Pierwszy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Pierwszy


Było bardzo głośno i było też tam bardzo dużo ludzi. To ich uporczywe krzyki i szepty były pierwszą rzeczą, którą zrozumiała. Miała wrażenie jakby obudziła się po tysiącletnim śnie, w miejscu, którego nie rozpoznawała. Nie było ono jednak całkiem obce. Mimo tłumów, nie zatłoczone. Przestrzeń była na tyle ogromna by pomieścić całe masy ludzkie. Było wilgotno i chłodno, ale w przyjemny i oczyszczający sposób. Wstała, gdyż świadomość odzyskała kucając na wydeptanej darni. Była to z całą pewnością polana, ogromna polana z zieloną, soczystą trawą. Tam gdzie stała, była trochę mizerna, mocno wydeptana, ale gdy jej wzrok powędrował dalej spostrzegła długą i gęstą, jakby nietkniętą trawę. Trochę chciała tam pobiec. Kolejną rzeczą, którą zrozumiała było to, że wszyscy otaczający ją ludzie mówią w języku, który z całą pewnością był jej obcy, a jednak rozpoznawała go jak ojczysty, w nieświadomy i mechaniczny sposób.

Byli wokół tacy, którzy oniemiali podobnie jak ona, patrzyli szeroko otwartymi oczyma, na otaczającą ich przestrzeń. Kilkoro płakało skurczonych na murawie, jakby przejmował ich ogromny żal. Najdziwniejsi byli ci, którzy wydawali się wypoczywać i rozkoszować się chwilą. Kilku staruszków uśmiechało się rozłożonych na trawie i sprawiali wrażenie ogromnie uradowanych. Całkiem wielu się awanturowało, wymachiwali rękoma i głośno domagali się swych praw. Był to moment, w którym zrozumiała, że umarła.

Zaczęła niespiesznie poruszać się zgodnie z kierunkiem tłumu. Wiedziała doskonale, że gdy wyjdzie już ze strefy tych, który umarli w tej sekundzie, zrobi się trochę spokojniej. Pamiętała, że kawałek dalej, ludzie ustawiali się w ogromne kolejki, bowiem przewoźnik był jeden, a wielu spieszyło się na drugą stronę. Wysokie kobiety w białych płaszczach będą tłumaczyć, że po drugiej stronie czekają już bliscy, którzy odbiorą dusze na przeciwnym brzegu. Wśród wszystkich umarłych nie było żadnego dziecka i nie było to wcale dziwne.

Dusze dzieci nie muszą przeprawiać się przez Styks, królowie nie będą sądzić ich czynów. Zaraz po śmieci trafiają w ramiona tych, którzy tu na nich czekają. Zawsze ktoś czeka. Wielu czeka na swoje pra pra wnuki, na dzieci, siostrzeńców i dalekich kuzynów. Nie zdarzyło się jeszcze dziecko, które nie byłoby gorąco wyczekiwane.

Szła i szła, nawet nie zdając sobie sprawy, że podąża jak niemal każda dusza przed nią w stronę brzegu i zatrzymała się gwałtownie. Idąca za nią kobieta fuknęła groźnie.

Ona nie musiała tam iść, przecież wcale nie zamierzała umierać. Hades coś jej obiecał i zamierzała go zmusić do dotrzymania obietnicy. I nagle jak grom z jasnego nieba uświadomiła sobie, że pamięta. Pamięta, bo robiła to już wcześniej. Wie doskonale jak to jest stać w kolejce i płynąć łodzią. Nagle wszystko to co przydarzyło jej się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy ułożyło się w jedną, spójną całość. Hades, nie wybrał jej wtedy przypadkowo - odszukał jedynie duszę, którą już znał.

Poznali się po drugiej stronie, ona była zrozpaczona, a on zaciekawiony. Zdobył jej przyjaźń i obietnicę, że jeśli pozwoli jej odejść to ona do niego wróci. Nie martwa, a żywa - na własne życzenie. Pokochał ją gdzieś po drodze i nie mógł znieść myśli, że ją utraci. Chciała wrócić do matki, a on jej pozwolił. Wszystko co stało się potem nie przebiegło wobec planu, nie pamiętała go, ani żadnej ze złożonych obietnic. Musiała go bardzo ranić i dopiero teraz zdawała sobie z tego sprawę. Przez cały ten czas był na nią irracjonalnie zły, jakby zdradzała ich więź. Musiał być naprawdę zły, a jednak zdobywał ją po raz kolejny. Smutny król, na smutnym tronie.

Ruch wokół niej się wzmagał. Ludzie mijali ją w milczeniu lub krzycząc, a ona czuła, jakby miała za moment naprawdę spanikować. Nataniel, przeszło jej przez myśl. Tak, w tym wszystkim był jeszcze przecież Nataniel. Jak długo, była już martwa? Czy ktoś zauważył, czy coś stało się młodemu? Myśli szalały w jej głowie, jakby dopiero teraz naprawdę się przebudziły.

— Hadesie!

***

Dyszał i łkał, smakował pot spływający mu po twarzy. Nie sądził, że ciało będzie tyle ważyć. Krew huczała mu w żyłach, słyszał też szuranie nóg, ciągniętych po betonie.

— O Boże, o Boże — recytował słabo, próbując nie upaść.

W panice, próbował ukryć ciało przyjaciółki, a wypadek przypadkowych przechodniów. Jedna z nóg Persefony wygięła się dziwnie i zatrzymał się aby ją poprawić. Schylił się, a wtedy mroczki, które wykwitły przed jego oczami pozbawiły go na moment przytomności. Upadł więc, przygnieciony odrobinę, martwym ciałem przyjaciółki.

Krew ściekająca z jego oka brudziła już nie tylko jego ciało, ale też włosy Kory. Zrobiło mu się słabo i musiał odpocząć choćby przez chwilę. Opadała napędzająca go adrenalina.

Znikąd, w chmurze ledwie widocznego, śmierdzącego dymu pojawił się przed nim znajomy mężczyzna. Schylił się i rozejrzał, i choć jego twarz wydawała się obojętna, zmarszczył brwi.

— Wracaj do domu, teraz ja się tym zajmę — powiedział cicho, sięgając po ciało Kory.

Nataniel rozluźnił sprężone wokół jej ciała dłonie i pozwolił Hadesowi ją unieść.

— Ona nie umrze, prawda? — zapytał słabo.

Hades westchnął, patrząc na blade usta ukochanej.

— Jasne, że nie — odpowiedział tylko, po czym zniknął.

Blondyn wstał chwiejnie, rad, że już po wszystkim i ruszył na miękkich nogach w stronę restauracji. Dopiero teraz poczuł ból...



A/N 

Od tej pory na pytania dotyczące nowego rozdziału i spaw tego typu będę odpowiadała tylko w prywatnych wiadomościach i na tablicy, chciałabym też nie pisać więcej "A/N" więc każde info będzie na tablicy, zachęcam do jej obserwowania. Buziaki!

A/N aktualizacja [28.01.17]

Wstawiam wersję poprawioną (głównie formatowanie). Niestety nikt nie czyta tych notek i pytania o next'a wciąż wiszą w komentarzach, więc nie pozostaje mi chyba nic innego jak odpuszczenie marzenia o wstawianiu rozdziału bez A/N.

Autorką pięknej okładki jest @EvelynDiamond, wpadnijcie na jej profil i koniecznie zaobserwujcie. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro