Zbyt dużo wrażeń

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Las, godzina 21:48~

- Emily... No gdzie jesteś, misiaczku? - Michael wolnym krokiem zbliżał się do drzewa. W rękach obracał twardą, niczym skała, śnieżkę. - Emily... Wyjdź do mnie skarbie. Przecież jestem czysty.

Z nikąd w plecy Mike'a uderzyła kulka śniegu. Zaskoczony i lekko zirytowany chłopak odwrócił się w kierunku, skąd dopadł go biały puch. Oj to była pomyłka. Bowiem niemal od razu dostał zimną krupą centralnie w nos. Zachwiał się, prawie jak osoba pijana, i stracił równowagę.

- Tak się bawimy? Ok, ja nie mam nic przeciwko - zlepił kolejną kulę śnieżną i już miał rzucić, ale dostrzegł zakopany pod korzeniami starego dębu drewniany totem.

- No dalej, maleńka. Chcesz coś zjeść, czy nie? - zachęcał potwora do wyjścia nieznajomy z opaską na oku.

Bestia skoczyła. Mężczyzna nawet nie mrugnął. Sprawnie wyjął z kieszeni coś na kształt pilota z ogromnym guzikiem, który nacisnął. Stwór zmienił trajektorię lotu. Upadł tuż pod stopami faceta.

- Ojejku jej. Nie wiesz, że nie wolno atakować swojego pana? - rzucił mu kawałek przygniłego mięsa. - Jedz. Musisz być silna. Mam co do ciebie pewne plany - mruknął z psychicznym uśmiechem.

Potwór łapczywie zaczął zajadać się, zdaje się że, ludzkim organem, prawdopodobnie nerką. Na jego ramieniu malował się czarny tatuaż.

- O matko! - Mike odsunął się od zardzewiałego samochodu. - Jak ja się tu znalazłem? - spytał samego siebie.

Zapukał w szybę pojazdu. Po jej drugiej stronie wysunęła się z siedzenia maska straszydła na patyku. Jednak Michael, że nie był przygotowany na takie "coś" jak oparzony zarył tyłkiem w błoto.

- Kurwa! - przeklnął wycierając swoje spodnie. - Ja pierdolę co to ma być?! - przyjrzał się masce chuśtającej się na obie strony za szybą auta. - Emily! - krzyknął, gdy zorientował się, że dziewczyny przy nim nie ma. - Emily to nie jest zabawne!

Jej jednak nigdzie w pobliżu nie było.

***

~Las, godzina 22:14~

- Mike! Mike! Gdzie on polazł do cholery? - Em przedzierała się przez ostre krzaki do miejsca gdzie ostatni raz widziała Michaela. - Mike... no pro... - ziemia pod jej stopami zapadła się. - Niee! - wrzasnęła gdy zjeżdżała boleśnie na plecach po nierównej powierzchni.

Sturlała się prosto na wystającą skałę. Gdy na jej kolano spadł ze sklepienia kawałek stalaktytu odruchowo kopnęła coś leżące obok niej. Potoczyło się jak kula i przywaliło o kamienny "mur". Emily lekko ciekawa jak i wystraszona podczołgała się do owej niby piłki. Podczas gry przyciągnęła ją do siebie, poczuła że jest ona jakby... pokryta sierścią? Włosami? Czymś takim. Odwróciła ją w swoją stronę.

- Boże! - krzyknęła na widok tak paskudnego obiektu.

Głowa Beth niewinnie poturlała się pod beczułki ze śmierdzącą bęzyną.

Ok mam pewną informację co do wstawiania rozdziałów :p Zaraz postaram się ją wstawić. Krótki rozdział, ale chyba może być ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro