Ostatni Zryw

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Złośliwa Bestia.

Od razu na wstępie mówię, że odnosi się to nie do rozdziału, a do PEWNEJ OSOBY, która zamiast siedzieć grzecznie i spędzać czas ze swoim mężczyzną dręczy mnie od kiedy dowiedziała się o tym, że piszę fanfiction o Brytanii oraz Polsce. Tak długo zamęczała mnie wiadomościami, propozycjami, narzekaniem i innymi środkami perswazji, że z irytacją i zmęczeniem pytam: chcecie zobaczyć namiętne spotkanie Anglii i Polski po 15 latach rozłąki?

Ręce mi opadają :<

Argh... proszę grzecznie, zestrofujcie ją za mnie w komentarzach moją współlokatorkę, bo ja już nie daję sobie z nią rady.

Jestem zbyt zmęczona, żeby pisać dalej... 6556 słów... Żeby się to chociaż wam spodobało.

Zdecydowałam, że arty o które prosiłam, dodam po prostu później.

Miłego dnia/wieczoru/nocy kochani.

~Angel

Minęły dwa tygodnie. Polska powróciła do dawnego trybu życia i starała się więcej nie prowokować do kłótni ZSRR, a także unikać okazji do zarobienia guza. Jednak i tak Bolszewik dość często ją popychał, bił, ściskał jej ręce tak, że ledwie mogła nimi potem poruszać... Z upodobaniem powtarzał też biednej dziewczynie, że jest zerem, szmatą i dziwką całego świata. Mówił, że nigdy nie dostanie nagrody za swoją ofiarność. O ile jego komentarze dotyczące wyglądu bądź charakteru kobiety, spływały po Polsce jak po kaczce, o tyle to ostatnie sprawiało, że czuła się kompletnie odsłonięta i poniżona. Wiedziała, że to była prawda i to ją smuciło. Co prawda mogła rozkazać swoim ludziom mobilizować się potajemnie, szkolić żołnierzy i ogólnie w końcu pokazać wszystkim, że nie jest słaba, potrafi walczyć o swoje, ale nie chciała schodzić do poziomu III Rzeszy i ZSRR.

Kobieta miała stuprocentową pewność, że gdyby wszystkie jej dzieci wsparły ją w tym dążeniu, nie tylko podbiłaby cały świat, ale zdołałaby też utrzymać się przy władzy do końca życia.

Ale co by to jej dało? Tylko miano Nazisty w spódnicy. I pretekst do tego, by więcej osób ją nienawidziło. Z resztą to się kłóciło z systemem wartości. Dlatego postanowiła cierpliwie poczekać aż ONZ i NATO coś wymyślą.

List zawierający mniej-więcej takie informacje pisała właśnie Polska, siedząc w swoim pokoju. Był duży i czerwono-fioletowy. Po prawej od podwójnych, rzeźbionych drzwi stało duże łóżko i kilka szafek. Po lewej natomiast regały ze wszystkimi książkami jakie sobie „Księżniczka" zażyczyła oraz sporej wielkości, hebanowe biurko. Na podłodze leżał puszysty dywan. Słowem dziewczynę otaczał przepych i wygoda do przesady.

Blat biurka był pokryty złotem. Stały na nim notatniki, kubki z kredkami lub pędzelkami, kilka długopisów walało się na blacie, a nowoczesna lampka aktywowana głosem oświetlała ten mały bałaganik. Kilka kopert i papierów spoczywało na dolnej, wysuwanej półce biurka. Czerwony Pan skonfiskował swojej lubej telefon, dlatego tylko tak mogła porozumiewać się z bratem.

Właśnie podpisała swój list i wkładała go do koperty, gdy nagle para silnych ramion objęła ją mocno, a lekko chrapliwy oddech musnął jej kark. Następnie czyjeś usta zaczęły łapczywie całować jej szyję.

Oczywiście był to nikt inny jak ZSRR. Po 16 dniach bicia i ubliżania Polsce wreszcie przestał się wyżywać i zapragnął czułości z jej strony. Dziwny był z niego mężczyzna.

- Aniołku... – zamruczał, a z jego ust zapachniało alkoholem i... wodą kolońską?!

- Znów po pijaku sięgnąłeś po własne perfumy? – spytała zmęczonym głosem Polska, pieczętując list i chowając go do szuflady. Sięgnęła po jednego „Klubowego".

- Może i tak, i co z tego?! – najeżył się i spojrzał na nią

- Nic. Tylko pytam. – powiedziała niechętnie i zapaliła z przyjemnością – Kiedy przyjedzie transport z moimi „Białomorami"?

- Niedługo. Bardzo dużo palisz kochanie, a to niezdrowe... – mruknął masując jej ramiona.

- Ale ja to lubię robić. – odparła spokojnie i wypuściła zgrabne kółeczko – Czy coś się stało, że przychodzisz?

- Parę dni temu zostaliśmy zaproszeni do Niemiec na bal, czy imprezę... – powiedział cicho, sunąc powoli dłońmi po jej ciele – Wyprawia go dla Francji, czy kogo... już sam nie wiem. – zaśmiał się cicho i pocałował punkt za uchem kobiety, na co ta się wzdrygnęła – Jutro wieczorem.

- I co?

- Zgodziłem się dla ciebie moja śliczna... pójdziemy we dwoje. – zaśmiał się, prezentując swoje lekko pożółkłe zęby, które wciąż były bardzo ostre – Dobrze wiem, że może się to dla mnie skończyć śmiercią, ale czym byłoby życie bez ryzyka?

Polska drgnęła lekko i poczuła, że jej serce przyśpiesza swoje bicie. Przecież to świetna okazja dla załatwienia TEJ sprawy. Uśmiechnęła się z ulgą i radością, po czym spojrzała na sowieta przez ramię.

- Chyba należy mi się za to jakaś nagroda... – powiedział głosem, który czaił w sobie niebezpieczną nutę.

Polska wstała i obróciła się do niego. Nie miała najmniejszego zamiaru mu pozwalać znów to robić, ale jeśli miała uniknąć kolejnego hańbiącego aktu, musiała to dobrze rozegrać.

- Niestety nie mam ci co dać. – odparła spokojnie – Musisz się zadowolić moją wdzięcznością. A teraz przepraszam, ale muszę dobrać sobie odpowiedni strój na jutro.

- O nie kochanie... – Związek Radziecki przycisnął ją do biurka – Tym zajmuje się już jeden z moich ludzi... będziesz zadowolona. A teraz daj mi to czego pragnę.

Kobieta z przyjemnością przeklęła by w tej chwili. Niestety nie śmierdziała papierosami, więc nie mogła trzymać Bolszewika na dystans, a w dodatku nic nie mogło jej przyjść na pomoc. Zawsze, kiedy się broniła, kończyło się to w jeden sposób, chyba, że udało się jej ogłuszyć mężczyznę, ale było to bardzo złym pomysłem. Zawsze kiedy się po czymś takim obudził, przychodził do niej i bił ją bez miłosierdzia. Zaledwie kilka razy udało się jej przekonać go, że tak bardzo się upił, że po prostu tego nie pamięta.

Podczas, gdy kraj usiłował złożyć pocałunki na jej dekolcie, kobieta gorączkowo usiłowała wymyślić jakiś sposób na odstraszenie go.

- ZSRR, nie możesz... – powiedziała w końcu, wiercąc się i chwytając ostatniej racjonalnej próby uratowania się przed nieprzyjemnym losem.

- Niby dlaczego? – spojrzał na nią kpiąco.

- Pamiętasz co się ostatnio stało gdy byłeś pijany!? Dwa tygodnie nie mogłam chodzić!

- No to co? – spytał z głupia frant, obejmując ją mocniej i kładąc łapę na brzegu szlafroka. Powoli ciągnął go w dół.

- Jutro jest bal! – chwyciła jego twarz w dłonie i zmusiła go do spojrzenia na siebie. Jej oczy pałały gniewem, a strach znikł. Niebieskie tęczówki były zimne, a czarne źrenice wydawały się ciskać ze swych głębi pioruny. Mimowolnie Sowiet zadrżał – Chcę potańczyć, zabawić się! Nie chcę wyglądać jak upośledzona, bo znów ci puściły hamulce!

- No to zrobię to lekko. – wkurzył się.

- O nie! Nie zrobisz wcale! – Polska złapała go mocno za głowę. Postanowiła podrażnić ambicję Czerwonego Pana. To zawsze działało – Wiesz, że zawsze się to tak kończy po pijaku! Lepiej się uspokój i wytrzeźwiej do jutra! Cały świat będzie patrzył na ciebie i oczekiwał, że olśnisz go i oczarujesz! Jeśli nie będziesz mógł zatańczyć ze swoją partnerką tak, żeby zmieść innych z parkietu, to z pewnością będą się z ciebie nabijać!

Może i był to dziecinny sposób, z rzędu „Ja cię nie podpuszczam, ale...", jednak na niego podziałał doskonale. ZSRR puścił kobietę i mruknął jak niedźwiedź.

- Cholera, masz rację... – powiedział z niezadowoleniem i westchnął – Dobra już... ale jak tylko znajdziemy się w samochodzie, kiedy będziemy wracać, możesz być pewna, że nadrobię to, co dziś zostawiam...

Oblizał się z zadowoleniem i wyszedł, zamykając drzwi. Dziewczyna została sama i uspokajała się z zamkniętymi oczyma. Po chwili zamknęła drzwi na klucz i rzuciła się na łóżko. Patrzyła na sufit, milcząc. W pewnej chwili zacisnęła zęby i cisnęła jedną z wielu poduszek w ścianę obok.

- To nie może być prawda... muszę się mylić... – mruczała do siebie z rezygnacją i smutkiem – Przecież Niemcy prędzej by mnie udusił niż mi pomógł... może i zrozumiał błędy przeszłości, ale przecież wciąż nosi w sobie Rzeszę... Tak jak ja Polskę Walczącą. Niemożliwe, żeby miał mi teraz pomagać. Nawet jeśli to przecież wyda mnie przy pierwszej próbie ucieczki!

W końcu smutne rozmyślania, męczące podejrzenia i domysły tak zmęczyły biedną Polkę, że usnęła. Cały następny dzień spędziła z dala od ZSRR, przygotowując się mimo wszystko do możliwej ucieczki oraz do balu. Pokojówka, która załatwiała odpowiedni smoking dla Czerwonego Pana i sukienkę dla Polski nieco za dobrze wywiązała się ze swojego zadania. Sukienka którą jej dostarczyła była prosta, czarna i wąska. Był to krój bez ramiączek, eksponujący ramiona oraz dekolt, podkreślający kształt figury Polki i posiadający odpowiednie wycięcia na skrzydła. Niestety, jej wąskość powodowała, że ucieczka w tym stroju byłaby równie niemożliwa co śmieszna. Na szczęście kobiecie udało się rozpruć szwy przy prawej nodze i odpowiednio zaszyć materiał w taki sposób, by rozcięcie wyglądało naturalnie. Od razu zwiększyła się jej swoboda ruchów. Całość dopełniła specjalnymi, czarnymi butami na płaskiej, jak się zdawało, podeszwie, złotą bransoletą złożoną z dwóch splecionych węży z rubinowymi oczyma oraz skromnym naszyjnikiem z ciemnoniebieskim serduszkiem.

Wszystkie swoje rzeczy osobiste, których była zaledwie garstka, schowała do niewielkiej, czarnej kopertówki, pasującej do stroju. Nigdy się nie malowała i w tej chwili również nie czuła takiej potrzeby, poprzestała więc tylko na spryskaniu się perfumami. Włosy rozpuściła i pozwoliła im spływać na ramiona drobnymi falkami. Skrzydła natomiast złożyła w taki sposób, że wyglądały jak długi, pierzasty płaszcz.

Tak wyglądała Polka, wybierająca się na najważniejszy bal jej życia. Naturalne piękno i siła towarzyszyły jej na każdym kroku.

Natomiast ZSRR wyglądał... co najmniej dziwnie. Bez swojej białej koszuli, brązowych spodni i takiegoż płaszcza, nie budził takich uczuć jak wcześniej. Czarne, wyprasowane spodnie, lakierki, biała koszula i ciemnoniebieski krawat dziwnie na nim wyglądały. Zwłaszcza, że oprócz eleganckiego i dopasowanego garnituru, nosił czarny płaszcz, przypominający nieco ten, który miał kiedyś Rzesza. Jego ciemnobrązowe włosy, przypruszone siwizną na skroniach były naprawdę niecodziennym widokiem. Jedyną intrygującą rzeczą w wyglądzie Komunisty była błyskotka, którą nosił na palcu. Wiadomo było, że nie znosił biżuterii, a jednak włożył na palec pierścień z chyba największym rubinem, jaki widział świat. Wyglądał tak, jakby w jego środku płonął ogień, ale nie było to pewne.

W ogólnym rozrachunku, Sowiet po raz pierwszy wyglądał na elegancki kraj. W końcu czego się nie robi, by pokazać światu, że nie jest się dziką, agresywną, zarośniętą małpą, tylko kulturalnym mężczyzną?

Związek Radziecki chwycił z galanterią dłoń Polski i zaprowadził ją do samochodu. Jechali przy sobie w milczeniu, ale nikomu to nie przeszkadzało. Sowiet nawet był zadowolony, że nie skomentowała tego, iż wciąż trzymał swoją dłoń na jej talii.

Tymczasem Wielka Brytania szykował się na to spotkanie jak na wojnę. Już od rana chodził spięty po domu i szykował wszystko na tę chwilę. Teraz lekko pocierał ręce i zaciskał zęby, czekając aż podjedzie limuzyna. Wydawało mu się, że trwa to wieki, chociaż kierowca podjechał po niego, USA i Kanadę w normalnym tempie. Cała trójka była zabójczo przystojna i elegancka w swoich strojach. Kto mógłby podejrzewać, że jeden z nich ma w rękawach dwa niewielkie i ciche pistolety, drugi chowa za pasem noże oraz dwa magnumy 44 z dobrymi tłumikami, a trzeci w swojej skromnej laseczce ukrywa się giętka, wytrzymała szpada.

- Czy dziewczynki już dojechały? – spytał Kanadę chyba 12 raz.

- Tak tato. Włochy potwierdził, że z chęcią zajmie się dziećmi swojej przyjaciółki na jeden wieczór. Oprócz Australii i Nowej Zelandii, kuzyni Polski podesłali mu jeszcze Białoruś, Łotwę i Estonię. Teraz się nimi zajmuje, zamiast iść na ten bal, czy imprezę. Został z resztą uprzedzony, że mogłoby być tam bardzo gorąco, więc grzecznie odmówił.

- Ech... – westchnął ciężko Anglia i zacisnął lekko pięści – Czemu ten człowiek się tak wlecze? Ile można czekać?!

- Spokojnie tato. – USA poklepał go lekko po ramieniu – ZSRR przyjął zaproszenie, a gdy raz wejdzie w naszą pułapkę, to tak szybko z niej nie wyjdzie.

Anglia doskonale wiedział, że jego syn ma słuszność, dlatego milczał już i zbroił się w cierpliwość. Ale nie tylko on się denerwował. ONZ również był znerwicowany, chociaż był już na miejscu i razem z młodszym kolegą – NATO organizował ochronę całej imprezy. Musieli być gotowi na każdą ewentualność, dlatego ochrona wynajętego przez Niemcy lokalu na obrzeżach miasta była lepsza niż ochrona więzienia, w którym nie tak dawno był USA, a to już było coś. W końcu tam biedronka nie przeszłaby niezauważona.

W każdym razie, wbrew obawom wielu zdenerwowanych i sceptycznych osób, o wyznaczonej godzinie wszystkie zaproszone kraje zebrały się w umówionym miejscu. Wszystko przebiegało na razie bez przeszkód. Niemcy wraz z Francją powitali każdego wchodzącego gościa i od razu kierowali go korytarzem do środka budynku, a dokładnie do bardzo przyjemnej, bogato ozdobionej sali z potężnymi oknami, wychodzącymi na sztuczny zbiornik wodny, otoczony specjalnie przygotowanymi na tę okazję ogrodami. Mówiąc w skrócie: miejsce to było bardzo piękne i wszyscy, którzy przyjechali byli bardzo zadowoleni.

Niemcy zaprosił tu całą Europę. Kraje bardzo chętnie przyjmowały zaproszenia i wkrótce sala była pełna dużych i małych krajów, które z zadowoleniem rozmawiały ze sobą o powodach balu. Nie pojawił się tylko Włochy, Watykan, Białoruś, Łotwa, Estonia oraz reszta dzieci, które były za młode na coś takiego.

Związek Radziecki i Polka byli przedostatnimi gośćmi. Czerwony Pan zachowywał się dla niej jak dżentelmen, ale jednocześnie obrzucał dzikim spojrzeniem swoje otoczenie. Pomógł swojej ukochanej wysiąść z samochodu i podał jej ramię. Oboje wyglądali przepięknie.

- Witaj ZSRR! – przywitał się z chytrym uśmiechem Niemcy, gdy ogromny mężczyzna i niższa od niego oraz drobniejsza kobieta zbliżyli się do niego i Francji.

- Priviet. – rzucił od niechcenia Komunista, trzymając nerwy na wodzy. Nie bał się Niemiec, ale wolał być ostrożnym, żeby nikt nie wbił mu noża w plecy.

- Dobry wieczór Pologne.

- Dobry wieczór Francjo...

Przyjaciółki rzuciły sobie tylko smutne spojrzenia, po czym Polska zwróciła oczy na Bolszewika

– Czekaliśmy już tylko na was... – powiedział z uśmiechem partner Francuski i otworzył przed nimi drzwi.

Para wkroczyła do środka. Zgodnie z przewidywaniami kobiety, gdy tylko stanęli w progu, wywołali piorunujące wrażenie. Na niego patrzono ze strachem, wściekłością i niepewnością, a na nią z niechęcią współczuciem i smutkiem. Partnerka ZSRR potoczyła wokół zimnym, smutnym i proszącym o pomoc wzrokiem, a Związkowi Radzieckiemu rzuciła ukradkiem spojrzenie, które gdyby miało taką moc, zamroziłoby go na miejscu.

Sowiet patrzył wokół na obecnych z triumfem. Był pewien, że ma przy sobie najpiękniejszą dziewczynę w sali, a przy tym jest bezpieczny od wszystkich razów i ran. A dlaczego? Tego nie wie nikt...

Przez zakorkowane ulice i drobny przystanek, który wymusił USA, angielska rodzina wraz z pewnym brunetem o nienaturalnie zielonych oczach, dotarli na miejsce ostatni. Zamiast Niemiec, powitał ich ONZ.

- Wszyscy są już na miejscu i jesteśmy gotowi... – oznajmił na przywitanie i zerknął na mężczyznę – A on dlaczego przyszedł z wami?

- Bo zostałem zaproszony i musiałem coś wytłumaczyć USA... – powiedział człowiek, uśmiechając się.

- No dobrze... A do Niemiec też jesteś zaproszony?

- Oczywiście, że tak.

Organizacja lekko wzruszyła ramionami i pozwoliła im wejść. Anglia wysforował się na przód i szedł szybkim krokiem, ściskając w garści swoją laskę. Kiedy wreszcie stanął w progu sali, ujrzał coś, co niemal powaliło go na kolana.

Wszyscy chętni już tańczyli, ale w centrum tego wszystkiego widział Swojego Aniołka, którego drobna postać tańczyła z tym wielkim wieżowcem – ZSRR. Zazdrość niemal ubiła Wielką Brytanię na miejscu, a widok kobiety, która zawładnęła jego sercem w rękach nieokrzesanego Bolszewika działał na niego jak czerwona płachta na byka. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że przybycie jego i jego synów zelektryzowało towarzystwo.

Dopiero gdy poczuł na barku dłoń jednego z synów, powrócił do rzeczywistości.

- Tato, musimy się ruszyć. Wszyscy się na ciebie gapią. – syknął cicho USA i poklepał go lekko.

Brytania skinął mu głową i z godnością przeszedł do kącika pomieszczenia, w którym Niemcy dogadywał się ze Szwajcarią. W tym czasie Kanada, który był wtajemniczony do pewnego stopnia w plan USA i ONZ na porwanie jego matki, ruszył odnaleźć jej kuzynów oraz rodzeństwo. Chcieli jeszcze raz powtórzyć plan.

Sowiet zauważył w końcu wzrok Anglii, wbity w niego i w jego partnerkę. Wyszczerzył się złośliwie i przycisnął ją mocniej do siebie, chcąc mu pokazać, kto tu jest prawdziwym samcem alfa oraz dopiec znienawidzonemu rywalowi.

Na szczęście męki Brytyjczyka nie trwały zbyt długo. Piosenka się skończyła i na razie wszyscy poszli przywitać się z nowo-przybyłymi lub poplotkować na ich temat. Brunet, który przyjechał z anglojęzycznymi milczał i stał na razie w cieniu, wbijając spojrzenie swych zielonych tęczówek w szerokie plecy Komucha.

Związek Radziecki podszedł do centralnej części pomieszczenia i zasiadł na honorowym miejscu, jakie wskazał mu Niemcy. Stąd mógł obserwować całą salę. Naturalnie Polska musiała usiąść tuż obok, patrząc oczyma pełnymi nadziei na swoją rodzinkę, która rozproszyła się, zajmując dogodne pozycje. Tylko Kanada rozmawiał z dwudziestoletnią Ukrainą. Wyglądało na to, że całkiem nieźle się dogadują pomimo swoich przeciwieństw.

Po paru minutach do Sowieta, a właściwie do Polki zbliżył się rywal ZSRR z nieodgadnioną miną. Chwycił dłoń kobiety i pocałował ją z szacunkiem, udając, że nie widzi przenikliwego wzroku Komucha.

- Witaj Poland. Ciekawe, że Niemcy nigdy nie robił balów dla swoich kochanek... – zagadnął, wspierając się na lasce.

Jego postawa była bezczelna, ale absolutnie nikt poza Czerwonym Panem nie miał mu tego za złe. Dziwiono się raczej jego niezwykłej odwadze. Związek Radziecki zmarszczył brwi i milczał, czekając na rozwój sytuacji. Natomiast Polska uniosła hardo głowę i uśmiechnęła się drwiąco.

- Francja nie jest pierwszą lepszą kochanką. Oboje to wiemy. – powiedziała spokojnie, a jej oczy patrzyły wesoło na WB, który uśmiechnął się lekko.

- Owszem. Ale nie sądzę, by ich związek miał przyszłość. – rzucił niezobowiązująco – Prawdopodobnie niedługo zostawi go dla byle kogo...

- Zgadzam się z tobą, jednak muszę dodać, że Francja jest moją dobrą przyjaciółką i szanuje się o wiele bardziej, niż sobie wyobrażasz. – odparła kpiącym głosem, lekko wspierając głowę na dłoni.

- A może zechciałabyś ze mną zatańczyć? – spytał nagle Anglia, niewinnym tonem głosu.

ZSRR o mało nie spadł z krzesła, zaskoczony tą bezczelnością. Rzucił gniewne spojrzenie na rywala, ale właśnie wtedy Polska odpowiedziała, patrząc porozumiewawczo w oczy ukochanego:

- Wolałabym się napić i zapalić... – wstała i uśmiechnęła się lekko do ZSRR, by uśpić jego czujność.

Na szczęście podziałało, chociaż Czerwony Pan nadal nie spuszczał z niej wzroku. Kobieta wmieszała się w tłum, popijając szampana z kieliszka, jaki podał jej jeden z zatrudnionych na tę okazję kelnerów i przypatrzyła się towarzystwu. Większość rozmawiała lub tańczyła, ciesząc się ze wspólnego spotkania. Kilka sporów zostało zażegnanych, kilka kłótni wybuchło na nowo. Ogólnie było bardzo przyjemnie i spokojnie.

W kocu zbliżył się do niej Wielka Brytania i chwycił ją za rękę.

- A czy teraz mogę prosić? – spytał, powstrzymując cichy śmiech.

- Ale on...

- Niemcy go zajmuje. – uśmiechnął się delikatnie i pociągnął ją lekko do siebie – Nie daj się prosić Aniołku...

Kobieta zaśmiała się słodko i odstawiła kieliszek na tacę jednego z kręcących się tam służących, po czym dała się zaprowadzić na sam środek parkietu. Tam położyła jedną rękę na lewym ramieniu Brytanii, a on objął ją mocno w talii i chwycił jej prawą rękę. Ruszyli.

Akurat rozbrzmiała piosenka idealna do wolnego tańca: „Watching for Comets" zespołu Skillet. Dla obojga było to tak, jakby cofnął się czas, jakby znów byli świeżo po przebyciu granicy pełnoletności i tańczyli na pierwszej randce. Bardzo szybko zapomnieli o tym, że nie są sami, że cały czas zazdrosny ZSRR może wpaść i przerwać im tę cudowną chwilę. Patrzyli sobie w oczy i cicho nucili słowa piosenki, trzymając się tak blisko siebie, jak tylko mogli.

Związek Radziecki bardzo szybko zorientował się, co jest grane, ale wzrok ONZ i prośba Niemiec powstrzymały go na miejscu. Postanowił jednak natychmiast po tym zabrać stąd Polskę, gdyż miał jak najgorsze przeczucia. Cały czas trzymał na palcu swój pierścień z rubinem i tylko patrzył na tańczącą parę, na którą wkrótce zwróciła uwagę cała sala. Nawet USA nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, widząc jak pięknie radzą sobie na parkiecie.

A oni w miarę jak piosenka trwała, rozkręcali się coraz bardziej. Ich taniec wciąż był bardzo grzeczny, jednak namiętne ruchy partnerów świadczyły o tym, że tancerze są głęboko ze sobą związani.

Anglia czuł się absolutnie szczęśliwy, gdy trzymał w ramionach swojego Aniołka. Przysięgał sobie w duszy, że choćby miał zginąć, już nie odda jej w łapska Komunisty. Czuł teraz jak bardzo brakowało mu tej miłości.

Na koniec piosenki nie powstrzymał się i kiedy odchylał partnerkę do tyłu, złączył ich wargi w czułym pocałunku, który natychmiast został odwzajemniony. Na szczęście dziewczyna z trudem, ale powstrzymała się od wypalenia dzisiejszej porcji papierosów, dlatego ten pocałunek był o wiele lepszy niż ten poprzedni.

Tylko, że w tym momencie padł głośny strzał, który spłoszył obecnych. Większość krajów zaczęła uciekać, widząc, że zanosi się na srogą awanturę.

Wielka Brytania poczuł potworny ból w udzie. Kula utkwiła mu w kości i przebiła się przez tętnicę. Niemal natychmiast upadł puszczając ukochaną. Nie przygniótł jej swoim ciężarem tylko dlatego, że wsparł się na rękach. Po chwili ten sam mały pistolet wypalił jeszcze trzy razy, opróżniając magazynek. Dwie kule trafiły w brzuch i utkwiły w ciele mężczyzny. Dopiero wtedy Anglik padł na bok, kuląc się z bólu i wypuszczając Polkę, którą osłonił własnym ciałem. A ona chwyciła jego głowę ze strachem i nachyliła się nad ranami. Krew wypływała z nich rytmicznie, falami.

- Anglia! – krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna, usiłując zatamować w jakiś sposób krwawienie.

- Ty sukinsynu....

Twarz Komunisty, była straszna. Dzika chęć mordu, jaka została na niej wymalowana, nadawała mu wygląd potwora. Zalała go krew i jego twarz świeciła czystą czerwienią.

Nagle, zupełnie bez powodu zaczął się śmiać. Jego głośny i ponury śmiech sprawił, że stojących najbliżej przeszły ciarki.

- Job twojo żopu. Myślałeś, że tak po prostu ci ją oddam? No to się myliłeś... A teraz, kiedy strzelę ci prosto w twój pusty łeb, wiedz, że ją sobie zabiorę i będę rżnął, aż padnie. – śmiał się ponuro i złośliwie, patrząc na wykrzywioną w bólu twarz mężczyzny.

- Nie pozwolę ci na to! – warknął głośno Węgry, stając przed swoją siostrą.

- Nie pozwolimy! – poprawił go USA, stając przy nim.

- A kto wam pomoże mikrusy? – spytał z politowaniem Rosja Sowiecka.

- Ja! – krzyknął z wściekłością Kanada, stając obok brata.

- I Ja! – powiedzieli jednocześnie kuzyni Polski.

- Ja też! – syknęła Ukraina, zajmując miejsce obok Kanadyjczyka.

- Oraz ja... – warknął wściekły ONZ. Wiedział, że zawiódł w ochronie i to napędzało wściekłość olbrzyma.

Brunet, którego po drodze tutaj zgarnął Stany Zjednoczone nic nie powiedział. Zbliżył się za to do cierpiącego Wielkiej Brytanii i zaczął mu robić opatrunek.

Niemiec, który również nie wybiegł z sali, patrzył na nich ze swojej kryjówki, szczerząc ostre zęby. On się nie mieszał. Chciał najpierw sprawdzić, komu będzie mu się opłacało pomóc, a przynajmniej tak się zdawało.

Komunista popatrzył na swoich przeciwników i uśmiechnął się szeroko.

- Nareszcie zaczyna się robić ciekawie... – powiedział mrocznie i zacisnął pięści – Pokażcie na co was stać...

Najpierw ONZ i USA rzucili się w jego stronę z wściekłością. ZSRR był jednak na to przygotowany. Schylił się i szybkim ruchem podciął obu nogą, gdy byli dostatecznie blisko. O ile ONZ dał się powalić, o tyle USA skoczył i kopnął w twarz Sowieta. Momentalnie dołączył do niego Kanada, który uderzył wroga w brzuch. Związek Radziecki stęknął głośno i odsunął się, unikając ciosu w szczękę, jaki wyprowadził Węgry. Niestety za nim pozycje też były zajęte, bo Czechy wraz ze Słowacją jednocześnie walnęli go w kręgosłup tak mocno jak mogli. Czerwony Pan stęknął i jednym kopnięciem posłał ich w inną część pomieszczenia, ale od razu odsłonił się na atak, który przeprowadził ONZ. Wstał on już z podłogi i zdołał chwycić Komunistę za szmaty, a następnie cisnąć nim o podłogę.

Ukraina tymczasem, chociaż chciała walczyć, pomagała Polsce i tajemniczemu brunetowi w założeniu opatrunków.

- Trzeba jego i ciebie stąd zabrać... – powiedział zielonooki.

Tymczasem Sowiecka Rosja podniósł się i zacisnął zęby, widząc biegnących do niego napastników.

- Для меня сука блять! – wrzasnął głośno.

Momentalnie przez główne wejście wpadło kilkudziesięciu żołnierzy Bolszewika, którzy natychmiast ruszyli do walki.

Sytuacja sześciu obrońców stała się bardzo nieciekawa. To, że żołnierze Związku Radzieckiego tu wpadli oznaczało, iż przez zaporę ochroniarzy NATO przedarły się ruskie jednostki. Wkrótce też ujrzeli samą organizację, której udało się tam wpaść i teraz próbowała na własną rękę zmusić ich do odwrotu, ale bolszewików było po prostu za dużo. Dlatego ONZ musiał wycofać się z walki przeciwko ich szefowi, a zająć się pomocą młodszemu koledze. Z rozpędu wpadł tam i na dzień dobry skręcił kark dwóm z tych ludzi, chociaż nie lubił zabijać. Tym razem jednak wiedział, że obowiązuje tu zasada „Zabij, lub zostań zabitym".

Organizacje szybko z defensywy przeszły w ofensywę i miażdżąc, tnąc, przebijając, a czasem wytrącając usuwali przeciwników zabijając, lub uszkadzając tak, że z bólu tracili przytomność. We dwóch całkiem nieźle dawali sobie radę i nawet udało im się wyprzeć z sali większość wrogów, jednak jak długo mogli utrzymać tę przewagę?

Tymczasem Czerwony Pan podniósł się i podniósł gardę. Osłaniał się przed atakami, cofając się i usypiając czujność upojonych zwycięstwem państw. Wściekłość powoli w nim wzrastała, a on pozwalał jej na to, wiedząc, że kiedy przekroczy penwą granicę, zmiecie ich wszystkich z powierzchni ziemi. Wreszcie, kiedy Czechy próbował uderzyć go w splot słoneczny, złapał za jego dłoń i złamał ją. Chłopak krzyknął z bólu, a po chwili został rzucony w przeciwległą ścianę tak, że rozbił sobie o nią głowę i leżał nieprzytomny. Komunista odskoczył, unikając ciosów, złapał Słowację za nogę, machnął nim jak szmacianą lalką, uderzając Kanadę i kilka krotnie uderzył biednym chłopakiem o ziemię.  Następnie złapał go za nogi i cisnął nim symetrycznie do Czech, w lewy kąt sali. Węgry w tym czasie kilkakrotnie uderzył go w pierś, łamiąc dwa żebra, ale i jego w końcu złapał za kark. Uderzył go w twarz, wyłamał kilka żeber i rzucił o ziemię niedaleko Polski.

W tym czasie brunet i ukochana dwóch potęg przyciągnęli bliżej rannych. Zielonooki robił co mógł i zagryzał wargi z wściekłości.

A w ciągu tych chwil Kanada i USA nieco się wycofali, obawiając się furii wroga. Przyjęli postawę defensywną.

ZSRR szedł jak czołg. Wściekłość go napędzała. Kiedy bracia w ostatnim, straceńczym zrywie ruszyli na niego, Bolszewik z wściekłością chwycił ich pięści w locie. Wykręcił im ręce i szczerzył się złośliwie.

Nagle czyjeś drobne ręce chwyciły go za szyję i zaczęły dusić. To Ukraina walczyła dzielnie o życie swoich przyszywanych siostrzeńców i przy okazji o własne. Zaskoczony wróg puścił młodych mężczyzn i zaczął charczeć. Tamci jednocześnie uderzyli go w brzuch, a USA zerwał pierścień z rubinem z palca ZSRR.

Tajemnica wartości tego klejnotu leżała w tym, że w skromnym kamieniu szlachetnym Bóg zamknął najmroczniejszą stronę Lucyfera oraz większość jego mocy. Moc tak wielką, że mógł ratować na wpół umarłych od śmierci lub ich unicestwiać na miejscu, a stronę tak mroczną, że kiedy tylko diabeł transformował się pod jej wpływem, potrafił przerazić absolutnie każdego, nawet najodważniejszego serafina. Tylko jeden kraj nie obawiał się na niego patrzeć, bo nie raz widział go w tej formie, a nawet pił z nim, kiedy naszła go na to ochota.

Niewiadomym splotem wydarzeń, ta arcyważna biżuteria wpadła w ręce Komunisty, który dowiedział się o jej wartości.

Dlatego też, kiedy mu ją odebrano, poczuł wielki przypływ strachu i wściekłości. Złapał zębami za lewą dłoń Ukrainy i zacisnął je tak mocno... że ją odgryzł. Dziewczyna krzyknęła głośno z bólu i puściła go, płacząc. On tymczasem chwycił głowę USA i uderzył go w łuk brwiowy swoją głową. Chłopaka zamroczyło, a Komunista wyrwał mu pierścień. Tyle że w tym momencie Kanada, rozwścieczony krzywdą, jaką wyrządził Ukraince, natarł na niego i zaczął w szale uderzać go raz prawą pięścią, raz lewą. Komunista cofał się. W międzyczasie wypuścił z paszczy rękę, która upadła na podłogę.

Jednak ta chwila nie trwała wiecznie. Czerwonemu Panu wreszcie udało się złapać pięść osiemnastoletniego chłopaka, który warknął z wściekłością. Jednak kiedy zobaczył twarz wroga, odwaga gdzieś uleciała. Cała twarz bolszewika była w krwi, która dodatkowo spływała po jego straszliwych zębach. Przekrzywiony nos, który mu złamał, wyglądał wyjątkowo nieprzyjemnie.

ONZ oraz NATO zaczęli tracić siły i musieli się cofnąć z korytarza. Chociaż dzielnie walczyli, przeciwników cały czas przybywało. Z zaciśniętymi zębami, pokrwawionymi pięściami i postanowieniem ochrony walczących w sali krajów, starali się odpierać ataki, ale widać było, że długo tak nie pociągną.

Polska tymczasem bardzo powoli wstała, rozsuwając skrzydła, które opadły jej bezsilnie po bokach. Otrząsnęła się wreszcie z wrażenia, jaki wywołały w niej rany Wielkiej Brytanii. Patrzyła jeszcze na niego przerażonymi oczyma, ale powoli wzbierał w niej gniew. Przymknęła oczy.

- Jeśli mi nie pomożesz, on nas zabije... Wszystkich... – powiedziała półgłosem, a brunet przykucnął.

- Nie damy rady...

- Razem damy radę. – warknęła.

Tymczasem Bolszewik raz po raz uderzał pięścią w brzuch Kanady, któremu już krew tryskała z ust. Wreszcie Komuch chwycił go mocno za ramiona i dał mu w twarz z główki z taką siłą, że nieszczęsny kraj stracił przytomność na dobre. Następnie Bolszewik uniósł go nad głowę i już chciał roztrzaskać mu kręgosłup o swoje własne kolano, gdy nagle dostał nożem w rękę. Z warknięciem upuścił nieprzytomnego chłopaka i ujrzał wściekłą twarz USA. Kiedy zadał mu ostatnim razem cios, stłukł jego czarne okulary. Jeden z odłamków rozciął czoło Stanów Zjednoczonych, która spływała drobnymi kroplami po jego twarzy. Oczy chłopaka płonęły wściekłością i chęcią zemsty. Rzucił się on z cichym rykiem na wroga, ściskając nóż w drugiej dłoni. ZSRR ledwie miał czas by wyciągnąć nóż z rany, gdy kolejne cięcie przeszło przez jego rękę. Gdyby nie odskoczył, dziewiętnastolatek dźgnąłby go prosto w serce, ale i tak stracił nóż, który z brzękiem upadł na ziemię.

Wściekłość napędzała USA, który ciął coraz śmielej, unikając ciosów i kopiąc w pierś wroga. Jednak jednocześnie uczucia go zaślepiały. W pewnej chwili totalnie się odsłonił, a Bolszewik wykorzystał to i kopnął go kolanem w brzuch. Chłopak zgiął się, a wtedy Komuch złączył ręce i z całej siły uderzył nimi w środek kręgosłupa Ameryki, zmuszając go do uklęknięcia. Ostatnim jego ruchem, było podniesienie umęczonej twarzy.

- Zanim cię zabiję, zerżnę twoją matkę na twoich oczach gnido... – zaśmiał się mrocznie i wyprostował się.

- Nie pozwolę ci na to... – stęknął USA, łapiąc go za nogawkę od spodni, ale tamten się tylko zaśmiał.

- Jak, skoro twoje wsparcie stopniało? – spytał i kopnął go tak, że chłopak przeturlał się na bok ze złamaną szczęką.

ZSRR ruszył śpiesznie w stronę Polski. Nikt już nie był w stanie go zatrzymać. Mężczyzna biegł niepowstrzymanie. Już wyciągał rękę, by złapać ją za ramię, gdy nagle Polka ze sławną kotwiczką ukazującą się z wolna na twarzy, obróciła się i z całej siły uderzyła zaciśniętą pięścią w jego twarz. Kraj zrobił kilka kroków w tył, zaskoczony tym ruchem, a wtedy kobieta z rozpędu uderzyła go z pół obrotu w głowę tak, że mocno się schylił. Niespodziewanie brunet skoczył na niego z boku i uderzył go pięścią w twarz, zmuszając do wyprostowania się i ponownego cofnięcia. Zanim jednak zdołał oddać, Polska uderzyła go z półobrotu w mordę, a mężczyzna skoczył jak tygrys i uderzył go z ogromną siłą w brzuch obiema pięściami, jednocześnie usiłując wydrzeć mu pierścień, jednak musiał szybko odskakiwać, by nie dostać butem w twarz. Polska tymczasem uderzyła Bolszewika w splot słoneczny, po czym ona i jej przyjaciel uderzyli jednocześnie w twarz Związku Radzieckiego. Komunista usiłował się bronić, lub chociaż osłonić, ale nie mógł nawet zebrać myśli, tak mu w głowie dzwoniło. Poza tym był wyczerpany walką z obrońcami Rzeczypospolitej.

Cofnął się mocno w tył, żeby zebrać się do jakiej takiej defensywy, ale niespodziewanie Polska podcięła go, a brunet wyprowadził z dołu cios w szczękę zmęczonego Sowieta. Ten upadł, jednak przez chwilę nikt go nie atakował. Bowiem przyjaciel kobiety schylił się lekko dzięki czemu ta z rozpędu wyskoczyła z jego pleców i rozłożyła skrzydła, a jej groźny cień objął Bolszewika, któremu krew zamazywała obraz. W tym czasie zielonooki kopnął go w mordę tak, że aż krew bryznęła, a wróg niemal upadł do tyłu. ZSRR przesunął ręką po twarzy, usiłując rozeznać się w sytuacji, a właśnie wtedy Polska z całej siły kopnęła go w szczękę, jednocześnie robiąc salto w tył. Podczas gdy ona lądowała z przygiętymi nogami, wspierając się jedną ręką o parkiet, tajemniczy męzczyzna z niespotykaną siłą uderzył w ramię Komunisty tak, że wybił mu je z barku. ZSRR pchnęło w stronę honorowego miejsca, ale zaplątały mu się nogi i upadł do tyłu, a wtedy Polska podbiegła zwinnym, kocim ruchem i zerwała mu pierścień z ręki. Właśnie wtedy Bolszewik chwycił ją za rękę, czym popełnił najgorszy błąd swojego życia. Polka bowiem stuknęła o siebie podeszwami, wywołując u prawej bardzo ostry szpikulec w miejscu, gdzie normalnie byłby obcas, zgięła nogę w kolanie i z całej siły wbiła ją w krocze mężczyzny, poruszając nią lekko na boki.

Wycie, jakie wydarło się z piersi Związku Radzieckiego, sprawiło, że jego żołnierze wystraszyli się, że ich pan umiera i absolutnie wszyscy uciekli, dzięki czemu ONZ oraz NATO uszli z życiem, gdyż właśnie wtedy ludzie ZSRR mieli ich zastrzelić i biec dalej.

Dziewczyna wyciągnęła szpilę i ponownie stuknęła o siebie obcasami. Ostrze schowało się, a ona podała pierścień przyjacielowi, dysząc ciężko. Znak z jej twarzy znikł.

- Oto twoja własność Lucyferze... – kobieta odsunęła się, trzymając się za serce.

Diabeł wzdrygnął się lekko, patrząc na sikającą ze spodni wroga krew, ale z szerokim uśmiechem przyjął biżuterię i przez chwilę obracał ją w palcach, napawając się aurą zawartej w nim potęgi oraz słuchając z widoczną rozkoszą krzyków znienawidzonego wroga.

Gdy wreszcie Bolszewik skończył swój koncert bólu, Lucyfer zaśmiał się głośno i zmiażdżył błyskotkę w dłoni przymykając oczy. Czuł jak dawna, zapomniana siła do niego wraca. W tym czasie Komunista, skręcając się z bólu wstał. Ostrze jego ukochanej przebiło mu nie tylko penisa, ale też jego jądra. W pewnym sensie mocno zraniła również jego dumę, co powodowało potworną wściekłość. Co jednak z tego, skoro to uczucie znikło, gdy tylko ujrzał świecące czerwienią tęczówki Lucyfera.

- Wreszcie... Czekałem na to tak długo... – mruknął zadowolony demon, wpatrując się z uśmiechem w twarz przerażonego ZSRR – Z przyjemnością cię zabiję, ale najpierw...

Polska stała tuż obok i patrzyła na swojego oprawcę. Dobrze wiedziała co za chwilę zrobi mu jej przyjaciel. On bowiem, patrząc głęboko w oczy przeciwnika, ukazał swoją demoniczną twarz. Była ona cała czerwona i lekko pomarszczona. Zamiast włosów miał kilka ostrych różków, rozsianych na łysej czaszce. Skóra wyglądała tak, jakby ktoś ją pociął ostrym narzędziem. Jednak nie to było najstraszniejsze. Najbardziej przerażały krwistoczerwone oczy, które zamiast białka, miały czarne pola.Kiedy się w nie patrzyło, można było zobaczyć swoje najgorsze, najstraszniejsze koszmary.

Przerażonemu Sowietowi strach odebrał rozum. Z każdą sekundą czuł, jak ogarnia go szaleństwo, ale nie mógł odwrócić wzroku. Czuł się tak, jakby jakaś siła mocno złapała go za włosy i trzymała mocno, nie pozwalając uciec. Czyste, zwierzęce przerażenie zmroziło go i nie pozwalało mu się ruszyć. W głowie słyszał szum, a także potężny ryk, jakby jakaś dzika, krwiożercza bestia stała tuż obok. A Lucyfer powoli się do niego zbliżał, poprawiając marynarkę.

Wreszcie ZSRR udało się zmusić ciało do posłuszeństwa, dlatego odwrócił się i rzucił ku ostatniej drodze swojej ucieczki: do tylnych drzwi. Dzieliło go od nich 6 metrów. Tyle, że tam stał w rozkroku Niemcy... Bolszewik już niemal stracił nadzieję, gdy nagle zobaczył, że zaczyna się on zmieniać. Jego oczy stały się czarne z pionowymi, czerwonymi źrenicami. Kolory z jego twarzy znikły, jednak po chwili wrócila czysta czerwień. Białe pole na centralnej części zajaśniało lekko, a czarna swastyka pojawiła się na nim z lekkim sykiem, jakby od wypalania czegoś gorącego na zimnej skórze. Śnieżnobiałe zęby, wyglądające jak te u rekina, dopełniały wyglądu. W kilka chwil III Rzesza stał z założonymi rękoma przed zszokowanymi obecnymi. Patrzył na byłego wspólnika bez wyrazu.

- Rzesza... towarzyszu... pomóż mi...! – wyjęczał żałośnie ZSRR.

Nazista z uśmiechem rozłożył szeroko ręce, jakby chciał go objąć. Komunista wpadł w jego ramiona, czując w duszy ulgę. Nazistowskie Niemcy obejmował go lewą ręką, a prawą dłonią podtrzymywał go za ramię. Jednak nagle Sowiet poczuł, że coś zimnego wbija sie prosto w jego serce. Popatrzył z niedowierzaniem w twarz byłego sojusznika, który uśmiechał się mściwie. To był uśmiech psychopaty.

- Ty wbiłeś mi nóż w plecy... – powiedział głośno i chrapliwie – Teraz jesteśmy kwita.

ZSRR w ostatnich konwulsjach wyciągnął zdrową rękę tak, jakby chciał udusić swojego zabójcę, lecz nie zdążył. Padł na ziemię, a jego trup rozpadł się w drobiny czerwonego piachu. Lucyfer zgarnął tę kupkę i z szerokim uśmiechem schował przy sobie.

- Teraz już mi nie uciekniesz... – mruknął i spojrzał na Rzeszę – Proszę proszę...

- Kopę lat Lucyferze... – zaśmiał się Nazista i spojrzał na przerażoną Polskę.

Ta bardzo szybko stanęła w defensywie, obawiając się kolejnej walki, jednak nic takiego nie nastąpiło.

- Miło cię było zobaczyć słonko. Ten ostatni raz... – zarechotał mrocznie mężczyzna, pożądliwie wpatrując się w jej ciało.

- Obyś spłonął w Piekle... – syknęła z nienawiścią.

- Tam się spotkamy Polen. Żegnaj. – odparł z wyszczerzonymi kłami i po chwili padł nieprzytomny na podłogę, przemieniając się z powrotem w Niemcy.

Polska natomiast obróciła się z powrotem do obecnych. Owszem wygrała wolność i pokonała tego przeklętego Komucha, ale jakim kosztem?

* * *

- No nareszcie! O, a gdzie moja herbata?! – obruszył się Wielka Brytania.

- Na drzewie. Wstań i sobie weź. – prychnęła na niego Polska, uśmiechając się lekko.

Wszyscy poszkodowani uczestnicy wydarzeń sprzed roku, a nawet kilku spoza rodziny, wciąż przebywali w rezydencji WB. Jeszcze nigdy nie było tu tak radośnie i gwarno. To wszystko bardzo dobrze wpływało na Brytanię i odprężało go.

Obecnie siedział na ławce, na tyłach rezydencji i obserwował jak młodsze dzieci Polski bawią się razem w berka. Ich już prawie dorosła czwórka pilnowała, żeby maluchy nie zrobiły sobie krzywdy. Kuzyni oraz rodzeństwo Polski przekomarzali się między sobą, o jakąś głupotę. Wiele radości sprawiło dzieciakom niespodziewane pojawienie się NATO i ONZ, których niemal natychmiast powaliły na ziemię i zaczęły łaskotać, poszukując cukierków. USA śmiał się szczerze, gdy zobaczył, że jego „dorosłe" i „poważne" rodzeństwo dołącza do Białorusi, Estonii i Łotwy.

Jego dziewczyna podała mu po chwili herbatę, po którą specjalnie się wyprawiła.

- Nie posłodziłaś mam nadzieję? – odebrał od niej filiżankę.

- Wsypałam ci pół cukierniczki. – odparła złośliwie, pijąc swoją herbatę.

- Jesteś miła jak żaba za koszulą.

- A ty wymagający jak ZSRR. – przewróciła oczyma – Chyba cię powinnam była zostawić i odlecieć w świat.

- A kto by cię tak kochał jak ja? – spytał, odstawiając filiżankę na kamienny stolik i obejmując ją w talii.

- Sama bym się kochała. – burknęła jak obrażone dziecko, które nie dostało cukierka.

Anglia uśmiechnął się i pocałował ją lekko w usta, co z ociąganiem odwzajemniła. Po chwili oderwali się od siebie.

- Arogancki bufon. – mruknęła zaczepnie.

- Oj kochasz mnie, przyznaj wreszcie. – zachichotał Anglik, ściskając ją.

- Nigdy.

- Och, chyba mi serce pęknie z żalu... – powiedział kpiącym głosem – Czy przyjdziesz na pogrzeb?

- Nie. – odparła z poważnym wyrazem twarzy. Po dłuższej chwili, gdy mężczyzna uświadomił sobie, że ona mówi poważnie i posmutniał lekko, dodała – Ja będę leżała przy tobie Herbatko.

Jeszcze raz złączyli swoje usta w pocałunku pełnym skrywanych uczuć i przytulili się. Po dłuższej chwili, kiedy wypili swoją herbatę, Anglia zerknął na zadowoloną Polkę.

- I jak? Podoba ci się nasze życie?

- Z tobą i z dzieciakami? Oczywiście, że tak. – uśmiechnęła się do niego i złączyła ich dłonie – Jest idealnie...

- Wcale nie. – powiedział niespodziewanie jej partner i wstał.

Zaskoczona kobieta obserwowała jak Wielka Brytania klęka przed nią z poważnym wyrazem twarzy i wyciąga z kieszeni pudełko.

- Idealnie będzie, kiedy powiesz „yes". – powiedział z szerokim uśmiechem.

Dokładnie w chwili, gdy ukazał pierścionek z brylantowym oczkiem, pierwsze krople deszczu zaczęły padać z chmur na nich i zachwycone tą sceną osoby.

- Po prostu nie wierzę... – szepnął Anglik, patrząc z irytacją na Niebo – Znowu?!

Jego uwagę zwrócił perlisty śmiech Polki, która rzuciła się mu na szyję, przewracając oboje w błotnistą kałużę.

- Znowu! – zaczęła się śmiać z miny ukochanego i przytulała się – I znów powiem to samo Herbatko... Odpowiedź zawsze brzmi „Tak".

Wtedy zadowolony Wielka Brytania po raz trzeci, ale tym razem dłuższy i namiętniejszy ucałował swoją najmilszą, ignorując fakt, że oboje są już brudni, przemoczeni i zaraz się przeziębią. Po prostu cieszył się chwilą. A gdy po paru minutach skończyli długi, francuski pocałunek, szepnął z miłością:

- Tęskniłem Aniołku...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro