Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po skończonym posiłku Cień i Strumień wylizywali sobie pyski i łapy, a my siedzieliśmy oparci o siebie, z delikatnymi uśmiechami na twarzach.
Mimo wszystko, gdzieś z tyłu głowy miałem świadomość, że tamci ludzie mogą przyjść i chcieć się zemścić. A potem przychodził zdrowy rozsądek i mówił, że przecież nie uwierzą, że ktoś oprócz nich tutaj przebywa. Przecież jesteśmy w środku dzikiego lasu, a jedynymi ludźmi tutaj są oni. Tak przynajmniej myślą... 

- Ziemia do Arona, proszę o odbiór. - Zaśmiałem się cicho, a Luke mi zawtórował. 
- Odbiór potwierdzony. - Rzuciłem, śmiejąc się. 
- Idziemy zapolować? - Zapytał. - Albo potrenować. - Dodał szybko, widząc moją minę.
- Po pierwsze, przed chwilą zjedliśmy, a po drugie, nie można trenować po jedzeniu. - Powiedziałem, przymykając oczy.
- Nosi mnie strasznie, chodź no! - Zawył cicho. Nagle westchnął i wziął mnie na ręce, a ja pisnąłem. - Piszczysz jak taka mała, słodka dziewczynka, wiesz? - Zapytał cicho, a ja poczułem, jak moje policzki pieką. Cholerne rumieńce! 
- Przysięgam, że jak jeszcze raz tak powiesz, to rzucę cię na pożarcie najbliższemu niedźwiedziowi. - Warknąłem, dźgając go palcem w szyję.
- A gdzie się wybieracie? - Zapytała Strumień. - Lukey, co ty mu robisz? - Dodała zmieszana, widząc, jak cały czerwony siedzę na rękach chłopaka i dźgam go w szyję.
- Jak to co? - Zapytał. - Bawię się, mamo. Bawię się. - Wymruczał cicho, podrzucając mnie, a ja krzyknąłem. 
- TY IDIOTO! - Wydarłem się, owijając go nogami i rękami. - Jesteś niemożliwy... - Syknąłem po chwili.
- A ty jesteś słodki, i co? - Zapytał. - Utopić cię mam? - Dodał.
- Dobrze, to może zechcecie przerwać te przepychanki i pójdziecie ze mną potrenować? - Odwróciliśmy się... No dobra, Luke odwrócił się na głos Cienia.
- Ale przecież jesteś ranny i- - Zacząłem, gdy chłopak postawił mnie na ziemi i zatkał mi usta dłonią. 
- Bardzo chętnie potrenujemy! - Rzucił z zapałem Luke. 
- To zapraszam za mną. - Powiedział, po czym polizał Strumień w głowę i ruszył przed siebie, w jakieś krzaki. Naturalnie, poszliśmy za nim, a ja przechodząc obok kotki przytuliłem ją. Ta zamruczała i odwzajemniła uścisk, a potem puściła mnie, życząc mi i Luke'owi udanego treningu.
,,Aru, przypilnuj Cienia, dobrze? Nie może zbyt się przemęczać, bo rany znów mogą się mu otworzyć." usłyszałem w głowie i odwróciłem się do niej, kiwając głową i uśmiechając się. ,,Dziękuję.". Uśmiechnąłem się szerzej i pobiegłem, żeby dogonić Cienia, który zdążył mnie już wyprzedzić.

Gdy w końcu ich dogoniłem, zdałem sobie sprawę, że Cień stoi nieruchomo i wpatruje się w jedno miejsce. Podążyłem za jego wzrokiem i zauważyłem polanę wręcz wypełnioną krwią. Zaciągnąłem się powietrzem i poza zapachem krwi udało mi się wyczuć zapach, który kiedyś już czułem.
Cień powąchał jakieś krzaki, po czym warknął cicho. 
- Co za skurwysyństwo... - Warknął. 
- Co się tu stało? - Zapytał Luke, z lekkim przerażeniem rozglądając się po polanie.
- Powiem ci, co tu się stało. - Warknął, po czym skinął na niego, żeby do niego podszedł. Ja również podążyłem za Hunterem, będąc naprawdę ciekawym, co mogło się tu wydarzyć.
Gdy stanąłem obok nich, zamarłem.

Przed nami leżał martwy człowiek, a obok niego również martwy renifer, którego poroże był wbite w ciało mężczyzny.
Momentalnie zrozumiałem, o co chodziło. Zakładam, że ludzie wymordowali całe stado reniferów i stąd tak dużo krwi.
- ...Później przyjdą po nas... - Usłyszałem, jak Cień mruczy do siebie cicho i poczułem nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
- Co robimy? - Zapytał Luke cicho. 
- Uciekamy. - Odparł, a mnie wmurowało. - Na północ stąd jest cała sieć jaskiń i tuneli, gdzie będziemy bezpieczni. - Powiedział, a ja poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. Zamrugałem szybko, żeby je odpędzić, po czym westchnąłem i razem z nimi pobiegłem, by przekazać szokujące nowiny.

- Cześć, jak trening? - Zapytała Lucy, siedząc na kamieniu przed jaskinią. Luke podszedł do niej, po czym podniósł ją i przytulił mocno do siebie. Dziewczyna spojrzała na mnie, ponad ramieniem brata, a ja odwróciłem wzrok.
- Już wróciliście? - Zapytała Strumień, podchodząc do Cienia i przytulając się do niego. - Co się stało? - Zapytała, gdy kot nawet nie raczył zamruczeć.
- Musimy stąd odejść. - Powiedział nagle, wyjątkowo cicho, na co Lucy i Strumień popatrzyły na niego zdziwione. - Kłusownicy wymordowali całe stado reniferów. - Powiedział, na co kotka popatrzyła na niego przestraszona. - Nie mam zamiaru pozwolić, by taki sam los podzieliła moja rodzina. - Warknął kot. - Pamiętasz mój dom? - Zapytał, a jego partnerka pokiwała głową. - W okolicach jest sieć tuneli i jaskiń. Będziemy tam bezpieczni. - Wyjaśnił. - Obiecuję... - Dodał cicho, ledwie słyszalnie. 
Przełknąłem ślinę i ostatni raz popatrzyłem na jaskinię. Naszą jaskinię. Mój dom. Nasz dom.

- Wyruszamy od razu. - Zarządziła kotka i delikatnie podniosła Kamilę za kark, sadzając ją sobie na grzbiecie, a Cień podniósł Artura, również umieszczając go na swoim miękkim futrze. 
Złapałem za rękojeść noża i zacisnąłem na nim dłoń... Zawsze czułem się pewnie, gdy miałem go przy sobie. Westchnąłem cicho, a po chwili poczułem rękę Huntera na ramieniu i uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
- Będzie dobrze... - Wyszeptał, po czym poszedł za naszymi rodzicami. Przełknąłem ślinę, po czym niepewnie podszedłem do wejścia do jaskini i klęknąłem przed nim, kładąc dłonie na śniegu i dotykając głową ziemi. 
Po chwili wstałem i ruszyłem za moją rodziną. 

- Gdzieś ty się podziewał? - Zapytała cicho Lucy.
- Musiałem coś jeszcze załatwić. - Odparłem wymijająco i westchnąłem, widząc smutek w oczach mamy. Nie chciałem, żeby była smutna... Wiem, że zabrzmiało to jak wypowiedź małego dziecka, ale naprawdę nie cierpię, gdy widzę ten smutny blask w jej pięknych oczkach. 
Niepewnie wyciągnąłem dłoń i pogłaskałem ją po boku, a ona odwróciła głowę i popatrzyła na mnie, lekko zdziwiona.
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, a ona odwzajemniła gest i lekko uniosła głowę.
Westchnąłem cicho i zaciągnąłem się powietrzem. Na szczęście nic niepokojącego. Zapach mokrej sierści zwierzyny, nikły zapach liści... 
Objąłem się ramionami, gdy zawiał mocniejszy wiatr i zadrżałem lekko.
- Zbliża się zima. - Mruknął Cień, a mnie zatkało.
- Ale jeszcze przed chwilą było lato... - Powiedziałem cicho, zmieszany. Ten odwrócił się, a jego krwiste oczy zalśniły w ciemności.  

***

Mówiłam, że zrobi się ciekawie! 
(przynajmniej mam nadzieję, że to jest ciekawe ;-;)

A jednak mogę coś napisać ciągiem i nie muszę robić sobie do tego przerw!
Pisane przy - ,,Lament For Soldier's Glory" od Desert :D (CUDOWNE!)

Do przeczytania,

- HareHeart.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro