XVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam oparta o ścianę pokoju. Byłam w chacie koło lasu. Spałam razem z Alicją i jej - jak się potem dowiedziałam - młodszym bratem. Czekałam aż oboje zasnął. Brat Alicji spał mocnym snem, tak samo jak ona, przykryta stertą koców. W końcu postanowiłam wyjść do Aleksa. Nie dostałam żadnych wiadomości od matki Alicji na temat jego. Po prostu nic nie powiedziała, ale nie zbywając mnie. Na twarzy miała matczyny uśmiech.

Ale ja nie mogłam wytrzymać. Nie chciałam czekać. Cicho otworzyłam drzwi i weszłam do oddzielnego pokoju, gdzie był Aleks. Ogarnęłam wzrokiem całą, malutką izdebkę. Świeca paliła się dużym płomieniem, oświetlając cały pokój. Nie miałam problemu z zobaczeniem czegoś, czego się nie spodziewałam. Aleks siedział na łóżku, miał posiniaczoną twarz, usztywnioną rękę. Na brzegu łóżka siedziała Alicja. Całowali się. Gdy weszłam oderwali się od siebie i spojrzeli w moim kierunku.

- Ja... już idę - powiedziałam, wychodząc z pokoju. Mimo woli moje oczy zrobiły się wilgotne. Nie chciałam płakać, ale jednak coś we mnie pękło. Znów wróciłam do pokoju, w którym wcześniej spałam i siadłam pod ścianą.

Martwię się o niego. Nikt nic mi nie mówi. A on najzwyklej w świecie całuje się z jakąś dopiero co poznaną dziewczynką, żyjącą w nienormalnym świecie.

Łkałam, co obudziło brata Alicji. Nie chcąc aby ktoś przychodził i widział mnie w takim stanie, podeszłam do malucha. Wzięłam go na ręce. Nie za bardzo wiedząc co robić, zaczęłam nucić jakąś melodię. Po chwili dziecko przestało płakać i zasnęło ssąc kciuk.

Następnego dnia obudziłam się na podłodze. Kręgosłup bolał mnie od niewygodnej pozycji. Mimo tego wstałam i wyszłam z pokoju. W kuchni mały stół nakryty był dla pięciu osób. Wszystkie cztery miejsca były zajęte. Usiadłam na tym piątym. Resztę zajmowali Alicja, jej matka, jej ojciec i Aire.

- Dzisiaj będziesz już mogła wejść do Aleksa - oznajmiła mi miło matka Alicji. Szkoda, że nie wiedziała co robiła jej córka w nocy. Przez chwilę nawet chciałam to powiedzieć, ale powstrzymałam się. W gniewie nie zachowywałam się jak ja.

- Dziękuję - odpowiedziałam - Kiedy będziemy mogli już wyruszyć?

- Och... Chciałabym to przeciągnąć jak najdłużej. Aleks potrzebuje odpoczynku, jednak jeśli chcesz wracać jak najszybciej to jutro powinien być już gotowy. Miał szczęście. Najgoroźniejsze czego doznał to lekkie złamanie nadgarstka i zwichnięcie kostki.

Po skończonym posiłku mama Alicji zaprowadziła mnie do pokoju, w którym byłam w nocy. Siadłam na taborecie. Aleks siedział oparty o ścianę.

- Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś - powiedziałam nagle.

- Jesteś zazdrosna? - spytał cicho zachrypniętym głosem, ale udałam, że nie usłyszałam. Sama nie chciałam tego przyznać, nawet przed sobą.

- Tak czy inaczej będziesz musiał się rozstać ze swoją dziewczyną. Jutro otwieram portal i wracamy do domu.

Aleks spojrzał na mnie.

- Możesz mi powiedzieć dlaczego jesteś nie miła? - spytał.

- Jestem zmęczona, nie spałam pół nocy. Po tym jak spadłeś z klifu wyobraź sobie, że się martwiłam - powiedziałam, podchodząc do drzwi- Musisz odpocząć, nie będę przeszkadzać.

Wyszłam. Udałam się do pokoju, w którym spałam i posprzątałam po sobie. Nie byłam osobą, która bałaganiła ani taką, która utrzymuje bezwzględny porządek. Podczas składania kawałka materiału, który służył jako moja kołdra, znalazłam pierścień z trumienką. Musiałam ją zgubić gdy spałam.Resztę dnia spędziłam na ganku patrząc się na słońce wędrujące po niebie. 

Późnego ranka następnego dnia obudziłam się okropnie zmęczona. Przez prawie całą noc  myślałam jak wrócić do domu. Była to jedyna nieprzemyślana przeze mnie rzecz. W końcu stwierdziłam, że może za pomocą pierścienia uda mi się wyczarować portal, tak jak wcześniej. Jeśli to by się nie udało... Nie wrócilibyśmy do domu. Nie powiedziałam tego nikomu, nauczyłam rozwiązywać problemu samemu. Poza tym nadal nie ufałam prawie wszystkim do końca. Aleksowi nie mówiłam tylko po to aby się nie denerwował. Już widziałam jego pretensje. 

Po kilkunastu minutach po wstaniu razem z Aleksem stałam przed domkiem. Oprócz nas byli tam także matka i ojciec Alicji oraz Aire. Ta ostatnia podeszła do mnie i spytała o pierścień z trumienką. Stwierdziła, że jest on bardzo niebezpieczny i jeśli go mam abym go oddała. Nie zrobiłam tego z dwóch powodów. Po pierwsze nie miałabym jak wrócić, a po drugie jeśli jest on jest tak niebezpieczny to postanowiłam go zniszczyć.

Szłam polną dróżką w stronę lasu. Tam chciałam otworzyć poltar, aby nikt nie widział, jeśli się to oczywiście uda. Koło mnie lekko utykał Aleks. Mimo że ja niosłam wszystkie plecaki, było mu ciężko.

— Pomóc ci?  —  spytałam. Lecz on tylko pokręcił głową.

— Poradzę sobie.

Szliśmy w ciszy. Myślałam o tym co wydarzyło się w ciągu tych kilku dni. Miałam mętlik w głowie. Cały czas męczyło mnie jedno pytanie. Jakim cudem Aleks po upadku z tego urwiska miał tylko złamamany nadgarstek? Postanowiłam o to spytać.

— Sam również się nad tym zastanawiałem. Przecież to niemożliwe. Nie wyobrażasz sobie  bólu jaki czułem, gdy turlałem się z tego urwiska. Ja... byłem pewien, że umrę. A nagle wychodzę z tego ledwie z lekkim złamaniem — odpowiedział mi po chwili ciszy — Jednak...

— Jednak co? — szybko podjęłam temat.

— Po tym jak zemdlałem po przywiązaniu się... Pamiętam, że ktoś szeptał nademną coś. Może jakieś zaklęcia? Nie wiem. Po nich również straciłem przytomność i obudziłem się z tym złamaniem.

— To nie była Aire. Ona nie miała siły — stwierdziłam.

— To kto? — zadał pytanie, a ja momentalnie przypomniałam sobie wzrok matki Alicji, gdy odchodziliśmy.

— To ona! Ona też musi być czarodziejką!

— Ale kto? — Aleks był kompletnie zdezorientowany.

— Jej matka. Matka Alicji. To wszystko zgadzałoby się — wytłumaczyłam. Aleks przytaknął. W końcu dotarliśmy do polanki. Wyjęłam pierścień. Nie wiedziałam co z nim zrobić. Dlatego tylko założyłam go na palca. Reszta zaczęła dziać się sama. Trumienka zaczęła świecić, a zaraz potem otworzył się portal. Aleks wskoczył, ja po nim. Wylądowaliśmy w mieszkaniu, z którego wyruszyliśmy z osiedla Lavoisiera.

Tam czekała Sara. Od razu podbiegła do Aleksa i przytuliła go. Chwilę później Sara odwiozła mnie do domu autem. Mówiąc, że wytłumaczyła moim rodzicą moją nieobecność.

— Co zrobisz z pierścieniem? — spytał się cicho Aleks.

— Wyrzucę go tam, gdzie nikt nie znajdzie — skłamałam. Powracała stara, dobra Ada. Coś czułam, że pierścień jeszcze mi się przyda.

Przyszłam do pokoju i schowałam biżuterię do szkatułki. Później razem z rodzicami siedziałam w salonie. Okazało się, że przez te kilka dni minął już nowy rok, a ja spędzałam ostatnie dni 2017 roku w Operze na klasowej imprezie. Cóż Sara ma bujną wyobraźnię. Dobrze, że rodzice nie sprawdzili, że jest zaginiona.

Wiem, przez prawie miesiąc nie było rozdziału. Ostatniego, którego właśnie przeczytałeś/aś. Byłam po prostu zbyt leniwa i zaczytałam  się w książki. Z dniem zakończenie „Dnia” zaczynam pełną parą pracować nad następnym tworem „LIES” — tym razem książce akcji, na którą zapraszam.

I jeszcze jedno. Najważniejsze. Będzie dodatek (serquel) „Dnia” pt. „Tydzień” (wiem, kreatywna nazwa). Będzie to tydzień z życia Aleksa i Ady. Tydzień tej dwójki z pamiętnikiem Sary.

Because_I_am_it

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro