~108. Uwierz mi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Katsuki]
(19.03 poniedziałek)

Mam właśnie przerwę pomiędzy lekcjami i z nudów przeglądałam Instagrama, dosłownie przeglądałem, bo nie zwracałem zbytniej uwagi na to co przewijało się przez ekran.
Zdjęcia jakichś celebrytów, wiadomości odnośnie nowych sukcesów sportowców, zdjęcia ludzi których kiedyś znałem.
Nic ciekawego, ale tak cholernie się nudziłem, a fakt, że Deku ma właśnie lekcje mnie dobijała, bo nawet nie pisałem do niego, bo wiem, że nie odpisze.

Jednak jeden artykuł mnie zainteresował, bo w poście było czarnobiałe zdjęcie skurwysyna. Zobaczyłem opis i szeroko otworzyłem oczy ze zdziwienia.

"Morderstwo jednego z najbardziej wpływowych japończyków w kraju. Midoriya Hizashi zamordowany przez własnego syna?"

Czytałem to trzy razy. Do żadnych Medii nie miała dotrzeć informacja o jego śmierci. A tymbardziej do tego, że podejrzany jest Ryuku.
Wszedłem w artykuł po czym zacząłem czytać.

"Jak podaje źródło. Dziewiątego marca, zostało znalezione ciało Midoriya Hizashiego w hotelu na terenie Tokyo. Został brutalnie zamordowany poprzez zadźganie nożem, a podejrzany aktualnie jest zatrzymany i czeka na wyrok. Najprawdopodobniej czynu dopuścił się najstarszy syn ofiary, który z zimną krwią dopuścił się tego w ramach zemsty, niestety nie wiadomo jakiej [...]"

Przeczytałem jedynie ten urywek po czym od razu chwyciłrm telefon i zadzwoniłem bez zawahania do Deku.
Po czterech długich sygnałach odebrał.

-Kacch-

-Kurwa w internecie wypisują o tym morderstwie i podają że to wina Ryuku!

-Wiem. Już zgłosiłem to wszystko... Jestem właśnie z tego powodu u Pana Dyrektora. Zwalniam się do domu, niedługo będę.

-Deku, przyjadę z tatą po ciebie.

-Nie trzeba. Zaraz będę.

Po tych słowach się rozłączył. Jego głos był pusty i oschły.
Każdego dnia starałem się jak najbardziej odciągnąć go od myśli związanych z tym, jednocześnie gdy nie było go w domu albo spał szukałem informacji związanych z tym co może pomóc by opanował wewnętrzny głos. Yukimura w końcu jest praktycznie zdrowy, więc z tego tematu chociaż już nie musiał się martwić.

Co ja mam kurwa teraz zrobić by poprawić mu do cholery humor? Kurwa nawet nie poprawić bo tego się nie da wykonać!

-Ja pierdolę.- Warknąłem pod nosem zbiegając na dół, gdzie w salonie siedział mój ojciec.- Nie uwierzysz kurwa!

Wbiegłem do pomieszczenia i od razu usłyszałem wiadomości.

-Na jednej z popularnych witryn internetowych pojawiły się wiadomości na temat śmierci niejakiego Midoriy Hizashiego. Artykuł podaje, że został zamordowany przez własnego syna.- Słowa reporterki tknęły mnie.

Zatrzymałem się przy kanapie obserwując chwilę ekran telewizora, po czym podbiegłen po pilot i to wyłączyłem.

-Katsuki...

-Nikt miał o tym nie wiedzieć!- Krzyknąłem zdenerwowany.- Deku zwolnił się z lekcji. Zaraz kurwa będzie.- Warknąłem siadając obok ojca i załamałem ręce.- Co mam teraz zrobić..? Deku już jest załamany. Nie chcę patrzeć do cholery na niego w takim stanie.

-Katsuki... Nic nie poradzisz na to wszystko. Niestety taka jest prawda.

-I jest chujowa.

-Prawda. Ale twoja obecność mu pomoże. Po prostu przy nim bądź i go wspieraj w tym wszystkim...- Powiedział kładąc dłoń na moim ramieniu.- Bądź przy nim tak jak on był przy tobie.

-Dzięki...- Westchnąłem.- Nie daje już sobie rady z tym wszystkim... Ciągle coś się dzieje. Zanim się przeprowadziliśmy to tak nie było.

-Ah, no. Tak to jest... Wystarczy poznać jedną osobę i świat się cały zmienia.

-Zauważyłem... Nikt nie mówił, że będzie łatwo.- Zaśmiałem się gorzko.- Dziś będzie psycholog?

-Tak. O siedemnastej. A co tam?

-Jakby była możliwość bym mógł odstawić te leki. Zgodziłbyś się? Zapomniałem o tym. A po nich jest mi już tylko gorzej. Potrafię mieć nawet ataki złości.

-Jeżeli twój psychiatra w porozumieniu z psychologiem stwierdzą, że możesz to nie mam sprzeciwwskazań.

-Sądze, że się zgodzą. Jest znacznie lepiej... Może jeszcze nie na tyle bym normalnie chodził do szkoły ale jest lepiej.

-Porozmawiam też z nimi. Sam widzę,  że jest z tobą o wiele lepiej. Więc jeżeli mówisz, że leki ci już tylko pogarszają stan to ci wierzę.

-Dzięki...- Powiedziałem uśmiechając się delikatnie z po czym usłyszałem jak drzwi frontowe się otwierają.

Od razu ruszyłem do nich, by zobaczyć Izuku.
Deku wszedł z opuszczoną głową, zdjął niedbale buty i rzucił je wręcz w bok.

-Zuzu?- Mruknąłem obserwując go.

A ten wyminął mnie po czym  po prostu poszedł na górę.

Aż mój stary stanął w przejściu i nie krył zdziwienia.

Czym prędzej ruszyłem na górę i wszedłem do mojego pokoju.

Deku tam nie było. Ale torbę zostawił.

Cofnąłem się i zobaczyłem, że stoi na balkonie. Niepewnie otworzyłem drzwi i wychyliłem się.

Stał opierając się o poręcz. Pierwsze co zauważyłem to dym. Od razu podszedłem bliżej i zobaczyłem papierosa w jego dłoni.
Chciałem już się odezwać, że co to za hipokryzja, ale zauważyłem pojedyncze łzy ściekające po jego policzkach i spadające na podłogę.

-Izu...

-Mam dość... Mam cholernie dość...- Szepnął a jego głos się załamywał.- Nie wytrzymuje już. Za dużo się dzieje. Każdy kogo kocham tylko cierpi...

-Zuzu...- Mruknąłem przytulając go mocno.- Wszystko się ułoży. Potrzeba tylko trochę czasu i będzie zajebiście. Tak?

-Troche czasu? Czas mi się nawet na życie kończy. Kurewsko się boję. Mam dość. Nie wytrzymuje już...

-Zuzu. Daj mi kilka dni. Wymyślę coś. Postaram się dogadać z moim głosem by kurwa pomógł. Nie umrzesz. Nie umrzesz póki ja żyję. A co do Ryuku? Jestem święcie przekonany, że kurwa niedługo wyjdzie. Nie wiem dlaczego. Ja to wiem. Cholerne przeczucie. Yukimurą już do szkoły dziś poszedł. A największy problem został usunięty... Izuku kochanie...

-W szkole już szeptali gdy przechodziłem i wskazywali na mnie palcem. Wyśmiewają się już z nas.

-Bo nie znają całej historii. A obstawiam, że na pewno połowa z tych frajerów może miało podobne dzieciństwo.

-Boże...- Szepnął upuszczając papierosa i mocno się we mnie wtulił, po czym rozpłakał jak małe dziecko.

-Jest dobrze Zuzu... A będzie jeszcze lepiej.

-Tracę nadzieję.

-Zajmę się tym by było lepiej. Postaram się jak tylko mogę. Zaufaj mi, dobra?

-Ufam ci bezgranicznie Kacchan.

-Tak jak ja tobie Deku.- Westchnąłem, po czym on spojrzał na mnie. Od razu starłem łzy z jego policzków i pocałowałem go w czoło, trzymając jednocześnie za policzki, przez co delikatny uśmiech wtargnął na jego wargi.

-Chodźmy do środka może...

-Tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro