochodu, z myślami aby zawrócić. Kiedyś będę musiała mu o tym powiedzieć. Nie mogę udawać, że jest okey.

Wyjełam z torebki klucze i prze kręciłam je w zamku. Pchnęłam lekko drzwi do środka i rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym jeszcze tydzień temu było pełno pozytywnej energii.

- Colin? - zawołałam i zaczęłam rozglądać się po całym mieszkaniu. Odstawiłam torebkę na meble i szukałam dalej chłopaka.

Najwidoczniej nie było go w domu, nalałam sobie do szklanki wodę i upiłam łyk napoju. Otworzyłam jeszcze drzwi do łazienki z nadzieją, że go tam znajdę, ale nadzieja matką głupich. Idąc z łazienki zobaczyłam na podłodze rozbitą ramkę, a obok niej było podarte zdjęcie Colina i Sophie. Wzięłam do ręki kawałek fotografii i przejechałam palcem wzdłuż ciała bruneta. Zamknęłam oczy i zaczęłam wracać wspomnieniami do naszych cudownych wspólnych chwil.

Po sprzątałam cały ten bałagan i wrzuciłam drobne szkiełka do kosza. Postanowiłam przebrać się w jakieś luźniejsze ciuchy i poczekać aż Colin wróci.

********

- Przepraszam tato, że nie przyjechałam, ale muszę porozmawiać z Colinem, a jego dalej nie ma.
- Nic się nie stało, jutro wpadniesz.
- Tato?
- Tak?
- Boję się mu powiedzieć, że wyjeżdżam.
- Ja ci mówiłem co o tym myślę. Jedyne pytanie jakie musisz sobie zadać, to Czy go kochasz.
- Dziękuję tato za wszystko.
- Do zobaczenia jutro.
- Pa

Odłożyłam telefon na stolik i włączyłam telewizor, nie wiedziałam co robić, a z każdą minutą stres narastał. Dlaczego Colina jeszcze nie ma? Czy jemu się coś stało?

Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu.

- Halo?
- Tutaj Ben, przepraszam Lisa, próbowałem go powstrzymać, ale on jest strasznie upraty.
- O czym ty mówisz?
- Przepraszam.
- Ben??!! Do cholery
- Zobaczysz niedługo sama.
- Ben?! - rozłączł się.

Rzuciłam telefon na kanapę i zaczęłam nerowo chodzić po pokoju. Boje się o Colina. Co on zrobił? Dlaczego Ben mnie przepraszał?


__________

Mamy piątek,
Mamy rozdział.
Przepraszam, że taki krótki. Miałam w planach trochę dłuższy, ale już nie mam siły.
Jeśli jutro nie będzie rozdziału, to dopiero pojawi się w poniedziałek.

Chętnie poczytam wasze komentarze o rozdziale.

Do zobaczenia miśki 💘💘❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro