9.Love is not a choice

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gerard nie mógł być snem. Frank był pewien. Przecież nie był wariatem. A to miejsce nie było ośrodkiem który pamiętał. Nie miał pojęcia ile tu był. Nie wiedział dlaczego tu trafił. Nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy widział innego człowieka. A jedzenie? Tabletki? Kiedy ostatni raz coś jadł albo przyjmował leki? Mimo to nie był głodny, ani nie odczuwał skutków rzucenia antydepresantów. Nie było na to logicznej odpowiedzi. Po prostu nie.  Frank zdał sobie sprawę że to dzieje się tylko i wyłącznie w jego głowie. Być może pomógł mu w tym głos Gerarda, który słyszał kilkakrotnie. Frank przypuszczał, że był w śpiączce, a potwierdzały to prośby Gee żeby się obudził. Miał już pomysł jak się z tąd wydostać.  Czekał tylko na głos Way'a. Chciał być pewny, że jeśli się obudzi Gerard będzie przy nim. Po kilku godzinach, a może minutach oczekiwania usłyszał go. Zerwał się i rzucił do drzwi pokoju w którym się znajdował. Sądził, że wyjście z pokoju sprawi że się obudzi, jednak to nie podziałało. Za drzwiami dostrzegł tylko wszystkich którzy go zranili lub zawiedli. Rodziców, nauczycieli, ludzi ze swojej starej szkoły. Uśmiechali się i wyciągali zakończone szponami palce w jego stronę. Krzyczał, próbował uciec do pomieszczenia w którym był wcześniej. Nie udało mu się, został rozerwany na strzępy przez wszystkich, którzy kiedyś go skrzywdzili. Czuł okropny ból i zawód. Myślał że się uwolni! Ostatnie co widział to twarz swojej matki ubrudzona jego krwią, wyszczerzoną w okrutnym uśmiechu.

Dobranoc Frankieeeeee....!

Wyjątkowo długi rozdział. Siedzę na dworze,marznę i słucham Destroyi także proszę, oto rozdział xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro