Zamiana w kota

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[ Kto zauważył nową okładkę? ]

[ Chciałabym wiedzieć, ile osób to czyta, możecie zostawić po sobie, np. emoji, proszę? *^* ]

Sasuke

Zaniepokojona stanęłaś przed domem chłopaka i głośno zapukałaś. Sasuke nie pojawił się na dzisiejszym treningu, ani później na umówionym z tobą spotkaniu, dlatego bałaś się, że coś mogło mu się stać. Chciałaś to sprawdzić, bo twoje dziwne przeczucie i obawy nie dawały ci spokoju.

Czekałaś jeszcze długo, co raz pukając, ale nikt nie otwierał, dlatego postanowiłaś wejść sama. Mieszkanie nie było zamknięte na klucz, co lekko cię zdziwiło.

Niemożliwe, aby ktoś poza Sasuke był w domu, a on raczej by ci otworzył. Chyba, że coś się stało...

Zajęłaś buty i ruszyłaś do pokoju Uchihy, rozglądając się uważnie. Zawołałaś go, a kilka sekund później usłyszałaś drapanie, które dochodziło z sypialni bruneta.

Kiedy tylko otworzyłaś drzwi, twoim oczom ukazał się mały kociak, który odskoczył do tyłu, gdy cię zobaczył.

– Przecież Sasuke nigdy nie miał żadnych zwierząt... – powiedziałaś sama do siebie i pochylając się, wyciągnęłaś rękę do kota, który od razu się cofnął i wskoczył na łóżko.

Przyglądając mu się chwilę, zaczęłaś dostrzegać poważne podobieństwo futrzaka do twojego chłopaka. Zwierz nawet przekręcał głowę tak samo wyniośle jak Uchiha.

– No nie wierzę... – prychnęłaś, przypatrując się z niedowierzaniem, ale i rozbawieniem kociakowi. – Sasuke? – upewniłaś się, a zwierzak zamiauczał i zdawało ci się, że pokiwał lekko łebkiem na potwierdzenie.

Uśmiechnęłaś się i podeszłaś do kota. Niespodziewanie go złapałaś i przytuliłaś do siebie, na co wydał z siebie ostrzegawszy pomruk i spojrzał na ciebie z miną mówiącą: "Odstaw mnie, bo nie ręczę za siebie".

Itachi

Obudziło cię mruczenie tuż obok ucha oraz delikatne łaskotanie po policzku. Uśmiechnęłaś się i otworzyłaś oczy, a wtedy głośno pisnęłaś i odruchowo odepchnęłaś kota, który się nad tobą pochylał.

Zwierzę spadło z łóżka na podłogę z cichym hałasem, a ty gwałtownie poderwałaś się do siadu, rozglądając nerwowo po pokoju.

– Itachi...? – Nie widząc swojego chłopaka, zaczęłaś się zastanawiać, gdzie się podział.

Zaniepokojona przybliżyłaś się do krawędzi łóżka, a wtedy zobaczyłaś parę ciemnych jak węgielki oczu, którymi zwierz się w ciebie wpatrywał.

– Widziałeś może Itachi'ego? – zapytałaś zaspana, choć wiedziałaś, że najpewniej kot ci nie odpowie.

Cicho westchnęłaś, wstając z łóżka i ruszyłaś na poszukiwania swojego chłopaka. Nigdzie go jednak nie było, sprawdzałaś w pokojach, łazience i kuchni, gdzie urzędowali twoi rodzice.

– Mamo, widziałaś gdzieś Itachi'ego? – zapytałaś zatroskana.

– Przecież jeszcze pięć minut temu był razem z tobą w pokoju – powiedziała, spoglądając na ciebie. – Wiem, bo chciałam was zawołać na śniadanie, ale spaliście.

Zaskoczona otworzyłaś szeroko oczy, zdając sobie z czegoś sprawę. Migiem ruszyłaś do pokoju, a gdy tylko przekroczyłaś próg, ujrzałaś czarnego kota, który ponownie znajdował się na łóżku, turlając się po pościeli jakby była to co najmniej kocimiętka.

– To musi być sen – stwierdziłaś i położyłaś się z powrotem na łóżku, a kociak natychmiast wspiął się na twój brzuch i zwinął w kłębek. – Teraz to nie masz nic przeciwko przytulaniu, co, Itachi?

Shisui

Miałaś dość tego, że wokół panował istny bałagan. Gdziekolwiek nie spojrzałaś, rzeczy leżały porozrzucane lub poszarpane. Shisui jako kot dostał kręćka i mimo słodkiego wyglądu, był znacznie groźniejszy niż jako człowiek, a wszystko dzięki pazurom, które były niezwykle ostre, o czym przekonałaś się na własnej skórze.

Siedziałaś odchylona na krześle z nogami na stole, zastanawiając się, gdzie ten futrzak się podział. Nie mógł przecież rozpłynąć się w powietrzu. Pewnie się zaszył pod jakąś szafką i tylko czekał na odpowiedni moment, aby przypuścić kolejny atak na gazetę, którą chciał rozszarpać na strzępki, leżącą na kanapie.

Westchnęłaś cicho i ruszyłaś w stronę owej gazety, a wtedy Shisui jak na zawołanie, wybiegł z ukrycia i zaatakował twoje nogi. Pisnęłaś cicho, odskakując od niego jak poparzona i zmarszczyłaś lekko brwi.

– Przegiąłeś! – warknęłaś i pochyliłaś się, by złapać kociaka, jednak ten ziwnnie uniknął twojej dłoni i znów gdzieś uciekł. Zdenerwowana pobiegłaś za nim, aż w końcu go dogoniłaś i chwyciłaś za grubą warstwę futra na jego karku, po czym ruszyłaś w stronę drzwi. – Nie mam zamiaru dłużej tolerować twojego zachowania. Dziś śpisz na dworze – oznajmiłaś, wyrzucając go za drzwi, którymi następnie głośno trzapnęłaś.

Kiedy wróciłaś do pokoju, zorientowałaś się, że coś było nie tak. Dostrzegłaś jakiś płyn wydostający się spod szafki i podeszłaś bliżej. Szybko zdałaś sobie sprawę, co to było, a wtedy twoja cierpliwość już naprawdę się wyczerpała.

– Przyrzekam, że jeśli do jutra nie stanie się człowiekiem, to zrobię z niego rękawiczki... – mruknęłaś zirytowana, zaciskając pięści.

Madara

Miękkie futerko było czymś, czym zachwycałaś się cały czas, głaszcząc Madarę. Nie miał nic przeciwko pieszczotą, wręcz sam się ich domagał. Mając pełnię twojej uwagi, był w siódmym niebie. Pomrukiwał zadowolony, co rusz, zmieniając pozę, abyś miziała go po całym ciele.

Z zadowoleniem przyglądałaś się kocurowi, drapiąc go pod bródką, aż usłyszałaś kroki z korytarza. Zaskoczona spojrzałaś w tamtą stronę, a na widok Tobiramy, przełknęłaś cicho ślinę.

– Co to za kocur?  – zapytał zaskoczony, podchodząc i siadając obok ciebie, na co Madara lekko się spiął i wydawało ci się, że jego futerko stało się trochę... nastroszone?

– Przyniosłam go do domu dziś rano – oznajmiłaś zgodnie z prawdą.

–  Jest strasznie gruby – stwierdził, a ty cicho syknęłaś, czując jak Madara wysunął pazury, które wbiły się w twoje udo. – Czym ty go karmiłaś? – dopytał, wyciągając dłoń do kota, jednak szybko tego pożałował, bo zwierz zasyczał groźnie i udziabał go w palec.

– Tobirama? – Spojrzałaś zmartwiona na brata, który zmarszczył brwi i wbił morderczy wzrok w kota. – Madara nie chciał ci nic zrobić, zwyczajnie nie spodobało mu się, że nazwałeś go grubym – starałaś się to jakoś wytłumaczyć.

– Obiecuję ci, że jak tylko spuścisz go z oka, to go porwę na nowe futro do mojej kurtki – powiedział poważnie, a po chwili zdał sobie z czegoś sprawę i spojrzał na ciebie szeroko otwartymi oczyma. – Chwila... Jak ty go nazwałaś?!

Obito

Z uśmiechem wymalowanym na twarzy odłożyłaś szczotkę i uśmiechnęłaś się zachwycona na widok kota, który miał mnóstwo kokardek powpinanych w futerko i dzwoneczek zawieszony na szyi.

Kakashi przyglądał się zwierzęciu ze współczuciem, zastanawiając się, czemu jeszcze cię nie podrapało i nie uciekło gdzieś w kąt, byleby tylko nie musieć być dłużej twoim pupilem, którego ty naturalnie chciałaś rozpieszczać i zajmować się nim jak pięcioletnia dziewczynka swoim ukochanym pierwszym w życiu zwierzątkiem, które najpewniej nie przerwałoby tygodnia.

– Jakiś ty piękny, Obito! – zachwyciłaś się, a kot zamruczał nieprzekonany, usiłując pozbyć się zbędnych różowych ozdóbek.

– Zastanawiam się, dlaczego on wciąż tu siedzi – odezwał się Kakashi i pokręcił głową. – Ja bym zwariował na jego miejscu.

– Bo Obito mnie kocha i pozwala mi na wszystko! Prawda skarbie? – zapytałaś, jednak nie oczekiwałaś od niego odpowiedzi. Jak mógł coś powiedzieć, skoro obecnie był zwykłym czarnym kociakiem?

Widząc, że naprawdę przeszkadzają mu kokardki, postanowiłaś, że pomożesz mu je zdjąć. Z dzwoneczka nie zamierzałaś jednak rezygnować. Uważałaś, że idealnie pasował do Obito. Jemu chyba również nie przeszkadzała mała złota kulka zawiązana na jego szyi, bo po chwili sam próbował się jej przyjrzeć i pacnął ją łapką, a wtedy po pokoju rozniósł się cichy dźwięk.

– Ojejciu, uroczy – uśmiechnęłaś się szeroko i poderwałaś z kanapy, tylko po to, aby przynieść kotkowi miskę mleka. Obito zaczął je pić, a ty obserwowałaś go w ciszy, aż nie wgramolił się cały do miseczki. Wtedy wybuchłaś serdecznym śmiechem i pogłaskałaś go po główce, uwagę zwracając na wąsiki, na których widniały kropelki mleka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro