12. Sekretna propozycja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dostałam pokój Dereka, który uznał, że jako dziewczyna należy mi się większa prywatność. Cokolwiek to miało znaczyć, niemniej dzięki temu mogłam spokojnie odpocząć bez słuchania narzekania Gaspara, że noszę ubrania jego brata. Jednak te moje się nie nadawały, były brudne, umazane i podarte w kilku miejscach. Oczywiście nastolatek obiecał je umyć, bym mogła być w czymś, co uważam za komfortowe. Powiedział, że i na Wysypisku znajduje się woda. Jakkolwiek miałabym to rozumieć. Wolałam nie pytać, tym bardziej że Gaspar nie przepadał za tym, że rozmawialiśmy.

Cały czas po głowie chodziło mi również to, że ich matka była nienormalna. Jak mogła im dwóm kazać kochać tę samą osobę? W dodatku Danię, która była skończoną egoistką, nie myślącą nawet o Gasparze. Traktowała go jak przedmiot!

Przewróciłam się na drugi bok, dalej nie mogąc zasnąć. W pewnym momencie ktoś odsunął zasłonę oddzielającą sypialnię od kuchni. Zaraz potem przed moimi oczami pojawiła się jaszczurka świecąca na brązowo. Wzdrygnęłam się zaskoczona jej widokiem, ale zaraz potem uśmiechnęłam się, gdy uroczo, ostrożnie podeszła do mnie. Łapkami zaczęła bawić się moimi włosami z fascynacją dziecka w oczach.

- Lubi cię.

Chwyciłam się za serce, powstrzymując formujący się w moim gardle krzyk. Przez zachowanie jaszczurki, całkiem zapomniałam o tym kimś, kto wszedł do środka razem z nią.

Uniosłam spojrzenie, wsłuchując się w mocno bijące serce, które ewidentnie skoczyło mi do gardła. Mój wzrok zatrzymał się na będącym na czworakach Dereku. Wyglądał, jakby musiał się skradać, by mi coś przekazać.

- Znasz tę osobę? – spytał cicho, podając mi fotografię. – Pytam, bo wyglądasz dokładnie jak ona.

Zerknęłam na zdjęcie, dusząc jęk. Na zdjęciu znajdowała się osoba zabójczo podobna do mnie, a to znaczyło, że była to moja babcia. Widziałam jedynie jej twarz i kawałek ramion. Zupełnie, jak gdyby ten kto robił zdjęcie chciał widzieć ją z bliska. Mimo to babcia szeroko się uśmiechała. Raczej cieszyła się z tego, co robi tamta osoba.

- Bo? Dlaczego pytasz? – spytałam siadając. Jaszczurka pozostała na moim ramieniu.

- Po prostu mnie to zdziwiło – chłopak wzruszył ramionami. – Szczególnie, że to musi być stare zdjęcie, skoro było tu zanim się pojawiłem. Widzisz, zdjęcia były moimi jedynymi towarzyszami.

Otworzyłam usta, po czym je zamknęłam. Wolałam zmienić temat, żeby przypadkiem nic nie wyszło na jaw. Nie miałam pojęcia co Derek może powiedzieć Walentemu, a ten może wygadać to dalej. Zwłaszcza, że z jakichś powodów to zdjęcie znajdowało się tu. W miejscu, do którego Wal przychodził.

Niemniej robiło mi się przykro. Derek rzeczywiście nikogo tu nie miał, ale coś takiego na mnie nie działało. W końcu miałam rodzeństwo, więc wiedziałam kiedy ktoś chciał coś ode mnie wymusić.

- Derek?

- Mmm? – nastolatek schował zdjęcie do kieszeni, przysuwając się do mnie.

- On... To... - zawahałam się, zaraz potem kręcąc głową. – Co wasza matka tak uparła się na tę wariatkę? Jak mogła wam to zrobić?

- Och. No tak – wymamrotał Derek siadając przy mnie. Na moment jego czerwone oczy zerknęły w stronę koca, zaraz potem wracając do mnie. – W miastach takie praktyki to norma. Nie każdy je stosuje, na przykład babcia nie kazała matce kogoś kochać, ale ona była i jest dalej w pogoni za pięknem i perfekcją. Moja matka chce, żeby jej stanowisko przejęła taka osoba, żeby potem mieć piękne wnuki. Wiele osób w miastach jest podobna – przyznał, krzywiąc się. Zaczął przyglądać się swoim palcom, którymi się bawił. – Właśnie dlatego decydują się zmuszać swoje dzieci do „właściwego" wyboru partnera. Widzisz, są maszyny, które mniej więcej pokażą, jak dziecko w brzuchu matki będzie wyglądać. Z tego powodu mama wybrała Danię.

- Ale Gaspar nie był perfekcyjny – szepnęłam, rozumiejąc co się stało.

- Tak. Gaspar ma wizję świata ojca. Chce wszystko robić tak, żeby nikogo nie skrzywdzić, a przynajmniej tak było, kiedy byłem mały – poprawił się, odwracając na moment wzrok. – Pamiętam, jak miewał wyrzuty sumienia, gdy ktoś przy nim zapłakał lub sam przez przypadkiem coś komuś zrobił. To matce się nie podobało.

Oboje zamilkliśmy, zastanawiając się nad czymś zupełnie innym. Bardzo chciałam coś powiedzieć, ale wiedziałam, że osoba, która przez to cierpiała spała na kanapie w jadalni. Gaspar musiał wiele przejść, by stać się zimną, okropną wersją swojej matki. Nie mogłam wprost uwierzyć, że jako nastolatek był zupełnie inny. Te dwa obrazy do siebie nie pasowały, jednocześnie pasując.

Jednak... prawdopodobnie coś z tego zostało, skoro wytrzymywał ze mną przez trzy lata. W dodatku nie ukarał mnie bardziej niż pewnie chciałaby jego matka, cały czas dokładając mi roboty. Roboty, którą wykonywałam dobrze. Dzięki temu...

Otworzyłam szerzej oczy.

Dzięki temu ciężej było mnie wywalić, bo robiłam prawidłowo każde zadanie. W kartotece również było zapisane moje nazwisko przy większości rzeczy.

Czyli... Czyli Gaspar wciąż mi pomagał, jednocześnie udając, że wcale tego nie robił. Nasze kłótnie i sprzeczki były nagrywane przez kamery. Pytani ludzie również powiedzieliby, że nasza relacja jest zła. Tym to wszystko krył.

Po moim ciele rozlało się dziwne ciepło. Niemal się uśmiechnęłam myśląc o tych wszystkich rzeczach... W ostatniej chwili opanowałam się, wracając myślami do istotniejszych spraw.

- Walenty.

- Hm?

- On może tu przychodzić, prawda? Powiedziałeś, że cię odwiedza. On też musi przynosić ci Tęczowy Sok, więc wiedział od samego początku o jego właściwościach.

- Tak – przytaknął chłopak nawet nie myśląc o tym, żeby skłamać. – Nie wiem dokładnie skąd to wie, ani w jaki sposób znalazł to miejsce. Wiem tylko tyle, że co tydzień przychodzi tu innym wejściem, przynosząc mi wodę, jedzenie i Sok.

- Innym wejściem?

- Tak. Te tunele ciągną się prawie pod całym Wysypiskiem.

- Poważnie?

Zagryzłam wargi, ciesząc się z dodatkowych informacji wyciągniętych od tego wygadanego nastolatka. Coś czułam, że o cokolwiek bym nie zapytała on z przyjemnością by mi na to odpowiedział. Oczywiście głupio mi było wykorzystywać Dereka, lecz musieliśmy się stąd wydostać i dotrzeć do Podniebnego Ministerstwa. To było ważne, żebym wreszcie wręczyła Gasparowi moje wypowie...

- O nie!

- C-co? Coś się stało? – zaniepokoił się Derek.

- Moje rzeczy – chwyciłam ramiona chłopaka, który zaraz się zaczerwienił. – Gdzie one są?

- Mokną. Wstawiłem je do wody, którą używamy do mycia.

Z bezsilności opadłam plecami na materac. Przez wylądowanie na Wysypisku kompletnie zapomniałam o kartce znajdującej się w moich spodniach. Pewnie i tak już się do niczego nie nadawała, ale nawet jeśli... mogłam przepisać to, co tam napisałam.

- Miałaś tam coś ważnego? – zapytał Derek nachylając się ku mnie.

- Nie, to już nieważne – machnęłam ręką, ponownie siadając, chociaż dalej smętnie spoglądałam na nastolatka. – Wracając do tych tuneli. Można nimi bezpiecznie przejść?

- Tak.

- Masz może mapę?

- Mam i mogę ją wam dać, ale pod warunkiem, że odpowiesz na moje pytanie – rzucił z podekscytowaniem Derek. Pochylił się do mnie, znajdując tak blisko, że niemal stykaliśmy się czołami.

- Dawaj.

- Kim jest ta kobieta? Ta ze zdjęcia.

- Och.

Przymknęłam oczy, chwilę się zastanawiając. Bolałoby mnie oszukanie chłopaka, gdy on zwyczajnie był ciekawy. Jednak istniała szansa, że się wygada. Skoro był taki wesoły, gadatliwy i szczery, mógł nawet przez przypadek wypowiedzieć niewłaściwe słowa. Z drugiej jednak strony, był tu całkiem sam.

- Obiecaj, ze nikomu nie powiesz.

- Słowo! – Derek przycisnął dłoń do serca.

- To moja babcia.

- Naprawdę?

- Tak – pokiwałam głową, poprawiając bluzkę. – Uciekła z Ministerstwa dość szybko. Ale po zdjęciu mogę powiedzieć, że to było z czasów, gdy tam pracowała – zawahałam się. – Jestem pewna, że to ona, bo od wielu osób słyszę jaka jestem do niej podobna i widziałam jej stare zdjęcia.

Derek pokiwał głową, skacząc znów spojrzeniem ku zasłonie, jakby obawiał się, że Gaspar przerwie naszą rozmowę. To było całkiem prawdopodobne, a obydwoje jeszcze nie skończyliśmy. Chciałam jeszcze porozmawiać, tym bardziej że nastolatek musiał czuć się bardzo samotny.

- W ogóle! Widziałem, że pozbieraliście strzały.

- Tak, są moje – rzuciłam, kiwając głową. – Na każdej z nich jest wygrawerowane „J" od „Joy".

- Ooo!

- Wiesz dlaczego jest ich tak dużo?

- Myślę, że się domyślisz po wejściu w tunele – oznajmił tajemniczo się uśmiechając. – Jestem pewny, że zrozumiesz.

Przewróciłam oczami, poprawiając jaszczurkę na ramieniu. Przytulała się do mnie, zmieniając kolory z brązowego na czerwony i z powrotem. Zupełnie, jakby nie mogła się zdecydować, który lubi bardziej. Jej łapki łaskotały moją skórę, ale sama nie miałam nic przeciwko stworzonku. W Tęczowej Dolinie były dość podobne, chociaż łagodniejsze i przymilające się. Szczególnie, że one nie miała tych kolców wystających z górnej części ciała.

- Ha, jeśli tak uważasz...

- Walenty często o tobie opowiadał, więc tak. Jestem tego pewny.

- Już się boję zapytać co takiego mówił.

Obydwoje zachichotaliśmy. Przy nastolatku czułam się, jak przy moim młodszym bracie. Możliwe, że to przez to, że byli w mniej więcej podobnym wieku. Chociaż ten mój, bywał bardziej agresywny, niż łagodny i przyjazny, jak Derek.

- Nie jesteś tu samotny? – spytałam.

- Skłamałbym mówiąc, że nie. Tak, jak mówiłem, jedynie Walenty mnie odwiedza.

- Nie chciałbyś... - oblizałam wargi. – Polubiłam cię. Jesteś sympatyczny i uroczy.

- Ja ciebie też! – ucieszył się Derek niczym szczeniak, którego się przygarnęło.

- Więc, nie chciałbyś przenieść się w inne miejsce? Na przykład do Tęczowej Doliny? Tam nie przybędzie nikt z Ministerstwa. Prócz tego mieszkają tam naprawdę mili ludzie. Będę tam i ja.

Nastolatek zawahał się, marszcząc brwi. Rozumiałam, że potrzebował się namyślić, w końcu od pięciu lat żył pod ziemią na Wysypisku. W dodatku udawał martwego. Decyzja wyboru wyjścia na światło dzienne musiała być trudna. Mógł też bać się tego, co zastanie, bo nikt go prawidłowo nie uczył.

Było mi go, jednak szkoda. Tak bardzo, że z przyjemnością wzięłabym go do siebie do domy. Mama na pewno ucieszyłaby się mogąc zajmować kolejnym dzieckiem, zwłaszcza że tak bardzo je lubiła. Prócz tego Derek chorował na to samo co ja, wobec czego będzie bezpieczniejszy, tam przy nas, którzy doskonale wiedzieli co robić.

- Mamy duży dom – dodałam zachęcająco. – W dodatku moja starsza siostra się wyprowadziła, także będziesz mieć dwa pokoje do wyboru.

- Jo...

- Więc tu jesteś – odezwał się inny głos.

Włosy Dereka połaskotały mnie po twarzy, gdy chłopak odwrócił się do kotary. Ja wolałam nawet tam nie patrzeć, bo wystarczył mi głos, żebym domyśliła się, że Gaspar wcale nie jest zadowolony. Musiał być bardziej zły i wkurzony tym, co widział przed swoimi oczami. Zwłaszcza, że nie mieliśmy się do siebie zbliżać z jakichś jego dziwnych powodów, których nawet nie zechciał nam wytłumaczyć. Mogłam jedynie mniemać, że dalej był zazdrosny o swojego brata, który również w swoim dzieciństwie, uwielbiał jego dziewczynę. To mogło być jedyne wytłumaczenie zachowania Gaspara.

- Gaspar! – Derek ucieszył się, pomimo lekkiego przestrachu na widok swojego brata.

- Mieliśmy spać w kuchni. Mówiłem ci też, że pokój należy do Joy. Joy jest kobietą – dodał z mocą Gaspar. – Na pewno nie będzie chciała spać z dzieckiem w jednym łóżku.

- Dzieckiem?

- Skąd możesz to wiedzieć? – burknęłam, marszcząc czoło. – Spałam z Bruno, kiedy był mały.

- Kto to Bruno? – spytał Derek zaciekawiony.

- Mój młodszy brat.

- Joy! To nastolatek, więc nie możesz z nim spać. Zwłaszcza, że poznałaś go dopiero dziś.

Zapadła cisza. W tym momencie poczułam się niczym dziecko besztane przez rodzica, który bardzo chciał pokazać, że tym razem to on ma rację. Nie to, żebym nie rozumiała. Derek miał piętnaście lat i zdecydowanie powoli stawał się mężczyzną. Niemniej...

- To chucherko – zauważyłam rezolutnie, spoglądając na Gaspara. W półmroku nie wiedziałam dokładnie jego twarzy, ale zdawał się być zaskoczony moją odpowiedzią. – Ja wolę umięśnionych. Och! Bez urazy Derek, ale bardziej widzę cię jako młodszego brata.

- Nie ma sprawy.

- Z... - zaczął coś cicho mruczeć Gaspar.

- Co?

- Nic. Derek idziemy!

Zamrugałam. Gaspar zdawał się powiedzieć coś bardzo ważnego, jednak wiedziałam, że nie powtórzy. Nie należał do osób, które mówią w kółko to samo.

- Derek! – zawołałam przypominając sobie, że nie otrzymałam odpowiedzi.

- Pomyślę nad tym! – odkrzyknął, ciągnięty przez brata.

I dopiero wtedy mogłam ostatecznie zasnąć, jakbym wreszcie wykonała to co powinnam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro