| Prolog | Tajemnica |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          – Uwaga, obwieszczenie. – Abuela podniosła się ze swojego miejsca, omiatając wszystkich znaczącym spojrzeniem, szczególnie skierowanym do skulonej na krześle Mirabel. Kobieta opuściła koniec stołu, podchodząc do najstarszej z córek Juliety i Augustina. Nikt nie spuścił z niej wzroku nawet na moment. Kobieta mijając Mirabel puściła jej ostatnie, ostrzegawcze spojrzenie. – Rozmawiałam wczoraj z Guzmanami w sprawie zaręczyn Mariano i Isabeli. – Uśmiechnęła się promieniście, zupełnie zmieniając swój nastrój. Ujęła w rękę delikatną dłoń dziewczyny. Isabela odwzajemniła uśmiech, jakim obdarzyła ją babcia. – Dolores – teraz zwróciła się w kierunku, zajmującej miejsce obok, najstarszej i jedynej córki Pepy – znamy już datę? – zapytała, wyczekując odpowiedzi. Ta posłusznie nastawiła ucho, nasłuchując.

         – Dzisiaj – przerwała – chce szóstki bobasów. – Niedługo później dodała, biorąc kęs omleta leżącego samotnie na jej talerzu. Isabela jakby nagle nie była już taka pewna siebie. Na jej głowie pojawiły się kwiaty, które najwidoczniej nieco wyszły spoza jej kontroli. Spojrzenie dziewczyny pełne było wątpliwości i lęku. Jej babcia nie zważyła na jej nagłą zmianę nastroju. Szybko pozbyła się kwiatu nie pasującego do reszty o barwie białej, podczas gdy resztę zdobiły różne odcienie różu. Dodatkowo jeszcze poprawiła jej opadający na twarz niesforny kosmyk włosów.

          – Cudownie. – Ucieszyła się ogromnie, ponownie zajmując swoje miejsce przy stole. – Taki cudowny, przystojny kawaler i nasza przepiękna Isabela. – Zaczęła ich oboje wychwalać. – Już widzę tę gromadkę uzdolnionych magicznie brzdąców. – Rozmarzona kontynuowała jedzenie.

          Camilo nie mógł odpuścić sobie porobienia żartów z kuzynki, więc przybrał postać jej "ukochanego" i nastawił się do pocałunku. Oberwał za to kilkoma roślinami, zakrztuszając się jednym z kwiatków. Odkaszlnął kilka razy, aż w końcu ten nie zostawił jego gardła w spokoju.

          – Jeszcze coś – Dolores najwidoczniej jeszcze coś ciekawego dosłyszała. Członkowie rodziny spojrzeli w jej kierunku, wyczekująco – prawdopodobnie będzie z nimi Martha. – Zanim zdążyła zorientować się co powiedziała, było już za późno.

          Oczy Abueli chwilowo zwężyły się, jednak nie trzeba było długo czekać, by jej zdenerwowanie skrył promienisty uśmiech.

          – Dla każdego w tym domu znajdzie się miejsce. – Ponownie podniosła się ze swojego miejsca, odchodząc kilka kroków ku miastu.

          – A kto to i po co ma przychodzić na zaręczyny? – Camilo niemal od razu po zadaniu pytania dostał kuksańca w bok od Dolores, posyłającej mu ostrzegawcze spojrzenie. Taka reakcja nie była u niej częsta, więc nieco zaskoczony szybko pokręcił głową. – Już nieważne. – Chłopak wrócił wzrokiem do swojego talerza. Grzebiąc widelcem w sałatce, zmrużył oczy, drugą ręką podtrzymując głowę. Jak zazwyczaj wiedział za co obrywał, to teraz nie miał zielonego pojęcia. Musiał dowiedzieć się o co chodzi.

          – Mieszkańcy miasteczka liczą na nas i nasz cud. – Jego rozmyślania przerwał głos babci. – La familia Madrigal! – Powiedziała głośniej z wielką dumą w głosie.

          Cała rodzina powtórzyła głośno sentencję, oprócz Camilo, który jedynie wymamrotał ją dalej lekko zamyślony. Zastanawiała go tajemnicza dziewczyna, która ma przyjść razem z Guzmanami. Znał wszystkich w tym miasteczku, ale jej nie kojarzył. Chociaż...

         Gdy śniadanie się zakończyło, niemal zerwał się ze swojego miejsca, biorąc Dolores za rękę i odciągając gdzieś na bok. Ta zaskoczona, nawet nie stawiała oporu.

          – O co chodzi z tą całą Marią? – zapytał, gdy oddalili się na tyle, by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Teraz mógł wyciągnąć z siostry wszystko co chciał.

          – Marthą – poprawiła go cichym mruknięciem, jakoś nie bardzo zaskoczona, że słyszy to pytanie.

          – Nieważne. – Przewrócił oczami. – Kim takim ona jest i czemu oberwałem od ciebie przy stole, gdy o to zapytałem? Czy... nie wiem. – Przerwał, ruszając nerwowo rękami. – Ugh! Po prostu mi powiedz! Rodzeństwo mówi sobie przecież wszystko! Wiesz, że jesteś moją ulubioną siostrą, prawda?

         – Nie powinieneś mnie o to pytać. – Nieco speszona chciała odejść, ale Camilo przytrzymał ją jeszcze na chwilę, nadal zbytnio nie rozumiejąc.

          – Ale przecież wiesz o wszystkim co się dzieje w mieście. Musiałaś coś usłyszeć. – Potrząsnął jej ramionami.

          – Masz rację. – Zgodziła się z nim. – Wiem w tej sprawie wszystko, ale nie mogę ci nic powiedzieć. – Wzruszyła ramionami, szybkim krokiem opuszczając to miejsce.

           – Ale...- zanim ten zdążył powiedzieć coś więcej, ona zniknęła w drzwiach Casity. Przecież Dolores zawsze wygadywała się najszybciej ze wszystkich w rodzinie! – wydaje mi się, że wiem ko to – dokończył. – Cholera – mruknął pod nosem, uderzając ręką w drzewo obok. Zastanowił się chwilę.

          "Będzie trzeba dowiedzieć się tego samemu", opuścił teren domostwa, udając się do miasta. Tam na pewno ktoś coś wie.

Witam wszystkich w prologu fanficka "Uciekinierka Losu". Mam nadzieję, że nie zraził was do dalszego biegu wydarzeń i będziecie wyczekiwać następnych rozdziałów.

Nie będzie to jakiś bardzo długi fanfick- planuję go na niego jakieś 5-10 rozdziałów, które na razie będą pojawiać się w różnych dniach tygodnia, gdyż traktuję go bardziej jako takie luźne pisanie dla przyjemności.

Dzięki temu, że większość moich pierwszych pomysłów została już napisana przez inne osoby (Adelajda76 i _s_u_n_f_l_o_w_e_r - zapraszam serdecznie do ich książek), udało mi się wymyślić coś innego i jak dla mnie nieco chaotycznego (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).

Do zobaczenia w następnych rozdziałach, kochani!

S.s.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro