Bonus

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Yes, yes... what?! No! Musisz wymusić na nich jak najwyższą cenę! Dobrze wiesz, że nie mogę sobie pozwolić na nieudaną transakcję! – Wielka Brytania rozmawiał przez telefon, zapisując coś na kartce – What? ... Nie, co najmniej o sto funtów więcej...

Nawet nie zauważył, że Polska weszła do jego gabinetu, uśmiechając się pod nosem. Była wyjątkowo podekscytowana. Bardzo cicho przeszła za jego fotel, ale nie otrzymała spodziewanej uwagi. Lekko ją to rozdrażniło.

- Ok, ok. Tak może być. Ale niech dorzucą coś ekstra. – burknął do telefonu, sięgając po jakieś kwity.

Po chwili drobne ręce jego żony przesunęły się po jego ramionach i zaczęły je masować. Brytania westchnął cicho pod nosem.

- Jestem zajęty.

-Miałeś przyjść pół godziny temu... – burknęła kobieta, rysując szlaczki na jego ramionach – Wszyscy na ciebie czekamy...

- Nie przyjdę dziś. Sporo mi wypadło. – odparł, wypełniając dokument i przyciskając słuchawkę do ucha – I jak?

Rozdrażnienie dziewczyny wzrosło do tego stopnia, że miała ochotę cisnąć jego telefonem przez okno.

- Dobrze więc... To trzynasty wieczór z rzędu, kiedy mnie spławiasz. – oświadczyła, przechodząc powoli przed niego Kiedy nie doczekała się nawet spojrzenia z jego strony, zacisnęła pięść i uderzyła mocno w biurko.

- Przestań wreszcie! – zirytował się i podniósł wzrok.

Kobieta złapała go za brodę i spojrzała mu bardzo głęboko w oczy.

- Na początku tygodnia obiecałam ci, że jeżeli dalej będziesz mnie ignorować, zostaniesz ukarany. I nie myśl sobie, że jeśli jutro przyniesiesz mi bukiet kwiatów, to ta kara minie. – wysyczała z pogardą, „miażdżąc" go wzrokiem – Będziesz mnie musiał długo przepraszać.

- Aha, świetnie. Zostawisz mnie teraz w spokoju? – spytał opryskliwie.

Polka puściła go i wyszła, wzburzona. Trzasnęła drzwiami na odchodnym.

Mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą. Tak się nie zachowują cywilizowane kraje... Ale zdążył się już przyzwyczaić do takiego zachowania żony.

- Pokrzyczysz, pokrzyczysz i ci przejdzie... – mruknął do siebie – W końcu zrozumiesz, że nie robię tego dla zabawy niewdzięcznico...

Jednak kiedy o pierwszej w nocy wrócił do ich wspólnego pokoju, nie zastał jej tam. Wzruszył jednak tylko ramionami.

- Obraziła się i poszła spać oddzielnie. – powiedział do siebie, rozbierając się – Ale wróci.

Jednak Polska nie tylko nie pojawiła się następnego dnia rano, ale w ogóle nie pokazywała się w rezydencji przez cały tydzień. Co ciekawe, razem z nią znikł USA, a jej przyjaciele i rodzina nie odzywali się do Anglii. WB chodził coraz bardziej poddenerwowany, aż w końcu przyparł do muru Węgry.

- Where is Poland?! – zaczął ostro, stając przed szwagrem z założonymi rękami.

- Tam, gdzie jej nie znajdziesz. – zaśmiał się.

- Nie pogrywaj ze mną! Gdzie ona jest? Dlaczego uciekła!?

- Koleś, nie upilnowałeś żony i liczysz, że ja będę to robił za ciebie?

- Nie irrrytuj mnie! – żachnął się Anglik – Obraziła się o jakąś pierdołę, a ty na pewno wiesz gdzie jest!

- Nie o pierdołę mój drogi! – burknął Węgry i zmierzył go gniewnym spojrzeniem – Moja siostra miała pełne prawo się wkurzyć! Tym bardziej, że musiała oddalać od siebie ten moment o prawie dwa tygodnie! Czy ty wiesz jak ważne to dla niej było?!

WB potarł palcami nos i przesunął rękoma po twarzy.

- Pracowałem! Nie mogła tego uszanować?!!

- No to już wiesz dlaczego potrzebowała przerwy... – mruknął Węgier i wyminął go – Wiedziała, że w końcu się zorientujesz, że jej nie ma, więc kazała ci przekazać w takim wypadku, że poszła do kogoś, przed kim trząsł się ze strachu twój ojciec.

Brytania zamyślił się i po chwili mocno skrzywił. RON... potwornie nie lubił spotkań z dziadkiem Polski... czuł się wtedy zawsze jakoś tak... dziwnie. Jakby był nic nie znaczącym pyłkiem dla tego starca, który mimo tego, iż zdołał wyhodować długą brodę, był silnym skurczybykiem... silnym i władczym.

Ale chwileczkę... przecież on od dawna był martwy! Mężczyźnie zrobiło się gorąco. To ona jest na cmentarzu?! Nie... niemożliwe. To może w tej starej, nawiedzonej chałupie?! Tak, to bardzo prawdopodobne. I podobne do niej. Zawsze kiedy miała jakiś problem, biegła do domu rodzinnego, nawet kiedy jej dziadek i rodzice umarli.

Kraj z niechęcią wyszedł ze swojej pięknej rezydencji i wsiadł do podstawionego już samochodu.

- Jedź do starego dworu. – warknął na kierowcę i usiadł wygodniej.

- T-tak jest s-sir... – zająknął się. Młody szofer doskonale wiedział o co chodzi i nie chciał tam jechać.

Mimo wszystko ruszyli przed siebie. Wielka Brytania zaczął patrzeć przez okno. Kolejny raz zaczął padać deszcz. Jesień była jak zwykle bardzo nieprzyjemna. Kraj westchnął i zatopił się we własnych myślach. Stary dworek był ukryty w tym strasznym lesie... Dlaczego strasznym? Od czasów wojny krążyło o nim wiele legend, np: że to właśnie tam Szkopy i Ruski wzięli w dwa ognie ostatni oddział armii ojca Polski i wyrżnęli ich bez litości... Również często wspominano o tym, że kiedyś było w tym miejscu miasteczko, ale ich mieszkańców zabito bez wyjątku, bowiem albo wywieźli ich do Oświęcimia, do obozu i zabito, albo rozstrzelano na miejscu, a zwłoki spalono... Ponadto podobno nikt nie wrócił z tamtego miejsca żywy. Po nocach było słychać wycie ludzkie i strzały, a także jęki... Zgodnie z tym, co opowiadano, natura nie zniszczyła tych ruin, wokół starego domu, bo nic nie chciało tam urosnąć. Dlaczego? Nie wiadomo.

WB nigdy nie był przesądny, ale nie za bardzo cieszył się na myśl, że musi tam iść... nie podobało mu się to wcale. Odczuwał to niesprecyzowane uczuci, które ogarnia nas gy na przykład przechwalamy się iż możemy o północy iść na cmentarz, a kumple nas na ten cmentarz specjalnie podwożą i ie możesz im powiedzieć, że żartowałeś, bo chociaż sami by nie poszli, to i tak ogłoszą cię tchórzem. Albo kiedy przechwalałeś się, że przebiegniesz przed budą wściekłego psa sąsiada z kością z resztką mięsa, a w chwili, gdy masz to zrobisz, dostrzegasz, że łańcuch przy obroży trzyma się na słowo honoru. Słowem Anglia czuł czający się za jego plecami strach i wielką, włochatą, niemytą PANIKĘ. Gwizdała przez spróchniałe zęby i ostrzyła o siebie długie pazury, czekając na chwilę, w której na niego skoczy.

Jak bardzo zła musiała być Polska, że chciała się tam ukryć? I to z ich pierworodnym!? No i o co mogła być zła? Przecież o niczym nie zapomniał, a o zwykły brak uwagi nie mogła się aż tak denerwować... zwykle przecież po paru nocach spędzonych poza domem wracała, a tu nie było jej prawie tydzień.

- J-już j-jest-teśmy sir... – usłyszał nagle WB i spojrzał na zegarek. Droga zajęła im równo dwie godziny.

Wysiadł z samochodu i westchnął.

- Możesz tu zostać. Ale masz na mnie czekać. – mruknął i chwycił parasol, który sługa mu podawał.

- Dziękuję sir. – chłopak natychmiast wskoczył na swoje miejsce i zamknął wszystkie zamki w samochodzie.

Las był bardzo ciemny i nieprzyjemny. Wysokie i stare drzewa szumiały głośno i bardzo groźnie. Do jego serca prowadziła błotnista i rozmoczona droga, którą nie przejechałoby żadne inne auto niż terenowe. Mężczyzna osłonił się parasolem i ruszył w miarę szybkim krokiem przed siebie. Chciał jak najprędzej zabrać ukochaną do domu.

Z trudem posuwał się po trudnej drodze, ściskając w jednej dłoni swoją laskę, w drugiej parasol. Mruczał pod nosem przekleństwa, gdy zapadał się po kostki w błoto, jednak szedł naprzód. Deszcz moczył wszystko wokół, ale na szczęście parasol w 90% chronił ciało Brytyjczyka. Nogi niestety miał mokre, bo w niektóre kałuże musiał wejść. Nie było innej drogi.

Wycie wiatru nie było zbyt miłym aspektem tej podróży. Zwłaszcza, że Brytanii wydawało się, że słyszy w nim krzyki i płacze ludzkie. To napawało go dziwnym uczuciem, które opisano powyżej.

Wreszcie po 3 kwadransach mordęgi dotarł do pierwszych zabudowań. W tej chwili poczuł, że3 pazury Paniki zaciskają mu się na gardle. Tu było przerażająco strasznie... zwłaszcza, że zrobiło się ciemno i nadchodziła burza, a wiatr szalał. Spalone szczątki dawnej osady wyglądały jak plan horroru, a murowane ściany i kominy, które wystawały gdzieniegdzie, sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały się zawalić, lub jakby zza nich miał wyskoczyć psychol z nożem bądź siekierą i roztrzaskać nadchodzącemu łeb. A już poczerniały ze starości, potężny dom, który „patrzył" pozbawionymi szyb oknami, wyglądał jak ogromny potwór... Brytanii przypomniały się wszystkie historie o olbrzymach, a także ta ostatnia, którą głośno czytała młodszemu rodzeństwu Australia... o wielkim, czarnym stworze przypominającym małpę... tym stworze, który nie miał oczu, tylko czarne oczodoły... Pamiętał, że wtedy wyśmiewał w myślach tę książkę, ale teraz faktycznie się jej bał.

WB za nic w świecie nie chciał iść dalej, ale pomyślał, że to może być powód, dla którego Polska nie wraca... przecież coś mogło się na nią zawalić! Na nią i na USA! Przełknął więc ślinę, przycisnął mocniej cylinder i szybkim krokiem ruszył między ruinami, do dworku.

- USA! Poland! Gdzie jesteście?! – krzyczał na wszelki wypadek, rozglądając się uważnie. Nikogo tu nie było, ale...

Momentalnie zesztywniał. Bardzo blisko usłyszał wycie wilka... Powoli się obejrzał. Między drzewami dostrzegł kilka par błyszczących ślepi, wpatrzonych w niego jak w obraz. Miła ochotę wrzasnąć, ale zamiast tego, posłuchał swojego instynktu i ruszył biegiem do dworku. Sfora pobiegła za nim. Słyszał to. Przerażony mężczyzna już dobiegał do drzwi, już już chwytał za klamkę...

Zamknięte...

- Cholera jasna! – zaczął kopać drzwi, ale to była stara robota, mocne dębowe drzwi. Taranem ich nie rozwalisz.

Kraj zacisnął pięści na zdobieniach i jęknął. Zginie w najstraszniejszy sposób... rozrywany żywcem...

Odwrócił się przodem. Wataha już go otoczyła. Bestie były ogromne i wygłodniałe. Widział to w ich oczach. Zacisnął zęby. Zginie, ale skóry tanio nie sprzeda...

W chwili, gdy pierwsza z bestii już miała na niego skoczyć, coś złapało go za ramiona i uniosło do góry. Zaskoczony kraj krzyknął i spojrzał w górę. Oczy mu mało nie wyskoczyły z orbit.

- America?!

Jego syn miał duże, niebiesko-czerwone skrzydła, które właśnie z trudem unosiły ich obydwu do góry. Już po chwili wylądowali na dachu.

- Dad, are you all right?! – był nieco wystraszony.

- Yes... – spojrzał na niego z zaskoczeniem – How?!

- A co myślałeś deklu, że jak ja mam skrzydła, to nasze dzieci ich mieć nie będą?! – usłyszał nad sobą rozbawiony i kąśliwy głos.

- Poland! Ja cię kiedyś zamorduję! – krzyknął na przywitanie, oglądając się.

Kobieta siedziała w otwartym oknie. Za nią widać było wysprzątany, ułożony dokładnie strych, w którym było bardzo dużo miejsca.

- To ja musiałem się przedzierać przez błota i chaszcze, walczyć z wilkami i upiorami, i trząść się ze strachu o ciebie, a ty mnie tak witasz?! – wstał.

- Mama ma prawo cię tak witać. – zachichotał USA, siadając przy matce i okrywając rodziców skrzydłami – Przez dwa tygodnie chciała ci coś powiedzieć, a ty ją ignorowałeś...

WB westchnął i zbliżył się do nich, ślizgając się po dachówkach.

- Jak mogliście mi to zrobić!? Martwiłem się o was...

- Po pierwsze: Gdybyś mnie chociaż raz posłuchał, wiedziałbyś, że zabieram Stany Zjednoczone na ćwiczenia! Wreszcie wyrosły mu skrzydła, a więc ktoś musi mu pomóc nauczyć się nad nimi panować, najlepiej bez świadków...

- No dobrze, ale...

- NIE PRZERYWAJ MI! – Polska była bardzo zła – To bardzo stresujący moment dla każdego skrzydlatego kraju deklu!

- Mamo, nie denerwuj się... – USA przytulił ją czule.

Ale kobieta odskoczyła i stanęła przed nimi.

- Jak ja mam się nie denerwować, skoro bity tydzień usiłuję wam wszystkim powiedzieć, że Znów mi się przydarzyło to cholerstwo!?

- Znaczy co? – Anglia nie do końca rozumiał ten wybuch żony.

- To znaczy, ze znów jestem w ciąży debilu! W ciąży mnogiej! – krzyknęła z taką wściekłością, że aż usłyszeli jak wili z dołu uciekają, piszcząc.

- Znowu?! – spytał zaskoczony USA.

- TAK ZNOWU!!! – Polska dostała ataku furii – MOJA BABKA MIAŁA DZIEWIĘTNAŚCIORO DZIECI I CO!? A MOJA MATKA SZESNAŚCIORO! WIĘC CO SIĘ DZIWICIE, WY...!

Tu padła by bardzo długa wiązanka przekleństw, gdyby nie fakt, że Wielka Brytania zamknął usta żonie bardzo długim, czułym pocałunkiem. Mocno ją do siebie przytulił i po chwili nawet podniósł. Polka dość długo się opierała, ale wreszcie przytuliła się do niego i odwzajemniła. Kiedy skończyli, WB popatrzył na nią z dumą.

- Znów będę tatą! – zaśmiał się z radością i przytulił mocno żonę.

- Musisz wreszcie nauczyć się zakładać gumki. – burknęła ona, patrzą na ich syna, który szczerzył się jak głupi – Taki stary, a ma problem z kondomami

Wielka Brytania zaśmiał się na to głośno i znów ją pocałował.

- Kocham cię. Ale nie uciekaj więcej, tylko mów normalnie o co chodzi!

- TO MNIE NIE SPŁAWIAJ!

- Widzisz synu, kobieta bez...

- NIE KOŃCZ!!

- Dostaje...

- JA CI ZARAZ DAM PIER...!!!

Ale mąż nie pozwolił jej dokończyć tylko kolejny raz zamknął jej usta pocałunkiem i wziął ją na ręce.

- Dobrze dobrze Aniołku... Kocham cię nawet kiedy jesteś wściekła.














Hej hej!

W przyszłym tygodniu powinna się pojawić naprawdę krótka historia z Countryhumans. Będzie to niestety Gerpol, ale gwarantuję wam, że nie spodziewacie się po mnie TAKIEGO One-Shota. To nowe cudo będzie nosić tytuł: "Moja Diablica..."

Sama jestem zaskoczona, że wpadłam na coś takiego... heh.

W każdym razie oczekujcie na spokojnie :P Dam wam dodatkowe powiadomienie o tym w "Miłości Niemożliwej".

"It will be so evil.... evil Angel..."

~Angel

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro