Drugie spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sasuke

Siedziałaś pod drzewem, jedząc jabłko, czekałaś na swojego kuzyna, który miał przyprowadzić swoją drużynę, byś mogła ich poznać. Młody Uzumaki opowiadał ci o swojej grupie bardzo często. Głównie o różowowłosej piękności, która niestety nie zwracała na niego uwagi, zajęta wzdychaniem do jego rywala. Wspominał też coś o jakimś zboczonym sensei'u. Nie pamiętałaś ich imion, ale nie musiałaś się o to martwić. Dzisiaj mogłaś ich oficjalnie poznać, więc chyba wypadałoby, aby każdy z nich się przedstawił.

W między czasie, myślałaś również o sytuacji sprzed tygodnia, gdy podczas burzy pod swój dach przygarnął cię czarnowłosy chłopak. Uchiha Sasuke - tak się przedstawił. Uśmiechnęłaś się lekko na samo wspomnienie i poprawiłaś pasmo włosów, zasłaniające twoje oko.

- Ahoj! [Imię]-chan, dattebayo! - usłyszałaś znajomy głos. Natychmiast wstałaś i zaczęłaś rozglądać, poszukując wzrokiem Naruto. Szedł do ciebie, energicznie machając, w towarzystwie różowowłosej dziewczyny i czarnowłosego chłopaka.

- Sasuke... - szepnęłaś, przyglądając się brunetowi.

Naruto i reszta podeszli do ciebie. Blondyn uśmiechnął się szeroko, patrząc to na ciebie to na swoją drużynę.

- [Imię]-chan, to jest Sakura-chan - wskazał na zielonooką Haruno. - A to...

- Sasuke Uchiha - wyprzedziłaś go, uśmiechając się chytrze. - My się już znamy - dodałaś, widząc pytające spojrzenie kuzyna.

Uchiha spojrzał na ciebie przelotnie, a kąciki jego ust delikatnie zadrżały.

- Ja jestem Uzumaki [Imię] - powiedziałaś bardziej do Sakury, która jako jedyna cię nie znała. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i podała ci rękę. Uścisnęłaś ją i przeniosłaś wzrok na Uchihę.

- To może potrenujemy, dattebayo? - zaproponował blondyn.

- Może podzielimy się na dwa zespoły i będziemy pracować w parach? - zaproponowałaś, na co wszyscy się zgodzili.

- Nē, nē Sakura-chan, będziesz ze mną, dattebayo? - zapytał podekscytowany blondyn. Nim dziewczyna zdążyła odmówić, odezwał się Sasuke.

- Więc ja będę z [Imię] - oznajmił i złapał cię za nadgarstek, po czym pociągnął w swoją stronę.

- Mi pasuje - powiedziałaś, lekko się uśmiechając.

Itachi

- Myślisz, że ten kolor będzie odpowiedni? - spytała twoja matka, trzymając białe kimono.

Ty jedynie kiwnęłaś głową i odwróciłaś ją w bok. Nogi strasznie cię bolały, z tego powodu siedziałaś teraz na miękkiej pufie, patrząc na swoją rodzicielkę, która wyciągnęła cię na zakupy. Nie przewidziałaś jednak, że zostaniesz zmuszona do chodzenia po sklepach przez kilka długich godzin.

Kobieta stwierdziła, że wzory na ubraniu nie są odpowiednie i udała się na poszukiwania lepszego stroju. Westchnęłaś ciężko i wstałaś. Musiałaś odpocząć od mamy i jej zapędów.

Patrzyłaś się na swoje buty, wspominając chłopaka, który niedawno przyprowadził cię do Hokage. Zastanawiałaś się, co się z nim teraz dzieje. Odpowiedź przyszła sama i to dużo szybciej niż myślałaś. Przez brak skupienia, wpadłaś na kogoś. Gdy uniosłaś wzrok, zobaczyłaś właśnie jego.

Spojrzał na ciebie lekko zaskoczony. Natychmiast się skłoniłaś, delikatnie rumieniąc na twarzy.

- W-wybacz!

- [Imię]-san, nic nie szkodzi - zapewnił, łapiąc cię za ramiona i prostując.

- Um... - patrzyłaś na niego, nie wiedząc jak masz się zachować. Nie znałaś nawet jego imienia, co trochę utrudniało ci konwersację.

- Uchiha Itachi - przedstawił się z lekkim uśmiechem, który odwzajemniłaś.

- [Imię]! - usłyszałaś głos swojej matki. Westchnęłaś ciężko, lekko się garbiąc.

- Ja już muszę iść - powiedziałaś i ruszyłaś w stronę kobiety.

- Miło było cię znowu spotkać, [Imię] - szepnął brunet i ruszył w przeciwnym kierunku.

Shisui

Gdy trochę odpoczęłaś, nowopoznany chłopak zabrał cię do wioski. Twój stan się poprawił, dzięki lekarstwom jakie ci podał. Nie miałaś zamiaru iść do szpitala. Wolałaś wydobrzeć w zaciszu domowym.

Po kilku dniach rana nie była już tak wielka i nie bolała, ale czasem zdarzało się jeszcze, że przypominała o swoim istnieniu, co utrudniało ci ruchy.

Wracałaś ze sklepu, niosąc siatkę z zakupami. W oddali słyszałaś wesołe śmiechy dzieci. Gdy podeszłaś bliżej, zauważyłaś stojącego wśród gromadki brzdąców Shisui'a. Zabawiał ich z uśmiechem na twarzy. Widać było, że maluchy go uwielbiają.

Zatrzymałaś się na chwilę. Obserwowałaś Uchihę ze skupieniem wypisanym na twarzy. Opowiadał dzieciakom jakąś historię. Były wniebowzięte. Chłopak odwrócił głowę w twoją stronę. Jego uśmiech natychmiast się poszerzył.

- Wybaczcie, ale na dzisiaj koniec opowieści - powiedział brunet i ruszył w twoją stronę. Stanął tuż przed tobą i posłał ci czarujący uśmiech. - Cześć!

- Cześć. Dlaczego zostawiłeś te dzieci? Teraz mają takie smutne minki - powiedziałaś, patrząc na odchodzącą grupkę.

-  I tak zaraz będą mieć obiad, więc lepiej, żeby się nie spóźnili - odparł brunet. - Jak się czujesz? Już lepiej?

- Hai, rana powoli się goi - lekko się uśmiechnęłaś.

- To może ci pomogę? - zaproponował, wskazując na torbę z zakupami. Po krótkim zastanowieniu, podałaś ją chłopakowi.

Razem z nim ruszyłaś w stronę swojego domu. Po drodze Shisui ciągle cię zagadywał, nie miałaś nic przeciwko temu, sama również chciałaś z kimś pogadać. Mówiliście o wszystkim i o niczym. W sumie on mówił, a ty słuchałaś, od czasu do czasu dodając swój komentarz. Dopiero pod koniec, gdy Uchiha zmęczył się gadaniem, mogłaś spokojnie opowiedzieć mu nieco o sobie. Ku twojemu zadowoleniu, chłopak słuchał bardzo uważnie. Ani raz ci nie przerwał, jedynie ciągle na ciebie patrzył.

Zatrzymałaś się przed kamienicą w której mieszkałaś. Popatrzyłaś na chłopaka z wdzięcznością i odebrałaś od niego zakupy.

- To do zobaczenia - powiedziałaś z uśmiechem i chciałaś wejść do budynku, ale brunet w porę złapał cię za rękę. Spojrzałaś na niego zaskoczona.

- Nie zaprosisz mnie na herbatkę? - zrobił smutną minkę. Uniosłaś pytająco brew, nie wierząc, że Uchiha może się tak zachowywać.

- No zgoda, chodź - westchnęłaś, uśmiechając się ze zrezygnowaniem.

Madara

- Tobirama? - patrzyłaś na swojego brata, który w tej chwili znów wydzierał się na Hashiramę.

Obaj spojrzeli na ciebie, zaskoczeni twoją obecnością. Podeszłaś bliżej i odciągnęłaś młodszego od starszego brata.

- Co się stało? - zmarszczyłaś brwi, przyglądając się rodzeństwu.

- Hashirama znów wpadł na jakiś głupi pomysł. Nie pozwolę mu go wcielić w życie - oznajmił czerwonooki.

- Ja chciałem cię tylko zabrać ze sobą w odwiedziny do Madary - wyjaśnił Hashirama, roztaczając przygnębiającą, wręcz depresyjną aurę.

- To wspaniały pomysł! - powiedziałaś z ciepłym uśmiechem.

Udałaś się do swojego pokoju, by się przebrać i poprawić włosy. Założyłaś odświętne kimono, ułożyłaś [kolor] kosmyki i zrobiłaś sobie delikatny makijaż.

Gotowa wróciłaś do korytarza, gdzie czekał na ciebie starszy brat. Tobiramy już nie było, więc nikt nie mógł was powstrzymać.

Udaliście się na ulicę klanu Uchiha. Idąc, uważnie obserwowałaś teren, rzadko bywałaś w tej części wioski.

- Hashirama! - usłyszeliście znajomy głos. Popatrzyłaś przed siebie. Kilka metrów od was stał Madara, opierający się o drewniany płot.

Podeszliście do niego. Stanęłaś za swoim bratem, co wyglądało jakbyś się starała za nim schować.

- [Imię], nie ukryjesz się przede mną - powiedział Uchiha i okrążył was. Stanął za tobą i odwrócił cię przodem do sobie.

Delikatnie się uśmiechnęłaś, wyciągając do niego rękę. Znów zamiast ją uścisnąć, złożył na jej wierzchu pocałunek.

- Pięknie wyglądasz - powiedział, patrząc ci w oczy.

- Czuję się ignorowany - odezwał się Hashirama, na którego dopiero teraz zwróciliście uwagę.

- Cicho - burknął Uchiha, wpędzając Senju w stan depresyjny.

Obito

Łaziłaś po ulicy, spoglądając w niebo. To zdecydowanie nie był twój dzień. Od samego rana przytrafiały ci się same złe rzeczy. Wstając, zaczepiłaś o kołdrę i spadłaś z łóżka. Włosy nie dały się rozczesać, do tego zabrakło [napój], a bez tego nie wyobrażasz sobie śniadania. No i jeszcze Kakashi, który okupował łazienkę chyba przez godzinę. Miałaś tego dość, żeby jakoś odreagować, wyszłaś z domu.

Nie wiedziałaś tylko, co masz ze sobą zrobić? Nudziło ci się niemiłosiernie. W końcu wpadłaś na pomysł, by iść na pole treningowe i poprzez ciężkie ćwiczenia uwolnić całą frustrację.

Z tego powodu skręciłaś w lewo. I to był błąd. Z naprzeciwka wybiegł jakiś chłopak, który się z tobą zderzył, wywracając was na ziemię.

Syknęłaś głośno, czując ból z tyłu głowy. Złapałaś się za nią, zaciskając powieki.

- G-gomen nasai! - usłyszałaś. Głos wydał ci się dziwnie znajomy. Uchyliłaś powieki. Zobaczyłaś, że osobą, która cię gniotła był Obito. - [Imię]? - zaśmiał się niezręcznie, patrząc na ciebie przepraszająco.

- Z-złaź... Ciężki jesteś - mruknęłaś, starając się go z siebie zepchnąć. Chłopak natychmiast się podniósł i wyciągnął do ciebie rękę. Niechętnie przyjęłaś jego pomoc i wstałaś.

- Nie chciałem na ciebie wpaść, to był wypadek - powiedział, zaczynając się miotać i żywo gestykulować.

- Spokojnie - nabrałaś powietrza do płuc i wypuściłaś je ustami. - Nie gniewam się.

- Twoja mina mówi co innego - stwierdził, drapiąc się po karku.

- Ach to? To wina Kakashi'ego - oznajmiłaś i go wyminęłaś.

- Czekaj, gdzie ty idziesz? - zatrzymał cię, łapiąc twój nadgarstek.

- Na trening - oznajmiłaś i chciałaś uwolnić rękę, ale Obito wzmocnił uścisk.

- Przestań, potem potrenujesz. Teraz zabieram cię na dango - oświadczył. - Nie chcę słyszeć sprzeciwu - zaznaczył i ciepło się uśmiechnął.

- Zgoda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro